Reklama

Byłem jeszcze młodym mężczyzną, kiedy razem z Anią przekroczyliśmy próg naszego domu po raz pierwszy. To miał być nasz azyl, miejsce, w którym będziemy się starzeć, otoczeni ciepłem rodziny i śmiechem dzieci. Nie było nas stać na wiele, więc budowaliśmy go powoli, cegła po cegle, wieczorami przeglądając projekty i marząc, jak to będzie, gdy już zamieszkamy w środku.

Reklama

Starałem się

Ania zawsze powtarzała, że dom bez miłości to tylko ściany. I miała rację. Nasze życie wypełniały proste radości: wspólne posiłki, rozmowy przy herbacie, święta spędzane w gronie bliskich. Potem urodził się Mateusz. Wtedy obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by miał lepsze życie niż ja.

Pracowałem ciężko, często wracając do domu późno w nocy, ale to nie miało znaczenia, dopóki miał wszystko, czego potrzebował.

Ania była ciepłem tego domu. Kiedy odchodziła, trzymałem ją za rękę i szeptałem, że wszystko będzie dobrze, choć sam nie wierzyłem w te słowa. Po jej śmierci coś się zmieniło. Mateusz wydoroślał zbyt szybko. Ja nie wiedziałem, jak do niego dotrzeć. Z początku myślałem, że to minie, że wystarczy czasu, by znów się do siebie zbliżyć. Ale z każdym rokiem coraz mniej mieliśmy sobie do powiedzenia. On zajął się swoimi sprawami, budował swoją przyszłość, a ja zostawałem w domu, który z ciepłego gniazda powoli zamieniał się w pustą skorupę.

Dziś jestem już stary. Zdarza mi się zapomnieć, po co poszedłem do kuchni albo gdzie położyłem okulary. Kolana bolą mnie, gdy wchodzę po schodach, a dłonie drżą, kiedy próbuję nalać herbaty do filiżanki. Ale nie narzekam. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Ten dom jest wszystkim, co mi zostało. To jedyna rzecz, która jeszcze łączy mnie z przeszłością.

Zapomniał o mnie

W moim domu zawsze panowała cisza, tylko zegar w kuchni wybijał kolejne minuty. Kiedyś tak nie było. Kiedyś każdy pokój miał swoje życie, każdy kąt pełen był głosów, zapachów, śmiechu. Teraz ściany były niemal martwe.

Któregoś dnia usłyszałem dźwięk domofonu. Wzdrygnąłem się lekko, jakby ktoś zbudził mnie ze snu. Podniosłem się powoli.

– Tato, to ja – usłyszałem głos Mateusza.

Nie odwiedzał mnie często. Dzwonił od czasu do czasu, pytał o zdrowie, ale nigdy nie zostawał na długie rozmowy. Może miał wyrzuty sumienia, a może po prostu nie miał ochoty spędzać czasu w miejscu, które przypominało mu o matce. Nie zadawałem pytań.

Otworzyłem drzwi, a po chwili stał już w przedpokoju, rozpinając płaszcz. Pachniał drogimi perfumami, miał na sobie elegancki garnitur, jak zawsze nienagannie dopasowany.

– Wpadłem na chwilę – powiedział, jakby na wszelki wypadek chciał mnie uprzedzić, żebym nie robił sobie nadziei.

– Dobrze cię widzieć – odparłem, choć nie wiedziałem, czy to prawda.

Przeszliśmy do pokoju. Mateusz usiadł naprzeciwko mnie, ale od razu zaczął spoglądać na zegarek.

– Jak się czujesz? – zapytał zdawkowo.

– Jak stary człowiek – odparłem z lekkim uśmiechem. – Trochę bolą mnie nogi, czasem zapominam, gdzie położyłem klucze, ale jeszcze jakoś sobie radzę.

Myślałem, że to żarty

Mateusz kiwnął głową, ale nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego. Westchnął i nagle wyprostował się na kanapie.

– Tato, chciałem z tobą poważnie porozmawiać.

– O czym, synu?

– Chodzi o dom – powiedział. – Przecież i tak ledwo chodzisz po schodach… Nie lepiej by było sprzedać go i kupić coś mniejszego?

Zmarszczyłem brwi.

– Mniejszego?

– No tak. Przecież to ogromny budynek, pełno pustych pokoi. A te pieniądze można by dobrze zainwestować – dodał tonem, jakby tłumaczył coś oczywistego.

Poczułem, jak robi mi się zimno. Słowa Mateusza brzmiały jak dobrze wyćwiczona argumentacja, a nie troska o mnie.

– Myślisz, że ten dom to tylko ściany i dach? – zapytałem powoli.

– Tato, chodzi o twoją wygodę – powiedział z naciskiem.

Nie odrywałem od niego wzroku. Widziałem w nim mężczyznę, którego wychowałem. Mądrego, zdolnego, ambitnego. Ale nie widziałem w nim syna, którego pamiętałem. Może zgubiłem go gdzieś po drodze?

– Więc to o to chodzi? O pieniądze? – zapytałem chłodno.

Chciał go sprzedać

Mateusz westchnął i pokręcił głową.

– Nie, tato. Po prostu myślę racjonalnie. Ten dom jest za duży, nie dasz rady tu mieszkać sam.

– Myślisz, że ten dom to tylko nieruchomość? – zapytałem cicho. – Tu dorastałeś. Tu mieszkała twoja matka.

– Ale mama nie żyje – powiedział zbyt szybko. – A ja nie zamierzam się tu wprowadzać.

Poczułem, jak wzbiera we mnie gniew. Patrzyłem na dorosłego mężczyznę, który jeszcze niedawno był moim małym chłopcem. Dałem mu wszystko, a teraz czułem się, jakbym był przeszkodą w jego planach.

– Nie sprzedam – powiedziałem twardo. – Ten dom to wszystko, co mi zostało.

Mateusz zacisnął usta, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale się rozmyślił.

– Przemyśl to, tato – rzucił tylko i wstał. – Muszę lecieć.

Zanim zamknęły się za nim drzwi, wiedziałem, że to nie była nasza ostatnia rozmowa na ten temat.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Przechadzałem się po domu, przesuwając dłonią po meblach, ścianach, jakbym chciał zapamiętać każdy detal. W salonie wciąż stał fotel Ani, lekko wytarty na podłokietnikach. W kuchni na półce znajdował się jej ulubiony kubek – pęknięty, ale nigdy nie miałem serca go wyrzucić.

Podjąłem decyzję

Zatrzymałem się przy drzwiach do jego dawnego pokoju. Kiedyś pełnego książek, samochodzików, później plakatów i stert zeszytów. Teraz był pusty, zimny, jakby nigdy nie należał do nikogo.

Kolejnego dnia znów mnie odwiedził. Zachowywał się, jakby nic się nie stało. Patrzyłem na niego w milczeniu, czując, jak narasta we mnie gorycz.

– Naprawdę uważasz, że ten dom to tylko ciężar? – zapytałem spokojnie.

Mateusz westchnął.

– Tato, nie chciałem, żebyś tak to odebrał. Po prostu myślę przyszłościowo. Nie będziesz żył wiecznie.

Patrzyłem na niego, czując, jak wszystko we mnie się zaciska.

– I to cię martwi najbardziej? Że dom się zmarnuje?

Nie odpowiedział od razu. Widziałem, jak kalkuluje w głowie, jak układa słowa, by zabrzmiały łagodniej. Ale już nie musiał nic mówić. Wszystko było jasne. Podniosłem się z krzesła.

– Sprzedam dom – oznajmiłem.

Mateusz wyraźnie się ożywił.

– Naprawdę? To świetna decyzja, tato!

Był w szoku

Spojrzałem mu prosto w oczy.

– Ale nie dostaniesz ani grosza.

Zapanowała cisza. Mateusz zmrużył oczy, jakby nie był pewien, czy dobrze usłyszał.

– Co?

– To moje życie, moje wspomnienia. Nie pozwolę, żebyś zrobił na nim interes.

Patrzył na mnie długo, a potem bez słowa wstał i wyszedł. Wiedziałem, że więcej się do mnie nie odezwie.

Kilka tygodni później dom był już sprzedany. Nowi właściciele mieli wprowadzić się za miesiąc, a ja pakowałem ostatnie rzeczy do kartonów. Nie było tego wiele – zabrałem tylko to, co miało dla mnie znaczenie. Stary album ze zdjęciami, filiżankę Ani, zegarek, który dostałem od ojca.

Nie zadzwoniłem do Mateusza, nie powiedziałem mu o sprzedaży. Nie musiałem. Gdy dowiedział się od pośrednika, próbował się ze mną skontaktować, ale nie odbierałem. Co miałby mi powiedzieć? Że jednak chodziło mu o coś więcej niż pieniądze? Nie uwierzyłbym.

Kupiłem małe mieszkanie w innym mieście. Parter, żadnych schodów. Wystarczy mi. Kiedy po raz ostatni zamykałem drzwi starego domu, nie czułem smutku, tylko ulgę. Nie chciałem już trzymać się kurczowo przeszłości, której nikt poza mną nie pamiętał.

Czy jestem samotny? Może. Ale nie czuję się już ciężarem.

Jan, 71 lat

Reklama

Czytaj także:
„Mąż miał 2 lewe ręce do napraw w domu i małżeństwa. Na boku znalazłam majstra, który zreperował moje kobiece potrzeby”
„Bukiet kwiatów od męża na walentynki pachniał jak francuskie perfumy. Gdy przeczytałam liścik, poczułam jednak smród zdrady”
„Walentynkowa randka jak z filmowego romansu okazała się dla mnie horrorem. Straciłam 3 najbliższe mi osoby na raz”

Reklama
Reklama
Reklama