Reklama

Mieszkam w pojedynkę i praktycznie nic nie posiadam — nie zgromadziłam żadnych cennych rzeczy. Z emerytury zostaje mi tyle, że ledwo starcza na podstawowe potrzeby. Na szczęście mam własne lokum, bo inaczej byłabym w naprawdę trudnej sytuacji i pewnie nie miałabym dachu nad głową.

Reklama

Co prawda to nieduży metraż, zaledwie czterdzieści metrów, ale najważniejsze, że mój. Sporo czasu zajęło mi odkładanie pieniędzy, żeby wykupić je od spółdzielni. Na szczęście się udało i teraz jestem spokojniejsza — przynajmniej wiem, że gdyby przytrafiło mi się coś złego, to mam jakąś ochronę na przyszłość.

Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem

Nie mam rodzeństwa, poza młodszą przyrodnią siostrą Jolą, która przyszła na świat niemal 10 lat po mnie. Siostra wciąż pozostaje aktywna zawodowo. Tłumaczy to chęcią zapewnienia wsparcia finansowego swojemu dziecku. Jej córka boryka się z trudną sytuacją materialną od dłuższego czasu.

Nie zdobyła wykształcenia ani kwalifikacji zawodowych, a na dodatek wychowuje dwoje dzieci. Sprawę pogarsza fakt, że jej mąż nie ma stałego zatrudnienia — dorabia sporadycznie jako hydraulik. Mógłby nieźle zarabiać w swoim fachu, ale preferuje leniwe życie. Z tego powodu rodzina ledwo wiąże koniec z końcem i musi polegać na pomocy bliskich.

Mieszkają stłoczeni razem w lokalu takiej samej wielkości jak moje mieszkanie, ponieważ Jola zajmuje bliźniaczy apartament parę budynków stąd. Praktycznie nie mają możliwości przeprowadzki do własnego lokum, jedynie gdyby przypadkiem trafili szóstkę w totka, dlatego cała familia systematycznie obstawia numery i wierzy w szczęśliwy traf.

Z siostrą utrzymuję dobre relacje, chociaż często denerwuje mnie jej zadufanie i ślepe uwielbienie dla swojego dziecka. Mam wrażenie, że Jolka byłaby gotowa okłamać każdego, jeśli miałoby to przynieść korzyść jej Dagmarce. Nawet nie czułaby się z tym źle.

– Serio nie dostrzegasz, że oni po prostu jadą na twoim garnuszku? – rzuciłam z troską. – Wylegują się w łóżku do południa, podczas gdy ty musisz wstawać bladym świtem przed robotą, by odwozić małe do przedszkola! Ciągle w biegu, wiecznie coś załatwiasz...

– No i co takiego? – Jola parsknęła śmiechem. – Przecież ruszać się trzeba! Wolisz, żebym tkwiła w fotelu bez ruchu? Przynajmniej nie muszę się martwić zbędnymi kilogramami. Spójrz tylko, mam sylwetkę jak młoda dziewczyna!

Fakt, była chuda jak patyk, ale tylko dlatego, że ci pasożyci nie zostawiali jej nawet porządnie zjeść posiłku.

Jej propozycja mnie zaskoczyła

Podbiegła do mnie i bez zastanowienia wyrzuciła z siebie:

– Zobacz, musisz pomóc młodemu pokoleniu! W końcu jesteś najbliższą krewną Dagmary i na pewno robi ci się smutno, gdy widzisz ich trudną sytuację.

– Wiesz, mnie bardziej smuci patrzenie na twoje problemy – odpowiedziałam. – Co się stało?

– No bo tak – zaczęła – każda młoda para powinna mieszkać na swoim, prawda?

– Nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek ze mną? – zapytałam zdezorientowana.

– Ach, słonko. Uwierz mi, że bardzo dużo, bo gdybyś zamieszkała u mnie, a oni przejęliby twoje lokum, każdy byłby szczęśliwy.

Ta propozycja mnie zaskoczyła.

– Na pewno mówisz o wszystkich? – zapytałam z wahaniem — Włącznie ze mną?

– Jasne! U mnie poczułabyś się jak w niebie! Dostałabyś przestronny pokój, dzielilibyśmy kuchnię i łazienkę, ale i tak prawie nigdy nie ma mnie w mieszkaniu, więc miałabyś spokój. A pomyśl tylko, ile pieniędzy udałoby ci się odłożyć! Nie płaciłabyś ani za wynajem, ani za rachunki. Zostałoby ci sporo gotówki w kieszeni.

Pokłóciłyśmy się na całego

– A kto by pokrywał koszty mieszkania? – zapytałam.

– Przecież masz Dagę i Irka! – odparła Jola.

– Chyba sobie kpisz? Oni nawet nie mają pracy! Mieszkają u ciebie za darmo, więc z jakiej racji mieliby mi płacić? To jakiś absurd!

– Spokojnie, wspierałabym ich finansowo. Tak jak robię to teraz — powiedziała Jola.

– Serio? Myślisz, że stać cię na opłacanie dwóch lokali i jeszcze codzienne dostarczanie im żywności? Aż tyle zarabiasz?

– Na początku mogłabym wziąć pożyczkę. Dałabym radę spłacać raty...

– Po co ci kolejna pożyczka, skoro spłacasz już dwie? Chcesz wpaść w jeszcze większe długi?

– Nie martw się, Irek obiecał znaleźć stałe zatrudnienie. Na pewno będzie dokładał się do kosztów...

– Porozmawiamy o tym jak już dostanie tę pracę — odpowiedziałam, ledwo hamując złość.

– No wiesz, on potrzebuje jakiegoś bodźca... Oni tak bardzo marzą o własnym miejscu do życia!

– Czyli wszystko już sobie zaplanowaliście? Bez konsultacji ze mną, bez pytania o zgodę?

– Przecież właśnie ci o tym mówię! Czemu się tak denerwujesz? Daga twierdzi nawet, że sama powinnaś wyjść z taką propozycją — po co ci tak duży lokal, skoro mieszkasz w nim sama? U mnie byś nie narzekała — miałabyś komfort i towarzystwo...

Stanowczo zaprzeczyłam, że odczuwam samotność.

– Przekaż swojej córce, że nie potrzebuję jej nadmiernej opieki ani planowania mi życia. Lepiej niech skupi się na własnych sprawach!

I wtedy się zaczęło. Pokłóciłyśmy się na całego! Nie docierało do mojej siostry, jak bardzo jest skupiona na sobie i jak wcale nie liczy się z tym, co czuję. Myślała wyłącznie o Dadze i jej bezrobotnym mężu.

Tak bardzo się myliłam

Chociaż wydawało mi się, że rozumie sytuację, kompletnie zignorowała to, co czułam. Przez około dwa tygodnie panowała między nami głucha cisza. Zero kontaktu z jej strony, jakby zapadła się pod ziemię.

Postanowiłam też trzymać się z daleka i czekać na jej ruch. W głowie układałam sobie, że w końcu zrozumie swój błąd i wycofa się z tej niedorzecznej sugestii. Ale jak bardzo się myliłam! Pewnego dnia zjawiły się obie — Jola ze swoją Dagmarą. Od razu rzuciły się na mnie z pretensjami. Kompletnie mnie to zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw...

— Mój mąż postawił sprawę jasno — albo wyprowadzamy się od mamy, albo on nas zostawia — opowiadała ze smutkiem moja siostrzenica. – On nie rzuca słów na wiatr, znam go. Jeśli ciocia się nie zgodzi, zostanę sama z dzieciakami...

– Naprawdę zamierzasz mu na to pozwolić, Tereso? – wtrąciła się moja siostra. – Od twoich decyzji zależy los tych maluchów!

Obserwowałam te dwie rozjuszone baby, które tylko czyhały na mój majątek. Zero współczucia z ich strony. Przecież byłam dla nich nikim — jedynie samotną starą krewną, która stoi na drodze do przejęcia lokum. Wszystko przez to, że ośmieliłam się nie chcieć nigdzie przeprowadzać.

– Mam inny pomysł – przerwała ciszę Jolka. – Skoro tak bardzo chcesz zostać w swoim domu, to może ja się do ciebie wprowadzę? Oni będą mieć spokój... A my damy sobie tutaj radę we dwie! Musisz wziąć coś pod uwagę — lata lecą, możesz wkrótce wymagać pomocy. Kto się tobą wtedy zaopiekuje?

Byłam jak zagoniona do rogu ofiara. Ten pościg przypominał polowanie, a ja czułam się osaczona ze wszystkich stron. Chcieli mnie dopaść i zabrać wszystko, co mam. Musiałam się jakoś obronić przed ich zakusami!

– Absolutnie nie – rzuciłam z niespotykaną u mnie stanowczością. – Nie dam się zastraszyć.

– Słuchaj uważnie — uprzedziła Jola — jak teraz stąd pójdziemy, to nawet nie próbuj mnie przekonywać do powrotu! Wiesz, ile razy można usłyszeć o sytuacjach, gdy odnajdują kogoś po wielu dniach, bo nikt nie miał pojęcia... No ale okej, rób, jak uważasz!

– Dokładnie tak zamierzam i żegnam się!

Wściekłość nie pozwalała mi myśleć przez parę dni o tym, czy postąpiłam właściwie. Dopiero teraz przychodzi refleksja. Zastanawiam się, czy odmowa była słuszna? Bo jednak rodzina to rodzina. A gdyby się okazało, że Irek faktycznie odejdzie od Dagmary? Zżerałyby mnie wyrzuty sumienia! Co prawda nadal mogę wszystko odkręcić... Ale gdzieś w środku czuję, że to nie byłoby dobre. Pomimo wszystkiego.

Teresa, 56 lat

Reklama

Czytaj także:
„Pomagałam starszej kobiecie. Robiłam jej zakupy i prałam brudne majtki, a ona mnie oszukiwała”
„Mam 28 lat i udaję, że studiuję, bo wolę życie bez zobowiązań na koszt starszych. Ale nagle przyszło twarde lądowanie”
„Byłam samotną matką i wkurzały mnie opowieści kumpeli o dalekich podróżach. Powtarzała, że w domu marnuję swoje życie”

Reklama
Reklama
Reklama