Reklama

Wszyscy faceci są tacy sami. Mówią, że chcą dobrej, wartościowej kobiety, która zajmie się domem i dziećmi. Kiedy jednak na taką trafiają, to po pewnym czasie zaczyna im się nudzić. Raptem pragną seksownej kocicy, oczywiście młodej, bez grama zbędnego tłuszczu i zmarszczek. Sądziłam, że mój mąż jest inny, ale się pomyliłam.

Reklama

Mąż się mną znudził

Po dwóch dekadach małżeństwa zostałam potraktowana jak zbędna rzecz. Prałam mu, sprzątałam, gotowałam smaczne obiadki, urodziłam i wychowałam jego córkę, a on miał to wszystko w głębokim poważaniu. Rzecz jasna było mu wygodnie. Żył niczym pączek w maśle, bo wszystko miał podane pod nos, po czym okazało się, że przestałam być dla niego atrakcyjna.

Największym bowiem grzechem, jaki mam czelność popełniać, jest to, że się starzeję. Biedaczek jakimś cudem zapomniał o tym, że upływ czasu dotyka także i jego. Mężczyźni mają niezwykły dar niezauważania tego u siebie, ale za to chętnie wytykają to swoim żonom czy partnerkom. Zostawił mnie dla panienki, która mogłaby być jego córką. To strasznie upokarzające.

Zawsze mu ufałam

Przez długie lata funkcjonowałam w przekonaniu, że ja i Rysiek tworzymy zgrany duet. Miałam nas za udane małżeństwo. Owszem, zdarzały się kłótnie, ale nie ma chyba pary, która się nie sprzecza. Zawsze się szybko dogadywaliśmy i niesnaski szły w niepamięć. Byłam święcie przekonana, że pomimo upływającego bezlitośnie czasu mąż nadal widzi we mnie dziewczynę, w której zakochał się wiele lat temu. Niekiedy podpytywałam go żartobliwie, czy zmarszczki i nadprogramowe kilogramy nie przeszkadzają mu.

Chyba oszalałaś – zwykł wtedy odpowiadać. – To bzdury, które nie mają znaczenia.

Nie miałam powodu, aby mu nie wierzyć, a tym bardziej nie ufać. W najśmielszych nawet myślach nie przyszłoby mi do głowy, że mógłby wystawić mnie do wiatru – tak pięknie zapewniał o swojej miłości i oddaniu. Dziś wiem, że to były tylko słowa, które miały na celu odciągnięcie uwagi od tego, co się działo za moimi plecami. Pluję sobie w brodę, że byłam taka naiwna i głupia.

– Kochanie, wrócę dziś później, muszę dłużej zostać w pracy – poinformował Rysiek przez telefon.

– OK – odparłam. – Zatem do zobaczenia wieczorem.

– Kocham cię.

– Ja ciebie też. Pa!

Zobaczyłam męża z inną

Uznałam, że skoro mąż pojawi się w domu w godzinach wieczornych, to ja skorzystam z okazji i pojadę na małe zakupy do galerii handlowej. Wiem, jak Rysiek nie cierpi takich wycieczek, więc postanowiłam wybrać się sama. Przynajmniej pooglądam to, co mnie interesuje, w spokoju i bez poganiania. Nie mam zielonego pojęcia, czy wtedy szósty zmysł mną kierował, ale wcale tego nie wykluczam. W każdym razie w galerii spotkałam swojego męża.

Nie zauważył mnie, ponieważ był bardzo zajęty swoją towarzyszką. Była nią młodziutka kobieta – przypuszczam, że niewiele starsza od naszej córki. Zachowywali się jak zakochane gołąbki. Przez chwilę stałam niczym sparaliżowana, nie dowierzając własnym oczom. Potem przez moment ich śledziłam, ale nagle poczułam się tak źle, że pragnęłam jak najszybciej uciec do domu.

Byłam wściekła i bezsilna

Przez kilka następnych dni zbierałam siły na rozmowę z Ryśkiem. Musiałam chociaż trochę się uspokoić, bo w przeciwnym razie mogłabym mu zrobić krzywdę. Naturalnie od razu zauważył zmiany w moim zachowaniu i dopytywał, co się dzieje. Nie pojmuję, jak można być do tego stopnia dwulicowym. W końcu któregoś wieczoru nie wytrzymałam. Nie potrafiłam już dłużej dusić tego w sobie.

Wiem, że masz romans – powiedziałam najspokojniej, jak tylko potrafiłam.

– Co takiego? – o mało nie zakrztusił się herbatą.

– Daj spokój, widziałam cię z tą kobietą.

– To chyba coś ci się przewidziało.

Co za bezczelny typ, jeszcze się wypierał i kłamał mi w żywe oczy. Pokazałam mu zdjęcia, które zrobiłam w galerii handlowej.

Naprawdę masz mnie za idiotkę?

Zaczął coś mówić, ale nie miałam ochoty go słuchać. Jedyne, na co miałam w tym momencie chęć, to udusić go gołymi rękami.

– Wiesz co – przerwałam mu wpół zdania – do soboty masz czas, żeby się stąd wynieść.

Zaprotestował, ale zapewniłam go, że jeśli nie wyprowadzi się dobrowolnie, to ja mu w tym pomogę.

Błagał o drugą szansę

Rysiek rzecz jasna kajał się i błagał o drugą szansę, ale pozostałam nieugięta. Uważam, że zdrada zawsze jest wyborem i nie ma dla niej usprawiedliwienia. Tyle dla niego zrobiłam przez te wszystkie lata. Starałam się, żeby miał dobrze. To, co uczynił, było dla mnie – i nadal zresztą jest – niepojęte. Córka była w nie mniejszym szoku, kiedy się dowiedziała. Była tak zła na ojca, że wcale nie chciała z nim rozmawiać. Ja natomiast się załamałam.

Tylko dzięki Ani poszłam do prawnika i ogarnęłam kwestię pozwu o rozwód. Córka się bardzo o mnie martwiła, podobnie jak moje koleżanki. Nie chciałam wychodzić z domu. W pracy wzięłam dwutygodniowy urlop, bo nie dałabym rady skupić się na obowiązkach. Taplałam się w poczuciu winy i beznadziejności, wyrzucając sobie, że oddałam serce człowiekowi, który nie był tego wart. Ubolewam nad tym, że nie mogę zapaść się pod ziemię, pałając jednocześnie żądzą zemsty.

Jakoś stanęłam na nogi

Nie wiem, co by się ze mną stało bez mojej córki i przyjaciółek. Niewykluczone, że popadłabym w ciężką depresję. To one sprawiły, że wzięłam się w garść.

– Zobaczysz – mówiła Aneta, na nią zawsze mogłam liczyć – będzie chciał wrócić. Daj mu tylko trochę czasu.

Im intensywniej o tym myślałam, tym częściej dochodziłam do wniosku, że już wcale nie czekam na jego powrót. Po tym, co mi zrobił, dla mnie mógłby nie istnieć. Po co mi zdrajca i kłamca? Jakie to szczęście, że mamy dorosłą córkę – przynajmniej nie będzie sądowej batalii o opiekę nad dzieckiem.

Kiedy sąd wreszcie wyznaczył termin rozprawy rozwodowej, poczułam niebywałą ulgę. Ze zdziwieniem stwierdziłam także, że nie pożądam już zemsty na Ryśku. Mijało się to z celem. Najważniejsze było to, że w końcu patrzyłam w lustro bez poczucia winy. To nie ja zdradziłam.

Wcale nie jest łatwo pogodzić się z takim doświadczeniem. Obawiam się, że będę mieć problem z zaufaniem do ludzi, a w szczególności do mężczyzn. Mam jednak nadzieję, że zdołam to przepracować na terapii. Całkowicie skupiłam się na sobie – odkrywanie siebie na nowo to najcudowniejsza rzecz pod słońcem po tylu latach.

Dorota, 48 lat

Czytaj także: „Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”
„Wybijam 25-letniemu synowi z głowy dziewczyny, bo to jeszcze nie czas. Nikt nie da mu tyle ciepła i miłości co ja”
„Facet mojej wnuczki boi się własnego cienia. Nie mogłam pozwolić, by zmarnowała sobie życie z taką ofermą”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama