„Rodzina chciała nazwać mojego syna na cześć zmarłego wuja. Przypadek sprawił, że na światło wyszły sekrety sprzed lat”
„Wujek zgromadził całkiem spory majątek. Jako osiemnastolatek opuścił dom, aby zwiedzić świat i wrócił po dwunastu latach z dewizami, założył firmę i pomnożył swój majątek wielokrotnie. Był jak Midas, wszystko, czego dotknął, zmieniało się w złoto”.

To miał być mój pierwszy potomek. Czekałam na niego przez długie lata, nie chciałam więc pozostawiać niczego na łasce losu. Szczególnie w kwestii imienia. Nie chciałam żadnej spontanicznej decyzji ani wyboru „bo to teraz jest na topie”. Niestety, miało to być pierwsze dziecko od dawna w naszej linii rodzinnej, a także pierwszy chłopiec od wielu lat w rodzinie mojego męża.
Wszyscy wokół oszaleli
Zasypywali mnie propozycjami imion, zostawiali notatki, przesyłali maile ze zdjęciami aktorów, filozofów, pisarzy, którzy nosili imiona, które oni chcieliby nadać mojemu synowi. Wśród propozycji były takie jak Albert (Einstein), Borys (Szyc), Bolesław (Prus, a także imię mojego dziadka), Jan Paweł (oczywiście wiadomo po kim) i Karol (z tego samego powodu). Młodsza część rodziny sugerowała Alana, Justina („spójrz ciociu, co Bieber osiągnął!”) oraz Domenico.
– Dominik – skorygowałam swojego trzynastoletniego bratanka Kajtka.
– Nie, Domenica.
– Kto to jest?
– Domenic Jordan, śledczy demonów – wyjaśnił. – Wspaniały facet. Przeczytaj to – położył książkę na moich kolanach.
– Dobrze. Rozważę to – przyrzekłam.
Żadne z sugerowanych imion nie przypadło mi do gustu. Co gorsza, przeglądałam internetowe encyklopedie imion kilka razy i tam też żadne nie wydawało się odpowiednie dla mojego syna.
Poradziłam się przyjaciółki
Moja najbliższa przyjaciółka Eunoma powiedziała, że powinnam zaczekać na jego urodzenie.
– Tylko wtedy, kiedy dusza twojego maluszka będzie gotowa na przyjęcie imienia, będziesz mogła to zrobić – oznajmiła. – Musimy znać dokładny dzień i godzinę narodzin, byśmy mogły sporządzić horoskop i wyliczyć liczbę życia twojego dziecka. Wtedy wybierzesz dla niego takie imię, które wypełni te luki.
Moja koleżanka jest astrolożką i numerolożką.
– Aby to naprawdę miało efekt, musimy zrozumieć, czego pragnie dusza dziecka, jakie lekcje chce przyswoić w tym życiu. Czy pragnie osiągać sukcesy zawodowe, czy może preferuje miłość? Twoja interpretacja szczęścia może nie mieć nic wspólnego z tym, czego ono tak naprawdę będzie potrzebowało. To prosta ścieżka do stworzenia kolejnego ambitnego nieszczęśnika, który będzie spełniał oczekiwania rodziców.
Rzeczywiście, coś w tym musiało być.
– Ale jak mam odkryć to prawdziwe imię? – zapytałam.
– Nie da się – uśmiechnęła się delikatnie. – To dziecko powinno samo dokonać tego wyboru.
– W idealnym świecie być może tak by było – westchnęłam. – Ja muszę jednak zgłosić imię do USC w ciągu dwóch tygodni.
– Ale masz pół roku na zmianę – wtrąciła Eunoma. – Półroczne dziecko już wie, kim jest. Oczywiście podświadomie. W międzyczasie daj mu jakieś neutralne, które nie zakłóci jego energii. Na przykład Jan.
To wszystko było zawiłe
Słuchając czułam, jak mi się w głowie miesza. Ciężko podniosłam się z kanapy – byłam w ósmym miesiącu ciąży – i ruszyłam w kierunku drzwi. Mój mąż na pewno już czekał na mnie w samochodzie pod domem. Mieliśmy pojechać po łóżko dla dziecka. Przy drzwiach coś do mnie dotarło. Odwróciłam się i zapytałam:
– Czy to nietypowe imię sama dla siebie wybrałaś?
Eunoma przytaknęła.
– Kiedy skończyłam dwadzieścia osiem lat, byłam bardzo nieszczęśliwa. Dopiero kiedy zaczęłam używać nowego imienia, uświadomiłam sobie, że do tej pory moje życie było kłamstwem. Zdecydowałam się na rozwód. Obecnie jestem inną osobą. Szczęśliwą. Chciałabym oszczędzić mojemu dziecku tego, co mnie spotkało, kiedy nie wiedziałam, kim naprawdę jestem.
Podczas podróży z Wojtkiem do przyjaciół, którzy mieli nam przekazać używane łóżeczko dla dziecka, zastanawiałam się nad słowami Eunomy. Czy imię rzeczywiście ma moc, która wpływa na osobę? Ludzie uważają tak od dawna.
Kiedy wybierałam imię dla mojego syna, przyjrzałam się ludziom, których znam. W ponad połowie przypadków ich imiona idealnie odzwierciedlały ich charakter. Statystyka sugeruje, że to nie jest przypadek. Co ciekawe, osoby, których osobowość nie zgadzała się z ich imieniem, zwykle używały pseudonimów lub ich imię było w jakiś sposób zniekształcone.
Na przykład moje prawdziwe imię to Joanna. Na drugie mam Agnieszka. Chyba nie ma nikogo, kto mógłby mi wyjaśnić, dlaczego wszyscy od zawsze nazywają mnie Agą.
Co to za pomysł?!
– Sądzę, że Konstanty byłby dobrym imieniem dla naszego dziecka – powiedział nagle Wojtek. Jazda miała nam zająć jeszcze około dwudziestu minut, więc postanowił, że to jest odpowiedni czas, aby podjąć ten temat.
– To jest archaiczne imię, nie podoba mi się.
– Kostek brzmi całkiem przyjemnie.
– Naprawdę mi się nie podoba! Czego nie rozumiesz w mojej wypowiedzi? – spojrzałam na niego z irytacją. Udawał, że musi skupić się na prowadzeniu samochodu.
– Będzie się wyróżniał wśród tych wszystkich Szymonów, Alanów, Brianów i Patryków.
– Wojtek, przestań! Znam cię jak własną kieszeń. O co ci tak naprawdę chodzi?
Skręcił w pierwszą boczną uliczkę, potem w kolejną. Ostatecznie skierował samochód do małego zaułka i zatrzymał się. Wyłączył silnik i spojrzał na mnie.
– Zastanawiam się nad naszą przyszłością naszego dziecka – powiedział z powagą. – Doskonale wiesz, jak to wygląda. Nie zarabiamy wielkich pieniędzy, nie jesteśmy biznesmenami. Nie możemy zapewnić naszemu maluchowi życia, jakie byśmy chcieli mu dać. Dlatego potrzebujemy wszelkiej możliwej pomocy, którą uda nam się uzyskać.
– Dobrze – skinęłam głową. – Całkowicie się z tobą zgadzam. Ale co ma do tego imię Konstanty?
– Ciocia Waleria nadal kocha swojego zmarłego męża, mimo że nie żyje już od pięciu lat. Twierdzi, że był ósmym cudem świata i szczerze mówiąc nie jest daleko od prawdy. Ich jedyny syn odwrócił się od nich dziesięć lat temu i nie wiadomo, gdzie teraz przebywa. Jak sądzisz, jak zareaguje, gdy nasz syn otrzyma imię jej zmarłego męża?
Pomysł Wojtka był kuriozalny
Mój mąż wyglądał, jakby właśnie wynalazł proch, papier i pralkę na raz. Oczekiwał, że pochwalę jego genialność.
– Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteś takim materialistą – wyznałam, czując, jak maleje urok mojego męża. – Że planujesz wykorzystać nasze dziecko do manipulacji uczuciami niewinnej staruszki. Chcesz, aby obdarowywała go prezentami, pokryła koszty czesnego w prywatnej szkole, a może na koniec przepisała mu całą swoją fortunę?
– Niewinna staruszka?! – parsknął. – Doskonale wiesz, że to twarda kobieta, która jak orzeł strzeże majątku zmarłego męża. Jeżeli nic nie zrobimy, zapewne przekaże wszystko schronisku dla kotów.
– To jej prawo.
– Aga, na litość boską – podniósł ręce do góry, ale niski dach auta pokrzyżował mu ten dramatyczny gest. – Uwielbiam twój idealizm, ale świat wygląda tak jak wygląda i trzeba z nim walczyć.
W ciągu następnego tygodnia musiałam stawić czoła nieustannym naciskom ze strony męża, jego rodziców, mojego taty i siostry. Wszyscy byli przekonani, że to świetny plan. Mój teść zaznaczył, że parę lat temu ciocia Waleria nawet zasugerowała, że pragnie, aby wspomnienie o jej mężu przetrwało w następnym pokoleniu. Było jasne, co miała na myśli.
No dobrze, niech tak będzie!
– To imię po prostu mi się nie podoba, męczy mnie to – westchnęłam, przekręcając się na kanapie u Eunomy. Wyglądałam jak wieloryb, moje nogi puchły. Do porodu zostały mi trzy tygodnie.
– Zdajesz sobie sprawę, że dziecko, które otrzymuje imię po krewnym, dziedziczy również jego karmę? – zapytała Eunoma. – Jeśli dziadek miał pecha w miłości, to przechodzi to na wnuka. Albo złe nawyki.
– Albo talent do biznesu – zasugerowałam. – Wujek zgromadził całkiem spory majątek. Jako osiemnastolatek opuścił dom, aby zwiedzić świat i wrócił po dwunastu latach z dewizami, założył firmę i pomnożył swój majątek wielokrotnie. Był jak Midas, wszystko, czego dotknął, zmieniało się w złoto.
– Był miłym człowiekiem? – zapytała Eunoma.
– Tak. Na dodatek był bardzo konsekwentny i jedyny nazywał mnie Joanna.
– To imię jest całkowicie niezgodne z tobą – stwierdziła.
Nie mówię, że dałam wiarę tym odkryciom dotyczącym imiennej karmy (moja koleżanka jest trochę szalona w tej kwestii), ale pomyślałam, że rzeczywiście coś w tym jest. Może w pewien sposób mogłabym pomóc swojemu dziecku? Zwłaszcza, że imię to pojawiało się tak często, iż zaczęło mi się podobać. Konstanty. Imię dla cesarzy. Nie brzmi źle.
Okazało się, że wuj miał sekret
Zaczęłam z ciekawości wypytywać o wujka. O wspomnienia z nim związane. Pytałam wszystkich, którzy go jeszcze pamiętali. Jego przyjaciół, dawnego fryzjera, kierowcę, księgową. Nawet jego lekarza. Muszę przyznać, że wszyscy go bardzo chwalili. Mówili o nim jako o osobie uczciwej, silnej duchem i charakterem, wielkodusznej. Wspominali o jego złotym sercu i wspaniałym talencie do biznesu…
– Niech będzie Konstanty – powiedziałam do Wojtka. Wyraźnie się ucieszył.
Tego samego wieczoru odeszły mi wody i o świcie przyszło na świat moje piękne dziecko. Cztery dni później, kiedy już wróciłam do domu, otrzymałam wiadomość e–mail z nieznajomego mi adresu: „Słyszałem, że jesteś zainteresowana Konstantym. Zobacz, kto jest uwieczniony na tej fotografii. Konstanty pracował dla tego człowieka. To właśnie u niego zarobił pieniądze, które przywiózł do Polski”. Bez podpisu. Wojtek później ustalił, że e-mail został wysłany z jakiejś kawiarni internetowej na wschodzie Londynu.
Na załączonym obrazku widoczny był młody wuj Konstanty, mógł mieć około dwudziestu pięciu lat, oraz jakiś starszy wytwornie odziany mężczyzna. Z całą pewnością nie pochodził z Polski. Stali w jakiejś robotniczej dzielnicy, za nimi widać było luksusowy samochód z lat sześćdziesiątych. Wuj Konstanty i nieznajomy wymieniali uściski dłoni.
Odnaleźliśmy go
Wojtek uruchomił specjalną aplikację, która w krótkim czasie zdołała wydobyć z głębin sieci inną fotografię tego nieznajomego. Okazało się, że był gangsterem z Londynu, którego specjalnością były wymuszenia i prostytucja. Trzydzieści lat rządził w londyńskich dokach. W połowie lat siedemdziesiątych trafił za kratki. Pracował dla niego wuj Konstanty…
– Czyżby ktoś próbował go wrobić? Kto mógł mi to wysłać? Wuj przestępcą? To niemożliwe.
– To od Macieja – szepnął mój mąż, a jego ramiona opadły. – Jego syna. Musiał się dowiedzieć w jakiś sposób.
Zrozumiałam wtedy, dlaczego odrzucił ojca i wyjechał, rezygnując z fortuny, którą zdobył w nieuczciwy sposób.
– Ale mimo wszystko… – zaczął Wojtek.
– Nie – odrzekłam stanowczo. Skinął głową, choć był niechętny. Nigdy nie wróciliśmy do tego tematu.
Nie nadałam mojemu synowi imienia na cześć wuja. Nie miało to nic wspólnego z przesądem. Po prostu wuj Konstanty nie zasłużył na ten zaszczyt. W dokumentach oficjalnych podałam imię Jan. To tylko tymczasowe rozwiązanie. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, mój syn sam zdecyduje, jakie imię mu się podoba i będzie do niego pasować.
Agnieszka, 30 lat
Czytaj także:
„Przyjaciółka ma świetnego męża, a woli wskakiwać do łóżka obcym. Żal mi Maćka, ale muszę milczeć”
„Były mąż szybko znalazł sobie nową rodzinkę. Z naszego syna zrobił darmową opiekunkę dla przyszywanej siostruni”
„Zaszłam w ciążę z mężem przyjaciółki. Ja żałowałam, a ona się cieszyła, bo wyświadczyłam jej przysługę”

