„Przypadkiem wysłałam gorącego SMS-a teściowi. Gdy zobaczyłam, co mi odpisał, zbierałam szczękę z podłogi”
„– To ty zaczęłaś. I chyba ci się to podoba… – szepnął, a jego oczy błyszczały. Wyrwałam się, ale drżały mi ręce. Poszłam do łazienki, zamknęłam się i patrzyłam na siebie w lustrze. Widziałam swoje rumieńce, rozchylone usta, roztrzęsione dłonie. – Boże, co ja wyprawiam? – szepnęłam do siebie”.

- Redakcja
Czasami zastanawiam się, co poszło nie tak. Przecież naprawdę się starałam. Dwa lata temu wyszłam za Marka, mojego męża, który wydawał się wtedy uosobieniem wszystkiego, czego chciałam – stabilny, pracowity, może trochę chłodny, ale przecież nikt nie jest idealny, prawda? A jednak teraz... teraz czuję się jak mebel w jego życiu. Taki, co go nie zauważa, chyba że się o niego potknie.
Marek wraca z pracy zmęczony, rzuca klucze na stół, zjada obiad, włącza telewizor i tyle go widziałam. Nie pyta, jak minął mi dzień. Nie mówi, że ładnie wyglądam. Nie całuje mnie na dobranoc. Czasami myślę, że gdybym przestała istnieć, nawet by tego nie zauważył.
Zrobiło mi się gorąco
Byłam w pracy, trochę znudzona, trochę rozkojarzona. Siedziałam przy biurku, patrzyłam na zegar i czekałam na koniec dnia. Wzięłam telefon do ręki, odruchowo – jak zawsze. Otworzyłam wiadomość do Marka, bo przecież chciałam, żeby chociaż on poczuł, że jestem, że czekam na niego. Napisałam:
„Nie mogę się doczekać, aż wieczorem rozepniesz mi bluzkę… Marzę o tym, żebyś mnie dotknął, żebyś mnie pragnął…”
Serce mi przyspieszyło, kiedy pisałam te słowa. Chciałam, żeby Marek poczuł, że nie jestem tylko żoną, co robi mu obiad i sprząta po kolacji. Że jestem kobietą, jego kobietą. Kliknęłam „wyślij” – i wtedy coś mnie tknęło. Spojrzałam na ekran – i zamarłam. Adresat: Andrzej. Nie Marek. Nie mój mąż, ale mój teść.
Ręce zaczęły mi się trząść. Zrobiło mi się gorąco, a potem zimno. Chciałam cofnąć czas, chciałam zapaść się pod ziemię. Od razu spróbowałam zadzwonić – Andrzej nie odbierał. Wysłałam mu szybko wiadomość: „Przepraszam, to pomyłka! To nie było do ciebie!”. Ale było już za późno. Po godzinie przyszła odpowiedź:
„Nie wiem, czy to pomyłka, ale… chyba nie powinnaś pisać takich rzeczy do swojego teścia. Schlebiasz mi...”
Wieczorem, przy kolacji, siedzieliśmy wszyscy przy stole – Marek, Andrzej, Anna, ja. Udawałam, że wszystko jest w porządku, ale czułam jego spojrzenie. Złapałam je kilka razy. Krótkie, szybkie, ale było tam coś... coś, co sprawiało, że miękły mi nogi. A Marek? On nawet nie zauważył niczego. Był zajęty rozmową o pracy, o nowych projektach.
Później rozmawiałam z moją przyjaciółką przez telefon.
– Co teraz zrobisz? – zapytała przerażona.
– Nie wiem. Może uda się to jakoś zamieść pod dywan…
Ale już wtedy czułam, że nic nie da się zamieść. Że coś się obudziło.
Teść zaczął ze mną flirtować
Myślałam, że to się skończy na tej jednej wiadomości, że Andrzej o niej zapomni. Ale kilka dni później dostałam od niego SMS-a:
„Nie mogę przestać o tym myśleć. O tobie. O tym, co napisałaś…”
Czytałam to sto razy. Próbowałam wymazać z głowy, ale słowa wżerały się w mój umysł. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie odpowiedziałam. A jednak on pisał dalej. Subtelnie, niby od niechcenia, a jednak tak, że każde jego słowo paliło mnie jak rozżarzony węgiel.
„Nie powinnaś nosić takich sukienek na rodzinne kolacje… rozpraszasz mnie.”
Albo:
„Twój mąż ma szczęście… ale chyba o tym nie wie.”
Zaciskałam zęby, mówiłam sobie: „Stop. To nie powinno się dziać.” Ale przecież się cieszyłam, czułam się zauważona. Po raz pierwszy od miesięcy.
Coś wisiało w powietrzu
I wtedy przyszła sobota – grill u teściów. Siedzieliśmy na tarasie, dzieci biegały po ogrodzie, a ja czułam na sobie wzrok Andrzeja. Kiedy Marek odszedł do samochodu, a Anna zajęła się sałatką w kuchni, Andrzej podszedł do mnie i nachylił się tak blisko, że czułam jego oddech na skórze.
– Dlaczego mi to robisz? – syknęłam, odwracając głowę.
– To ty zaczęłaś. I chyba ci się to podoba… – szepnął, a jego oczy błyszczały.
Wyrwałam się, ale drżały mi ręce. Poszłam do łazienki, zamknęłam się i patrzyłam na siebie w lustrze. Widziałam swoje rumieńce, rozchylone usta, roztrzęsione dłonie.
– Boże, co ja wyprawiam? – szepnęłam do siebie.
A jednak… kiedy wyszłam z łazienki, Andrzej stał na korytarzu. Patrzył na mnie. Milczał. A ja? Ja nie potrafiłam odwrócić wzroku.
To było jak wir, który mnie wciągał. Z każdym dniem czułam, jak coraz bardziej tracę grunt pod nogami. Myślałam o nim, o Andrzeju, niemal obsesyjnie. O tym, jak patrzył na mnie, o jego spojrzeniach pełnych czegoś... czego nie znajdowałam u Marka od dawna. Z jednej strony czułam strach, z drugiej kręciło mnie to.
Teściowa coś podejrzewała
Potem przyszło to popołudnie. Rodzinna atmosfera, śmiechy dzieci, zapach pieczonego mięsa. Marek i Andrzej rozmawiali o samochodach, Anna krzątała się w kuchni. Wyszłam na chwilę po coś do lodówki. I wtedy Andrzej wszedł za mną, stanął zbyt blisko, prawie dotykając mojego ramienia.
– Musimy porozmawiać – powiedział cicho.
– O czym? – wymamrotałam, serce mi waliło jak oszalałe.
– O tym, czego oboje pragniemy.
Próbowałam go odepchnąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
– Nie rób tego – wyszeptałam drżącym głosem.
– Wiesz, że tego chcesz…
I wtedy usłyszeliśmy trzask drzwi. Do kuchni weszła Anna. Zamarliśmy jak przyłapani na gorącym uczynku. Jej wzrok prześlizgnął się między nami – Andrzej odsunął się szybko, a ja udawałam, że szukam czegoś w szufladzie. Ale ona patrzyła zbyt długo. Za długo.
– O czym tak szeptaliście? – zapytała, a jej głos był cichy, podejrzliwy, jakby coś w niej pękło.
Andrzej, opanowany jak zawsze, wzruszył ramionami.
– Ewa mówiła, że ma problemy w pracy...
Ale Anna nie wyglądała na przekonaną. Od tego momentu zaczęła patrzeć na mnie inaczej – chłodno, podejrzliwie, jakby coś przeczuwała. Wieczorem podsłuchałam, jak mówiła do Andrzeja:
– Nie podoba mi się, jak ona na ciebie patrzy. Nie podoba mi się to wcale.
Powiedziałam mężowi
W nocy leżałam w łóżku obok Marka i czułam, że duszę się we własnym życiu. On spał spokojnie, odwrócony do ściany, a ja patrzyłam w sufit, z walącym sercem i myślami, które nie dawały spokoju. Miałam ochotę krzyczeć, ale cisnęło mnie w gardle coś ciężkiego, jakby wyrzut sumienia zakleszczył mi usta. Rano, kiedy dzieciaki wybiegły na podwórko, zebrałam się na odwagę.
– Marek… muszę ci coś powiedzieć. – Usłyszałam własny głos, drżący, cichy, ledwo słyszalny.
Spojrzał na mnie zaskoczony, zmarszczył brwi.
– Co się dzieje?
Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy, więc wbiłam wzrok w stół.
– Popełniłam błąd… wysłałam pikantną wiadomość do twojego ojca zamiast do ciebie. To… to wymknęło się spod kontroli.
– Co?! – poderwał się na nogi, a jego głos przeszył mnie na wskroś. – Do mojego ojca? Co ty bredzisz, Ewa?!
– To nie było specjalnie! To był przypadek, Marek… Ale… Andrzej zaczął… pisał mi… ja nie… – plątałam się, a głos mi się łamał.
– Ty i mój ojciec?! – wrzasnął, a w jego oczach pojawiła się złość, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam.
– Do niczego nie doszło!
– Ale chcieliście tego, prawda?
W tym momencie do weszła Anna. Zawsze pojawiała się znienacka, Zatrzymała się, spojrzała na nas, a potem na Marka.
– Co tu się dzieje? – zapytała cicho, ale jej ton był zimny jak lód.
Marek spojrzał na nią jak na obcą osobę.
– Dowiedz się, mamo… Twoja synowa i twój mąż…
– Wiedziałam, coś jest na rzeczy – jęknęła Anna, a jej twarz wykrzywił ból, którego nie da się opisać słowami.
Nie czekałam na ciąg dalszy. Wybiegłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi, z płaczem, który dusił mnie od środka. Nie wiedziałam, co teraz. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek wrócę.
Nie wiem, co będzie
Szłam przed siebie, nie patrząc, dokąd idę. Nogi niosły mnie same, jakby ciało chciało uciec od tego, co się wydarzyło, choć przecież w głowie wciąż to słyszałam. Głos Marka: „Z moim ojcem?!” G
Usiadłam na ławce. Spojrzałam w swoje dłonie – trzęsły się, jakby nie należały do mnie. W głowie kłębiły się myśli: Jak do tego doszło? Czy to naprawdę była pomyłka? A może… może wcale nie? Może po prostu tego chciałam?
Byłam samotna. Tak cholernie samotna w tym związku, w tym życiu. Marek nie zauważał mnie od miesięcy. Przestałam być jego żoną, kobietą, stałam się tłem. A Andrzej… on patrzył na mnie tak, jak chciałam, żeby ktoś patrzył. Sprawiał, że czułam się widzialna, że czułam się żywa.
Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Nie wiedziałam, czy Marek mi wybaczy. Nie wiedziałam, czy Anna mnie kiedykolwiek spojrzy w oczy. Nie wiedziałam, czy Andrzej jeszcze do mnie napisze. Ale wciąż głowiłam się, co by było, gdyby...
Ewa, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Dostałam spadek po obcym człowieku i nie wiedziałam, czy go przyjąć. Okazało się, że on znał mnie całe moje życie”
- „Poszłam na pogrzeb sąsiadki i zawalił się cały mój świat. Latami nie miałam pojęcia, kim była dla moich rodziców”
- „Pierwszy apel szkolny mojej córki zakończył się płaczem. Wszystkiemu winny był jeden nauczyciel i jego okrutne słowa”

