„Romans z księgową miał być wisienką na torcie po awansie. Ta chwila zapomnienia miała jednak posmak zgniłego owocu”
„Nasze spotkania odbywały się za każdym razem kiedy mąż Idy wyruszał w podróże biznesowe. Nie było to coś, z czego byłbym szczególnie zadowolony. Co prawda niepokoiło mnie, że widuję się z żoną innego faceta, ale ta relacja była zbyt pociągająca”.

Po awansie, który dostałem kilka miesięcy temu, wysłali mnie z firmy w Warszawie do zarządzania oddziałem w małym mieście. Na początku wszystko wyglądało super – w końcu spełniały się moje zawodowe cele. Kierowałem zespołem ponad trzydziestu osób, zarabiałem dwa razy więcej niż wcześniej, a do tego firma dała mi mieszkanie w samym środku miasta. Od dnia, kiedy szef poinformował mnie o tej zmianie, nie mogłem przestać się cieszyć. To było coś, do czego dążyłem całe życie, nawet kosztem rodziny i przyjaciół.
Nie mogłem się oprzeć
Po zmianie miejsca zamieszkania ciągle czułem jakiś dziwny niepokój. Wcześniej żyłem w hałaśliwej metropolii, dlatego adaptacja do cichszego otoczenia sprawiała mi sporo trudności. Jakby tego było mało, Ida z działu księgowego wpadła mi w oko już na firmowej imprezie integracyjnej. Mimo to próbowałem trzymać się od niej z daleka, bo zauważyłem, że nosi obrączkę.
W miarę upływu dni nasze rozmowy robiły się dłuższe i bardziej osobiste. Pewnego dnia umówiliśmy się wreszcie na piwo. Myślałem, że będzie to zwykłe przyjacielskie spotkanie. To ona jednak zrobiła pierwszy krok, dając mi niedwuznaczne sygnały.
Jej dłoń wędrująca po moim udzie pod blatem stołu dawała mi wyraźny znak. Wylądowaliśmy w moim nowo wynajętym pustym mieszkaniu, gdzie oddaliśmy się namiętności na prowizorycznym posłaniu.
– Twoje małżeństwo nie układa się najlepiej? – spytałem.
Nie wspominała wcześniej nic na jego temat, więc i ja milczałem w tej kwestii. Ale teraz uznałem, że to dobry moment na to pytanie.
– Co sprawia, że tak myślisz? – na jej twarzy malowało się zaskoczenie. – Układa nam się świetnie.
– Może mąż znalazł sobie kogoś i chcesz mu odpłacić pięknym za nadobne?
– Z tego co wiem, nie ma nikogo. I zanim zaczniesz spekulować: nie stosuje przemocy, nie jest zimny wobec mnie, a w delegacje jeździ rzadko. Na przykład dzisiaj. Po prostu poczułam, że muszę się z tobą przespać. To wszystko. Niektórych spraw nie da się powstrzymać.
Nie starałem się dociekać prawdy
Rozmowa była jałowa
Skoro jej to nie przeszkadzało, to czemu ja mam się tym przejmować? W końcu od dłuższego czasu byłem sam.
Nasze spotkania odbywały się za każdym razem kiedy mąż Idy wyruszał w podróże biznesowe. Nie było to coś, z czego byłbym szczególnie zadowolony. Co prawda niepokoiło mnie, że widuję się z żoną innego faceta, ale ta relacja była zbyt pociągająca. W końcu chodziło nam tylko o fizyczną bliskość -– bez planów na przyszłość i typowych dla związków problemów. Widząc, jak swobodnie Ida traktuje nasz układ, w końcu przestałem się przejmować moralnymi rozterkami. Przez jakiś czas wszystko układało się świetnie.
Pewnego ranka poszedłem do kuchni i sięgnąłem po świeże pieczywo. Gdy przeciąłem bułkę, okazało się, że jest cała spleśniała. Zdenerwowałem się i rzuciłem parę brzydkich słów pod adresem sklepu. Uznałem, że kupię sobie coś do jedzenia w trakcie jazdy do pracy.
Następnego dnia historia się powtórzyła, ale tym razem problem dotyczył antonówek. Wszystkie jabłka na półmisku zrobiły się czarne. To niemożliwe, żeby sprzedawca na targu wcisnął mi tak zepsute owoce.
To było dziwne
„Może to przez wilgoć w pomieszczeniu? Albo jakiś grzyb”. Dokładnie sprawdziłem całe mieszkanie, szukając przyczyny, ale nic podejrzanego nie znalazłem. Co jeszcze mogło powodować tak szybkie psucie się żywności?
W kolejnych tygodniach robiłem wszystko, żeby zachować pozory normalności. Wykonywałem swoje obowiązki kierownika, załatwiałem formalności i widywałem się z Idą. Kilkakrotnie próbowała mnie uwieść w pracy. Wydaje mi się, że widziałem w jej spojrzeniu rosnące pożądanie.
Choć nie byłem pewien, czy chodziło jej tylko o fizyczność. Za każdym razem powstrzymywałem ją, zanim sytuacja wymknęłaby się spod kontroli. Gdyby ktoś nas nakrył, wpakowalibyśmy się w niezłe tarapaty. W końcu ona miała męża, a ja byłem jej przełożonym.
– Szkoda, że widujesz mnie coraz rzadziej – poskarżyła się, znów próbując mnie sprowokować w biurze.
Zrobiła krok do tyłu, ale wciąż bawiła się moim krawatem, najwyraźniej próbując mnie skusić. Miałem wrażenie, że to ja jestem ofiarą napastowania. To było dziwne, biorąc pod uwagę nasze pozycje w firmie.
– Chcę być z tobą. Natychmiast.
– Później – uciąłem. – To nie jest…
– Po prostu chciałam ci pomóc. Zauważyłam, że ostatnio chodzisz taki zestresowany. Ruszasz się jak robot – skrzywiła się. – Dzieje się coś, czym powinieneś się ze mną podzielić?
Unikałem jej
Nie miałem ochoty się przyznać, że mój wolny czas zajmowały badania przeprowadzane w moim mieszkaniu. Robiłem zakupy różnych produktów spożywczych i sprawdzałem, co dzieje się z nimi po zostawieniu w kuchni. Rezultaty powtarzały się za każdym razem – na maśle pojawiał się nieprzyjemny zapach, mięso nabierało zielonego koloru, a z pozoru normalne jaja po rozłupaniu ujawniały czarniawe środki.
Nie mogłem już znieść widoku otaczającego mnie rozpadu i zniszczenia. Za jakie grzechy spotkał mnie taki okrutny los? Czułem, że otacza mnie nieustannie mdlący odór gnicia. Zupełnie jakby emanował z mojego ciała i podążał za mną krok w krok. Trudno mi to wytłumaczyć inaczej. Jakby tego było mało, w przeciągu kilku krótkich tygodni straciłem poczucie sensu wszystkiego, co udało mi się dotąd zbudować.
Trudno było mi skupić się na sukcesie zawodowym, pieniądzach i pięknej dziewczynie, która była mną zauroczona. Miałem wrażenie, że jakaś część mnie ulega rozkładowi. Gdzieś w głębi serca zdawałem sobie sprawę z przyczyny. Czułem też, że nie zdołam normalnie funkcjonować, dopóki się tego nie pozbędę.
Chciałem to skończyć
W ostatnich dniach moja relacja z Idą dobiegła końca, zaskakująco podobnie jak się zaczęła. Ona sprawiała wrażenie, jakby ta sytuacja wcale jej nie poruszyła. Kiedy jej to powiedziałem – akurat siedzieliśmy w tej samej kawiarni, gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz – odpowiedziała tylko krótkim pocałunkiem, tak jakby to w zupełności wystarczyło na pożegnanie. Patrząc, jak odchodzi i znika za drzwiami, poczułem niesamowitą ulgę, jakby ktoś zdjął ze mnie wielki ciężar.
Zastanawiałem się, czy mój związek z zamężną kobietą był źródłem tego nieustającego niepokoju. Kiedyś nawet bym nie pomyślał, że będę się zmagał z takimi moralnymi dylematami. Mimo wszystko czułem w głębi duszy, że zrobiłem dobrze.
Zdecydowałem się wziąć wolne i kilka dni poświęciłem bliskim. Dowiedziałem się, że moja siostra, z którą dawno się nie widziałem, przyjęła zaręczyny – ta wiadomość kompletnie mi umknęła. Po długim czasie wreszcie zobaczyłem starych kumpli i ucieszyło mnie, że pozostali tacy sami. To ja się od nich odsunąłem w pogoni za swoimi celami.
Od tego momentu przestał mnie męczyć problem ze zepsutą żywnością w kuchni. Ten okropny zapach rozkładu przepadł bez śladu. Może tak naprawdę wcale go tam nie było, a był tylko projekcją mojego poczucia winy?
Hubert, 36 lat
Czytaj także:
„Szwagier grał cwaniaczka, który wszystko wiedział lepiej. Gdy powinęła mu się noga, patrzyłem na to z satysfakcją”
„Zaserwowałem swojemu zięciowi terapię szokową. Wreszcie zrozumie, co to znaczy być mężem i ojcem”
„To, czego się dowiedziałam po śmierci męża, było jak otwarcie puszki Pandory. Bliscy wiedzieli, ale nie powiedzieli”

