Reklama

Minęło dziesięć lat, odkąd ostatni raz widzieliśmy się w tym składzie. Gdy Kuba napisał: „Spotkanie przy ognisku. Stare miejsce. Wpadasz?”, długo nie odpowiadałam. Wróciłam myślami do tamtych lat. Do lasu, który pamiętał nasze pierwsze piwa, spory, pocałunki i obietnice bez pokrycia. Był tam Michał, była Daria i był Szymon. I on – Kuba, lider, którego wtedy wszyscy słuchali.

Choć trochę się wahałam, ostatecznie pojechałam z nimi. I wtedy znalazłam się znów w tamtym miejscu. Tylko... coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Niby ten sam ogień, ta sama ścieżka pod nogami, ale my inni. Śmialiśmy się z dawnych historii, ale gdzieś tam czułam napięcie. Wróciło coś, o czym nie rozmawialiśmy nigdy wprost. Coś, co dawno temu rozbiło naszą paczkę.

Czas na spowiedź

Siedzieliśmy wokół ogniska jak kiedyś, tylko starsi, bardziej zmęczeni. Ktoś wrzucił do ognia suchą gałąź, która syknęła i buchnęła iskrami. Michał mówił o nowej pracy, Daria o swoim mieszkaniu na kredyt. Szymon niby żartował, ale jego śmiech brzmiał dziwnie szorstko. Kuba był inny niż zapamiętałam – cichy, skupiony, jakby myślami daleko od nas. Przez długi czas unikał mojego wzroku.

— Szymek, pamiętasz tę wpadkę na biwaku, jak ukradłeś kabanosy z plecaka wychowawcy? — rzucił Michał, chcąc rozluźnić atmosferę.

— A kto mnie wtedy wsypał? — mruknął Szymon. — Do dziś mam teorię, że to był Kuba.

— Ej, może właśnie czas na spowiedź? — rzucił Szymon z przekąsem, zerkając na Kubę.

Ten wzruszył ramionami, ale nie odpowiedział. Wziął łyk z metalowego kubka i dalej wpatrywał się w ogień. Daria zerknęła na mnie, przekrzywiając głowę.

— Ty się w ogóle nie odzywasz — stwierdziła. — Przecież zawsze byłaś z nas najbardziej wygadana.

— Po prostu słucham — odpowiedziałam, choć to nie była prawda.

Wspomnienia wracały falami. Ilekroć któreś z nich wspominało tamte czasy, czułam, że zaraz padnie to imię. Ale nie padło. Jakbyśmy wszyscy się umówili, że o Dawidzie nie mówimy. O jego zniknięciu, o wyjeździe za granicę bez słowa po ostatnim wspólnym ognisku. Oficjalnie – rzucił studia i zaczął nowe życie. Nieoficjalnie – po prostu zniknął. I nikt nie zapytał dlaczego.

Wszyscy zamilkli

Ognisko zaczęło przygasać, a rozmowy stawały się coraz cichsze. Michał zajął się grzebaniem kijem w żarze, Daria zwinęła się w śpiworze, twierdząc, że ją „trochę przewiało”. Szymon wstał i przeciągnął się teatralnie.

— Kiedyś było weselej — mruknął. — Więcej śmiechu, mniej ponuractwa.

— Kiedyś byliśmy inni — odezwał się Kuba. Powiedział to bez emocji, jakby to była sucha obserwacja, a nie gorzka prawda. Ale coś w tonie jego głosu sprawiło, że poczułam dreszcz.

Widziałam, jak Szymon zerka na Kubę z niepokojem. Coś było nie tak. Coś wisiało w powietrzu.

— W sumie to nie wiem, po co się zgodziłem przyjechać — dodał Kuba, pociągając łyk piwa. — Może chciałem coś wyprostować. A może... po prostu sprawdzić, czy kogoś to jeszcze obchodzi.

— „To”, to znaczy co? — zapytałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język.

Wszyscy zamilkli. Nawet Szymon przestał się wiercić.

— Wszyscy wiemy, że chodzi o Dawida — rzucił Michał. — I wszyscy udajemy, że nic się nie stało. Że to tylko wyjazd, a potem kontakt się urwał, taka niby naturalna kolej rzeczy. Ale nikt z nas nie wie, dlaczego tak naprawdę od nas odszedł.

Kuba spojrzał mi prosto w oczy. Pierwszy raz tego wieczoru.

— Może nie wszyscy nie wiedzą — stwierdził.

Serce mi zadrżało.

— Chcesz coś powiedzieć? — wykrztusiłam.

Pokiwał głową. Bardzo powoli. Jakby dopiero teraz podjął decyzję.

To był impuls

Kuba podniósł się z ziemi, otrzepał spodnie i odszedł kilka kroków od ogniska. Patrzyliśmy za nim w ciszy, jakby ktoś właśnie opuścił scenę przed wielkim wyznaniem. Stał z rękami w kieszeniach, plecami do nas. Milczenie ciążyło coraz bardziej. Nikt się nie odezwał, nawet Szymon, który zwykle nie potrafił wytrzymać dwóch minut bez komentarza. W końcu Kuba się odwrócił.

— Pamiętacie ten ostatni raz, jak byliśmy tutaj wszyscy? — rzucił. — Dawid, ja, wy. To było lato, jeszcze przed jego wyjazdem. Nocowaliśmy w namiotach, piliśmy tanie wino, a Daria zasnęła w butach.

— I miałaś całą twarz umazaną pianką z ogniska — przypomniał sobie Michał z lekkim uśmiechem.

— Tak — podchwyciła Daria. — I ty, Kuba, przyniosłeś mi śpiwór, bo było mi zimno.

— Nie tylko po to przyszedłem — powiedział nagle Kuba. — Bo wtedy... tej nocy... ja nie spałem sam.

Zamilkł. Spojrzał najpierw na Szymona, potem na mnie.

– Byłem wtedy z kimś, z kim nie powinienem być. Z kimś, kto był wtedy związany z kimś innym. Dawid mnie o to wtedy zapytał. Miał podejrzenia. I miał rację.

Szymon poruszył się niespokojnie. Michał popatrzył na niego z niedowierzaniem. A ja... poczułam, jak robi mi się duszno.

— To był impuls — ciągnął Kuba. — Jeden wieczór, kilka słów za dużo, trochę bliskości. Ale to wystarczyło. Dawid to odkrył i odszedł. Nie powiedział ani słowa. Po prostu zniknął.

Nie musiał dopowiadać, kto był tą osobą.

Patrzyłam na ogień

Milczałam jak reszta, ale coś we mnie krzyczało – nie w głowie, nie w sercu, tylko gdzieś głębiej. Powoli rodził się we mnie wstyd. Powracał falą, którą tłumiłam w sobie od lat. Wystarczyła jedna noc. Chwila słabości, może samotności. Dawid był moim chłopakiem, ale wtedy między nami się nie układało. Kłóciliśmy się o przyszłość, o decyzje, których nie umiałam podjąć. A Kuba... był blisko.

— Więc wiedział — wyszeptałam. — Dawid wiedział, zanim wyjechał?

Kuba skinął głową. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.

— Nic mi nie powiedział — ciągnął. — Wstał rano i poszedł. A ja... nawet nie próbowałem go zatrzymać.

Szymon uderzył dłonią o kolano.

— I przez to się wszystko rozpadło? — nie dowierzał. — Cała paczka? On po prostu zniknął, a my udawaliśmy, że to normalne?

— Może chcieliśmy, żeby tak było — odezwała się Daria. — Może potrzebowaliśmy jakiegoś powodu, żeby każdy mógł pójść w swoją stronę.

Michał wstał i zaczął krążyć wokół ogniska.

— Nie potrafię tego ogarnąć. — stwierdził. — Myślałem, że coś mu się stało, że miał problemy, że może potrzebował pomocy. A to było to? Po prostu ktoś przespał się z jego dziewczyną?

Zrobiło mi się niedobrze, ale nie zaprzeczyłam. Nie mogłam. Patrzyłam na ogień, który znowu buchnął większym płomieniem – jakby dokładnie wiedział, że teraz właśnie ma płonąć najjaśniej.

— I co teraz? — zapytała Daria. — Po tylu latach?

Kuba usiadł. Twarz miał zmęczoną, jakby kosztowało go to wszystko więcej, niż chciał pokazać.

— Nie chcę przepraszać — przyznał. — Nie oczekuję, że mi wybaczycie. Po prostu... musiałem to powiedzieć. Nawet jeśli to za późno.

Naprawdę ostatni raz

Poranek przyszedł zbyt szybko. Mgła snuła się nisko między drzewami, a języczki ognia już tylko tliły się na dnie ogniska. Byliśmy cicho. Każdy chyba przeżywał to po swojemu. Michał bez słowa zwijał śpiwór. Daria siedziała na pieńku z kubkiem kawy, której nawet nie piła. Szymon patrzył w dal, jakby próbował coś sobie przypomnieć albo... może raczej zapomnieć. Kuba siedział zgarbiony, bez energii. Jakby wczoraj oddał ostatnią cząstkę siebie.

Zostałam trochę z boku. Miałam wrażenie, że widzę to wszystko z zewnątrz, jakby mnie tu wcale nie było. A jednak byłam. I myślałam o Dawidzie. O tym, jak się uśmiechał, jak zawsze potrafił mnie rozbawić, nawet gdy miałam zły dzień. I o tej jednej nocy, kiedy pozwoliłam sobie na coś, czego nigdy nie powinnam robić. Czy dlatego odszedł bez słowa? Czy bardziej zabolało go to, że mnie kochał, czy to, że zrobiłam to akurat wtedy?

— Co teraz? — zapytał cicho Michał.

— Teraz? — powtórzyła Daria. — Wracamy do siebie. Tylko tyle możemy zrobić.

Nikt się nie sprzeciwił. Zaczęliśmy się pakować. Bez pośpiechu i bez słów. Żegnaliśmy się, jakbyśmy wiedzieli, że to już naprawdę ostatni raz. Zostałam ostatnia. Podeszłam do miejsca, gdzie ogień dogasał. Przysiadłam. Palcami dotknęłam jeszcze ciepłego kamienia.

— Czasem ogień nie gaśnie, nawet wtedy, gdy nic już w nim nie płonie — powiedziałam cicho, nie licząc, że ktoś to usłyszy.

Ten ogień zgasł

W drodze powrotnej w radio leciało coś spokojnego, ale nie słuchałam. Moje myśli krążyły gdzieś indziej, wracały do ogniska, do ich twarzy, do tego, co zostało powiedziane i co – mimo wszystko – wciąż było niedopowiedziane. Miałam wrażenie, że wracam inna, choć wszystko wokół wyglądało znajomo.

Zrozumiałam, że przez te wszystkie lata trzymałam się wersji wydarzeń, która była dla mnie wygodna. Dawid odszedł – trudno, bywa. Ludzie znikają. Ale to wcale nie było tak. To my go wypchnęliśmy z naszego świata. Ja. Kuba. Tym cholernym milczeniem i brakiem odwagi. Jednym głupim wyborem, którego nie dało się cofnąć.

Nie wiem, czy sobie wybaczyłam. Nie wiem, czy w ogóle potrafię. Czasem łatwiej zbudować nową wersję siebie niż spojrzeć starej w oczy. Czy powinnam była go wtedy zatrzymać? Napisać do niego później? Zapytać: „Dlaczego?” . Nie zrobiłam tego, bo w głębi duszy znałam odpowiedź. A może dlatego, że nie miałam odwagi jej usłyszeć?

Dziś wiem, że niektóre rozdziały pozostają otwarte. Nie kończą się spektakularnie ani nie urywają nagle. Po prostu... zostają w tobie. Rosną powoli, systematycznie i wracają, kiedy siedzisz przy ogniu, patrzysz w płomienie i słyszysz głosy ludzi, którzy kiedyś byli całym twoim światem. Ten ogień zgasł. Dawid nie wróci, a my już nigdy nie spotkamy się w tym samym składzie. Ale może to właśnie znaczy dorosnąć – umieć stanąć w miejscu, w którym kiedyś uciekaliśmy przed prawdą, i po prostu stawić jej czoła.

Nina, 28 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Zobacz także:


Reklama
Reklama
Reklama