Reklama

Miałam być żoną do końca życia. Przez ponad trzydzieści lat wierzyłam, że razem z Szymonem damy radę każdemu kryzysowi – nawet temu, który powoli zabijał naszą firmę i dom. Kiedy powiedział mi, że musimy się rozwieść, by ratować majątek, myślałam, że to po prostu plan awaryjny. Że to tylko papier, a w sercach wciąż będziemy razem. A jednak w środku coś mnie uwierało. Czułam, że to kłamstwo. Ale ślepo ufałam, że Szymon nie byłby zdolny mnie skrzywdzić. Naiwna. Strasznie naiwna.

Jego plan zakładał rozwód „na niby”

– Rozwód? – Powtórzyłam, nie wierząc własnym uszom. Stałam przy zlewie, wycierając ręce w ściereczkę, jakby ta banalna czynność mogła mnie ochronić przed tym, co właśnie usłyszałam. – Szymon, czy ty słyszysz, co mówisz?

– Iwona, nie histeryzuj. To tylko papier – odpowiedział spokojnie, jakby proponował mi zmianę operatora telefonicznego. – Jeśli tego nie zrobimy, komornik zabierze nam wszystko. Przepiszemy majątek na mnie, a ja tylko oficjalnie nie będę twoim mężem. Tyle. Formalność.

– Po tylu latach ty mi mówisz tak spokojnie, że mamy się rozwieść? – Głos mi zadrżał. – Szymon, co ty sobie wyobrażasz? Że ja podpiszę te papiery i będziemy udawać, że wszystko jest normalnie?

Oparł się o blat stołu, z tym swoim zimnym spojrzeniem, które zawsze rezerwował na trudne rozmowy biznesowe.

Musimy być partnerami w biznesie, Iwona. Nie w romantyzmie. Chcesz uratować dom? Chcesz, żeby Ninka miała do czego wrócić? To jest nasza jedyna opcja.

Chciałam mu wierzyć. Przecież zawsze był tym, który podejmował trudne decyzje. Ale tym razem… coś było nie tak. Milczałam chwilę, próbując poskładać myśli.

– Powiedz mi, Szymon, czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz, czy już tylko cyferki nas łączą?

Uniknął mojego spojrzenia. Ta cisza bolała bardziej niż jakakolwiek odpowiedź.

Zrób, jak uważasz – rzucił w końcu, wychodząc z kuchni.

Zostałam sama. Ze ściereczką w dłoni i poczuciem, że przegrałam jakąś bardzo ważną bitwę, której nawet nie powinnam była toczyć.

Nawet córka nie wierzyła

– Mamo, powiedz mi szczerze – zaczęła Nina, zdejmując z siebie płaszcz tuż po rozprawie rozwodowej. – Czy ty naprawdę wierzysz, że ojciec robi to wszystko dla waszego dobra?

Z trudem odłożyłam torebkę na komodę. W głowie wciąż brzmiało echo słów sędziego, a w sercu kłębiło się coś, czego nie potrafiłam nazwać. Strach? Żal? Może obłędna nadzieja?

– Oczywiście, że wierzę – powiedziałam, starając się brzmieć pewnie. – Przecież jesteśmy rodziną. To jest nasza walka o przetrwanie.

Nina zmarszczyła brwi, a w jej oczach zobaczyłam coś, co mnie zaniepokoiło. Wątpliwości? Współczucie?

– Mamo, posłuchaj, on cię oszukuje. Widziałam go z inną kobietą, Alicją. Całowali się w aucie pod biurem.

Poczułam, jakby ktoś mnie uderzył pięścią w brzuch. Usiadłam na krześle, z trudem łapiąc oddech.

– Alicja? Przecież ona jest jego pracownicą. Przesadzasz, Nina. Ludzie widzą, co chcą widzieć.

– Nie chciałam tego widzieć, ale widziałam – odpowiedziała cicho. – On cię zostawi, mamo. Już to zaplanował.

Wstałam gwałtownie, jakbym chciała zrzucić z siebie jej słowa.

– Nie mów tak. Twój ojciec nie jest zdrajcą. Nie jest takim człowiekiem.

Nina już nic nie odpowiedziała. Zabrała płaszcz i wyszła z kuchni, zostawiając mnie samą z uczuciem, że właśnie przegapiłam coś bardzo ważnego. Ale ja… nie chciałam tego słyszeć. Jeszcze nie.

Nie chciałam wiedzieć

Mąż przestał wracać do domu. Najpierw tłumaczył się pracą, później w ogóle przestał odbierać telefony. Wieczory spędzałam sama, wsłuchując się w ciszę naszego zbyt dużego domu. Włączałam telewizor, żeby nie słyszeć własnych myśli, ale one i tak znajdowały drogę. Coś było nie tak. Wiedziałam to od dawna, tylko nie miałam odwagi przyznać tego głośno.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Niny z jej koleżanką. Stałam w korytarzu, niewidzialna.

Twój ojciec był dziś z tą blondyną w banku – mówiła koleżanka. – Widziałam ich. Wypłacali gotówkę. Dużo gotówki.

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Nie mogłam już tego zignorować. Wparowałam do pokoju Niny.

– Mów mi prawdę. Gdzie jest twój ojciec? Co się dzieje?

Nina spojrzała na mnie tak, jak patrzy się na kogoś, kto za wszelką cenę nie chce zrozumieć rzeczy oczywistych.

– On uciekł z Alicją, mamo. Mówiłam ci. Oni to planowali od miesięcy. Rozwód, pieniądze, wszystko.

Ręce zaczęły mi się trząść. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do banku. Kiedy usłyszałam, że wszystkie konta – firmowe i prywatne – zostały wyczyszczone, coś we mnie się złamało. Przez chwilę myślałam, że zemdleję.

Patrzyłam na Ninę, która stała w drzwiach, jakby chciała mnie złapać, gdy zacznę spadać. Nagle zrozumiałam, że właśnie zostałam sama. Z długami, pustym domem i tą nieznośną świadomością, że byłam dla Szymona tylko kolejną rubryką do wyczyszczenia.

Nie chciałam tego usłyszeć

Dowiedziałam się, gdzie Alicja wynajęła mieszkanie. Nie pytałam, skąd Nina to wie. Potrzebowałam tej informacji jak tlenu. Stałam pod jej drzwiami, zaciskając pięści. Nie wiedziałam, co powiem. Wiedziałam tylko, że muszę to zrobić.

Drzwi otworzyła szybciej, niż się spodziewałam. Ubrana w jedwabny szlafrok, z kieliszkiem wina w dłoni, uśmiechnęła się z udawaną uprzejmością.

– O, to ty, Iwona. Nie spodziewałam się takiej wizyty. Choć może jednak… trochę się spodziewałam.

– Wpuść mnie – warknęłam.

Nie protestowała. Weszłam do środka, czując, jak serce bije mi w skroniach.

Wiedziałaś od początku, że bierze mnie na rozwód tylko po to, żeby z tobą uciec, prawda? – Moje słowa dźwięczały w tej sterylnej ciszy mieszkania.

Kobieta westchnęła teatralnie i podeszła do stolika, nalewając sobie więcej wina.

– Czasem trzeba wiedzieć, kiedy się schodzi ze sceny. Twój czas minął.

– Jesteś nikim – wysyczałam. – Ukradłaś mi męża, rodzinę, życie.

Zaśmiała się. Tak lekko, jakby rozmawiała z naiwną klientką na pokazie kosmetyków.

Nie kradnie się tego, co samo wpada w ręce. Twój mąż od dawna nie był już mężem. Tylko ty o tym nie wiedziałaś.

Poczułam, jak moje policzki płoną. Każde jej słowo wbijało się we mnie jak nóż. Wyszłam, zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze. Na klatce schodowej oparłam się o zimną ścianę i zapłakałam. Nie nad Szymonem. Nad sobą.

Potraktował mnie jak obcą

Czekałam na niego dwie godziny pod jego nowym mieszkaniem. W tym czasie zdążyłam wymyślić tysiące scenariuszy, co mu powiem. Kiedy wreszcie wysiadł z samochodu, nie wyglądał na zaskoczonego moim widokiem. Jakby się tego spodziewał. Jakby wiedział, że w końcu przyjdę.

– Iwona, co ty tutaj robisz? – zapytał zmęczonym głosem.

– Przyszłam ci powiedzieć, że zostawiłeś mnie z długami, Szymon. Wiesz, co zrobiłeś? Wiesz, co mi zrobiłeś?

Westchnął i odwrócił wzrok.

To była moja jedyna szansa. Ty byś się z tym nie pogodziła. A ja nie mogłem się już dłużej patrzeć, jak toniemy.

– Toniemy? – zaśmiałam się gorzko. – Więc sam się uratowałeś? A właściwie siebie i Alicję. A ja? Co ze mną?

Spojrzał na mnie tak obojętnie, że aż zabolało.

Ty sobie poradzisz. Ty zawsze byłaś silna. Tylko że ja już nie chcę tego życia, Iwona. Nie chcę tego ciężaru. Ty i ja jesteśmy już zamkniętym rozdziałem.

Wyjęłam z kieszeni obrączkę i rzuciłam mu ją pod nogi.

– Masz. Wiesz, co z nią zrobić.

Nie podniósł jej. Stał tam, z rękami w kieszeniach, jakby nic się nie stało. Odwróciłam się i odeszłam. Każdy krok był jak odcinanie się od iluzji, którą karmiłam się przez całe małżeństwo. Straciłam wszystko, ale przynajmniej wiedziałam już jedno – nie zamierzam dłużej błagać o miejsce w jego nowym życiu.

Zostały mi tylko długi i córka

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w stos papierów. Faktury, wezwania do zapłaty, pisma od komornika – wszystko ułożone w schludne stosy, jakby to miało pomóc ogarnąć ten chaos. Dom, w którym kiedyś pachniało świeżo pieczonym ciastem, teraz pachniał wilgocią i porażką.

Telefon zadzwonił. Przez chwilę myślałam, że to znowu ktoś z banku, ale to była Nina.

– Mamo, spakuj się. Przeprowadzisz się do mnie. Razem damy radę.

W jej głosie nie było litości, była siła, której ja w sobie już nie czułam. Westchnęłam ciężko.

– Dziecko, nie mogę ci się na głowę zwalić z całym tym bałaganem. To moje błędy. Moje zaufanie do człowieka, który nie był tego wart.

– Mamo, jesteśmy rodziną. To nie jest twój wstyd, tylko jego – przerwała na moment. – Ale jeśli zostaniesz tam sama, to ten dom cię zniszczy. A ja tego nie zniosę.

Przygryzłam wargę, walcząc z gulą w gardle. Przez te wszystkie lata byłam silna dla wszystkich. Teraz pierwszy raz ktoś chciał być silny dla mnie. I to była moja córka.

Szymon zabrał wszystko – firmę, pieniądze, lata mojego życia. Ale nie zabrał Niny. Może to i dobrze, że odszedł. Może właśnie tego potrzebowałam, żeby przestać udawać, że jestem szczęśliwa. Zostały mi tylko długi i córka. A to wystarczy, żeby zacząć od nowa.

Iwona, 54 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama