Reklama

Kompletnie zaniemówiłam, gdy Szymek oznajmił, że planuje wysłać zaproszenie ślubne do swojego taty. Zrobiło mi się słabo i musiałam szybko znaleźć miejsce do siedzenia.

Reklama

Nie mieściło mi się to w głowie

W głowie kłębiły mi się same pytania:

– Kochanie, o czym ty myślisz? Zapomniałeś może, jaką krzywdę nam wyrządził? Nie przypominasz sobie, jak cierpiałam i ile czasu spędziłam, walcząc z depresją przez jego zachowanie? Sam przecież kiedyś mówiłeś, że nigdy nie wybaczysz mu tego, co zrobił! I co teraz – chcesz, żeby był na twoim ślubie? Musisz więc wybrać: albo on, albo ja!

Zachowałam całkowite milczenie. Nie chciałam stawiać syna w niezręcznej sytuacji, choć sama myśl o spotkaniu z eks–mężem przyprawiała mnie o dreszcze. Bałam się, że mogę nie wytrzymać psychicznie i kompletnie się rozkleić. Widziałam, że Szymek wyczekuje, co powiem, ale nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Skinęłam tylko głową, pokazując mu, że akceptuję to, co postanowił.

Kiedy wyszedł, dając mi pocałunek na do widzenia, potrzebowałam czasu, żeby ogarnąć to, co właśnie usłyszałam. Zostałam sam na sam z kłębiącymi się w głowie obawami i niepewnością... Boże, a co jeśli mój eks pojawi się tam z tą swoją nową żoną? Na samo wyobrażenie tej sytuacji przeszły mnie ciarki. Myślałam, że już dawno uporałam się z tymi uczuciami. Tymczasem zaczęłam się cała trząść. Wszystko, co kiedyś przeszłam – ból, upokorzenie, niedowierzanie – uderzyło we mnie z nową mocą.

Wciąż nie mogłam się z tym pogodzić. Oszukiwał mnie, zdradzał, a na dodatek z tej zdrady ma teraz dziecko z inną! Wyobraziłam sobie, jak siedzę w kościelnej ławce – już jako starsza pani, a obok mnie on, dumny tatuś małej córki, szczęśliwy, że związał się z dużo młodszą partnerką.

Byłam pewna, że wszyscy na ślubie będą nas obserwować – mnie, mojego byłego i jego nową partnerkę. Stanę się obiektem drwin! Już słyszałam te niby przypadkowe, ale celowo głośne uwagi. Moja wyobraźnia pisała same czarne scenariusze. Znajomi bez przerwy będą zerkać to na mnie, to na jego obecną żonę. Na pewno dojdą do wniosku, że świetnie zrobił, zostawiając mnie, bo nowy związek wyraźnie mu służy. A ja? Samotne życie chyba przyspieszyło proces starzenia – zrobiłam się zrzędliwa i przestałam dbać o siebie. Zaraz zaczną zadawać te wszystkie pytania, udając troskę o moje samopoczucie. Nie dam rady tego znieść!

Skoro moje dziecko bardzo chciało, żebyśmy jako rodzice towarzyszyli mu w tym szczególnym momencie, zwyczajnie nie umiałam odmówić. Choć ludzie często mówią, że mama zrobi dla swojego dziecka absolutnie wszystko, to życie bywa bardziej skomplikowane. Jednak w tej sytuacji po prostu nie potrafiłam złamać mu serca i odmówić spełnienia tej prośby.

Rozumiałam, że muszę stawić czoła tej trudnej sytuacji, choć równocześnie miałam poczucie totalnego przytłoczenia. Mój rozum i uczucia jakby toczyły ze sobą walkę. Rozsądek szeptał „poradzisz sobie, trzeba to przeczekać”, ale emocje krzyczały „to za dużo, nie podołam, rozsypię się”.

Dla niego to zrobię

Nerwowo przemierzałam salon tam i z powrotem, próbując się uspokoić i rozładować napięcie. Musiałam zrobić już z milion okrążeń, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szczerze mówiąc, nie miałam najmniejszej ochoty na towarzystwo, ale dobre wychowanie nie pozwoliło mi zignorować dzwonka. Na progu stała Hanka – sąsiadka, którą znam od wielu lat. Trzymała w rękach ciasto. Od razu wyczytała z mojej twarzy, że nie wszystko jest w porządku. Zamiast rzucić radosne powitanie, zapytała z troską:

– Wszystko ok? Widzę, że coś cię gryzie. Może jakoś mogę pomóc?

Ta Hania! Jakby miała wbudowany radar, który wszystko od razu łapie. I jeszcze to jej wyczucie innych ludzi!

– Szymek się żeni – wypaliłam bez zastanowienia, chociaż przecież nie była to dla niej żadna nowość.

– I co w związku z tym? Ale wiesz, przejdźmy do kuchni, zrobię ci kawkę i poczęstuję ciastem – łagodnie poprowadziła mnie do środka. – I lepiej usiądź, bo wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć.

Opadłam bezwładnie na siedzisko, nie mając nawet siły się przeciwstawiać. Automatycznie sięgnęłam po parującą kawę, którą mi podsunięto, i prawie od razu ugryzłam ciasta. Hanka naprawdę nie ma sobie równych w kuchni – jej wypieki to prawdziwe cukiernicze arcydzieła. Ale tym razem wcale nie zależało mi na rozkoszowaniu się smakiem. Potrzebowałam tylko, żeby ten słodki kęs jakoś zamaskował gorycz, która narastała we mnie z każdą minutą.

Siedząc w ciszy, Hania przyglądała się, jak zachłannie wcinam kolejne porcje. Kiedy złapałam następny kawałek i próbowałam go wrzucić do ust, jej cierpliwość się skończyła.

– No dobra, Danka, wyduś z siebie wreszcie, o co chodzi.

– Wiesz co? Szymon zamierza wysłać zaproszenie ślubne Waldemarowi – wymamrotałam, przeżuwając ciasto.

Hanka gwizdnęła ze zdziwienia.

– Aha, teraz rozumiem, o co chodzi... – powiedziała cicho. – Musimy o tym pogadać – dodała znacznie pewniejszym głosem.

Miała wiele racji

Wiedziałam, że ma rację. Zawsze potrafiła sprawić, że moje największe obawy zmieniały się w zwykłe wątpliwości. Przytaknęłam na znak, że dam sobie z tym radę i zaczęłam się przed nią wyżalać. Hania spokojnie wysłuchała mojego monologu, nie przerywając ani razu. Dopiero kiedy wyczerpana przestałam mówić, zabrała głos.

– Co tak naprawdę cię martwi? – spytała, ale widząc, że szykuję się do kolejnej lawiny narzekań, wyciągnęła najważniejszą kwestię: – Może boisz się, że źle wypadniesz na tle Waldka?

Moja przyjaciółka od razu wyczuła, o co chodzi. Przejrzała mnie na wskroś. W gruncie rzeczy panicznie bałam się tylko dlatego, że miałam kompletnie zaniżoną samoocenę i sama stawiałam sobie bariery w głowie. Kiedy to do mnie dotarło, zrobiło mi się wstyd, że zawracam sobie głowę takimi głupotami. Ale cóż, najgorsze było dla mnie to, że mogłabym wypaść gorzej od pozostałych.

– Pomyśl tylko, jak ja się będę tam czuła – starałam się zdobyć jej zrozumienie. – U niego wszystko jak z obrazka – nowy dom, nowy samochód, kolejne dziecko w drodze, a co ja mam do pokazania?

– Danka, weź się w garść – moja przyjaciółka pokręciła głową z niedowierzaniem. – Nie widzisz tego, co najważniejsze. Przecież jesteś świetną mamą chłopaka, który właśnie bierze ślub. To ty znasz jego przyszłą żonę i jej rodziców. Na przyjęciu będziesz wśród rodziny i przyjaciół. To on powinien się denerwować.

– A co jeśli przyjdzie tam ze swoją nową miłością?

Byłam dużo bardziej sceptyczna od mojej koleżanki.

– Wątpię, czy się na to zdecyduje. A może niech Szymon po prostu zaprosi go bez żadnego towarzystwa? Myślę, że twoje dziecko to zrozumie. Przecież i bez tego będzie miało głowę pełną przeżyć tego dnia. Na poznawanie nowej rodziny ojca ślub to raczej kiepski moment – tłumaczyła.

– Naprawdę tak myślisz? Ale co będzie, jeżeli...

– Wiesz co? Posłuchaj, jak ja to widzę – weszła mi w słowo. – Według mnie to właśnie Waldek powinien się wstydzić tego wszystkiego. No bo on się tam tylko pojawi jako bierny obserwator. To przecież ty jesteś gwiazdą tego dnia. Jestem pewna, że Szymek wykorzysta tę szczególną okazję, żeby wyrazić wdzięczność za twoją wieloletnią troskę i opiekę, za to, że zawsze byłaś przy nim, kiedy cię potrzebował.

– Naprawdę tak uważasz? – zapytałam.

– Patrzę na was już dziesięć lat i widziałam, jak wspólnie stawialiście czoła wszystkim problemom, które Waldek wam zaserwował. Jestem pewna, że twój syn widzi, ile dla niego zrobiłaś. To przede wszystkim twoja praca sprawiła, że stał się takim świetnym facetem. Zatem nie mów mi tu, że nie powinnaś być z siebie zadowolona – przyjaciółka dodała mi otuchy, klepiąc po ramieniu. – Zaszłaś naprawdę daleko.

Niepotrzebnie się zadręczam

Wreszcie tego dnia na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Co prawda nie mogłam pochwalić się spektakularnymi sukcesami, ale też nie było się czego wstydzić.

– Została nam do zaliczenia jeszcze jedna rzecz – powiedziała energicznie Hanka. – Musisz prezentować się fantastycznie! Choć spokojnie, to nie będzie trudne – dodała zaraz, przyglądając mi się uważnie. – Jesteś szczupła, masz piękne, gęste włosy, a drobne zmarszczki sprawiają, że wyglądasz bardzo naturalnie. Wystarczy dobrać odpowiednie dodatki. Myślę, że sukienka do kolan idealnie podkreśli twoje walory.

Miło spędziłyśmy czas na nocnej rozmowie. Dyskutowałyśmy o wszystkich szczegółach – od kolorystyki stroju, przez jego fason, po dodatki.

– Nawet nie myśl o spokojnych, delikatnych kolorach – tłumaczyła Hania. – Musisz przykuwać wzrok. Wszystkie beżowe, szare i pastelowe odcienie zostaw dla babci narzeczonego. Ty masz wyglądać młodo i stylowo. Czerwień to strzał w dziesiątkę.

Pod wejściem do kościoła spotkałam eks–męża, którego nie widziałam całą wieczność. Dyskretnie obserwowałam, jak się zmienił. Na czubku głowy przerzedzone włosy, a w pasie zdecydowanie się zaokrąglił. Koszula na karku była mocno opięta, jakby zbyt ciasna. Nie wyglądał na szczęśliwego człowieka. Miałam poczucie, że życie go nie oszczędza – sprawiał wrażenie starszego niż w rzeczywistości. Pomyślałam sobie, że pewnie nowa rodzina – zarówno dziecko, jak i wybranka – mocno dają mu w kość.

– Witaj – skłonił się, składając pocałunek na mojej dłoni. – Promieniejesz dzisiaj... – powiedział z delikatną melancholią.

– Dzień dobry – odpowiedziałam uprzejmie. – To miłe z twojej strony.

– Mogłabyś przedstawić mnie przyszłej żonie i jej rodzicom? – zapytał z widoczną niepewnością. – Trochę nieswojo się czuję w takim momencie – wyznał otwarcie, co wzbudziło we mnie falę współczucia.

Usiedliśmy z przodu, tuż przy ołtarzu i chociaż czułam na sobie spojrzenia rodziny i znajomych, wcale mi to nie przeszkadzało. Już przy wejściu do kościoła zauważyłam, jak panowie patrzą na mnie z zachwytem, podczas gdy kobiety rzucały lekko zazdrosne spojrzenia. Z oddali dobiegł do moich uszu ściszony szept:

Niemożliwe, że to mama pana młodego! Wygląda tak młodo i jest taka piękna!

W tym momencie poczułam, że wszelkie moje obawy i troski rozpłynęły się w powietrzu. Teraz mogłam całkowicie skupić się na młodych, którzy właśnie szli do ołtarza.

Danuta, 57 lat

Reklama

Czytaj także:
„Wróciłem na Święta z zagranicy. Chciałem zrobić żonie niespodziankę, ale zamiast niej pocałowałem klamkę”

„Przez własną głupotę zmieniłam męża w leniwego pasożyta. Naiwnie liczyłam, że ciąża coś zmieni”
„W Wigilię tułałam się od domu do domu. Zjadłam 5 kolacji, bo moja rodzinka zamiast się radować, odwala jakąś szopkę”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...