„Rodzice nie chcą mnie znać, bo mój facet ma pokręcony życiorys. Według nich zależy mu tylko na ich kasie”
„– Nie poznaję cię. Kiedyś miałaś ambicje, a teraz zachowujesz się jak… jakbyś chciała rzucić wszystko dla jakiegoś mechanika.”

- redakcja
Moje relacje z rodzicami zawsze były dobre – wspierali mnie, kiedy studiowałam, pomagali finansowo przy wynajmie pierwszego mieszkania, byli obecni w moim życiu. Wszystko runęło, kiedy poznałam Michała. Mężczyznę, który nie pasował do ich wyobrażeń o moim partnerze. Miał trudną przeszłość, nie ukrywał tego, ale był szczery i dobry. Mimo to moi rodzice uznali, że kieruje się wyłącznie chciwością. Odwrócili się ode mnie. I nie chcą znać ani mnie, ani mojego wyboru.
Poznałam Michała przypadkiem, podczas wieczoru poetyckiego w małej kawiarni na Pradze. Przysiadł się do mnie, bo brakowało miejsc, i zaczęliśmy rozmawiać. Od razu poczułam, że to ktoś inny niż wszyscy. Nie udawał. Opowiadał o sobie bez ozdobników – że przez parę lat siedział w więzieniu. Mówił, że po wyjściu chciał zmienić swoje życie. Wziął się za pracę fizyczną, unikał dawnych znajomych, uczył się od nowa zaufania.
Powiedziałam o nim rodzicom po dwóch tygodniach. Byłam podekscytowana, zakochana. Chciałam, żeby go poznali.
– Michał? A czym się zajmuje? – zapytała mama z lekkim uniesieniem brwi.
– Pracuje w warsztacie samochodowym. Jest świetnym mechanikiem. I… no, nie ukrywa, że miał trudną przeszłość. Ale jest naprawdę w porządku.
– Trudną przeszłość? – ojciec niemal prychnął. – Lena, błagam cię. Nie jesteś już nastolatką, żebyś się fascynowała „złym chłopcem”.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Nie tego się spodziewałam.
– Tato, to nie tak. On się stara. Naprawdę. A ja go kocham.
– A on ciebie? Czy może naszą kasę? – rzucił z chłodnym uśmiechem.
Wyszłam z salonu, trzaskając drzwiami. Nie umiałam im wytłumaczyć, że tu nie chodzi o pieniądze.
Nie chciał ich pieniędzy
Michał od początku wiedział, że moja rodzina jest zamożna. Ale nigdy nie widziałam, żeby próbował to wykorzystać. Nigdy nie prosił mnie o pieniądze, nie sugerował żadnej pomocy finansowej. Wręcz przeciwnie – był dumny z tego, że sam się utrzymuje, że nie musi już liczyć na nikogo.
– Twoi rodzice mnie nienawidzą, co? – zapytał pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie.
– Nie ciebie, tylko to, co reprezentujesz w ich oczach. Ale ich obraz nie ma nic wspólnego z tobą naprawdę.
– Nie wiem, czy powinienem z tobą być. Nie chcę, żebyś traciła rodzinę przez mnie.
– Ja już ich chyba straciłam – powiedziałam cicho.
Kiedy mama zadzwoniła po tygodniu ciszy, miałam nadzieję, że coś się zmieni. Umówiliśmy się na spotkanie w ich domu. Michała nie zabrałam, choć bardzo chciał iść.
– Lena, nie rozumiem, dlaczego ciągle się z nim spotykasz. On cię wciągnie w swoje problemy – zaczęła mama.
– A może ty po prostu boisz się, że nie będziecie już mieli nade mną kontroli?
– To nieprawda! Chcemy cię chronić.
– A może chcielibyście, żebym wyszła za jakiegoś bankiera z waszego kręgu?
Ojciec wstał i spojrzał na mnie zimno.
– Jeżeli chcesz iść tą drogą, droga wolna. Ale nie licz na nasze wsparcie.
To był moment, w którym coś we mnie pękło.
To był szantaż
Po tej rozmowie minęło kilka dni, zanim znowu zebrałam się na siłę, żeby zadzwonić do mamy. Potrzebowałam choćby drobnej iskierki – może coś w niej drgnęło, może jednak zatęskniła.
– Mamo… Tęsknię. Chciałabym pogadać. Nie o Michału. O nas.
– Lena… Nie potrafię już. Nie poznaję cię. Kiedyś miałaś ambicje, a teraz zachowujesz się jak… jakbyś chciała rzucić wszystko dla jakiegoś mechanika.
– Nie dla jakiegoś. Dla człowieka, którego kocham. Dlaczego to jest takie straszne?
– Bo on zniszczy twoje życie. Prędzej czy później. I nie będziemy stali z boku i patrzyli.
Zamilkłam. Chciałam coś odpowiedzieć, ale zabrakło mi słów. Kiedy wróciłam do mieszkania, Michał czekał z kolacją. Uśmiechał się, jakby wszystko było w porządku. Ale ja już wiedziałam, że nie będzie. Miałam wybór – rodzina albo on.
– I co powiedzieli?
– Że mnie nie poznają. Że już mnie nie chcą.
– Lena… Może to ja powinienem odejść. Naprawdę.
– Nie. Jeśli ktoś ma odejść, to oni. Bo ty jesteś jedynym, kto przy mnie trwa, mimo wszystko.
Nie odpowiedział. Tylko mocniej mnie objął. I w tym uścisku próbowałam znaleźć sens.
Wybrałam miłość
Z czasem nauczyłam się żyć bez rodziców. Ale to nie znaczy, że przestałam tęsknić. Święta spędziliśmy z Michałem tylko we dwoje. Ugotował barszcz, który był za kwaśny, i pierogi, które się rozpadły, ale było w tym coś prawdziwego.
Któregoś dnia w skrzynce znalazłam list. Bez nadawcy. Poznałam pismo mamy.
Jeśli kiedykolwiek postanowisz wrócić, dom stoi otworem. Ale nie z nim.
Nie płakałam. Nie złościłam się. Po prostu poczułam, jak bardzo ich nie rozumiem.
– Co to? – zapytał Michał, kiedy zauważył mnie z listem.
– Ultimatum.
– Masz wybór.
– Nie. Mam swoją drogę.
Wieczorem siedzieliśmy razem na balkonie, patrząc na nocne światła miasta. Wiedziałam, że nie wszystko będzie proste. Ale też wiedziałam, że nikt nie ma prawa decydować za mnie, kogo kocham i dlaczego.
– Myślisz, że kiedyś to się zmieni? – zapytał cicho.
– Może. Ale nie zamierzam na to czekać. Nie chcę już żyć według ich zasad.
Czułam się silniejsza niż kiedykolwiek.
Nie mam z nimi kontaktu
Dziś mijają prawie dwa lata, odkąd moi rodzice powiedzieli mi, że nie chcą mieć ze mną kontaktu. Dwa lata bez świąt w domu rodzinnym, bez telefonów w moje urodziny, bez zwyczajnych rozmów, które kiedyś brałam za pewnik. Czas nie zatarł bólu, ale nauczył mnie z nim żyć. Przeszłam przez różne etapy – od złości, przez żal, aż po smutne zrozumienie, że niektórzy ludzie, nawet ci najbliżsi, potrafią odwrócić się tylko dlatego, że nie spełniasz ich oczekiwań.
Z Michałem dalej jesteśmy razem. Nasze życie nie przypomina bajki, ale ma w sobie coś, czego nigdy nie zaznałam w rodzinnym domu – autentyczność. Nie muszę udawać, nie muszę się tłumaczyć, nie muszę się bać, że zostanę oceniona. Kochamy się nie dlatego, że jest łatwo, ale dlatego, że jesteśmy gotowi być razem mimo trudności. To dla mnie więcej warte niż aprobata kogokolwiek, nawet rodziców.
Czasem jeszcze mam sny, w których wszystko wraca do normy. Mama przygotowuje obiad, tata żartuje przy stole, a Michał siedzi z nami i nikt nie wypomina mu przeszłości. Ale budzę się i wiem, że to tylko iluzja. Rzeczywistość jest inna. Trudniejsza, bardziej bolesna – ale prawdziwa.
Nie wiem, czy kiedyś się pogodzimy. Nie wiem, czy rodzice jeszcze mnie kiedyś przytulą. Może kiedyś przyjdzie dzień, w którym zrozumieją, że miłość to nie wybór „odpowiednich” ludzi, ale akceptacja tych, których kochamy. Do tego czasu idę swoją drogą. Z głową podniesioną, nawet jeśli czasem oczy mam pełne łez. Bo wiem, że nie zdradziłam siebie.
Lena, 26 lat