„Sąsiadka ze skromnej kobiety, zmieniła się w rozpustną bogaczkę. Czułam, że wpakowała się w kłopoty”
„Jeszcze niedawno skarżyła się, że nie ma pieniędzy na czynsz, a spółdzielnia puszcza ją z torbami, a teraz co? Kurierzy ścigają do pod jej drzwi, nowy telewizor, zagraniczne wycieczki? Coś nie chce mi się wierzyć, że to wszystko za jej skromną emeryturkę”.

Pewnego jesiennego dnia pod nasz blok podjechała furgonetka. Dwaj mężczyźni zaczęli wypakowywać rzeczy. Z taksówki zaś wysiadła kobieta i zaczęła wydawać polecenia kierowcy i jego młodszemu pomocnikowi.
Nasza nowa lokatorka wyglądała na sympatyczną. Uśmiechała się do wszystkich i kłaniała sąsiadom. Byłyśmy w podobnym wieku, tuż po pięćdziesiątce, i od razu nawiązałyśmy kontakt. Anka często przychodziła do mnie na kawę. Jej mąż zmarł, a córka wyprowadziła się do innego miasta, więc czuła się samotna. Nawet lubiłam te nasze spotkania, choć czasem mnie męczyły.
– Ona ciągle tylko u nas przesiaduje, a ciebie nie zaprosi – gderał mój mąż.
Rzeczywiście, byłam u niej zaledwie kilka razy, i to na początku, jak się wprowadziła. Podejrzewałam, że po prostu się wstydzi, bo mieszkała dość skromnie. Razem z mężem uzgodniliśmy, że będę dla niej czasami nieuchwytna.
Wychodziłam częściej do znajomych i rodziny czy po prostu na spacery. Wtedy po raz pierwszy Ania zaczęła mieć pretensje. Twierdziła, że ją lekceważę, bo jest biedna. Któregoś zimowego dnia przyszła mnie odwiedzić i od progu zaczęła narzekać.
Skąd ona ma te pieniądze?
– Znów mi czynsz podnieśli! – zawołała z wściekłością. – Jak tak dalej pójdzie, nie zapłacę im więcej ani grosza!
Rozumiałam jej złość i frustrację. Z jednej skromnej emerytury niełatwo jest wyżyć. Zrobiło mi się jej żal. Tym bardziej że potem nagle przestała przychodzić. Po tygodniu zaniepokoiłam się i zapukałam do jej drzwi. Otworzyła i jak gdyby nigdy nic zaprosiła mnie do środka. Usiadłyśmy w fotelach, popijając kawę.
Zauważyłam, że ma nowy, duży telewizor. Pochwaliłam szczerze i spytałam:
– A co z tamtym?
– Zepsuł się – wzruszyła ramionami.
Podobno człowiek w serwisie naprawczym stwierdził, że lepiej iść do sklepu i kupić nowy. Tak więc wybrała ten model, bo jej się najbardziej podobał.
– Wzięłam go na raty – dodała.
Zastanawiałam się, dlaczego kupuje takie drogie cacko, skoro ma kłopoty z czynszem. Ale głupio mi było spytać. Od tej pory spotykałyśmy się już bardzo rzadko. Nie miałam pojęcia, co się u niej dzieje. Gdy kiedyś w marcu wpadłyśmy na siebie przed blokiem, usłyszałam:
– Renatko, wyjeżdżam na kilka dni za granicę. Jak wrócę, to ci wszystko opowiem. A teraz lecę na zakupy, buźka!
Wydało mi się to mocno podejrzane, lecz nie miałam czasu zagłębiać się w sprawy sąsiadki. Ja też szykowałam się do drogi. Jeszcze przed Wielkanocą pojechałam odwiedzić siostrę, która mieszka na wsi. Lubię tam jeździć. Z Zośką rozmawiam na każdy temat. Opowiedziałam jej o Ani.
– Lepiej uważaj, mogą być z tego jakieś problemy – powiedziała tylko.
Wkrótce okazało się, że siostra miała rację. Po tygodniu zadzwonił telefon.
– Mamo, kiedy wracasz? – usłyszałam w słuchawce głos córki. – Dzwonię, bo nie wiem, co mam powiedzieć pani Ani. Chce się z tobą spotkać. Chyba ma jakieś kłopoty, bo jest bardzo zdenerwowana.
Miałam wracać do domu dopiero następnego dnia. Stwierdziłam jednak, że wyjadę od razu, żeby sprawdzić, co z Anką. Jakby nie patrzeć, była moją bliską znajomą. Ruszyłam więc w drogę. Po przyjeździe od razu zapukałam do jej drzwi. Na pytanie co się stało, odpowiedziała z płaczem:
– Już po mnie! Jestem bankrutką!
Nie zrozumiałam. Kazałam jej opowiedzieć wszystko, od początku do końca.
Słuchałam jej i nie mogłam uwierzyć
– Zawsze żyłam skromnie, ale bez długów – zaczęła. – Liczyła się przede wszystkim córka. Teraz, gdy sama ma rodzinę i mieszka daleko, postanowiłam zrobić coś dla siebie. I kupiłam ten cholerny telewizor. Od niego wszystko się zaczęło...
– Co masz na myśli? – spytałam, nadal nie rozumiejąc.
– Bo wzięłam go na kredyt! – rozpłakała się na dobre. – I to rozbudziło we mnie jakiś dziwny apetyt. Chciałam coraz więcej i więcej... Kupowałam wciąż nowe rzeczy. Potem spotkałam na mieście znajomą i ona namówiła mnie na ten wyjazd za granicę, więc znów wzięłam pożyczkę...
Okazało się, że Anka tak się zadłużyła, że nie jest już w stanie oddać tych pieniędzy. Uświadomiła to sobie dzisiaj, kiedy usiadła i zaczęła liczyć...
– Co ja mam teraz zrobić? – płakała.
Później, kiedy już od niej wyszłam, opowiedziałam wszystko mężowi. Dziwił się, jak można być tak nierozsądnym. A teraz zastanawiamy się, w jaki sposób tej bezmyślnej kobiecie pomóc. Bo przecież nie można jej z tym zostawić samej.

