Reklama

Miałam wszystko poukładane jak w katalogu IKEA: białe meble, dopasowane poduszki, karierę w agencji reklamowej, zaręczyny z chłopakiem z liceum. Piotrek był moją pierwszą miłością i – jak wszyscy twierdzili – jedyną, której potrzebowałam. Oboje byliśmy przewidywalni, jak poniedziałkowy korek na Trasie Łazienkowskiej. I tak jak ten korek – utknęłam.

Nie byłam pewna

Piotrek codziennie wracał z pracy, całował mnie w czoło, siadał do laptopa, by obejrzeć kolejny odcinek czegoś, co i tak zlewało się w jedną plamę. Gotowałam kolację, udawałam, że mnie to cieszy. Żyliśmy razem, ale jakby obok siebie. Czasami, gdy siedzieliśmy przy stole, czułam, że między nami jest szklana ściana i że tylko ja próbuję się przez nią przebić.

Nasz ślub miał się odbyć za trzy miesiące. Szampan, rodzina, śmiechy, wielki tort z kremem. To wszystko działo się jakoś za szybko. Nie byłam do końca pewna, czy naprawdę tego chcę. Z drugiej jednak strony Piotrek był pewny i bezpieczny. Pomyślałam, że właśnie tak wygląda miłość po kilku latach – nie ma już tej iskry, bo to normalne. Mimo że czasami czułam się, jakbym oglądała cudze życie.

I wtedy nadszedł wieczór urodzinowy mojej przyjaciółki Karoliny. Niewinny wypad do knajpy, potem jakaś szałowa miejscówka z DJ-em i prosecco, które płynęło rzeką. Tam poznałam Michała – nieco starszego ode mnie, z klasą i głosem, który był jak whisky o północy – trochę chropowaty, trochę hipnotyzujący.

Wpadł mi w oko

– Zgubiłaś coś – powiedział, podając mi kopertówkę, którą zostawiłam przy barze. Uśmiechnął się, ale nie jak chłopak w klubie, który liczy na numer. Jego uśmiech był czarujący. A ja – nie wiedzieć czemu – nie odwróciłam się na pięcie.

Rozmawialiśmy, najpierw o pogodzie, potem o książkach, a w końcu o samotności, która potrafi dopaść nawet wtedy, gdy ktoś śpi obok. Po tamtym wieczorze nie mogłam przestać o nim myśleć. Mimo że wróciłam do domu, mimo że Piotrek czekał na mnie z pizzą i serialem, który mieliśmy oglądać, czułam się dziwnie oderwana od rzeczywistości. Jakby ta rozmowa z Michałem przeniosła mnie do innego świata.

Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i usiadłam obok Piotrka, ale nie pamiętałam ani jednej sceny z odcinka. Następnego dnia rano zobaczyłam wiadomość na Instagramie: „Mam nadzieję, że torebka już nie uciekła – napisał Michał. – I że spotkanie z rzeczywistością nie było zbyt bolesne”

Miałam go w głowie

Zawahałam się, ale odpisałam: „Jeszcze ją trzymam. A rzeczywistość… cóż, stara, znajoma”. Zaczęliśmy pisać. Na początku to były krótkie wiadomości, kilka słów, żarty, czasem pytanie, co słychać. Ale z dnia na dzień stawały się dłuższe. Zwykłe: „Jak minął dzień?” zamieniało się w rozmowy o wszystkim – o pracy, o tym, jak bardzo brakuje nam ciszy, o zmęczeniu, które nie jest fizyczne, tylko emocjonalne.

Michał nie mówił zbyt wiele o sobie. Wiedziałam tylko, że prowadzi własną firmę i że dużo podróżuje. Czasami pisał późno w nocy, innym razem odzywał się w środku dnia, kiedy siedziałam w biurze i powinnam koncentrować się na prezentacji dla klienta.

Złapałam się na tym, że czekam na jego wiadomości. Że scrolluję telefon co kilka minut, szukam wymówki, żeby do niego napisać. Piotrek siedział obok, planował naszą podróż poślubną, mówił o tym, że jego kuzyn może nam wynająć domek nad jeziorem. A ja kiwnęłam głową i wyjęłam telefon, bo Michał właśnie odpisał: „Czasem mam wrażenie, że robię wszystko, jak trzeba, a i tak czuję się nie na miejscu” – napisał.

Rozumiał mnie

Wpatrywałam się w ekran, zanim odpisałam: „Ja tak mam codziennie”. Rozmowa się przeciągnęła. Pytał, czy jestem szczęśliwa, czy czuję się kochana, czy wiem, czego chcę. Zaskakiwał mnie tymi pytaniami. Piotrek nigdy mnie o to nie pytał.

