Reklama

Moja teściowa nigdy za mną nie przepadała. Od samego początku naszej znajomości czułam, że w jej świecie nie ma dla mnie miejsca. Krytykuje dosłownie wszystko, co robię. Zawsze znajdzie coś, do czego można się przyczepić. Wychodzi z założenia, że ma być tak, jak ona sobie życzy, bo w przeciwnym razie następuje obraza majestatu.

Reklama

Nie wiem, jak z nią wytrzymują

Z całego serca współczuję teściowi, który jest porządnym i życzliwym człowiekiem. Jego żona to istna harpia, której buzia nie zamyka się nawet na minutę. Nie przypominam sobie, aby o kimś powiedziała coś pozytywnego. Nic się jej nie podoba i o wszystko ma pretensje. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem teść wytrzymuje z tą babą. Ja bym dawno uciekła, gdzie pieprz rośnie. To istny energetyczny wampir. Po każdej rozmowie z nią jestem wypompowana. Właściwie trudno nazwać to rozmową. Na dobrą sprawę to jej monolog nafaszerowany obelgami i rozkazami. Kiedyś jeszcze próbowałam dyskutować i tłumaczyć, ale szybko się przekonałam, że mija się to z celem.

Ty to nazywasz rosołem? Wolne żarty, panienko. A bałagan w kuchni masz straszny. Co z ciebie za gospodyni? – takie teksty kierowane pod moim adresem są na porządku dziennym.

Najgorsze jest to, że nic do tej kobiety nie dociera, bo zachowuje się, jakby pozjadała wszystkie rozumy.

Życie bywa przewrotne i często zaskakuje

Teściowa jest żarliwą zwolenniczką tradycyjnego podziału ról w małżeństwie. Oczywiście uważa, że nie jestem godna jej syna, ponieważ zmuszam go do wykonywania różnych prac w domu. Dla niej partnerstwo to abstrakcyjna idea. Raz mi nawet powiedziała, że znęcam się nad Tomkiem.

– Wystarczy, że pracuje i pieniądze przynosi. To nieludzkie, kazać mu robić cokolwiek ponadto – to były jej słowa.

To, że ja również zasuwam na etacie, nie ma dla niej żadnego znaczenia. Praca Tomka zawsze była w jej oczach ważniejsza i bardziej wartościowa, ponieważ mąż zarabiał więcej ode mnie – jej zdaniem tak właśnie ma być i jest to naturalny porządek. A najlepiej, gdybym nie pracowała zawodowo, tylko całymi dniami sterczała przy garach, prała i sprzątała, bo jako kobieta do tego zostałam stworzona. Czasami żartowaliśmy z mężem, że powinna mu pomnik postawić. Rzecz jasna Tomek wielokrotnie usiłował przemówić jej do rozsądku, ale bezskutecznie. Szkoda było język sobie strzępić. Próby ograniczenia kontaktu też nic nie dawały. Pozostawała jedynie taktyka uników.

Któregoś wieczoru Tomek oznajmił, że musimy pogadać. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ponieważ od kilku dni chodził jak struty. Znam go dobrze, więc nie naciskałam. Czekałam, aż sam zbierze się na rozmowę – najwyraźniej musiał sobie pewne rzeczy w głowie poukładać.

– Od następnego miesiąca będę bez pracy – z trudem przeszło mu to przez gardło.

– Jak to? Co się stało? – spytałam zaniepokojona.

Zrobiło się nam trudniej

Wyjaśnił, że firma ma poważne problemy finansowe. Aby w ogóle przetrwać na rynku, niezbędne jest stanowcze cięcie kosztów. Wiąże się to między innymi z redukcją liczby stanowisk pracy. Niestety, Tomek znalazł się na liście pracowników do zwolnienia. Dostał wypowiedzenie. W kwestii skrócenia okresów wypowiedzenia szefostwo porozumiało się z przedstawicielami pracowników. Miały im zostać wypłacone odprawy.

No cóż, takich wiadomości nie da się nazwać pozytywnymi. Tomek był załamany i wcale mu się nie dziwiłam. Przepracował w tej firmie sześć lat, a teraz tak po prostu został wyrzucony na bruk. Zapewnił, że uczyni wszystko, aby możliwie jak najszybciej znaleźć nową pracę. Mieliśmy co prawda trochę oszczędności, ale nie łudziliśmy się co do tego, że na długo wystarczą. Mamy dwójkę dzieci i kredyt hipoteczny, więc to niełatwa sytuacja.

– Słuchaj, poradzimy sobie – przytuliłam mocno Tomka. – Jak zwykle zresztą.

Nie zamierzałam czekać i zaczęłam się rozglądać za dodatkowym zajęciem, na szczęście szybko je znalazłam. Do tego wzięłam w biurze nadgodziny. Trzeba było zacisnąć zęby i jakoś to przetrwać. Na Tomka zawsze mogłam liczyć. To mój partner, ale i przyjaciel z prawdziwego zdarzenia. Gramy do jednej bramki i jesteśmy drużyną.

Nie mogła uwierzyć, że tak żyjemy

Ani moim rodzicom, ani tym bardziej teściom przez pewien czas nie mówiliśmy, co się dzieje. Jednakże nie dało się tego ukrywać na dłuższą metę i prawda w końcu wyszła na jaw. Teściowej nie mieściło się w głowie, że Tomek nagle został bez pracy i że możliwe jest, aby mężczyznę coś takiego spotkało. Niemniej bardziej nie potrafiła przeboleć tego, że nie przybiegliśmy od razu do niej z błaganiem o wparcie. Potraktowała to niczym policzek.

Przecież bym wam pomogła, wystarczyło poprosić – fuknęła wyniośle.

Oczyma wyobraźni widziałam już, jak by to wyglądało. Zrobiłaby wielką łaskę, udzielając nam pożyczki, co potem w nieskończoność by wypominała. O mały włos nie dostała zawału, kiedy usłyszała, że w tym momencie to ja jestem w pełni odpowiedzialna za utrzymanie rodziny. Raptem skończyło się głupie gadanie o kobietach, których miejsce jest w kuchni. Zabrakło jej niedorzecznych argumentów i zaczęła spoglądać na mnie łaskawszym okiem. Nie jestem pewna, co dokładnie stało za zmianą jej nastawienia, ale zamknęła swą jadaczkę na kłódkę.

Po czterech miesiącach Tomek znalazł nową posadę. Okazało się, że będzie na tym stanowisku zarabiał niewiele więcej ode mnie, więc można śmiało powiedzieć, że nasze pensje będą w miarę wyrównane. Zamierzał polować na coś lepiej płatnego, ale póki co to musiało wystarczyć. I tak odetchnęliśmy z ulgą, bo byłam już potwornie zmęczona. Za pierwszą wypłatę zaprosił mnie na wystawną kolację do eleganckiej restauracji, żeby mi podziękować. Z dziećmi została teściowa – nawet nie protestowała.

– Cieszę się, że mój syn ma tak wspaniałą żonę, od samego początku miałam co do ciebie dobre przeczucia – nie dowierzałam własnym uszom, gdy to usłyszałam.

Zastanawialiśmy się z Tomkiem, czy przypadkiem ktoś mu matki nie podmienił, bo takie metamorfozy zdarzają się raczej w filmach. Dość sceptycznie do tego podchodziłam, aczkolwiek nie wykluczałam, że w końcu coś się jej poprzestawiało i dostrzegła to, czego wcześniej nie chciała zauważyć. Czas pokaże, w jakim stopniu trwała jest to zmiana – prawdziwe intencje teściowej wcześniej czy później ujrzą światło dzienne.

Dorota, 38 lat

Reklama

Czytaj także:
„Mąż wyjechał do Belgii, by zarobić na nasz nowy dom. Na pewno w nim nie zamieszka, bo wrócił stamtąd w trumnie”
„Ledwo płaciłam rachunki, ale przed teściową wypadało się pokazać. Nakupiłam francuskich serów, a ona wolała parówki”
„Jej mąż nie dokładał się do domowego budżetu, ale obiadki chciał mieć pod nosem. To kpina, a nie rodzina”

Reklama
Reklama
Reklama