„Randkowałam z 2 facetami jednocześnie. Dopiero na weselu mojej przyjaciółki odkryłam ich wstydliwą tajemnicę”
„Niewybaczalnym błędem, jaki popełniłam, było to, że jednemu i drugiemu dawałam nadzieję na coś więcej. Mówiąc wprost, zabrakło mi odwagi, żeby zdobyć się na szczerość. Niemniej wybór był taki trudny... Obaj byli wspaniali – do czasu”.

- Listy do redakcji
To niesamowite, jak przewrotne bywa życie. Na własnej skórze przekonałam się o tym, że los potrafi dać niezłą nauczkę komuś, kto ma problem z podjęciem decyzji – albo też nie chce jej podjąć z czystego wygodnictwa. Tak właśnie stało się w moim przypadku. Otrzymałam cenną i zarazem bolesną lekcję, z której wyciągnęłam konstruktywne wnioski na przyszłość.
Nie jestem typem pożeraczki męskich serc. Serio, nie planowałam tego. To kompletnie nie w moim stylu ciągnąć jednocześnie dwie sroki za ogon. Po prostu tak niefortunnie wyszło. Najpierw na mojej drodze pojawił się Piotr, a jakiś czas później Adam. Obaj niezwykle fascynujący, a przy tym całkowicie odmienni.
Mój problem polegał na tym, że nie potrafiłam zdecydować się na któregoś z nich, ponieważ jeden i drugi bardzo mi się podobał. Naiwnie myślałam, że to się jakiś samo poukłada. No i w rzeczy samej dokładnie tak się stało, jednakże ja zostałam z niczym. Nie ma już ani Piotra, ani Adama – zero szans na ich powrót. Jestem na siebie zła. Miałam okazję mieć świetny związek, ale zaprzepaściłam ją na własne życzenie.
Osiołkowi – czyli mnie – w żłoby dano
Najpierw był Piotr. Przystojny szatyn z precyzyjnie przystrzyżoną brodą i sylwetką rzeźbioną żmudnymi treningami na siłowni. Zakochany w hiszpańskim kinie i klasykach światowej literatury. Szarmancki, bardzo uprzejmy i piekielnie inteligentny. W jego towarzystwie czułam się tak, jakbym wygrała na loterii co najmniej milion dolarów. Był zupełnie inny niż wszyscy faceci, jakich do tej pory znałam. Nie bombardował mnie uczuciami, co odbierałam jako dobry znak. Nasza znajomość rozwijała się w szybkim, ale niewymuszonym tempie. Piotr miał też gest, co w dzisiejszych czasach jest coraz rzadziej spotykane. Randki z nim zawsze były udane, aż chciało się więcej. Przypuszczam, że niewiele brakowało, aby nasza znajomość weszła na wyższy, bardziej intymny poziom.
Właśnie wtedy poznałam Adama. Wyluzowany, serdeczny i pełen ciepła blondyn, który jak nikt umiał rozbawić mnie do łez. Taniec w deszczu? Spontaniczny wypad w góry? To cały Adam, kochający życie i czerpiący z niego pełnymi garściami. Od razu przypadliśmy sobie do gustu i przegadaliśmy kilka ładnych godzin.
Niewybaczalnym błędem, jaki popełniłam, było to, że jednemu i drugiemu dawałam nadzieję na coś więcej. Mówiąc wprost, zabrakło mi odwagi, żeby zdobyć się na szczerość. Niemniej wybór był taki trudny... Piotr traktował mnie jak królową, natomiast przy Adamie mogłam być w stu procentach sobą.
Było mi zbyt dobrze
Teraz, gdy spoglądam na to wszystko z perspektywy czasu, wiedziałabym, kogo wybrać. Byłby to Adam, gdyż przy Piotrze pojawiała się zbyt duża presja, żeby być kobietą idealną. Taką, która bez względu na okoliczności, prezentuje się niczym spod igły i ma nienaganne maniery. Przy Adamie presja znikała, a to przecież szalenie ważne, żeby przy partnerze czuć się komfortowo i swobodnie.
Zupełnie niepotrzebnie przeciągałam sprawę. Nie wiem, dlaczego. Chyba najbardziej obawiałam się tego, że sprawię Piotrowi przykrość. Widziałam, że się angażuje, a nie chciałam go zranić. Byłam nie fair nie tylko wobec niego, ale i siebie. Kiedy z nim przebywałam, moje myśli odlatywały w kierunku Adama. To było silniejsze ode mnie i nie mogłam nic na to poradzić. Miałam świadomość tego, że nie postępuję uczciwie.
Nawet Magdzie, mojej wieloletniej przyjaciółce, nie pisnęłam słowem, że spotykam się z dwoma facetami. Przyznałam się do tego, gdy prawda wyszła na jaw i szambo się rozlało.
– Moja droga, sama sobie piwa nawarzyłaś i teraz musisz je wypić.
Miała absolutną rację.
W końcu się doigrałam
W kwietniu, tuż przed świętami wielkanocnymi, moja bliska koleżanka wychodziła za mąż. Byłam niezmiernie wzruszona, kiedy poprosiła mnie, abym została jej druhną. Zgodziłam się bez wahania. Bardzo się przejęłam swoją rolą – że zrozumiałych względów pragnęłam wypaść jak najlepiej. Nikogo nie zapraszałam na wesele. W kościele było mnóstwo ludzi, nie miałam czasu się im przyglądać. Dlatego już na początku przyjęcia weselnego przeżyłam istny szok na widok Piotra.
– Ty tutaj? – spytałam zdziwiona.
– Mały ten świat, co? – uśmiechnął się i zaraz wyjaśnił powód swojej obecności na imprezie. – Tak się składa, że Kasia to moja kuzynka.
– Naprawdę?
Ucięliśmy sobie przemiłą pogawędkę. W momencie, gdy Piotr przyciągnął mnie do siebie i pocałował, za moimi plecami rozległ się znajomy głos.
– Natalia?
Odwróciłam się i zbaraniałam, oblewając się po uszy rumieńcem. Miałam chęć zapaść się pod ziemię. To był Adam.
– Piotrek, wy się znacie?
– To moja dziewczyna – odparł spokojnie Piotr, a ja płonęłam żywcem ze wstydu.
– Zaraz, czegoś tu nie kumam – Adam zwrócił się do mnie. – Spotykamy się od jakiegoś czasu, a ty jesteś jego dziewczyną?
Było gorzej, niż można sądzić
Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Oczy Piotra przypominały w tej sekundzie spodki od filiżanek.
– Adam, nic nie wspominałeś, że kogoś masz.
– Zaraz... To wy się znacie?
– To mój brat – Piotr posłał mi takie spojrzenie, że omal nie padłam trupem.
– Przyrodni – doprecyzował Adam równie chłodnym tonem. – A ty okłamywałaś nas obu.
Nie mogłam zaprzeczyć. Z żadnym z nich nigdy nie rozmawiałam o rodzinnych koligacjach, bo były ciekawsze tematy. Tak czy siak, pod moim adresem posypały się niezbyt przyjemne słowa. Adam i Piotr zachowali się z klasą. Nie było wyzwisk, co nie zmienia faktu, że ich słowa poszły mi ostro w pięty.
Uciekłam z wesela. Powiedziałam Kaśce, że się bardzo źle czuję. Zmartwiła się, ale zrozumiała. Przepłakałam całą noc. Potem wielokrotnie próbowałam skontaktować się i z Adamem, i Piotrem, lecz nie odbierali moich telefonów i nie odpisywali na wiadomości. Musiałam odpuścić, aczkolwiek byłam załamana. Co gorsza, Kasia też się ode mnie odcięła.
Wtedy wyżaliłam się Magdzie. Prędko sprowadziła mnie na ziemię. Zawsze była do bólu szczera. Ponadto nie ukrywała, że sprawiłam jej przykrość.
– Szkoda, że mi o niczym wcześniej nie powiedziałaś – była wyraźnie rozczarowana.
W naszej relacji powiało lekkim chłodem, ale zrobię wszystko, by odzyskać nadszarpnięte zaufanie. Żałuję, że nie ogarnęłam swoich sercowych spraw tak, jak należy. Wyszłam na tym niczym Zabłocki na mydle. Pozostały mi jedynie wyrzuty sumienia.
Natalia, 30 lat
Czytaj także:
- „Wzięłam ślub, choć od lat byłam zakochana w innym. Ani mąż, ani Bóg, nie wybaczą mi tego, co zrobiłam po weselu”
- „Wakacje z kochanką w Hiszpanii miały być tajemnicą. Przez jedno błędne kliknięcie, straciłem wszystko”
- „Na wakacjach nad Bałtykiem po raz pierwszy zdradziłam męża. To właśnie wtedy w końcu poczułam, że żyję”

