„Stałem w kolejce po pączki na tłusty czwartek, ale skończyłem z pustymi rękami. Dałem się nabrać na słodki uśmiech”
„Zanim zdążyłem coś powiedzieć, odwróciła się i wyszła, zostawiając mnie z pustymi rękami… i numerem telefonu. Szczerze mówiąc, randka z nieznajomą to była ostatnia rzecz, na którą miałem ochotę. Chciałem tylko zjeść coś dobrego i to się nie udało”.

- Redakcja
Nie znoszę tłumów. Zwłaszcza po całym dniu pracy, kiedy jedyne, czego pragnę, to wrócić do mieszkania, zniknąć pod kocem i na chwilę zapomnieć o świecie. Ale dziś zrobiłem wyjątek. Stałem w kolejce do mojej ulubionej cukierni, marząc o ciepłym, miękkim pączku z marmoladą różaną. Było zimno, późno, a ja chciałem tylko szybko wrócić do domu.
Za mną stała dziewczyna. Rude włosy miała związane w kucyk, a na sobie długi granatowy płaszcz. Stukała w ekran telefonu, uśmiechając się do siebie. Emanowała energią – wyglądała na osobę, która czerpie radość z każdej chwili. W przeciwieństwie do mnie, bo ja najchętniej unikam niepotrzebnych interakcji.
Kolejka przesuwała się powoli, aż w końcu nadeszła moja kolej. Wyciągnąłem portfel i zamówiłem jednego pączka. Okazało się, że to ostatni. Zanim sprzedawczyni zdążyła mi go podać, dziewczyna za mną odezwała się radośnie.
– A może jednak ja go wezmę? Proszę…
Spojrzałem na nią, potem na pączka. Westchnąłem, nie mając w sobie siły na kłótnie.
– No dobra, bierz go.
Zmrużyła oczy, jakby mnie analizowała, po czym uśmiechnęła się szeroko. Wyszukała coś w torebce, wyciągnęła serwetkę, napisała na niej kilka cyfr i podała mi ją.
– W takim razie, jeśli kiedyś będziesz chciał pączka w rewanżu, daj znać.
Zanim zdążyłem coś powiedzieć, odwróciła się i wyszła, zostawiając mnie z pustymi rękami… i numerem telefonu. Szczerze mówiąc randka z nieznajomą to była ostatnia rzecz, na którą miałem ochotę. Chciałem tylko zjeść coś dobrego i nawet to mi się nie udało.
Postanowiłem spróbować
Wracając do domu, co chwilę zerkałem na serwetkę. Czy to był żart? Dlaczego miałbym dostać numer telefonu od kompletnie obcej dziewczyny? Może to jakaś głupia gra, może specjalnie podała mi fałszywe cyfry?
Nie wiedziałem, co z tym zrobić, więc odłożyłem serwetkę na stół i przez trzy dni ją ignorowałem. Ale myśl o tym spotkaniu wracała do mnie co chwilę. W końcu, po wielu wewnętrznych debatach, napisałem do niej krótką wiadomość. Nie liczyłem na żadną specjalną odpowiedź, bo przecież to mógł nawet nie być jej numer.
„Cześć, tu Janek. Ten od ostatniego pączka. Nadal masz ochotę się spotkać?” – wysłałem.
Telefon zawibrował niemal od razu.
„Cześć, Janek! Miło, że się odezwałeś. Powiedzmy, że mogę się skusić. Masz jakiś plan?” – odpisała.
Nie miałem. Ale w tej chwili zacząłem go układać.
To była najdziwniejsza pierwsza randka
Umówiliśmy się na sobotę. Chciałem to traktować lekko, ale i tak nie mogłem przestać myśleć o tym spotkaniu. Kiedy nadszedł dzień, zjawiłem się w kawiarni wcześniej. Zawsze przychodzę przed czasem – to taka moja cecha.
Usiadłem przy stoliku, zamówiłem wodę i czekałem. Minęło pięć minut, dziesięć. Po trzydziestu minutach spojrzałem na telefon – żadnej wiadomości. Napiłem się resztek wody, wstałem i wyszedłem.
Dopiero wieczorem przyszła wiadomość od tajemniczej dziewczyny: „Janek, przepraszam. Moja przyjaciółka miała dziś totalny kryzys i potrzebowała mnie. Nie chciałam cię wystawić… Czy jest szansa na drugie podejście?”.
Byłem rozczarowany i zniechęcony. Przecież mogła dać mi znać wcześniej. Ale coś mi mówiło, że warto spróbować.
„Dobrze. Ale tym razem ja wybieram miejsce” – napisałem.
Miała przede mną tajemnice
Spotkaliśmy się w małej kawiarni, ukrytej przed tłumami. Ola tym razem przyszła punktualnie.
– Jeszcze raz przepraszam – powiedziała, gdy tylko usiedliśmy. – Nie chciałam, żebyś tak czekał. Za późno zerknęłam na telefon.
– Nie ma co roztrząsać przeszłości – odparłem neutralnie.
Na początku rozmowa płynęła lekko. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy o pracy, o dziwnych reklamach. Ale coś było nie tak. Ola co chwilę zerkała na telefon.
– Wszystko w porządku? – zapytałem. – Czekasz na jakieś wieści?
– Tak… – odpowiedziała szybko. – To znaczy nie…
Patrzyłem na nią, czekając na więcej.
– Mam trochę spraw na głowie – przyznała. – Ale nie chcę, żebyś myślał, że cię ignoruję. Po prostu musze trzymać rękę na pulsie, bo ostatnio wiele się dzieje w moim życiu. Kiedyś na pewno wszystko ci opowiem.
Nie naciskałem. Ale czułem, że coś ukrywa. Uznałem, że może faktycznie lepiej poczekać, aż sama zdecyduje się opowiedzieć. Ola budziła moją ciekawość tymi sekretami.
Zobaczyłem ją tam przypadkiem
Kilka dni później, wracając z pracy, zobaczyłem Olę przez szybę w kawiarni. Ale nie była sama. Mężczyzna naprzeciwko niej pochylał się do przodu, uśmiechając się lekko. Wyglądali na parę, a może dwoje przyjaciół... Ola nic mi nie mówiła o kimś takim w jej życiu.
Nie podszedłem. Nie zrobiłem nic. Po prostu odwróciłem się i poszedłem w drugą stronę.
Wieczorem dostałem od niej wiadomość: „Możemy pogadać? Jest coś, co muszę ci powiedzieć”.
Nie od razu odpisałem. Ale w końcu to zrobiłem: „Dobrze. Gdzie i kiedy?”.
W kolejnej rozmowie z Olą dość szybko wypłynął temat jej spotkania, którego byłem świadkiem. Nie widziałem powodu, dla którego miałbym to ukrywać. Może to nic złego. Jakieś zwykłe spotkanie. Poza tym kim dla niej byłem, by być zazdrosny?
– Ten facet, którego widziałeś… to mój były narzeczony – powiedziała wreszcie, mieszając łyżeczką w filiżance.
– Były?
– Tak. Ale… właśnie wrócił i teraz chce mnie odzyskać – wyznała z ociąganiem.
Nie odpowiedziałem od razu.
– I co mu powiedziałaś? – zapytałem z ciekawości.
Ola westchnęła.
– Jeszcze nic.
– Bo się wahasz?
Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę.
– Bo nie chcę podejmować takich decyzji w pośpiechu. Ale wiem jedno – to z tobą jest mi dobrze.
To było miłe, ale jednocześnie nie do końca komfortowe. Poczułem się nagle jakbym był opcją zapasową.
– Jeśli mi nie ufasz, to rozumiem – dodała. – Ale jeśli dasz mi chwilę…
Podjąłem decyzję.
– Dobrze, dam ci szansę. Ale teraz już bez tajemnic.
Uśmiechnęła się lekko.
– Bez tajemnic.
A jednak zaryzykowałem
Kilka tygodni później przechodziliśmy razem obok cukierni.
– Może tym razem nie oddam ci ostatniego pączka – rzuciłem z lekkim uśmiechem.
Ola spojrzała na mnie uważnie.
– Dobrze. Ale wiesz co? Tamten pierwszy smakował najlepiej.
Usiedliśmy na ławce. Jedliśmy w milczeniu. Nie było wielkiego finału, dramatycznych deklaracji. Tylko ja, ona i dwa pączki. Czy to wystarczy? Czas pokaże. Wiem jedno – warto było spróbować i oddać tego pączka tamtego dnia.
Jan, 29 lat
Czytaj także:
„Rozkochałem w sobie bogaczkę, by żyć jak pączek w maśle. Słodkie życia zatruła mi jednym felernym świstkiem”
„Sukienka żony pachniała męskimi arabskimi perfumami. Zapach był tak duszący, że zostawił smród w moim życiu”
„Chciałam od teściowej przepis na pączki na tłusty czwartek, ale mnie wyśmiała. Mam sobie na niego zasłużyć”