Reklama

Siedziałem na ławce w ogrodzie domu seniora, czując chłód drewna pod dłońmi. Herbata w moim kubku dawno wystygła, ale nie chciało mi się wstawać. Patrzyłem na Halinę – szła wolnym krokiem alejką, poprawiając swój szalik. Jej siwe włosy błyszczały w popołudniowym słońcu.

Reklama

Człowiek myśli, że na starość zostanie mu już tylko wspominanie dawnych lat, że życie nie ma dla niego nowych planów. A potem pojawia się ktoś taki jak Halina. Mówi coś błyskotliwego, śmieje się, przekomarza. I nagle serce bije szybciej, choć wydawało się, że nie ma już po co.

Byłem mężem przez 32 lata. Dobrym mężem, wiernym, cierpliwym. Kochałem moją Zosię, ale jej już nie było. Minęło siedem lat, odkąd zostałem sam. Aż w końcu spotkałem Halinę i znów poczułem, że warto się starać. Tylko… czy na miłość nigdy nie jest za późno?

Chciałem się oświadczyć

– Stary, oszalałeś? – Stefan aż odsunął krzesło, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – W tym wieku chcesz się żenić?

Uśmiechnąłem się tylko i dolałem mu herbaty. Znaliśmy się od lat, rozumieliśmy bez słów, ale teraz wiedziałem, że będzie musiał to usłyszeć.

– A dlaczego nie? – odpowiedziałem spokojnie. – Kocham Halinę. Chcę z nią być.

Stefan pokręcił głową i podrapał się po brodzie.

– No dobrze, ale po co ci ślub? Mieszkacie w jednym domu, spędzacie ze sobą całe dnie. Ludzie wiedzą, że się lubicie. Po co ci papier?

Zastanowiłem się nad tym. Może rzeczywiście to nie miało sensu? Może Halina i tak wiedziała, że mi na niej zależy? Ale czułem, że muszę zrobić ten krok. Wiele lat byłem mężem, człowiekiem odpowiedzialnym za drugą osobę. Nie umiałem kochać „na pół gwizdka”.

– Chcę jej to powiedzieć oficjalnie. Tak jak powinno się to robić. – Spojrzałem Stefanowi w oczy. – Chcę jej się oświadczyć.

Zapadła cisza. Stefan popatrzył na mnie, potem odłożył kubek.

– No dobra – westchnął. – Jak się wygłupiać, to z klasą.

Zacząłem przygotowania

Kupiłem pierścionek. Niewielki, skromny, ale elegancki. Wziąłem pieniądze z oszczędności, które trzymałem „na czarną godzinę”. Bo co innego miałoby być taką godziną, jeśli nie miłość?

Stefan załatwił świeczki i obrus. W stołówce domu seniora udało się dogadać, że dadzą nam osobny stolik, trochę kwiatów. Wszystko miało być proste, ale wyjątkowe. Tylko jedno mnie martwiło – co, jeśli Halina powie „nie”?

Gdy nadszedł wielki wieczór, zapiąłem koszulę pod szyję i spojrzałem w lustro. Dawno nie czułem się tak zdenerwowany. Moje dłonie lekko drżały, gdy poprawiałem krawat, a serce waliło jak oszalałe. Śmieszne – przecież to nie był mój pierwszy raz. Kiedyś już prosiłem kobietę o rękę. Ale wtedy miałem mniej lat. Wtedy byłem pewny, że Zosia powie „tak”. A teraz?

Byłem zdenerwowany

Stefan czekał na mnie w holu. Gdy mnie zobaczył, zagwizdał z uznaniem.

Adam, wyglądasz jak młody bóg – zaśmiał się. – Jeszcze Halina się zakocha na nowo.

– Oby – mruknąłem, chowając pierścionek do kieszeni.

W jadalni wszystko było gotowe. Stolik stał w kącie, nakryty białym obrusem, obok wazon z kwiatami. Kilka świec rzucało ciepłe światło na ściany. Starsze panie z domu seniora szeptały między sobą, ukradkiem spoglądając w moją stronę. Plotki rozchodziły się tu szybciej niż herbata w porze podwieczorku.

Halina przyszła punktualnie. Miała na sobie ciemnoniebieską sukienkę i delikatny naszyjnik. Uśmiechnęła się, patrząc na mnie z rozbawieniem.

– Adam, co to za okazja? – zapytała, siadając naprzeciwko.

– Po prostu… chciałem spędzić z tobą wyjątkowy wieczór – odpowiedziałem, a głos lekko mi zadrżał.

Rozmawialiśmy, jak zawsze. O książkach, o pogodzie, o sąsiadach. Śmiała się, a ja czułem, jak moje napięcie narasta. W końcu wziąłem głęboki oddech, sięgnąłem do kieszeni i uklęknąłem przed nią.

– Halino… – zacząłem, patrząc jej w oczy. – Kocham cię. Chcę spędzić z tobą resztę naszych dni. Wyjdziesz za mnie?

Zapadła cisza. A potem Halina wybuchnęła śmiechem.

Upokorzyła mnie

Halina śmiała się, aż złapała się za brzuch. Na początku myślałem, że to nerwowy chichot, że zaraz się uspokoi, ale ona nie przestawała. W jadalni zapadła cisza, a wszyscy goście wpatrywali się w nas z szeroko otwartymi oczami. Stefan, który stał z boku, spuścił wzrok, jakby chciał zniknąć.

– Adam, ty chyba żartujesz? – Halina w końcu złapała oddech, ocierając łzy śmiechu.

Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Klęczałem przed nią, trzymając pierścionek, i nagle wszystko, co planowałem, rozpadło się jak domek z kart.

– Ja… ja mówię poważnie – wykrztusiłem.

Halina westchnęła i pokręciła głową.

– Adam, my jesteśmy za starzy na takie rzeczy. Ślub? Po co to komu?

Ktoś przy sąsiednim stole zachichotał, ktoś inny szepnął coś do koleżanki. Miałem wrażenie, że cała sala patrzy na mnie, a ja stoję tam jak głupiec, upokorzony i bezradny.

– No już, wstawaj, nie róbmy sceny – Halina dodała ciszej, jakby chciała to zakończyć.

Ale ja już nie mogłem. Wstałem powoli, włożyłem pierścionek z powrotem do kieszeni i skinąłem głową.

– Rozumiem – powiedziałem, choć wcale nie rozumiałem.

Odwróciłem się i wyszedłem, zostawiając za sobą szepty, ukradkowe spojrzenia i śmiech, który jeszcze dźwięczał mi w uszach.

Czułem się jak stary głupiec

Zamknąłem się w swoim pokoju i usiadłem na łóżku, wpatrując się w ścianę. Pierścionek wciąż miałem w kieszeni. Wyjąłem go, przyjrzałem się mu w przygaszonym świetle lampki i poczułem, jak zaciska mi się gardło. Jak mogłem być tak głupi?

Ktoś zapukał do drzwi.

– Adam, otwieraj – usłyszałem Stefana.

Nie odpowiedziałem, ale on i tak wszedł. Stał przez chwilę, a potem usiadł obok mnie.

– No, stary – zaczął cicho. – Przykro mi.

Nic nie powiedziałem.

– To nie koniec świata, Adam. Po prostu Halina nie jest taka jak ty – kontynuował.

Odwróciłem się do niego.

– Może miłość na starość to rzeczywiście bzdura – powiedziałem gorzko.

Stefan westchnął.

– A może po prostu trafiłeś na niewłaściwą kobietę – wzruszył ramionami. – Nie każdy myśli o ślubie. Może dla niej to było… za dużo?

– To mogła powiedzieć inaczej – warknąłem.

Znów zapadła cisza.

– I co teraz? – zapytał Stefan po chwili.

Nie miałem pojęcia. Wiedziałem tylko, że nie mogłem patrzeć na Halinę, na jej uśmiech, na to, jak udaje, że nic się nie stało.

Chciała mnie przeprosić

Następnego dnia nie poszedłem na śniadanie. Nie miałem ochoty patrzeć ludziom w oczy, zwłaszcza Halinie. Wciąż słyszałem w głowie jej śmiech, czułem, jak pali mnie wstyd. Może i byliśmy starzy, ale czy to znaczyło, że nie mieliśmy już prawa do miłości?

Po południu ktoś zapukał do drzwi. Nie musiałem pytać, kto to.

– Adam, proszę, porozmawiajmy – usłyszałem cichy głos Haliny.

Nie odpowiedziałem, ale ona i tak weszła. Usiadła naprzeciwko i przez chwilę tylko patrzyła na mnie.

Nie chciałam cię zranić – powiedziała w końcu. – Naprawdę nie sądziłam, że mówisz poważnie.

Parsknąłem cicho.

– To chyba mało mnie znasz – odparłem.

Halina westchnęła.

– Nie chodzi o ciebie, Adam. Ja po prostu… Nie czuję potrzeby, żeby brać ślubu. Nigdy więcej. To dla mnie przeszłość.

Poczułem, jak coś we mnie pęka.

Nie chodziło mi o papier, Halina – spojrzałem na nią uważnie. – Chciałem tylko wiedzieć, że jestem dla ciebie kimś więcej.

Zapadła cisza.

– Jesteś – powiedziała w końcu cicho.

Ale wiedziałem już, że to nie wystarczy. Nie mogłem jej zmusić, żeby czuła to samo, co ja. Nie mogłem jej prosić, żeby nagle zmieniła zdanie. Ale mogłem podjąć decyzję, co dalej zrobić ze sobą.

Było mi przykro

Następnego ranka wstałem wcześnie. W jadalni panował gwar. Wszedłem, jakby nic się nie stało, ale czułem na sobie spojrzenia. Niektórzy odwracali wzrok, inni patrzyli z ukradkowym współczuciem. Stefan uniósł do mnie kubek, ale nie podszedł. Wiedział, że nie mam ochoty na rozmowy.

Halina siedziała przy oknie. Dostrzegłem, że zerknęła w moją stronę, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz spuściła wzrok. Zrozumiałem wtedy, że to koniec. Może nie naszej znajomości, może nie przyjaźni, ale czegoś więcej – na pewno. Zjadłem śniadanie, a potem poszedłem na spacer, jak zawsze. Tylko tym razem nie czekałem na Halinę. Czasami miłość przychodzi za późno. A czasami nie przychodzi wcale. Tylko człowiek musi się nauczyć z tym żyć.

Adam, 70 lat

Czytaj także: „Teść miał wysokie rachunki za telefon. Myślałam, że ktoś go oszukuje, ale sam jest sobie winien i powinien się wstydzić”
„Teściowa traktowała mnie jak śmiecia, choć nie miała powodu. Przypadek sprawił, że zmieniła zdanie”
„Mama chętnie gościła rodzinę. Nie widziała, że traktują jej dom jak darmowy hotel, aż doszło do konfliktu”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama