Reklama

Wstaję codziennie o szóstej. Kawa, szybki prysznic, koszula wyprasowana poprzedniego wieczoru. Zanim wyjdę, zaglądam do sypialni. Aneta zwykle jeszcze śpi, skulona na brzegu łóżka, z telefonem przy poduszce. Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że ten telefon jest ważniejszy w naszym łóżku niż ja. Pracuję w firmie budowlanej, kieruję zespołem – sporo papierów, rozmów, ludzi, decyzji. Wracam po dwunastu godzinach. Kiedyś Aneta czekała z kolacją, pytała, jak minął dzień. Teraz słyszę tylko:

– Jedzenie w lodówce. I znika w łazience albo wpatruje się w ekran. Niby razem, a jednak każdy w swoim świecie.

Kupiłem ostatnio jej ulubione wino, te białe z etykietą w kształcie liścia. Chciałem usiąść, pogadać. Wypiliśmy po kieliszku w ciszy. W końcu zapytałem:

– Coś się dzieje, Anetka?

– Nie, po prostu jestem zmęczona.

I koniec rozmowy. Próbuję nie robić z tego tragedii. Myślę, że to chwilowe, że przejdzie. Ale nocami coraz częściej leżę obok niej i czuję, że jest jak obca kobieta. Czasem, zanim zasnę, łapię się na tym, że przeliczam w głowie dni, odkąd ostatni raz mnie przytuliła. Wszystko niby w porządku — dom, praca, rachunki zapłacone. A jednak w środku czuję pustkę, jakby ktoś po cichu wynosił z naszego życia po jednym wspomnieniu dziennie.

Od tego się zaczęło

Telefon leżał na stole w kuchni, wibrując cicho. Aneta była w łazience, a ja właśnie wróciłem z pracy. Przez chwilę wahałem się, czy odebrać, ale gdy ekran znów rozświetlił się krótkim sygnałem, odruchowo zerknąłem. Wiadomość była od numeru, którego nie znałem. „Nie mogę się doczekać, aż znów cię zobaczę”. Poczułem, jak w gardle robi mi się sucho. Wpatrywałem się w te kilka słów, jakbym miał halucynacje. Potem usłyszałem dźwięk spuszczanej wody i zrozumiałem, że nie mam czasu na zastanowienie. Odłożyłem telefon dokładnie tam, gdzie leżał. Aneta weszła do kuchni, otarła ręce ręcznikiem i spojrzała na mnie zdziwiona.

– Coś się stało?

– Nie. Po prostu chciałem porozmawiać – odpowiedziałem, czując, że głos mam twardy. – Kto do ciebie pisze o tej porze?

Zamarła.

– Nikt ważny na pewno. Pracowałam dziś dłużej, to może ktoś z firmy…

– Nie udawaj. Przeczytałem wiadomość. – Wypowiedziałem to szybciej, niż planowałem. – Kto to jest?

Cisza była długa. W końcu westchnęła, usiadła przy stole i patrzyła w bok.

– To tylko znajomy. Potrzebowałam… rozmowy – dłos jej zadrżał.

Rozmowy? Z obcym facetem? Czy dla ciebie nasz dom w ogóle się liczy? – podniosłem głos.

– Potrzebowałam bliskości, Kamil. Czegoś, czego od ciebie nie dostaję. Od dawna.

Zatkało mnie. Siedziałem naprzeciw niej, a w głowie huczało. Wszystkie dni, kiedy starałem się być obecny, przynosiłem kwiaty, zapraszałem na kolację, nagle wydały się nic niewarte. Widziałem jej spokojną twarz, jakby już dawno pogodziła się z tym, co właśnie mówi.

Nie krzyczałem dalej. Chciałem, ale nie potrafiłem. Tylko spytałem cicho:

– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?

– Bo przestałeś słuchać. Myślałam, że tak będzie łatwiej.

Zostałem w kuchni sam, gdy poszła do sypialni. Wpatrywałem się w jej kubek po herbacie, wciąż ciepły. Nie wiedziałem, czy bardziej boli mnie zdrada, czy świadomość, że przestałem być dla niej kimś, z kim chciała się dzielić życiem.