Wieczorem leżałam obok narzeczonego, a w głowie miałam głos innego mężczyzny. Michał był inny. Miał w sobie coś, co nie dawało mi spokoju. Słuchał uważnie, pisał z czułością, a ja – choć próbowałam się oszukiwać – porównywałam go z Piotrkiem. I ten drugi coraz częściej przegrywał.

Spotkaliśmy się przypadkiem, tak to przynajmniej wyglądało. Michał napisał, że ma spotkanie niedaleko mojej pracy i zapytał, czy wpadnę na kawę. Zgodziłam się bez większego namysłu. Miałam wolną godzinę, a pogoda była ciepła, jak na jesień. Usiadłam przy stoliku na zewnątrz, czekając. Pojawił się kilka minut później – w płaszczu, z tym samym spokojnym spojrzeniem co wtedy.

Byłam zakochana

Rozmawialiśmy o korkach, o tym, że kawa jest za gorzka. A potem poszliśmy na spacer, bez celu. Przechodziliśmy przez park, a rozmowa zaczęła dryfować w inną stronę. Michał opowiadał o samotnych wieczorach, o tym, że czasem ludzie są blisko, ale się nie widzą. Ja tylko przytakiwałam. Czułam, że mówi także o mnie. W pewnym momencie dotknął mojej dłoni. Delikatnie, ledwo zauważalnie. Nie cofnęłam ręki. Poczułam ciepło i napięcie.

Wróciłam do domu, próbując ułożyć sobie w głowie, co się właśnie wydarzyło. Piotrek robił kolację. Chciałam powiedzieć mu o tym, że nie czuję się już dobrze w tym wszystkim, że coś się we mnie zmienia.

– Przesadzasz – przerwał mi. – Mamy teraz stresujący czas. Ale minie, jak zawsze.

Wreszcie wyrzuciłam z siebie, że nie chcę wychodzić za mąż. Patrzył na mnie, jakbym właśnie wyznała, że jestem z innej planety. Nie krzyczał, nawet się nie uniósł. Był zbyt zaskoczony.

– Julia, przecież wszystko zaplanowaliśmy.

– Właśnie – odpowiedziałam. – Wszystko zaplanowaliśmy. A ja nie wiem, czy to w ogóle było moje.

Złapałam szczęście

Wstał, poszedł do drugiego pokoju, zamknął drzwi. I tyle. Spakował się kilka dni później i wyprowadził. Miałam wrażenie, że dla niego to nie była walka o mnie, tylko o porządek, o stabilność. Nie chciał mnie zatrzymać. Chciał tylko, żeby wszystko dalej wyglądało tak, jak trzeba.

Z Michałem nie musiałam już się ukrywać. Spotykaliśmy się otwarcie. Jeździliśmy razem za miasto, chodziliśmy do tych samych kawiarni, które kiedyś odwiedzałam z Piotrkiem. Z początku czułam ulgę, wolność. Miałam wrażenie, że wreszcie oddycham pełną piersią.

Michał był czuły, obecny. Dzwonił, pisał, potrafił wyłączyć telefon służbowy, żeby być tylko ze mną. Rozśmieszał mnie, słuchał. Coraz częściej mówiłam o tym, co moglibyśmy robić razem, dokąd moglibyśmy pojechać, gdzie może kiedyś zamieszkać.

Kiedy pytałam go o przyszłość, odpowiadał wymijająco. Uśmiechał się, zmieniał temat. Wydawało mi się, że to kwestia czasu, że potrzebuje tylko więcej przestrzeni.

Odkryłam jego sekret

Byłam gotowa na wszystko. Uwierzyłam, że to właśnie z nim wszystko zacznie się naprawdę.

Powiedziałam mu, że go kocham. Siedzieliśmy u niego, świece, wino, wieczór, który miał być tym ważnym. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, potem spuścił wzrok.

– Julia… Nie powinienem był tego zaczynać.

Zamrugałam. Nie rozumiałam.

– Mam żonę i dzieci. To wszystko między nami było tylko chwilą. Ucieczką.

Zrobiło mi się zimno. Serce waliło mi w skroniach. Nie powiedziałam nic, po prostu wstałam i wyszłam. Słyszałam, jak mnie wołał, ale nie odwróciłam się. Nie płakałam tego wieczoru. Wpatrywałam się w sufit, jakby miał mi coś wyjaśnić. Wszystko się rozsypało, a ja zostałam z niczym.

Julia, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama