„Siostra całe życie żeruje na wszystkich. Latami pożyczyłam jej kasę i niańczyłam dzieci, ale w końcu zmądrzałam”
„Byłam gotowa do pomocy siostrze, gdy tylko mnie potrzebowała. Pożyczyłam jej gotówkę, zabierałam dzieciaki na letni wypoczynek, dowoziłam im jedzenie i ciuchy. O związku mojej siostry nigdy się nie wypowiadałam negatywnie”.

Choć miałyśmy tych samych rodziców, od małego widoczna była wielka przepaść między nami. Na początku nie dogadywałyśmy się przez sporą różnicę wieku. Potem okazało się, że ja zawsze radziłam sobie świetnie, a Wanda nieustannie miała pod górkę. Nawet na studia ledwo co się dostała, dopiero przy piątym podejściu. Niestety, najgorsze nadeszło, gdy zaczęłyśmy własne życie. Ja trafiłam na dobrego męża i wiodło mi się dobrze, za to moja młodsza siostra związała się z facetem o 10 lat młodszym, który ciągle pił i nie chciało mu się pracować.
To miał być miło spędzony czas
Sierpniowe słońce przyjemnie grzało, a my dopiero co skończyliśmy obiad. Domownicy rozeszli się, aby zająć się własnymi sprawami. Wnuki hasały po trawniku w najlepsze, młodzi próbowali uporać się z zachwaszczonymi rabatami kwiatowymi, a siostrzenica Agata, z uwagą studiowała stronice jakichś ilustrowanych pism.
Przyjechała do mnie na kilka dni, zaraz po stresującej sesji egzaminacyjnej, którą udało jej się przejść bez żadnej poprawki w pierwszym terminie. Byłam przeszczęśliwa z powodu jej wizyty. Pomyślałam sobie: "Niech dziewczyna trochę odpocznie i zrelaksuje się, w pełni na to zasłużyła" – i zaraz zaczęłam częstować ją pysznościami. Sielanka skończyła się, gdy zadzwoniła do niej mama, czyli moja siostra. Kiedy tylko usłyszała, że Agata przyjechała do mnie, zamiast szukać jakiejś pracy, żeby zarobić na następny rok nauki, wściekła się.
Siostra mnie irytowała
Chryste Panie, kiedyś ta trucizna ją wykończy, przeszło mi przez myśl. Poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość. No bo czemu Wanda zamiast przejmować się edukacją swoich dzieci, dalej podrzuca swojemu bezrobotnemu facetowi pieniądze na kolejne flaszki...
Pokręciłam głową, aby przegonić pesymistyczne myśli na temat mojej siostry. Ech, no tak... Wanda... Już od wielu lat użera się z mężem alkoholikiem, a ja? Wcisnęłam się mocno w kanapę. Bez mojego Janka czuję taką okropną pustkę w środku. Ach, jak bardzo ucieszyłyby go te dzieciaki hasające po podwórzu, przeprowadzka z wielkiego miasta na wieś, a także sukces naszej jedynej córuni. Grzeczne dzieciaki, serdeczny, troskliwy małżonek i wymarzona posada...
Miałam różne wspomnienia
Wyprowadzka na wieś okazała się strzałem w dziesiątkę. W sumie, to nic nowego dla mnie, bo sama wychowałam się poza miastem. Moi rodzice przenieśli się na wieś parę lat po zakończeniu wojny. Tata uczył w wiejskiej szkole, a mama dbała o gospodarstwo domowe i uczyła czytać i pisać miejscowych, którzy nie mieli okazji chodzić do szkoły. Nasz dom zawsze tętnił życiem, pełno było w nim gości i znajomych. Nigdy nie zapomnę, jak babcia przysłała nam paczkę z Kanady wypchaną rodzynkami i czekoladą, a tata zaprosił całą dzieciarnię ze szkoły na wielką ucztę. Nasze drzwi zawsze stały otworem, a dom emanował ciepłem i serdecznością. Choć nigdy o tym głośno nie mówiłam, to chyba właśnie wtedy zamarzyłam, by mój przyszły dom był taki sam.
Kiedy na świat przyszła Wanda, miałam skończone sześć lat. Nie mogę powiedzieć, że był to najradośniejszy moment w moim życiu. W głowie kołatała mi się myśl, że ta malutka, nieładna istotka odebrała mi mamę i tatę. Chociaż mama zapewniała mnie, że darzy mnie wciąż taką samą miłością, te zapewnienia wydawały się niewystarczające.
– Nie mam zamiaru jej huśtać! – wrzeszczałam z całych sił. – To twoje dziecko – dorzucałam, wybuchając płaczem.
Młodsza siostra cały czas skutecznie uniemożliwiała mi normalne życie, na każdym kroku nie przeszkadzając. W pierwszym okresie z racji konieczności sprawowania nad nią opieki, a potem dlatego, że uporczywie dreptała za mną krok w krok. Szła ze mną nawet na moją pierwszą randkę z chłopakiem. Miałam wówczas zaledwie piętnaście lat, a ta dziewięcioletnia przyzwoitka non stop depcząca mi po piętach mocno nadszarpnęła moją reputację w oczach innych znajomych. Ale cóż, przecież rodzeństwo tak ma.
Chciałam pomóc siostrze
Jednak tamte wydarzenia z dzisiejszej perspektywy wyglądają zupełnie niewinnie i całkowicie zrozumiale, typowe dla relacji między siostrami. Prawdziwy problem pojawił się znacznie później, kiedy Wanda zaczęła drugi rok nauki na uczelni wyższej.
Zastanawiałam się z irytacją, co mnie podkusiło, żeby ją tu ściągnąć, i to już od samego początku. Niewiele dla mnie znaczyło, że czuła się samotna i wyjątkowo nieszczęśliwa w nieznanym sobie miejscu. Po jakie licho latałam do dziekanatu, błagając o zgodę na jej przeniesienie? Łudziłam się, że jakoś to będzie, a tu tylko się pogarszało. Wanda stawiała wyłącznie żądania. A ja, naiwna, wciąż ulegałam jej kaprysom. Jakby nie patrzeć, miałam przecież na karku dom, pracę i wychowywanie córki. A ona? Ani razu nie pofatygowała się, by choćby pozmywać gary po obiedzie.
Miała zająć się rodzicami
Po długim czasie Wanda w końcu opuściła rodzinne gniazdo. Ukończyła studia, znalazła dobrą pracę i rozpoczęła samodzielne życie. Jednak wciąż nie potrafiłam się od niej uwolnić. Kiedy wraz z małżonkiem przedstawiliśmy rodzicom pomysł, aby sprzedać ich dom oraz nasze mieszkanie i wspólnie nabyć nieruchomość w pobliżu naszej miejscowości, Wanda natychmiast zareagowała.
– To przecież jest bez sensu– wykrzykiwała. – Ja się chętnie przeniosę na wieś i zamieszkam razem z rodzicami.
Matka zgodziła się z nią.
– Drzewa wyrwane z korzeniami często usychają – stwierdziła stanowczo. – Nigdzie się nie wybieramy. Nasza Wandzia niedługo przeprowadzi się na wieś i zacznie uczyć w miejscowej podstawówce. Znów będziemy razem, jak za dawnych lat, cała nasza gromadka.
Skapitulowałam, no bo co innego mogłam zrobić, ale rozgoryczenie nie minęło. Następna kłótnia rozpętała się sporo czasu po tym wydarzeniu, podczas ślubu Wandy. Dotarłam na ostatni moment, nie miałam okazji dobrze przyjrzeć się panu młodemu.
– Ręka ci nie zadrżała jako świadkowej? – spytał jeden z kuzynów, kiedy opuszczaliśmy Urząd Stanu Cywilnego.
– A czemu niby miałaby zadrżeć? – odpowiedziałam pytaniem.
– Nooo... – parsknął śmiechem. – Twoja siostrunia kończy trzydziestkę, a jej mężuś ma 20...
– I wy się na to zgodziliście?! – wrzeszczałam, wpadając jak burza do mieszkania rodziców.
Tata nic nie mówił. Mama zalała się łzami. Ciągle mówili, że nie udało im się odwieść jej od tego ślubu. Wanda w ogóle nie słuchała żadnych argumentów. Była głucha nawet na obietnicę, że wesprą ją przy opiece nad dzieciakiem.
Jej mąż był awanturnikiem
Niedługo po ślubie na świat przyszedł ich syn pierworodny. Wanda harowała w pocie czoła, a jej ślubny nawet nie pomyślał o tym, żeby poszukać roboty. Za to coraz częściej zaglądał do kieliszka. W odstępie dwóch lat urodziło się kolejne dziecko, potem następne i jeszcze jedno. Gdy Wanda była w piątej ciąży, została tak skatowana przez męża, że poroniła. Mimo to trwała u jego boku. Od czasu do czasu wtrącałam swoje trzy grosze, czasem straszyłam szwagra i jakoś to się kręciło, bo szwagier chyba trochę się mnie obawiał.
Później jednak problemy pojawiły się u mnie. Na początek na atak serca zmarł mój mąż, a niedługo po nim nasz tata. Wyłącznie on był dla mnie wsparciem w ciężkich momentach, trwał u mego boku, wspierał mnie każdego dnia. Matka natomiast...
„Trzeba wesprzeć Wandzię – mówiła bez przerwy. Ona ma w życiu pod górkę. A ty dasz sobie radę".
Jasne, że dawałam radę i niedługo później znów byłam gotowa do pomocy siostrze, gdy tylko mnie potrzebowała. Pożyczyłam jej gotówkę, zabierałam dzieciaki na letni wypoczynek, dowoziłam im jedzenie i ciuchy. O związku mojej siostry nigdy się nie wypowiadałam negatywnie. Jedynie pewnego razu, kiedy szwagier po raz kolejny odstawił sporo awanturę, wrzasnęłam na cały głos:
– Wyprowadź się od niego, weź rozwód, a ja ci w tym pomogę. Znajdę dodatkowe zajęcie i damy jakoś radę.
– Mówisz tak, jakby to było proste – odcięła się siostra. – Tobie niczego nie brakuje. Kasa, fajna robota.
– Ale z ciebie głupia baba – pokręciłam głową, bo nagle wszystko zrozumiałam. – pracuję jak wół, żeby moje dziecko miało wszystkiego pod dostatkiem, a i twoje od czasu do czasu zaznały trochę szczęścia dzięki moim pieniądzom. Ty zaprzepaszczasz wszystko. Nawet tę ziemię, z której starzy potrafili nas wykarmić. Czemu mi zazdrościsz? Przecież obie miałyśmy takie same możliwości.
Coś we mnie pękło
Nasza kochana mamusia odeszła z tego świata dwa lata temu. Kiedy chowaliśmy mamusię, moja siostra promieniała, rozmawiała z każdym gościem na pogrzebie, była w centrum uwagi. Opowiadała wszystkim, jak to mama uwielbiała jej męża... A ja? Stałam gdzieś z boku. Kompletnie sama, w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Wtedy coś we mnie pękło, ta cienka niteczka, która jeszcze nas ze sobą wiązała. Cała miłość, jaka mi została, spłynęła na moją siostrzenicę Agatę...
Odsunęłam od siebie niemiłe wspomnienia, wyciągając się wygodnie na siedzisku
– Agatko – szepnęłam.
– Słucham? – oderwała wzrok od kolorowych gazet, które akurat czytała i przeniosła go na mnie.
– Koniecznie – oznajmiłam – powinnaś zorganizować swój urlop w nadchodzącym roku tak, żebyśmy miały okazję wybrać się gdzieś we dwie. Zdecyduj o miejscu, ale rozsądnie, pamiętaj, że jestem już na emeryturze – pozwoliłam sobie na żart.
– Każde będzie wspaniałe – jej uśmiech zdradzał nutę melancholii. – Prawdę mówiąc, nigdy nie dane mi było przeżyć porządnych wakacji. Oczywiście pomijając te, podczas których gościłam u was...
Alicja, 65 lat
Czytaj także: „Kurier bywa w naszym domu częściej niż mąż. Sąsiedzi plotkują, że mam romans, ale prawda jest inna”
„Przez remont domu po babci skrzywdziłam siostrę. Mogła nie wysyłać mi swojego męża do pomocy”
„W sanatorium chciałem pobrykać z inną kobietą, ale to był błąd. Nie sądziłem, że szybko zatęsknię za zrzędzącą żoną”

