Reklama

Zawsze miałem dość standardowe życie. Praca, dom, rachunki. Nie narzekałem, ale codzienna rzeczywistość bywała przytłaczająca. Jako grafik próbowałem dorabiać na boku, ale nigdy nie starczało mi pieniędzy na wszystko, co bym chciał.

Gdy więc pewnego dnia zadzwonił do mnie prawnik i poinformował, że zostałem spadkobiercą miliona złotych, pomyślałem, że to jakiś żart. Andrzej G., prawnik, który przekazał mi te rewelacje, brzmiał jednak niezwykle poważnie. Spadek pochodził od Marka Z.. Nigdy o nim nie słyszałem. To z pewnością była jakaś pomyłka. Ale czy na pewno?

To było jak błogosławieństwo

Zaraz po rozmowie z prawnikiem podzieliłem się nowiną z moją dziewczyną, Klaudią. Nie była równie entuzjastyczna co ja.

– Nie znam tego faceta, ale pieniądze są prawdziwe – powiedziałem, nie kryjąc emocji.

– To właśnie mnie przeraża – odpowiedziała Klaudia, z wyraźnym niepokojem w głosie. – Nikt nie daje komuś miliona za nic.

Może to jakaś daleka rodzina? – próbowałem znaleźć racjonalne wytłumaczenie, choć sam w to nie wierzyłem.

– A może to jakaś pułapka? – zauważyła Klaudia, marszcząc brwi.

Pomyślałem, że jest zbyt podejrzliwa, ale nie mogłem powstrzymać się przed tym, by nie słuchać wewnętrznego głosu, który mówił, że coś jest nie tak. Mimo to postanowiłem wykorzystać okazję. Przyjąłem spadek, a pieniądze wpłynęły na konto. Ciągle nie mogłem w to uwierzyć. Spłaciłem kredyt, kupiłem nowy samochód, a nawet zarezerwowałem wakacje. Przez moment życie wydawało się prostsze. Byłem przekonany, że moje problemy finansowe na zawsze odeszły w niepamięć.

Radość nie trwała długo

Pewnego dnia w skrzynce znalazłem list. Nie było na nim nadawcy, tylko niepokojące słowa: „Wiem, że przyjąłeś te pieniądze. Jeśli chcesz mieć spokój, oddaj je”. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógłby posunąć się do takiego głupiego żartu. Próbowałem zignorować list, ale następnego dnia na drzwiach mojego mieszkania pojawił się czerwony znak X. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy zdałem sobie sprawę, że to może być coś poważniejszego.

Jakby tego było mało, niespodziewanie pojawił się Jacek, dawny znajomy, którego nie widziałem od lat. Wyglądał, jakby wiedział więcej niż ja.

Słyszałem, że trafiła ci się fortuna – powiedział z uśmiechem, który nie sięgał jego oczu. – Może powinniśmy pogadać o tym, skąd naprawdę pochodzą te pieniądze?

Poczułem dreszcze na plecach. W oczach Jacka dostrzegłem coś, co przypominało mi podejrzliwość. Jego zainteresowanie było nie na miejscu, a ja zacząłem się zastanawiać, kto jeszcze mógł wiedzieć o mojej nowej fortunie.

Kim był tajemniczy milioner?

Nie mogłem przestać myśleć o tych dziwnych wydarzeniach, więc postanowiłem zgłębić tajemnicę Marka Z.. Udałem się do kancelarii prawniczej, aby dowiedzieć się więcej. Sekretarka spojrzała na mnie z wyrazem współczucia, gdy poprosiłem o jakiekolwiek informacje.

Zaginął 15 lat temu – powiedziała, podając mi teczkę z kilkoma artykułami. – Jego ciało odnaleziono dopiero kilka miesięcy temu.

Przeglądając dokumenty, dowiedziałem się, że jego śmierć była owiana tajemnicą. Wzbudzało to moje przerażenie, ale najbardziej uderzył mnie fakt, że pieniądze, które otrzymałem, mogły nie pochodzić z uczciwej pracy.

Wróciłem do domu z rosnącym niepokojem. Jeśli te pieniądze rzeczywiście były powiązane z czymś podejrzanym? Zrozumiałem, że wpadłem w coś, czego nie mogłem kontrolować.

Nie było już odwrotu

Kiedy zaczęły napływać kolejne telefony od nieznanych numerów, wiedziałem, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Odruchowo rozglądałem się za siebie, czując czyjeś spojrzenie na plecach. Potem samochód Klaudii został porysowany, a na moim progu znalazłem kopertę z jednym zdaniem: „Oddaj to, co nie jest twoje, albo się doigrasz”.

Czułem, że moje życie staje się grą, w której stawką była moja przyszłość. Nocami siedziałem w ciemności, próbując wymyślić, jak wyjść z tej sytuacji. Wiedziałem, że muszę oddać pieniądze, ale nie miałem pojęcia, jak i komu je zwrócić. Nikt nie podawał się za właściciela, a jedynie grożono mi z ukrycia.

Klaudia stawała się coraz bardziej zaniepokojona. Nasze rozmowy były napięte, a ja nie chciałem jej angażować w coś tak niebezpiecznego. W końcu to ja przyjąłem te pieniądze i ja musiałem znaleźć sposób, by wyjść z tej sytuacji.

Zostałem wmieszany w jakieś sprawy

Pewnej nocy, gdy wróciłem do domu, zastałem tam Andrzeja G., prawnika, który wręczył mi jakieś dokumenty. Jego twarz była zasmucona, jakby miał mi do przekazania coś niepokojącego.

– Przykro mi, ale ktoś musiał je przyjąć – zaczął, a ja poczułem, że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana niż myślałem.

Okazało się, że nie był zwykłym prawnikiem. Był posłańcem, kimś, kto musiał znaleźć nowego właściciela dla pieniędzy, by odwrócić uwagę pewnych ludzi. Mój umysł próbował przyswoić jego słowa.

Byłeś idealnym kozłem ofiarnym. Pieniądze są tylko częścią większej układanki – wyjaśnił z goryczą.

To, co mówił, brzmiało jak absurdalna historia z taniego filmu. Ale jego oczy były szczere. Zrozumiałem, że wciągnął mnie w coś, z czego nie ma łatwego wyjścia. Moje życie stało się ofiarą manipulacji, a ja nie wiedziałem, komu mogę zaufać.

To było dla mnie zbyt wiele

Stojąc na rozdrożu, zdałem sobie sprawę, że mam tylko dwa wyjścia. Mogłem spróbować uciec, zaczynając wszystko od nowa, lub zmierzyć się z ludźmi, którzy szukają tych pieniędzy. Myśl o konfrontacji była przerażająca, zwłaszcza że nie miałem pojęcia, z kim miałbym do czynienia. Czułem się jak pionek w grze, której reguł nie znałem.

Podjąłem decyzję. Musiałem zniknąć. Nie było to łatwe, ale postanowiłem zostawić za sobą swoje dotychczasowe życie. To oznaczało pożegnanie z Klaudią, osobą, która była mi najbliższa. Czułem ciężar tej decyzji, ale wiedziałem, że to jedyna szansa na przetrwanie. Nie mogłem narażać jej na niebezpieczeństwo.

Zostawiłem Klaudii list, w którym wyjaśniłem, że to dla jej dobra. Opuściłem miasto w pośpiechu, zostawiając za sobą wszystko, co znałem. W drodze do nowego życia nieustannie czułem niepokój, niepewność i samotność. Wiedziałem, że zawsze będę oglądał się za siebie, bo niektóre rzeczy nigdy nie dają się zapomnieć.

Moja historia stała się przestrogą, że nie wszystko, co przychodzi za darmo, jest darem. Niektóre fortuny są obarczone ceną, którą trudno zapłacić. Teraz żyję w ukryciu, wiedząc, że nigdy nie będę mógł w pełni uciec przed przeszłością.

Sebastian, 30 lat

Czytaj także:
„Mąż nie daje mi pieniędzy na pieluchy dla dziecka. Mówi, że skoro siedzę w domu, to mogę w ramach rozrywki prać tetrę”
„Krzysiek kupował mi drogie perfumy, żeby zamydlić mi oczy. Czar prysł, gdy zobaczyłam, jaki z niego burak”
„Wzięłam kredyt na ferie w Szwajcarii, by koleżanki mi zazdrościły. Opłaciło się, bo poznałam tam bogate ciacho”

Reklama
Reklama
Reklama