Reklama

Kiedyś miałam wszystko. Dom, rodzinę, codzienność wypełnioną zapachem świeżej kawy i śmiechem naszej córki. Paweł był moim mężem, partnerem, oparciem – tak mi się przynajmniej wydawało. Aż któregoś dnia spakował walizkę i powiedział, że się zakochał. W innej. Nie potrafię opisać, co wtedy czułam. Jakby ktoś rozciął mnie od środka i zostawił z tym bólem bez znieczulenia.

Reklama

Przez pierwsze tygodnie działałam jak automat

Dla dziecka, bo sama miałam ochotę zniknąć. Przeszłam przez wszystkie etapy – zaprzeczenie, złość, błaganie, apatię. Długo nie potrafiłam się podnieść, ale życie, paradoksalnie, nie dawało mi wyboru. Po miesiącach bezsenności zaczęłam oddychać. Powoli, ostrożnie, jakbym bała się, że znowu wszystko runie. I wtedy pojawił się Michał.

Nie miał planu mnie naprawiać, po prostu był. Ciepły, cierpliwy, inny. I zanim się zorientowałam, znowu potrafiłam się śmiać. Myślałam, że przeszłość została za mną. Ale ona nie zniknęła. Paweł wrócił. Właśnie wtedy, gdy zaczęłam naprawdę wierzyć, że jestem gotowa zacząć od nowa.

– Lubisz curry? – spytał Michał, mieszając coś na patelni. Pachniało tak, że aż zakręciło mi się w głowie.

– Zaczynam – uśmiechnęłam się lekko. – Wiesz, przez ostatni rok próbowałam wielu nowych rzeczy. Jedne były dobre. Inne... po prostu potrzebne.

Usiedliśmy przy stole. Było cicho, ciepło, domowo. Tylko że dla mnie dom nie zawsze był bezpiecznym miejscem.

– Nie mówiłam ci chyba... jak to wyglądało po odejściu Pawła. – Spojrzałam na Michała. Nie odwracał wzroku. Tylko słuchał. – Najpierw był szok. Myślałam, że to żart. Potem noce... nie kończyły się. Siedziałam przy łóżku Zosi i udawałam, że śpię. A kiedy w końcu usypiała, płakałam. Bałam się ciszy.

– Bałaś się... że tak już zostanie? – Michał odłożył widelec.

– Tak. Że nikt mnie nie zobaczy. Że już zawsze będę tylko... tą zostawioną.

Westchnęłam, podpierając głowę na dłoni.

– A potem pojawiłeś się ty. I nagle coś drgnęło. Pamiętam dokładnie ten dzień – pierwszy spacer, kiedy pozwoliłam ci potrzymać moją dłoń. Tak, jakby ciało uprzedziło rozum.

– Wiesz, że ja też się bałem? – Michał spojrzał na mnie ciepło. – Nie chciałem być „tym drugim”. Ale z tobą… poczułem, że to może być coś prawdziwego.

W milczeniu spojrzałam w jego oczy

I wtedy uderzyła mnie jedna myśl. Że zbyt dobrze wiem, jak łatwo można coś prawdziwego zniszczyć. Że szczęście… jest kruche. Jak porcelana. I że czasem pęka od jednego spojrzenia w przeszłość.

Stałam z kluczem w dłoni, kiedy zobaczyłam go przy furtce. Paweł. W tym samym płaszczu, który miał na sobie, gdy wychodził z domu rok temu, rzucając „przepraszam, muszę to zrobić”. Tyle że teraz wyglądał... jakby sam nie wiedział, po co przyszedł.

– Ania... – zaczął, niepewnie podchodząc. – Musimy porozmawiać.

Zamarłam. Serce tłukło mi się jak oszalałe. W głowie wir pytań: Dlaczego? Po co? Teraz? A na głos powiedziałam tylko:

– Nie sądzę.

– Wiem, że wszystko spieprzyłem. Wiem, że odszedłem jak tchórz. Ale... wszystko się posypało. Z nią. Z tamtym życiem. Myślałem, że wiem, czego chcę, ale... tęsknię, Anka. Za tobą. Za Zosią. Za domem.

Patrzyłam na niego jak przez szybę. Niby był tak blisko, a czułam, jakbym patrzyła na obcego.

– Paweł, rok cię nie było. Rok milczenia. A teraz po prostu wracasz? Jakbyś wyszedł tylko po chleb?

Zaciął się. Przesunął dłonią po karku, jak wtedy, gdy coś zawalał.

– Nie oczekuję cudów. Ale chciałem... spróbować. Naprawić.

Nie mam niczego do naprawienia z tobą – odpowiedziałam, a głos zadrżał mi tylko trochę. – Poza tym... już nie jestem sama.

Jego oczy zwęziły się. Zaskoczenie. Niedowierzanie. I coś jeszcze – ukłucie dumy.

– Ktoś inny?

– Tak. I nie zamierzam tego ukrywać.

Nie odpowiedział. Tylko stał w miejscu, jakby nagle przestał rozumieć, w jakim świecie się znalazł. A ja, zamykając za sobą drzwi, po raz pierwszy poczułam się silniejsza od wspomnień.

– I co on chciał? – Magda wpatrywała się we mnie znad kubka gorącej czekolady, jakby szukała odpowiedzi nie tylko w moich słowach, ale też twarzy.

– Wrócić. Po prostu stanął pod domem, jakby minęły dwa dni, a nie dwanaście miesięcy.

– I co mu powiedziałaś?

– Że już nie jestem sama.

– I dobrze! – wybuchła. – Niech wie. Niech się smaży we własnym sosie. Ale... – zmrużyła oczy – Ania, ty naprawdę już nic do niego nie czujesz?

Westchnęłam. Gapiłam się na parującą czekoladę, jakbym mogła z niej wyczytać swoje emocje.

– Nie wiem, Magda. Myślę, że nie. A potem nagle słyszę jego głos i... wracają obrazy. Zosia w jego ramionach. Nasze wakacje. Te wszystkie drobiazgi, których Michał nie zna. Czasem się boję, że to wszystko, co mam z Michałem, to tylko ucieczka.

– Przestań. Michał to nie plaster, który sobie przykleiłaś po Pawle. To ktoś, kto cię pokochał taką, jaką jesteś teraz, nie jaką byłaś kiedyś.

Wróciłam do domu późnym wieczorem. I zamarłam w progu.

Paweł siedział na schodach

Z bukietem w dłoni. Widocznie zachował sobie klucze i wlazł po cichu. Michał brał prysznic, słyszałam jak w łazience szumi woda.

– Anka, nie mogę przestać o was myśleć. Zobacz, przyniosłem twoje ulubione... – urwał.

Z łazienki wyszedł Michał. W samym ręczniku. I wtedy ich spojrzenia się spotkały. Czas się zatrzymał. Nikt nic nie mówił, ale wszystko już zostało powiedziane.

Nie wiedziałam, co gorsze – widok Pawła z tym bukietem jak z kiepskiego melodramatu czy mina Michała, który patrzył na mnie z czymś, co pierwszy raz wyglądało jak zawód. Przez rok budowałam spokój. A teraz dwie wersje mojego życia siedziały naprzeciwko siebie w moim salonie.

No pięknie – Michał pierwszy przerwał ciszę. Ton miał z pozoru spokojny, ale znałam go zbyt dobrze. W nim już się kotłowało. – Kwiaty? I co dalej? Kolacja przy świecach?

Paweł wstał z sofy, powoli, jakby każde słowo ważyło tonę.

– Przyszedłem z tobą porozmawiać, Anka. Z tobą. A nie prowadzić wojenkę z nim.

– Wojenkę? – Michał parsknął. – Ty myślisz, że to jakiś pojedynek? Zobacz, kto tu wszedł z zaskoczenia jak bohater z taniej telenoweli. I to do kobiety, którą sam zostawił.

– Nie wiesz nic o tym, co było między nami – odpowiedział Paweł zimno. – Ale wiesz co? Wcale mnie to nie dziwi. Ty pewnie w ogóle nie chcesz wiedzieć. Bo lepiej ci się żyje w roli wybawiciela.

– Dość! – krzyknęłam. – To nie wasza gra. To moje życie. I moje decyzje.

Zapadła cisza. Michał patrzył na mnie, jakby nagle wszystko się zmieniło. Paweł – jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego zacząć.

A ja? Ja po raz pierwszy poczułam, że to nie tylko oni walczą o mnie. Że ja też muszę wybrać. Ale nie między nimi. Tylko – kim chcę być dla samej siebie.

Siedziałam w małej kawiarni na rogu, tej z miękkimi fotelami i zapachem karmelu w powietrzu. Gapiłam się na ludzi za oknem, jakby ich życie było prostsze. Bez dawnych mężów, nowych partnerów i głowy pełnej sprzecznych uczuć. Przede mną leżała koperta – list od Pawła. Nie miałam odwagi otworzyć go wcześniej.

„Nie chcę cię naciskać. Ale jeśli chociaż część ciebie jeszcze mnie pamięta, będę czekał. Paweł.”

Zamknęłam oczy. Nie wiedział, że pamięć to właśnie problem. Że wspomnienia są zbyt żywe, by pozwoliły spokojnie kochać kogoś innego. I że przez nie nie wiem już, co jest prawdziwe.

Długo będziesz milczeć? – Michał usiadł naprzeciwko mnie. Nie było w nim pretensji, ale był chłód. Ten, który pojawia się wtedy, gdy nadzieja powoli się wygasza.

– Potrzebuję czasu – powiedziałam cicho. – Nie chcę ranić ani ciebie, ani siebie. A boję się, że robię to codziennie, od kiedy Paweł wrócił.

– Wiem. Dlatego muszę ci coś powiedzieć. – Wziął głęboki oddech. – Nie chcę być twoim „lepszym później”. Nie chcę żyć w cieniu wspomnień. Albo jestem twoim „teraz”, albo odchodzę.

Spojrzałam na niego z bólem

Wiedziałam, że nie rzuca słów na wiatr.

– Zastanów się dobrze – powiedział tylko i odszedł. Nie jak obrażony chłopiec. Jak mężczyzna, który właśnie oddaje komuś wybór.

A ja zostałam sama. Z listem. Z ciszą. I z pytaniem: czy byłam z Michałem, bo go kochałam, czy dlatego, że nie był Pawłem?

Minęły tygodnie. Zosia znów rysowała tatę. Tym razem dwóch – „starego” i „nowego”. Spytałam, dlaczego tak.

– Bo teraz mam dwóch – odpowiedziała z prostotą, która złamała mi serce. – Ale nie wiem, który zostanie.

Ja też nie wiedziałam.

Paweł przestał pisać. Michał się nie odzywał. Nie dlatego, że nie chcieli. Ale dlatego, że czekali. A ja nie potrafiłam podjąć decyzji. Każda wydawała się zdradą. Jedna – wspomnień, druga – przyszłości.

Któregoś dnia pojechałam nad jezioro, to samo, gdzie Michał zabrał mnie pierwszy raz z Zosią. Siedziałam na kocu, patrząc na wodę, aż słońce zniknęło za linią drzew. I wtedy zrozumiałam coś ważnego.

Nie każda historia musi mieć zakończenie. Niektóre mają tylko przystanki. Pauzy. Cisze między wersami.

Nie wybrałam. Jeszcze nie. Może nigdy nie wybiorę. Bo czasem życie to nie droga z punktu A do B, tylko labirynt, w którym uczymy się oddychać. Bez planu. Bez obietnic.

I tylko jedno wiem na pewno – już nigdy nie będę tą samą Anką, którą Paweł zostawił. Ani tą, którą Michał poznał.

Teraz jestem sobą. Niezdecydowaną, poranioną, ale wreszcie prawdziwą.

Anna, 35 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...