„Stać mnie na luksus, ale żyję w norze i obiady jadam z posklejanych talerzy. Wszystko przez to, co zrobił mój ojciec”
„Z dobrobytu spadłam na samo dno. Chodziła głodna, brudna, ubrana w stare połatane ubrania. W domu nie było nawet płynu do naczyń, czy szamponu do włosów. Musiałam nauczyć się życia w nowej rzeczywistości. To właśnie dlatego nie umiem wydawać pieniędzy. Boję się. Wiem, że każde dobre czasy w końcu się skończą, a ja nie chcę znowu wylądować na dnie”.

- Redakcja
Spojrzałam na starą spódnicę. Już 3 razy przyszywałam guziki i 2 razy cerowałam rozchodzące się szwy, ale nie dam jej wyrzucić. Zakasałam rękawy, zabrałam igłę, nici i nożyczki. Wzięłam się za robotę. W ten właśnie sposób stworzyłam sobie gustowne frotki do włosów z recyklingu. Da się? W życiu trzeba być zaradnym i kreatywnym. Jednak to nie ten cel mi przyświecał. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem skąpa.
To, co zostało ze starej spódnicy, też nie mogło się zmarnować. Większe skrawki materiału wykorzystałam jako ścierki do kurzu i polerowania naczyń. Nigdy nie używałam ręczników papierowych. Po co tak marnować pieniądze na coś, co zaraz się zmoczy i jest do wyrzucenia. W sumie środków czystości też nie kupuję. Nasze babcia jakoś radziły sobie bez wymyślnych płynów do podłóg i okien. Wystarczy woda z octem i wszystko lśni. Przecież te pieniądze można wydać na coś innego, albo schować na czarną godzinę.
Tym razem szorowałam mieszkanie moimi miksturami, bo miała wpaść do mnie przyjaciółka z nowym chłopakiem. Chciałam zrobić na nim dobre wrażenie. Jej też na tym zależało:
– Błagam cię Aniela, tylko załóż jakieś normalne ubrania i uczesz włosy. My przyniesiemy napoje, okej? – powiedziała Kaśka.
Wiedziałam, że skoro wspomina tylko o napojach, to część związana z jedzeniem jest po mojej stronie. Pognałam wtedy do sklepu na niewielkie zakupy, w końcu będziemy tylko w 3. Kupiłam tanią szynkę z promocji, ryż i sos w proszku. Przecież odpowiednio to przyprawię i nikt nie poczuje, że wszystko jest kupne. Kilka chwil, parę groszy i miałam gotowe domowe risotto dla przyjaciół.
Niejednokrotnie myślałam sobie, żeby kupić sobie normalny chleb, warzywa bez mankamentów, czy mięso bez kończącej się daty przydatności. Wprawdzie miałam na to kasę, ale... coś wewnątrz mnie powstrzymywało. Zarabiałam całkiem nieźle, pracowałam w dobrze prosperującej firmie, byłam docenianym pracownikiem, więc na biedę nie mogłam narzekać, a jednak... nie mogłam przebić w głowie tej blokady. Odkładałam w końcu na czarną godzinę.
Kasia wiedziała, jak mieszkam
Miałyśmy już ten etap za sobą. Pierwsza jej wizyta w moich skromnych progach nie była najmilsza
– Co to jest za dziura dziewczyno? Czemu mieszkasz w takiej norze? Przecież tu jest ciemno jak w d...
– Wystarczy zapalić światło i już jest znacznie lepiej. Ja tu tylko śpię i sprzątam, całe dnie jestem w biurze...
– A te meble? Ta zastawa? Przecież to pamięta czasy I wojny. Oszalałaś dziewczyno? Zasługujesz na życie na poziomie, a to... to jest jakieś nieporozumienie.
Wtedy musiałam jej wyznać prawdę i opowiedzieć wszystko, od samego początku. Jak większość traum, moja również miała swoje początku w dzieciństwie. Wczesne lata 90', młodzi rodzice, bez kasy, za to z wielkimi wyobrażeniami. Gdy tata załapał się w dobrej firmie i zaczął zarabiać fajne pieniądze, moja rodzina żyła na poziomie. To tak, jakby dziecko dorwało się do dorosłych pieniędzy. Rodzice kupowali wszystko, co się im zamarzyło. Nowy telewizor? Proszę bardzo. Pralka z reklamy? Nie ma problemu. Remont łazienki? Jak ta lala. Ubierali mnie jak księżniczkę i karmili frykasami.
Jednak w pewnym momencie ta bajka się skończyła. Ojciec wyleciał z pracy, bo razem z lepszą wypłatą dostał też uzależnienie. Zaczął przychodzić do pracy podpity, co w końcu zostało zauważone i dostał za swoje. Poleciał na zbity pysk. Nałogowiec gnany potrzebą zarobienia kasy wpadł na genialny pomysł, jak zarobić i się nie narobić. Poszedł z automaty i zakłady. W ten właśnie sposób z naszego domu zaczęło wszystko znikać. Od sprzętu, po kryształy, biżuterię. Jak tylko coś zarobił, to pieniądze natychmiast się ulatniały. Nie spłacał rat kredytów, tylko wydawał na bzdury, które i tak zaraz musiał na nowo zastawić.
Tak z dobrobytu spadłam na samo dno. Chodziła głodna, brudna, ubrana w stare połatane ubrania. W domu nie było nawet płynu do naczyń, czy szamponu do włosów. Musiałam nauczyć się życia w nowej rzeczywistości. To właśnie dlatego nie umiem wydawać pieniędzy. Boję się. Wiem, że każde dobre czasy w końcu się kończą, a ja nie chcę znowu wylądować na dnie.
Kaśka zaakceptowała mnie taką, jaką jestem
Przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy i oswoiła się z wiadomością, że nic z tym nie zrobi. Nie komentowała i nie oceniała. A dziś miała mi przedstawić swojego nowego chłopaka. Chciałam dobrze wypaść.
Czekałam na nich w wyszorowanym mieszkanku, z pachnącym risotto na stole. Gdy tylko weszli, atmosfera była ciepła. Adam okazał się bardzo otwartym i sympatycznym facetem. Od słowa do słowa, zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy i okazało się, że mamy dużo wspólnych zainteresowań. To właśnie podczas zaciętej dyskusji o literaturze, Adam, gestykulując, strącił talerz.
– Na szczęście rozbił się tylko na pół, zaraz go pozbieram i posklejam – powiedziałam.
– To jakaś rodzinna pamiątka?
– Nie, czemu? Zwykły talerz z supermarketu – odpowiedziałam i dopiero po sekundzie zrozumiałam, dlaczego dla niego wydało się to dziwne.
Przez chwilę panowała cisza, a ja zbierałam kawałki naczynia z podłogi. W końcu Adam się odezwał:
– Właściwie, czemu tak żyjesz? Kaśka mówiła, że pracujesz w fajnej firmie, więc o co tu chodzi? To jest jakiś twój projekt?
– Adam, nie bądź wredny! – upomniała go Kasia.
– Nie. Nie chce wydawać kasy na głupoty. Zbieram na czarną godzinę – odpowiedziałam.
Goście byli ewidentnie spłoszeni, zwłaszcza Kasia. Adam mam wrażenie, że podszedł do tematu z dystansem, o czym zaraz dał świadectwo:
– W sumie to... już ona nastała. Boisz się życia w nędzy, więc zbierasz na czarną godzinę. Nie obraź się, ale ona właśnie wybiła. Na własne życzenie żyjesz w biedzie.
Poczułam, że do oczu napływają mi łzy. To, co powiedział, zupełnie mnie nie zabolało, to było inne uczucie. W końcu wybrzmiało coś, co od dawna chyba próbowałam przed sobą ukryć. Kaśka chyba się wystraszyła. Nie tak wyobrażała sobie zapoznanie przyjaciółki i nowego chłopaka. Zabrała go za rękę i oznajmiła, że muszą się już zbierać.
Dałam sobie pomóc
Zostałam sama. Tylko ja, klej, potłuczony talerz i śmierdzące octem mieszkanie. Czułam jak po policzku płynie mi paląca łza. Pierwszy raz od wielu lat. Odkąd mama złapała mnie za rękę i uciekłyśmy do wujka Heńka, zostawiając tatę samego w domu. Pierwszy raz od informacji, że tata nie żyje. Byłam twarda, ale dziś coś pękło.
Pękło przez człowieka, którego pierwszy raz widziałam na oczy i który pomógł mi na nie przejrzeć. Kaśka wydzwaniała do mnie następnego dnia z przeprosinami, ale to ja zaczęłam jej dziękować. A właściwie Adamowi. Uświadomił mnie, że tak broniłam się przed nastaniem „czarnej godziny", że sama się w nią wpędziłam i żyłam w niej nieświadomie.
Dałam sobie pomóc. Kaśka pomogła mi znaleźć nowe mieszkanie, zabrała na zakupy. Małymi krokami uczę się wydawać pieniądze i dbać o swoje potrzeby. Ostatnio nawet kupiłam sobie płyn do podłóg o cytrusowym zapachu. Do teraz nie mogę wyjść z podziwu, że moje mieszkanie już nie śmierdzi octem.
Aniela, 34 lata
Czytaj także:
- „Teściowa od samego początku kontrolowała nasz ślub. W trakcie wesela przejęła mikrofon i ogłosiła coś niespodziewanego”
- „W lesie na Mazurach spotkałam przystojnego brodacza. Teraz mówi do mnie czule, że jestem jego jagodzianką”
- „Tuż po ślubie mąż znalazł sobie kochankę. Ucieszyłam się, bo dzięki temu nie muszę wypełniać małżeńskich obowiązków”