Zrobię dosłownie wszystko

Nie spałem tej nocy prawie wcale. Słyszałem, jak w sypialni przewracała się z boku na bok, jak wstawała po wodę, jak cicho zamykała drzwi łazienki. Leżałem i patrzyłem w sufit, a w głowie tłukła mi się jedna myśl – czy można jeszcze coś naprawić, jeśli wszystko, co najważniejsze, już się rozpadło. Rano przygotowałem śniadanie, choć wiedziałem, że nie będzie miała apetytu. Kiedy weszła do kuchni, wyglądała na zmęczoną i jakby obcą. Usiadła naprzeciw mnie, spojrzała na talerz i westchnęła.

– Nie musiałeś…

– Musiałem – przerwałem jej. – Nie chcę, żebyśmy tak się mijali. Wiem, że ostatnio byłem nieobecny, że praca, zmęczenie, wieczne tłumaczenia. Ale naprawdę cię kocham, Aneta. Zrobię wszystko, żebyśmy znów byli blisko.

Patrzyła na mnie bez emocji.

– Nie wiem, Kamil. Nie wiem, czy da się wrócić. Zmieniłeś się, ja też. Nie czuję już tego, co kiedyś.

Te słowa bolały bardziej niż sama zdrada. Nie było w nich złości, tylko chłód. Jakby mówiła o kimś obcym. Ale nie chciałem się poddać. Tego dnia wróciłem z pracy wcześniej. Zamiast włączyć telewizor, usiadłem z nią w salonie. Pytałem o jej dzień, o drobiazgi, które kiedyś były dla nas ważne. Odpowiadała krótko, jakby z obowiązku. Przez kolejne dni próbowałem wszystkiego – wspólny spacer, kolacja, kino, nawet list, w którym napisałem, że chcę zacząć od nowa. Odpowiedziała dopiero wieczorem:

– Wiem, że się starasz. Ale ja już chyba nie potrafię.

Mimo to nie przestałem próbować. Po raz pierwszy od lat gotowałem, naprawiłem cieknący kran, zaproponowałem weekend za miastem. Wszystko bez skutku. Widziałem, jak patrzy przez okno z tym samym pustym wzrokiem, z jakim patrzy się na kogoś, kogo już się nie kocha.

W sypialni nie była sama

Z każdym dniem czułem coraz większą bezsilność. Robiłem wszystko, co mogłem, a ona coraz bardziej odsuwała się w głąb swojego świata. Wieczorami, gdy siedziała w fotelu z telefonem w dłoni, miałem ochotę wyrwać jej go i krzyknąć, żeby spojrzała na mnie, ale tylko odwracałem wzrok.

Czułem się jak człowiek, który stoi pod drzwiami własnego domu i nie ma już klucza. Tego dnia wróciłem z pracy wcześniej niż zwykle. Chciałem ją zaskoczyć kolacją, może rozmową, jakąś iskierką normalności. W mieszkaniu panowała cisza. Drzwi do sypialni były uchylone, a z wnętrza dobiegał stłumiony głos. W pierwszej chwili pomyślałem, że rozmawia przez telefon, ale zaraz usłyszałem drugą osobę – jej przyjaciółkę, Martę. Nie miałem zamiaru podsłuchiwać, ale słowa, które padły, zatrzymały mnie w miejscu.

– Już postanowiłam – mówiła Aneta. – Nie mogę tak dłużej żyć. To się skończyło dawno temu. Tylko on jeszcze tego nie zrozumiał.

– Jesteś pewna? – spytała Marta. – Kamil to dobry człowiek.

– Dobry, tak. Ale to nie wystarczy. Dusi mnie ta codzienność, jego wieczne próby naprawiania wszystkiego. Już nie chcę.

Stałem w korytarzu, wpatrzony w drzwi, i czułem, jak wszystko we mnie zamarza. Głos mi się łamał, gdy w końcu wszedłem.

– Słyszałem wszystko. Powiedz mi prawdę, czego naprawdę chcesz?

Aneta spojrzała na mnie z przerażeniem, potem spuściła wzrok. Marta wstała niezręcznie i wyszła, zostawiając nas samych.

– Kamil… ja nie potrafię już udawać – powiedziała cicho. – Próbowałam, naprawdę. Ale nie czuję nic. Nie chcę już tego małżeństwa.

Usiadłem na brzegu łóżka. Widziałem, jak jej dłonie drżą, jak unika mojego wzroku.

– To przez niego? – spytałem. – Tego z telefonu?

– Nie. Przez nas. Przez to, że wszystko między nami wygasło, a my udawaliśmy, że wciąż płonie.

Nie pamiętam, co odpowiedziałem. Chyba nic. Wszystko, co chciałem powiedzieć, ugrzęzło mi w gardle. Aneta spakowała kilka rzeczy do torby. Nie zatrzymywałem jej. Słyszałem tylko dźwięk zamka i jej spokojne:

– Przepraszam.

Kiedy drzwi się zamknęły, usiadłem przy stole. Wciąż czułem jej zapach w powietrzu. Chciałem wierzyć, że to chwilowe, że wróci po kilku dniach, ale w środku wiedziałem, że to koniec. Nigdy wcześniej nie czułem takiej pustki.

Cisza w domu była nie do zniesienia

Pierwsze dni po jej odejściu zlały się w jedną, szarą całość. Budziłem się wcześnie, mimo że nie miałem po co. W kuchni wciąż stały jej kubki, w szafce leżał sweter, którego zawsze szukała, gdy było jej zimno. Nie potrafiłem tego ruszyć. Nawet zapachu jej perfum nie chciałem się pozbywać, choć z każdym dniem stawał się coraz słabszy.

W pracy udawałem, że wszystko jest jak dawniej. Śmiałem się, żartowałem z kolegami, ale po powrocie do domu cisza wbijała się we mnie jak nóż. Nie miałem komu opowiedzieć, że zepsuł się samochód, że szef planuje zmiany, że znowu spóźniłem się na autobus. Nawet te drobiazgi przestały mieć sens.

Wieczorami siadałem w salonie i rozmawiałem sam ze sobą. Zadawałem pytania, na które nikt nie odpowiadał.

– Dlaczego nie zauważyłem, że odchodzi? – pytałem w pusty pokój. – Jak mogłem tego nie widzieć?
Czasem odpowiadałem sobie z goryczą: może wcale nie chciałem widzieć.

Miałem wrażenie, że cały świat toczy się dalej, tylko ja utknąłem w miejscu, z którego nie umiem ruszyć. Próbowałem spotkać się ze znajomymi, ale po kilku minutach rozmowy wracała ta sama myśl – Aneta powinna tu być. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, jak przerwać niezręczną ciszę.

Matka próbowała ze mną rozmawiać. Pytała, co się stało, czy jest ktoś inny, czy będziemy się rozwodzić. Nie miałem siły tłumaczyć. Kiwałem tylko głową, a potem zamykałem się w swoim mieszkaniu. Złość przychodziła falami. Na nią – że odeszła. Na siebie – że pozwoliłem. Myślałem o tych wszystkich dniach, gdy mogłem usiąść obok niej i po prostu zapytać, co czuje. Zamiast tego mówiłem: „Jestem zmęczony”, „Porozmawiamy jutro”. Tyle że jutro już nie nadeszło.

Zdarzało mi się włączyć jej numer w telefonie, tylko po to, żeby posłuchać, jak automat informuje, że abonent jest niedostępny. Kiedyś pomyślałem, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego – nawet do braku drugiej osoby. Ale im dłużej próbowałem w to uwierzyć, tym bardziej czułem, że to nieprawda.

Zadałem jej to pytanie

Spotkaliśmy się przypadkiem, na parkingu pod sklepem. Stała przy samochodzie, rozmawiała z kimś przez telefon. Uśmiechała się. Kiedy mnie zauważyła, przez chwilę wyglądała, jakby chciała uciec, ale potem tylko skinęła głową.

– Aneta… możemy porozmawiać? – zapytałem cicho.

– Kamil, nie wiem, czy to dobry pomysł – rozejrzała się nerwowo. – Po co to wszystko?

– Chcę tylko zrozumieć.

Zgodziła się. Usiadła naprzeciw mnie w kawiarni, tej samej, w której kiedyś śmialiśmy się z byle czego. Teraz między nami była pustka.

– Masz kogoś? – spytałem.

– To nie ma znaczenia – wzięła łyk kawy. – Nie o to chodzi. Chodzi o nas. O to, że już od dawna byliśmy tylko obok siebie.

Chciałem się złościć, ale zamiast tego poczułem dziwny spokój.

– Wiesz – powiedziałem – przez te wszystkie tygodnie myślałem, że zawaliłem. Ale teraz widzę, że po prostu przestaliśmy się rozumieć.

Aneta skinęła głową.

– Może kiedyś zrozumiemy to lepiej. Ale już osobno.

Wyszedłem pierwszy. Za mną brzmiał dźwięk przesuwanych krzeseł, a potem cisza. Wiedziałem, że to była nasza ostatnia rozmowa.

Kamil, 47 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama