Reklama

Moje życie przypominało cichą codzienność – praca w agencji reklamowej, kawy w biegu, wieczorne seriale, a potem spanie z głową na poduszce pełnej myśli. Często wracałam pamięcią do Krzysztofa – byłego, który przez dwa lata był dla mnie wszystkim. Rozstaliśmy się burzliwie, a ja, krok po kroku, uczyłam się żyć na nowo.

Nie było łatwo – długie wieczory, ciche noce, wspomnienia, które przychodziły, kiedy nie chciałam ich wcale. A potem, nagle, dostałam od niego wiadomość – krótką, niepozorną, a jednak cała się trzęsłam.

Serce znów zabiło mi mocniej

Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Drżącymi dłońmi poprawiałam włosy, patrząc w swoje odbicie w szybie kawiarni. W środku Krzysztof już siedział przy stoliku, wpatrzony w telefon. Gdy mnie zauważył, uniósł wzrok i uśmiechnął się lekko, tak jak kiedyś. Przez chwilę chciałam po prostu uciec, ale nogi same poniosły mnie do środka.

– Cześć – powiedziałam cicho, siadając naprzeciwko.

– Cześć, Alu. Miło cię widzieć – odpowiedział z tym swoim ciepłym tonem, który zawsze sprawiał, że miękły mi kolana.

Kelnerka podeszła, zamówiliśmy kawy, a potem rozmowa potoczyła się naturalnie. O pracy, o tym, co u niego. Okazało się, że pracuje teraz w innej firmie, dużo podróżuje, mówił o jakimś nowym projekcie. Słuchałam, ale w głowie kołatały mi wspomnienia – jak jeździliśmy razem nad morze, jak śmialiśmy się z niczego, jak po kłótniach przychodził z czekoladą i mówił, że nie umie bez mnie żyć.

– Wyglądasz pięknie – powiedział nagle, patrząc mi prosto w oczy. – Wiesz, czasem myślę, że to, co się między nami skończyło… może to był błąd?

Zacisnęłam dłonie na filiżance.

– Nie wiem, Krzysiek… Myślałam, że to już za nami.

Serce biło mi jak szalone. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam na niego i czułam, że wpadam w stare pułapki.

– Może naprawimy to, co straciliśmy? – zapytał, a ja poczułam, że świat wokół zniknął.

W mojej głowie kołatały się myśli

Wróciłam do mieszkania z głową pełną sprzecznych myśli. Klucze zadzwoniły w dłoni, a ja niemal wpadłam na kota, który przeciągał się leniwie na dywanie. Zsunęłam buty i usiadłam na sofie, wpatrując się w ścianę, jakby tam miały pojawić się odpowiedzi.

Dlaczego poszłam na to spotkanie? Po co pozwoliłam sobie znowu poczuć to wszystko, co przez dwa lata próbowałam zakopać? Przecież to było szalone. Krzysztof znowu był w moim świecie – i wystarczyło jedno spojrzenie, kilka zdań, a serce zaczęło bić jak dawniej.

– Dlaczego znowu dałam się wciągnąć w tę grę? – mruknęłam sama do siebie.

Próbowałam skupić się na czymś innym, puściłam muzykę, przewracałam strony książki, ale to nie miało znaczenia. W głowie odtwarzałam nasze spotkanie, jego słowa, ten cholerny uśmiech, jakim mnie kiedyś kupił. Czy on naprawdę żałował? Czy coś poczuł, czy to był impuls, czy znów próbował się ze mną bawić?

Przypomniałam sobie, jak to wszystko się skończyło. Zdrada, łzy, tłumaczenia, że to nie tak, że to była chwila słabości, a potem cisza. Długa, bolesna cisza, która rozrywała mnie na kawałki. Czy naprawdę myślałam, że to się zmieniło?

Telefon leżał nieruchomo na stole, a ja gapiłam się na niego, jakby miał zaraz zadzwonić. Nie zadzwonił. Zasypiałam późno, z bijącym sercem i poczuciem, że znowu wpadłam w coś, co tylko mnie zrani.

Znów wciągnął mnie w swoją grę

Dopiero po południu telefon wibrował cicho na stole. Podskoczyłam, jakby mnie poraziło. Serce znów zaczęło walić w klatce piersiowej, a ręce mi się trzęsły, kiedy otworzyłam wiadomość. „Alicja, przepraszam. To spotkanie było błędem. Nie powinienem ci mieszać w głowie. Mam kogoś. Życzę ci wszystkiego dobrego".

Przez chwilę nie mogłam uwierzyć w to, co czytam. Nogi zrobiły mi się miękkie, a w gardle czułam ścisk, jakby coś mnie dusiło.

Jak mogłam być tak głupia… – powiedziałam na głos, patrząc w pustkę.

Ręce same złożyły telefon i rzuciły go na kanapę. Wstałam gwałtownie, jakby to miało w czymś pomóc. Chodziłam po pokoju, nie wiedząc, co zrobić ze sobą. Złość mieszała się z rozczarowaniem, z żalem, z goryczą.

Miałam nadzieję, że się zmienił. Że może coś zrozumiał. A on… A on ma już kogoś. Zacisnęłam pięści. Czułam się jak idiotka. Byłam pewna, że to zamknięty rozdział, ale dałam się wciągnąć w jego grę. Znów. Bez słowa, bez planu, bez celu – wyszłam z mieszkania. Potrzebowałam powietrza. Potrzebowałam uciec.

Mogłam liczyć na wsparcie przyjaciółki

Przez dwie godziny chodziłam bez celu po parku. Szłam szybkim krokiem, jakby chciałam uciec przed własnymi myślami, ale one były szybsze – wracały, dręczyły, wbijały się w głowę jak ciernie. W końcu usiadłam na ławce, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Ani.

– Cześć. Masz chwilę? – zapytałam cicho, starając się nie brzmieć zbyt roztrzęsiona.

– Jasne, Alka, co się stało?

– Spotkamy się w parku? – wyszeptałam.

Ania westchnęła.

– Bo jesteś wrażliwa. Bo wierzysz ludziom. Bo masz dobre serce. A on… on po prostu jest draniem, rozumiesz? Nie ma co tego roztrząsać.

Siedziałyśmy chwilę w ciszy, patrząc, jak dzieci biegają z balonami, a słońce powoli chowa się za chmurami.

Nie dam mu już żadnej szansy. Nigdy więcej – powiedziałam w końcu.

– I dobrze – kiwnęła głową Ania. – A teraz chodź, kupimy lody i pogadamy o czymś normalnym.

Uśmiechnęłam się słabo. Może jeszcze nie teraz, ale wiedziałam, że w końcu się pozbieram.

Najwyższy czas, by odciąć się od przeszłości

Wieczorem wróciłam do mieszkania wyczerpana, ale dziwnie spokojna. Usiadłam przy biurku, popatrzyłam na zdjęcia – na te sprzed lat, z Krzysztofem, z wakacji, z uśmiechami, które wtedy wydawały się szczere. Przez chwilę ścisnęło mnie w gardle, ale zamiast płakać, sięgnęłam po pudełko i zaczęłam zdjęcia chować, jedno po drugim. To było jak mała ceremonia – odcinanie przeszłości. Zamknęłam pudełko i wsunęłam je głęboko do szafy. Nie chciałam już, żeby było na wierzchu.

– Dość – powiedziałam na głos, jakby chciałam to ostatecznie sobie powiedzieć.

Telefon leżał obok, a ja już nie czekałam, aż zadzwoni. Nie czekałam na wiadomości, na przeprosiny, na cokolwiek. Coś we mnie pękło, ale jednocześnie coś się we mnie wyprostowało. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam spisywać listę rzeczy, które chciałabym zrobić. Pójść na basen. Odwiedzić nowe muzeum. Kupić sobie sukienkę – taką, którą wybieram tylko dla siebie, nie dla nikogo innego.

– Czas się ogarnąć, Alka. Nikt inny za ciebie tego nie zrobi – powiedziałam cicho.

Zasnęłam tej nocy z lekkim sercem. Może to nie był jeszcze koniec żalu, ale pierwszy krok został zrobiony. Teraz to już moje życie. Tylko moje.

Wiem, że ze wszystkim dam sobie radę

Następnego ranka wstałam wcześniej niż zwykle. Zaparzyłam sobie mocną kawę i stanęłam przy oknie, patrząc na budzące się miasto. Ludzie spieszyli się do pracy, dzieci ciągnęły za ręce zaspanych rodziców, a ja… ja po raz pierwszy od dawna nie czułam ciężaru w klatce piersiowej. Poczułam aromat kawy i ciche ciepło poranka, które owiewało moje policzki.

Zrozumiałam, że Krzysztof był częścią mojej historii, ale nie musi być jej bohaterem. Był rozdziałem, który już się skończył – bolesnym, trudnym, pełnym błędów, ale zamkniętym. Nie chciałam już analizować jego słów, szukać ukrytych znaczeń w wiadomościach, czekać na coś, co nigdy nie nadejdzie.

Schowałam telefon głęboko do torebki i postanowiłam – dziś nie będę sprawdzać, czy napisał. Dziś skupiam się na sobie. Wyciągnęłam kartkę z listą rzeczy, które zapisałam wczoraj, i uśmiechnęłam się. W planach był spacer po mieście, kawa w nowym miejscu, może małe zakupy. Proste rzeczy, ale moje.

Wiedziałam, że czasami jeszcze zaboli, że będą dni, kiedy przypomnienie o nim wróci, ale to było normalne. Nie da się całkowicie wymazać przeszłości, ale można przestać pozwalać jej kierować naszym życiem. Patrzyłam na swoje odbicie w szybie i pierwszy raz od dawna pomyślałam: dam sobie radę.

Alicja, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama