Reklama

Moja żona, Ania, zmarła nagle pięć lat temu, zostawiając mnie samego z naszą jedenastoletnią wtedy córką Julią. Od tamtego dnia wszystko w moim życiu stało się ciszą tak ciężką, której nie zagłusza ani telewizor, ani radio, ani stukot klawiatury.

Zostaliśmy sami

Praca jest moim azylem. Spędzam w niej większość dnia, bo łatwiej udawać, że mam coś do zrobienia, niż wracać do pustego mieszkania. Julia mieszka ze mną, ale tak naprawdę od dawna jesteśmy jak lokatorzy wynajmujący pokoje w tym samym domu. Ona w swoim świecie – szkoła, telefon, koleżanki. Ja w swoim – obowiązki, rachunki, wieczorne posiedzenia przy komputerze. Kiedyś byłem dla niej całym światem. Teraz nasze rozmowy to najczęściej pojedyncze zdania:

– Jak w szkole? – pytam przy kolacji.

– Spoko – odpowiada, nie odrywając wzroku od telefonu.

– Coś się działo?

– Nie.

I tak dzień za dniem. Czasem mam wrażenie, że moja córka zamieniła się w obcą osobę, a ja nawet nie wiem, kiedy to się stało. Myślałem, że tak już zostanie – chłodno, rutynowo, bez większych zmian.

Doznałem szoku

Wieczór zapowiadał się jak każdy inny. Siedziałem w fotelu z laptopem na kolanach, obok stała letnia już herbata. Przeglądałem internet bez większego celu, aż w końcu otworzyłem Tindera. Robiłem to czasem, choć nie szukałem nikogo na poważnie. Raczej z ciekawości.

Mechanicznie oglądałem kolejne profile. Twarze ludzi, których nigdy nie spotkam, opisy pełne wyświechtanych frazesów. Nawet nie patrzyłem uważnie. Aż do momentu, kiedy na ekranie zobaczyłem znajome oczy. Patrzyłem na zdjęcie mojej Julii.

Miała na sobie obcisłą, bordową sukienkę, której nigdy wcześniej u niej nie widziałem. Uśmiechała się lekko, swobodnie, jakby pozowała komuś, kogo naprawdę chciała oczarować. W tle widać było wnętrze jakiejś kawiarni. Przesunąłem palcem, by zobaczyć kolejne zdjęcie. Julia stała na jakimś moście, włosy rozwiewał wiatr, a w opisie widniało: „18 lat, kocham podróże i nowe znajomości”. Poczułem, jak w gardle rośnie mi twarda kula. Przecież moja córka ma dopiero szesnaście lat.

Nie mogłem uwierzyć

Wpatrywałem się w ten ekran, powtarzając w myślach: „To niemożliwe… może to przypadek…”. Ale im dłużej patrzyłem, tym bardziej docierało do mnie, że to naprawdę ona. Ten sam pieprzyk przy ustach, to samo spojrzenie, tylko teraz bardziej dorosłe i obce.

Odłożyłem laptopa i usiadłem nieruchomo, starając się zebrać myśli. Chciałem natychmiast zapytać ją o to, ale czułem, że jeśli zrobię to wprost, zamknie się przede mną jeszcze bardziej. Mimo to świadomość, że moja córka umieściła swój profil w takim portalu, nie dawała mi spokoju.

Siedziałem jeszcze chwilę w salonie, próbując poukładać sobie w głowie, co i jak jej powiedzieć. Chciałem, żeby rozmowa nie brzmiała jak przesłuchanie. Wiedziałem, że jeśli zacznę od zarzutów, zamknie się w swoim pokoju i zarygluje drzwi. Postanowiłem zaprosić ją do kuchni pod pretekstem wspólnej herbaty.

– Julia, zrobisz mi towarzystwo? – zawołałem.

– Po co? – odpowiedziała zza drzwi swojego pokoju.

– Pogadamy chwilę, napijemy się czegoś ciepłego.

Chciałem poznać prawdę

Usłyszałem westchnienie i po chwili przyszła, trzymając w ręku telefon. Postawiłem przed nią kubek z herbatą, sam usiadłem naprzeciwko. Początkowo mówiłem o czymś neutralnym – o szkole, o pogodzie, o tym, że trzeba będzie kupić nowe zasłony, bo stare się prują. Ona odpowiadała półsłówkami, jak zwykle.

– Słuchaj, a tak z ciekawości… ktoś robił ci ostatnio zdjęcia? Takie, wiesz, pozowane? – zapytałem w końcu, udając obojętność.

– Co? – zmarszczyła brwi. – Po co pytasz?

– Zastanawiam się, bo widziałem zdjęcie dziewczyny, która bardzo cię przypomina. W internecie.

Odłożyła łyżeczkę i spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Na jakiej stronie niby?

– Nieważne, ważne, że wyglądała zupełnie jak ty. Może ktoś się podszywa?

Przewróciła oczami.

– Nikt się nie podszywa. To ja.

Zrobiło mi się gorąco. Wziąłem łyk herbaty, żeby zyskać chwilę.

– Julia, ale… dlaczego tam jesteś?

Było mi głupio

Przez moment milczała. Wpatrywała się w parę unoszącą się znad kubka. Kiedy w końcu się odezwała, głos miała cichy, jakby mówiła coś, czego wcale nie chciała wypowiedzieć.

– Bo w domu czuję się niewidzialna.

Te słowa utkwiły mi w głowie jak gwóźdź. Zrozumiałem, że problem leży w tym, jak wygląda nasze życie. I że ja w dużej mierze do tego doprowadziłem.

Cały następny dzień chodziłem z jej słowami w głowie. Chciałem zapytać, co miała na myśli, ale też czułem, że muszę zrobić to inaczej niż zwykle. Nie w przelocie, nie między jednym a drugim łykiem herbaty. Wieczorem zapukałem do jej pokoju. Drzwi uchyliły się niechętnie. Julia siedziała przy biurku, z nogami podkulonymi na krześle.

– Mogę wejść? – zapytałem.
Wzruszyła ramionami, więc usiadłem na brzegu łóżka.

– Wczoraj… to, co powiedziałaś o tym, że czujesz się niewidzialna… chciałbym, żebyś mi wytłumaczyła.

Zawaliłem sprawę

Z początku patrzyła w bok, jakby liczyła sekundy do końca tej rozmowy. W końcu jednak westchnęła.

– Bo tak jest. Wracasz z pracy, jesz kolację, siedzisz przy komputerze. Ja jestem w swoim pokoju i nawet nie pytasz, co robię. Czasem mam wrażenie, że mieszkasz ze mną tylko po to, żebym miała gdzie spać i co jeść.

Poczułem, jak te słowa wbijają się we mnie.

– Nie chciałem, żebyś tak się czuła… – zacząłem, ale przerwała mi.

– Ja wiem, że nie robisz tego specjalnie. Ale tak to wygląda. Kiedy mama żyła, wszystko było inaczej. Ona pytała, opowiadała mi swoje rzeczy. A ty… nie wiem, czy w ogóle wiesz, jaką mam teraz najlepszą koleżankę, jakie przedmioty lubię, co mnie wkurza.

Zabrakło mi odpowiedzi. Siedzieliśmy w ciszy, a ja czułem, że pierwszy raz od dawna naprawdę jej słucham.

– Chcę to zmienić – powiedziałem w końcu. – Tylko musisz mi pomóc, bo chyba zapomniałem, jak się z tobą rozmawia.

Julia wzruszyła ramionami.

– Spróbujmy. Ale nie obiecuj, że będzie idealnie, bo wtedy będzie jeszcze gorzej.

Dała mi szansę

Kiwnąłem głową. Wiedziałem, że to dopiero początek, ale pierwszy krok został zrobiony.

– Wiesz… po śmierci mamy próbowałem jakoś to wszystko poukładać – zacząłem ostrożnie. – Praca, dom, twoja szkoła… bałem się, że jak się zatrzymam, to wszystko mnie przygniecie.

Julia spojrzała na mnie krótko.

– Ale przez to było tak, jakbyś wybrał pracę zamiast mnie. Ja byłam tu, ale czułam się jak współlokatorka, a nie córka.

Poczułem ukłucie w środku.

– Nie chciałem tak. Myślałem, że jeśli będę dbał o rachunki, o to, żeby niczego ci nie brakowało, to…

– To wystarczy? – przerwała. – To nie wystarcza. Wolałabym czasem, żebyśmy mieli mniej, ale żebyś ze mną posiedział. Albo żebym mogła ci powiedzieć coś ważnego, a ty byś mnie wysłuchał, a nie zerkał na telefon.

Te słowa bolały, bo były prawdziwe.

Zrozumiałem swój błąd

– Nie masz pojęcia, jak trudno mi było po jej śmierci – wydusiłem w końcu. – Ale widzę, że tobie też było ciężko, a ja tego nie zauważałem.

Julia podniosła wzrok, w którym mieszał się gniew z żalem.

– No właśnie.

Minęło kilka tygodni, odkąd zaczęliśmy z Julią rozmawiać częściej. Nie było to proste. Czasem odpowiadała zdawkowo, czasem w ogóle nie miała ochoty na kontakt. Były jednak dni, kiedy sama przychodziła do kuchni, siadała naprzeciwko mnie i zaczynała opowiadać. O znajomych, o szkole, o tym, co ją rozśmieszyło albo zdenerwowało.

Wiedziałem, że od teraz moim zadaniem nie jest tylko utrzymywanie domu i pilnowanie rachunków. Moim zadaniem jest bycie ojcem – takim, którego córka widzi i którego czuje obok siebie.

Robert, 45 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama