Reklama

– Zostawiam cię na dwa dni, skarbie, ale obiecuję, że wynagrodzę ci to po powrocie – Jarek rzucił mi szybki pocałunek w czoło i już sięgał po walizkę.

Dwa dni. Akurat w Walentynki. Oczywiście, że musiał mieć delegację akurat teraz. Nie żebyśmy obchodzili to święto jakoś szczególnie – zazwyczaj była to jakaś kolacja, czasem kino. Nic wielkiego. Ale mimo wszystko.

– Jasne, leć już – wymusiłam uśmiech. – Uważaj na siebie.

Pokiwał głową, rzucił jeszcze coś o jakimś raporcie i zniknął za drzwiami. Zostałam sama. No, prawie sama.

Zostałam sama z teściem

W salonie siedział mój teść, Edward, który od kilku miesięcy częściej przesiadywał u nas niż we własnym mieszkaniu. Jarek mówił, że ojciec czuje się samotny po śmierci mamy, że woli mieć towarzystwo. Ja nie miałam nic przeciwko – Edward był kulturalnym, zadbanym mężczyzną, zawsze chętnym do rozmowy. Był też zupełnym przeciwieństwem Jarka, który, nie oszukujmy się, romantyzm miał w sobie na poziomie cegły.

Nie wyglądasz na zadowoloną – zauważył teść, odkładając gazetę.

– Bo nie jestem – przyznałam szczerze. – Miałam ochotę na normalne, nudne Walentynki. Ale cóż, wyszło jak zawsze.

Edward przyjrzał mi się uważnie, jakby oceniał sytuację.

– To może pozwolisz, że ja dotrzymam ci towarzystwa?

Prychnęłam.

– Nie chcę robić ci kłopotu.

Żaden kłopot – uśmiechnął się lekko. – W końcu co za różnica, czy spędzę wieczór sam, czy w towarzystwie pięknej kobiety?

Sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że zadrżało mi serce. Edward był elegancki, pewny siebie, miał w sobie coś... No właśnie. Coś, czego Jarek nigdy nie miał.

Poszliśmy na kolację

Nie byłam pewna, kiedy to spotkanie przestało być tylko miłym wieczorem, a zaczęło przypominać coś więcej. Edward zaproponował kolację. Nie jakąś tam zwykłą kolację, jaką zjadłabym samotnie przy kuchennym stole, ale coś, co brzmiało jak zaplanowane, prawdziwe spotkanie.

Nie mam ochoty zamawiać pizzy – oznajmił, zakładając płaszcz. – Chodźmy do restauracji.

– Ale… – zawahałam się.

– To tylko kolacja – jego głos był miękki, przekonujący. – Nie możemy pozwolić, by Walentynki były całkowicie stracone, prawda?

Chyba sama siebie próbowałam oszukać, twierdząc, że to tylko niewinna propozycja. Ale przecież to był mój teść. Restauracja była elegancka, pełna przyciemnionego światła i cichych rozmów. Patrzyłam, jak Edward wita się z kelnerem, zamawia dla mnie wino – czerwone, wytrawne, dokładnie takie, jakie lubię – i uśmiecha się do mnie jak ktoś, kto wie, że ma nad wszystkim kontrolę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio Jarek spojrzał na mnie w ten sposób.

Prawił mi komplementy

Rozmowa płynęła swobodnie. Edward opowiadał o podróżach, o swoich planach, o tym, jak życie po sześćdziesiątce może być nadal ekscytujące. A ja? Ja czułam się… dostrzeżona.

– Wiesz, Elizo – powiedział w pewnym momencie, a ja poczułam, jak jego dłoń na sekundę muska moją. – Gdybym był młodszy, zrobiłbym wszystko, by mieć przy sobie kobietę taką jak ty.

Nie wiem, czy to było wino, nastrój, czy po prostu ta nagła świadomość, że mężczyzna siedzący naprzeciw mnie traktuje mnie jak kobietę, nie tylko jako żonę swojego syna.

Poszliśmy do łóżka

Wróciliśmy taksówką. Nie chciałam się rozstawać, nie chciałam kończyć tego wieczoru. W mieszkaniu panowała cisza, światło było przygaszone, a ja… A ja poczułam, że to się dzieje.

Jego ręce były pewne siebie, ciepłe, mocne. Usta smakowały winem.

Zatrzymałam się na sekundę.

– Edward… – wyszeptałam.

Ale on wiedział.

– Nie myśl – powiedział cicho. – Po prostu bądź.

I wtedy przestałam myśleć.

Rano obudziłam się z uczuciem oszołomienia. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero ciepło ciała obok i zapach męskich perfum uświadomiły mi, że to nie sen. Edward leżał na boku, patrząc na mnie z czymś na kształt rozbawienia i fascynacji.

Dzień dobry, piękna – powiedział cicho, jakby nie chciał mnie spłoszyć.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru wróciły z pełną siłą. Wino, rozmowy, jego dotyk, to, jak moje ciało reagowało na niego w sposób, w jaki nigdy nie reagowało na Jarka…

– Boże – jęknęłam, zakrywając twarz dłońmi. – Co myśmy najlepszego zrobili…

Miałam wyrzuty sumienia

Edward zaśmiał się nisko.

– Coś, czego oboje pragnęliśmy – odpowiedział spokojnie, przeciągając się. – Nie żałujesz, prawda?

Czy żałowałam? Nie wiedziałam. Byłam przerażona, zszokowana, ale w jakiś pokręcony sposób także… szczęśliwa. Czułam się pożądana, wyjątkowa.

Zacisnęłam powieki.

To się nigdy nie powinno wydarzyć.

– Ale się wydarzyło – Edward uniósł się na łokciu i delikatnie odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy. – I wiesz co? Nie zmieniłbym ani sekundy.

Usiadłam gwałtownie, wciągając na siebie jego koszulę.

– Jarek… – szepnęłam, jakby to jedno słowo miało moc cofnięcia czasu. – Mój mąż…

Edward westchnął ciężko.

– Twój mąż – powiedział powoli – nie widzi, jaka jesteś. Nie dostrzega, ile w tobie piękna, ile pasji, ile emocji.

Zacisnęłam pięści. To prawda. Jarek od dawna traktował mnie jak element domowego krajobrazu. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz spojrzał na mnie z pożądaniem. Ale to nie usprawiedliwiało tego, co się stało.

– To był błąd – wymamrotałam. – Wielki, niewybaczalny błąd.

Edward nie wyglądał na przekonanego.

– W takim razie – powiedział, podnosząc się i sięgając po spodnie – szkoda, że tak cudownie smakował.

Zaszłam w ciążę

Minęło kilka tygodni. Patrzyłam na dwie kreski na teście ciążowym i czułam, jak moje ciało ogarnia lodowate przerażenie. To nie mogło się dziać naprawdę.

Nie planowaliśmy z Jarkiem dzieci. Odkładaliśmy temat od lat – zawsze coś było ważniejsze. Praca, mieszkanie, wakacje. „Jeszcze nie teraz, kochanie” – powtarzał. A teraz? Teraz byłam w ciąży. Tylko że nie wiedziałam, czyje to dziecko. Zacisnęłam powieki, próbując zebrać myśli. Jarek był w delegacji przez trzy dni. Wrócił zaraz po Walentynkach. A ja… Spałam z jego ojcem. Zrobiło mi się słabo. Usiadłam na brzegu wanny, oddychając płytko. Co ja miałam teraz zrobić? Czy powiedzieć Jarkowi? Ale co? „Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę – będziesz ojcem. Albo dziadkiem.” Nie, nie mogłam. A Edward?

Wyobraziłam sobie jego pewny siebie uśmiech, spokojny głos, gdyby się dowiedział. „Cóż, Elizo, musimy to jakoś rozwiązać” – powiedziałby pewnie, nie tracąc kontroli. Nie. To był mój problem. Mogłam milczeć. Czekać. W końcu Jarek by uznał to dziecko za swoje. Nie musiał wiedzieć. Ale jeśli…? Jeśli po urodzeniu zobaczy w twarzy dziecka coś znajomego? Podobieństwo, które nie powinno tam być?

Byłam przerażona

Przez kolejne dni byłam w innym świecie. Unikałam Edwarda, unikałam Jarka. Pracowałam, chodziłam na spacery, próbowałam przekonać samą siebie, że to się nie dzieje. Ale mój organizm nie pozwalał mi zapomnieć.

Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu, Edward już na mnie czekał.

Musimy porozmawiać – powiedział cicho.

Serce zabiło mi szybciej.

– O czym?

– Eliza… – podszedł bliżej, a ja odruchowo się cofnęłam. – Wiem.

Zamarłam.

– Co wiesz?

Spojrzał mi prosto w oczy, a potem delikatnie dotknął mojego nadgarstka.

– Że jesteś w ciąży.

Wstrzymałam oddech.

– Skąd…?

– Widzę. Po prostu widzę – uśmiechnął się smutno. – I zastanawiam się, co zamierzasz zrobić.

Nie odpowiedziałam. Bo sama nie wiedziałam.

– Edward, proszę cię… – wyszeptałam, cofając się o krok.

Nie musisz przede mną uciekać – jego głos był spokojny, ale w oczach widziałam napięcie. – Nie chcę cię osaczać, Elizo. Chcę tylko wiedzieć… Czy to możliwe, że to moje dziecko?

Nie odpowiedziałam.

Edward westchnął ciężko i przeczesał dłonią włosy.

– Wiesz, że nie ucieknę od odpowiedzialności. Nie ważne, co zdecydujesz, jestem tutaj.

Musiałam być szczera

To było najgorsze. Gdyby się wypierał, gdyby próbował mnie zmanipulować, może byłoby mi łatwiej. Ale on po prostu… był.

– Nie wiem – wydusiłam w końcu. – Nie wiem, kto jest ojcem.

Pokiwał głową, jakby się tego spodziewał.

– Zamierzasz powiedzieć Jarkowi?

Serce mi zadrżało.

– Nie mogę. Nie teraz.

Edward przyglądał mi się uważnie.

– Więc co zrobisz?

– Nie wiem – powtórzyłam szeptem.

Zbyt wiele rzeczy się działo, zbyt wiele myśli wirowało w mojej głowie. Jeśli nic nie powiem, Jarek uzna dziecko za swoje. Ale jeśli urodzi się podobne do Edwarda? Jeśli prawda wyjdzie na jaw za rok, za dwa? A jeśli zdecyduję się powiedzieć? Jarek mnie zostawi. Znienawidzi. Edward… Edward pewnie by chciał się mną zająć, ale czy naprawdę tego chciałam? Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Zamarłam. Jarek.

Nie wiem, co z nami będzie

Patrzył na nas, stojących naprzeciw siebie. Edward natychmiast się odsunął, jakby bał się, że Jarek coś zauważy.

– Przeszkadzam? – Jarek zmarszczył brwi.

Mój żołądek się ścisnął.

– Nie, skąd… – zaczęłam nerwowo.

Edward przejął kontrolę.

Wpadłem tylko na kawę – powiedział swobodnie. – Ale już się zbieram.

Jarek nie wyglądał na przekonanego, ale skinął głową. Edward wyszedł. A ja zostałam sama z mężem i sekretem, który mógł zniszczyć wszystko.

Eliza, 35 lat

Czytaj także: „Planowałem oświadczyny w walentynki, ale moja dziewczyna wszystko zepsuła. Brak pierścionka zawdzięcza tylko sobie”
„Na walentynki kupiłem żonie i matce te same słodkie perfumy. Naprawdę nie rozumiem, czemu moja Olka się obraziła”
„Na próżno czekałam na męża z walentynkową kolacją. Byłam wściekła do czasu, aż zadzwonił telefon”

Reklama
Reklama
Reklama