„Sądziłam, że spędzę emeryturę w samotności. Ale życie po 60. może być bardziej ekscytujące niż poświąteczne wyprzedaże”
„Co ludzie pomyślą? Co on sobie o mnie pomyśli? A później? Jak to wszystko wpłynie na nasze dotychczas poukładane życie? Pomimo wszystkich rozterek spakowałam swoje najlepsze ciuchy i dzięki wsparciu córki ruszyłam w drogę”.

- Listy do redakcji
Mój związek z Jurkiem to prawdziwa petarda. Nigdy bym nie pomyślała, że będąc już w tym wieku, doświadczę tak intensywnych uczuć. Między nami iskrzy tak mocno, że aż trudno w to uwierzyć. Chociaż oboje przekroczyliśmy już sześćdziesiątkę, to wciąż płonie w nas ogień namiętności. Przy Jerzym odżyły we mnie emocje, które wydawały się już dawno zgasłe.
To był dobry pomysł
Moje życie zrobiło się puste i przewidywalne – nie miałam czym się zająć i czułam się samotna. Pewnego dnia moja córka, która sama znalazła w internecie swojego obecnego męża, zaproponowała mi założenie konta na portalu dla singli. Pomyślałam sobie: „czemu nie” i spróbowałam.
Na początku było kiepsko – kilka nieudanych spotkań sprawiło, że traciłam już nadzieję. Aż do momentu, gdy napisał do mnie pewien mężczyzna. Wydawał się inteligentny, miał świetne poczucie humoru i tak jak ja szukał swojej drugiej połówki. Zdjęcia też były zachęcające. Świetnie nam się pisało.
Rosła we mnie chęć zobaczenia go w rzeczywistości. Problem tkwił w tym, że odległość między nami była ogromna. Jurek mieszkał w zupełnie innym regionie Polski. Trudno rozwijać romantyczną relację, gdy druga osoba jest tak daleko.
– Mamo, to naprawdę nic trudnego, zwłaszcza że nie jesteś związana pracą przez cały rok. Wybierz się tam, sprawdź wszystko osobiście i sama ocenisz sytuację – mówiła moja córka.
Było cudownie
Warszawa, jako punkt pośredni między naszymi miastami, wydała się idealnym miejscem na pierwsze spotkanie. Wchodząc do kawiarni przy Nowym Świecie czułam, jak serce mi wali. Nie było mowy o pomyłce – siedział tam, elegancko ubrany, a w ręku trzymał piękne czerwone róże.
Kochamy operę, dlatego mój towarzysz wcześniej zadbał o bilety. W parku złapaliśmy się za ręce, a ja poczułam się jak zadurzony podlotek. Pierwszą randkę zakończyliśmy delikatnym pocałunkiem.
Po powrocie do domu oboje usiedliśmy przy komputerach. Moje serce szalało, gdy go włączałam. Może napisał? Tak! Dostałam od niego wiadomość wypełnioną romantycznymi wyznaniami.
– Wylądowaliście razem w sypialni? – Moja córka zawsze mówi wprost.
Zaskoczyło mnie to pytanie, ale też zmusiło do przemyślenia paru rzeczy. Jurek coraz częściej chciał się spotykać i wcześniej czy później musiałaby nadejść ta intymna chwila. Problem w tym, że kompletnie nie czułam się na to przygotowana.
Po tylu latach życia w pojedynkę nagle wpuścić kogoś do swojego świata, pokazać mu się bez ubrania… Przez ten czas kompletnie odpuściłam sobie tę strefę życia. No nic, pora wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce i ogarnąć ten temat!
Miałam obawy
Następne spotkanie mieliśmy odbyć w Sopocie. Zarezerwowaliśmy pokoje w tej samej kwaterze. W pewnym momencie – jak to określa moje dziecko – dopadły mnie wątpliwości. Zaczęłam się zastanawiać, czy wypada mi w tym wieku jechać na randkę. Co ludzie pomyślą? Co on sobie o mnie pomyśli? A później? Jak to wszystko wpłynie na nasze dotychczas poukładane życie?
Podczas pakowania walizki miałam mętlik w głowie. Ale pomimo wszystkich rozterek spakowałam swoje najlepsze ciuchy i dzięki wsparciu córki ruszyłam w drogę.
W pociągu towarzyszyła mi pasażerka mniej więcej o dziesięć lat starsza. Gadała głośno i co chwilę wybuchała śmiechem. Ponieważ jechałyśmy same w przedziale, spędziłyśmy całą podróż na rozmowie. Głównie to ona mówiła, a ja słuchałam. Jej opowieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie i sprawiła, że na wiele spraw zaczęłam patrzeć zupełnie inaczej.
Opowiedziała mi, że zmierza właśnie na randkę z facetem swojego życia. Poznali się dawno temu, podczas egzaminów wstępnych do ogólniaka. Po okresie nauki szkolnej ich drogi się rozeszły. Los jednak spłatał im figla i natknęli się na siebie po latach na zjeździe absolwentów. Mimo że zobaczyła przed sobą starszego pana z siwizną i lekką nadwagą, momentalnie rozpoznała w nim tego samego chłopaka, którego spotkała pół wieku wcześniej. Przetańczyli razem do rana, a później postanowili zostać w stałym kontakcie, mimo że mieszkali daleko od siebie. Od tamtej pory widują się kilka razy w roku.
Krępowałam się
– Mnie w zupełności wystarcza, że zostawił w mojej łazience szczoteczkę do zębów i powiesił parę koszul w szafie. Już raz byłam żoną i nie planuję powtórki. Na tym etapie życia skupiam się na tym, co sprawia mi radość – powiedziała.
Gdy opowiedziałam jej o tym, co mnie martwi, od razu odparła:
– Niech mi pani uwierzy, że wspólne życie w tym wieku jest naprawdę wyjątkowe. Oddajemy się miłości według własnych zachcianek, nie martwiąc się o zajście w ciążę. Nigdy wcześniej nie czułam z facetem takiej intymnej przyjemności – powiedziała ze śmiechem.
Sopot przywitał nas widokiem dwóch starszawych panów, którzy czekali na peronie, trzymając w dłoniach kwiaty. Spojrzałyśmy na siebie znacząco. Jak tylko zameldowaliśmy się w hotelu, opowiedziałam Jurkowi wszystko, co usłyszałam od koleżanki. Nie ukrywałam też przed nim tego, co mnie samą niepokoiło. Na szczęście okazało się, że wypowiedziane na głos problemy tracą swoją przerażającą moc.
Pod wpływem czułości oddałam się jego pieszczotom. Nie odczuwałam żadnego skrępowania – wręcz przeciwnie, zalała mnie fala cudownych doznań. Dotarło do mnie, jak bardzo brakowało mi męskiej czułości i bliskości. Muszę przyznać, że poza kilkoma spacerami wzdłuż plaży spędziliśmy ten czas głównie w sypialni.
Nie chciał na odległość
Długo rozmawialiśmy na temat naszych uczuć i zastanawialiśmy się, jak sobie z nimi poradzić. Kiedy przedstawiłam propozycję koleżanki, Jurek od razu ją odrzucił.
– Ja się nie nadaję do związku na odległość. Chcę mieć cię przy sobie codziennie: rano, gdy otwieram oczy, i wieczorem, zanim zasnę, a nie widywać się tylko parę razy w roku – wyjaśnił mi.
W życiu bym nie przypuszczała, że przyjdzie mi się przeprowadzać na przeciwległy kraniec Polski. Sama myśl o tym, by zostawić swoje cztery kąty, pożegnać się z córką i malutką wnuczką oraz wszystkimi przyjaciółmi, wydawała się czymś nierealnym.
Zastanawiałam się nad tym, jak przyjemnie układa mi się obecne życie – bez potrzeby krzątania się w kuchni, dbania o porządek czy radzenia sobie z czyjąś zmienną naturą. Odpowiadało mi moje samotne życie, które teraz, przez Jerzego, miało się całkowicie odmienić. I znów wróciliśmy do punktu początkowego.
– Nie musimy podejmować decyzji już teraz. Nie ma sensu się spieszyć, ale szkoda byłoby zmarnować taką okazję. Zobaczysz, kochanie, wszystko się jakoś poukłada samo – stwierdził w końcu Jurek.
Znaleźliśmy rozwiązanie
Gdy wróciliśmy do swoich mieszkań, nie przestawaliśmy ze sobą pisać online, bo bardzo nam siebie brakowało. Moje dorosłe dziecko ciągle naciskało, żebyśmy wreszcie zdecydowali, co dalej z naszą relacją. W końcu życie samo pokazało nam sensowne rozwiązanie… Na koniec wybraliśmy najbardziej praktyczne wyjście.
W sezonie zimowym mieszkamy w moim blokowisku – tam nie trzeba walczyć ze śniegiem, a wszystko mam pod nosem: lekarza, zakupy i kina. Kiedy przychodzi wiosna, przenosimy się do domku Jurka. Wtedy możemy się nacieszyć cudnym ogródkiem i korzystać z uroków pobliskiego lasu oraz strumyka. A co do ślubu? No cóż, może kiedyś nadejdzie właściwy czas na taką decyzję.
Danuta, 60 lat
Czytaj także:
„Mój facet bał się ślubu jak ognia. Musiałam sama paść na kolana, by nie być panną z dzieckiem”
„Były mąż nagle chce zabrać syna na ferie zimowe w góry. Boję się, że jedyną atrakcją będzie jego nowa żona”
„Starsza siostra traktowała mnie jak śmiecia. Zemściłam się tak, że będzie ją bolało do końca życia”