Reklama

Pamiętam, że jako dziecko spałam z babcią w jednym łóżku. Zawsze po prawej stronie, bo z lewej miała ustawioną lampkę i książki. Pachniała miętą i wodą różaną, a jej ramiona były najbardziej miękkim i bezpiecznym miejscem na świecie. Mama i tata wiecznie pracowali, a babcia Janina była moją przystanią.

Zabrała mnie pierwszy raz do teatru. Do zoo. Do galerii handlowej. Gdy miałam 17 lat i pierwszy raz się upiłam, to właśnie ją zadzwoniłam, żeby mnie odebrała z imprezy. Nie oceniała, tylko podała mi wodę i zrobiła kanapkę z dżemem. Nigdy nie sądziłam, że może się to zmienić. Że ktoś inny mógłby być „bliżej” niej niż ja. Ale wszystko zaczęło się jako żart.

Trochę kpiłam z babci

– Babciu, serio? Pilates? – zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam ją w legginsach i sportowej bluzie. – Co dalej, tatuaż i Tinder?

– Śmiej się, śmiej – odpowiedziała z uśmiechem, poprawiając opaskę na głowie. – Ale to nie ja umrę z garbem.

To było zabawne. Jeszcze wtedy. Jeszcze zanim „ta Natalia” zaczęła się pojawiać w każdej rozmowie. Zanim babcia zaczęła wychodzić z domu częściej niż ja. I zanim powiedziała coś, co sprawiło, że po raz pierwszy w życiu poczułam się... niepewna.

– Bo wiesz, Julka... ważne jest, żeby docenić tych, którzy są naprawdę blisko – rzuciła pewnego dnia niby od niechcenia. – Nie tylko wtedy, kiedy czegoś chcą.

Zamrugałam.

– Przecież ja zawsze przy tobie byłam – odpowiedziałam.

Babcia tylko się uśmiechnęła.

Pokłóciłyśmy się

– Nie wiedziałam, że szykujesz się na olimpiadę seniorów – rzuciłam, gdy babcia po raz kolejny opowiadała przy kolacji o ćwiczeniach z pilatesu.

Uniosła wzrok znad zupy pomidorowej i spojrzała na mnie tak, jak kiedyś, gdy w liceum przefarbowałam włosy na zielono.

– Lepiej żartuj mniej, Julka, bo może ci się nie spodoba, co będzie w testamencie – odpowiedziała cicho, ale stanowczo.

Zamrugałam, unosząc łyżkę do ust, ale już nie potrafiłam przełknąć.

– Chyba nie przepiszesz mieszkania tej trenerce pilatesu?– zaśmiałam się nerwowo.

– A skąd ta pewność?

Zamarłam.

– Babciu...

– Nie, naprawdę. Skąd ta pewność, że coś ci się należy?

Jej głos był spokojny, ale pełen czegoś, czego wcześniej nie znałam. Może rozczarowania?

– Bo jestem twoją wnuczką? Bo się tobą opiekowałam? Bo tata nie żyje i jestem jedyną rodziną, jaką masz? – wyliczyłam, próbując opanować drżenie w głosie.

Babcia wstała od stołu. Odeszła do okna i patrzyła przez chwilę na balkon.

– Czasem rodzina to nie tylko więzy krwi, Julka. Czasem to ktoś, kto zapyta, jak się czujesz. Kto cię wysłucha, kiedy płaczesz. Kto nie traktuje cię jak obowiązek.

W gardle mi zaschło. Czułam, jak dreszcz przechodzi mi po kręgosłupie. Ona nie żartowała. Nie pierwszy raz mówiła o tej Natalii. A co, jeśli…?

Byłam zła

Kilka dni chodziłam jak na szpilkach. Wmawiałam sobie, że to był tylko emocjonalny wybuch, że babcia nie mówiła serio. Ale nie dawało mi spokoju. Aż w końcu, w sobotę rano, kiedy robiła herbatę w kuchni, zebrałam się na odwagę.

Babciu… czy ty naprawdę myślisz o zmianie testamentu?

Odwróciła się powoli, trzymając w ręku kubek z parującym naparem z melisy.

– A jeśli tak?

– To... powiedz mi wprost. Czy zamierzasz przepisać mieszkanie na tę całą Natalię?

Zamiast odpowiedzieć, tylko wzruszyła ramionami.

– Trzeba doceniać tych, którzy są przy mnie codziennie – powiedziała cicho.

Zacisnęłam pięści.

– Byłam z tobą przez całe życie. Przecież to ja cię odwiedzam, dzwonię, robię zakupy...

– Ale z jakiego powodu? – zapytała, przerywając mi. – Z troski, czy z przyzwyczajenia? A może z poczucia obowiązku?

Zrobiło mi się gorąco. Tak, zdarzało mi się nie odbierać telefonu. Bywałam zajęta. Ale przecież to normalne! Mam pracę, mam życie.

Natalia zna cię od roku! – warknęłam. – A ja jestem twoją rodziną!

– Wiesz, Julka… czasem godzina szczerej rozmowy daje więcej niż wiele lat milczenia w pobliżu.

Poczułam, że chce mi się płakać. Ale nie dałam się. Wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami. Miałam wrażenie, że świat właśnie wymyka mi się spod kontroli.

Babcia nie żartowała

Wróciłam do babci dwa dni później. Niby tylko po swoje okulary, które zostawiłam w łazience, ale naprawdę chciałam sprawdzić, czy nadal jest zła. A może już się opamiętała.

Drzwi były uchylone, co się rzadko zdarzało. Weszłam cicho, nie wołając. I wtedy usłyszałam jej głos z salonu.

– Tak, pani Marto, zgadza się. Natalia K. Tak, właśnie o nią chodzi. – Głos babci był miękki, ale poważny. – Chciałabym to załatwić jeszcze w tym miesiącu. W ramach darowizny, nie po śmierci.

Zamarłam. Poczułam, jak świat się zatrzymuje.

– Naprawdę chcesz oddać wszystko obcej kobiecie?! – wrzasnęłam, wchodząc do salonu. – A ja co? Jestem dla ciebie nikim?

Babcia poderwała się z fotela, telefon wypadł jej z ręki.

– Julia! Jak śmiesz mnie podsłuchiwać?!

– Jak TY śmiesz mnie wymazywać ze swojego życia?! – moje serce biło jak szalone. – Oddajesz mieszkanie kobiecie, której nawet nie znasz?!

– Nie jestem twoją własnością, Julia! – krzyknęła, zaskakująco mocnym głosem. – A ty myślisz tylko o tym, co ci się należy!

– Bo mnie to obchodzi! Bo jesteś moją babcią!

– A Natalia mnie słucha. Jest obecna. Ty... tylko przychodzisz i liczysz!

Stałyśmy naprzeciwko siebie jak obce kobiety. Nagle miałam wrażenie, że wcale jej nie znam.

Wyjaśniła mi powody swojej decyzji

Siedziałyśmy w milczeniu. Babcia znów zaparzyła herbatę, jakby próbowała przykryć napięcie zapachem mięty i cytryny. Z trudem łapałam oddech, jakby coś ciężkiego usiadło mi na klatce piersiowej.

– Myślisz, że to dla mnie łatwe? – zaczęła nagle. – Mieć ponad siedemdziesiąt lat i słuchać, że jestem śmieszna, bo próbuję się ruszać? Bo nie chcę umrzeć w fotelu?

Spojrzałam na nią, ale nie powiedziałam nic.

– Ty jesteś moją wnuczką. Kocham cię. Ale... od kiedy twój tata zmarł, coś w tobie zgasło. Zawsze byłaś, ale jakby obok. Jakbyś mnie odwiedzała z obowiązku. A Natalia? Przychodzi z własnej woli. Przynosi mi zupę, ale też opowiada, jak się pokłóciła z chłopakiem. Traktuje mnie jak człowieka, nie jak zabawkę z dzieciństwa, którą odstawia się na półkę.

– To niesprawiedliwe... – wyszeptałam.

– Może. Ale szczere – odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Natalia nie wie o mieszkaniu. Nigdy o nic nie prosiła. Po prostu była. A ty... przyszłaś tu dziś tylko po to, by się upewnić, czy nadal coś ode mnie dostaniesz.

Poczułam, że robi mi się duszno.

– Nie… ja chciałam tylko zrozumieć…

Więc zrozum, że czuję się samotna. I nie chcę tak umrzeć.

Wybiegłam. Bez słowa. Z twarzą mokrą od łez, których nie potrafiłam zatrzymać.

Myślałam, że to oszustka

Znalazłam ją po tygodniu, w małym klubie fitness przy rondzie. Stała przy recepcji, w sportowej bluzie, z luźno spiętymi włosami. Nie wyglądała jak złodziejka mieszkań.

– Jesteś Natalią? – zapytałam chłodno.

– Tak, a ty…?

– Wnuczką Janiny. Tą, która całe życie była przy niej, zanim się pojawiłaś.

Zmarszczyła brwi, wyraźnie zaskoczona.

– Co się stało?

Wiesz, że moja babcia chce ci przepisać mieszkanie? – wypaliłam.

– Co? – wyprostowała się. – Nie… nie mam pojęcia. Ona nic mi nie mówiła!

Zamilkłam. Nie wyglądała na kłamczuchę. Wręcz przeciwnie – była zdenerwowana.

– Naprawdę nie wiedziałaś?

– Przysięgam. Janina jest cudowna, ale nigdy nie rozmawiałyśmy o... pieniądzach. Ja po prostu... ją lubię. Ma w sobie coś, co przyciąga. A wiesz, że czasem tylko z nią mogę pogadać szczerze? Nawet moja matka tak mnie nie słucha.

Usiadłyśmy na ławeczce przy wejściu. Milczałam.

– Nie chcę jej mieszkania – powiedziała spokojnie. – Chcę tylko, żeby nie czuła się sama.

I wtedy dotarło do mnie coś bolesnego: przez tyle lat byłam pewna, że babcia należy do mnie. Że moja obecność to kapitał. A może już dawno temu przestałam być bliska?

Zostanę z niczym

Spotkałyśmy się jeszcze raz. Sama zadzwoniła. Powiedziała, że chce, żebym to usłyszała od niej, a nie od notariuszki.

Usiadłam na tej samej kanapie, na której całe dzieciństwo oglądałam z nią „Czar Par” i „Rozmowy w toku”. Pachniało miętową herbatą, jak zawsze. Ale powietrze było gęste jak przed burzą.

Nie zmienię zdania, Julka – powiedziała cicho. – Wiem, że cię to boli. Ale czuję, że tak trzeba.

– Dlaczego? – zapytałam. – Po wszystkim?

– Bo Natalia dała mi coś, czego nie dostawałam od nikogo od lat. Uwagę. Obecność. Bez cienia irytacji w głosie. Bez zerkania na zegarek.

Milczałam.

– Ty byłaś, tak, ale... jakby z daleka. I nie mam do ciebie żalu. Po prostu chcę, żeby to mieszkanie dostał ktoś, kto był ze mną naprawdę.

Zamrugałam, żeby nie rozpłakać się jak dziecko. Ale łzy i tak wypłynęły.

– To koniec? – wyszeptałam.

– Nie dla mnie. Nadal jesteś moją wnuczką. Ale nie jesteś już tą najbliższą osobą.

Nie wiem, jak wyszłam z tego mieszkania. Wiem tylko, że gdy zatrzasnęły się drzwi, poczułam, jakby zatrzasnęło się coś więcej. Nie zadzwoniłam już do niej. A ona – nie zadzwoniła do mnie.

Julia, 29 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama