Reklama

Kiedy wychodziłam za mąż za Marka, to byłam pewna, że zapewni mi on dostatnie życie. Niestety pomyliłam się, bo chociaż mąż zarabiał całkiem przyzwoicie, to jedną z jego podstawowych cech była nadmierna oszczędność. A ja lubiłam luksus i wygodę. Jednak kiedy pewnego dnia zobaczyłam teścia z jakąś młodą dziewczyną, to do głowy wpadł mi przebiegły plan.

Reklama

Zawsze był oszczędnym człowiekiem

Już od najmłodszych lat lubiłam drogie i markowe rzeczy. A ponieważ moich rodziców nie było na nie stać, to szybko zrozumiałam, że sama muszę się postarać, aby żyć na pewnym poziomie. Dlatego już w szkole średniej zaczęłam pobierać opłaty za spisywanie ode mnie prac domowych, co szybko przyniosło mi całkiem niezłe profity. Natomiast na studiach przekonałam się, że wystarczy znaleźć bogatego chłopaka, który będzie ponosił koszty moich wydatków i zachcianek.

– Ty to potrafisz się ustawić – powiedziała mi któregoś razu przyjaciółka, którą poinformowałam, że z moim obecnym chłopakiem planujemy wyjazd do Paryża. Nie omieszkałam również wspomnieć o tym, że zdecydowaną większość wydatków ponosi właśnie on.

– Trzeba sobie jakoś w życiu radzić – roześmiałam się i wysłałam sms-a do chłopaka , w którym poinformowałam go, że musimy jeszcze udać się na zakupy. A potem cmoknęłam przyjaciółkę w policzek i powiedziałam, że spotkamy się po moim powrocie.

I tak radziłam sobie przez całe studia. Aż w końcu poznałam Marka, w którym autentycznie się zakochałam. A że przy okazji odkryłam, że pochodzi z bogatej rodziny i sam zarabia przyzwoite pieniądze? To była tylko ta przysłowiowa wisienka na torcie, która miała mi zapewnić życie na wysokim poziomie.

Chciałam sięgnąć do jego portfela

Marek okazał się jednak bardzo oszczędnym człowiekiem. Już na początku naszego małżeństwa odkryłam, że mój mąż liczy każdy grosz, a wydawanie pieniędzy absolutnie nie należy do jego ulubionych zajęć.

– Przecież masz kilka naprawdę ładnych sukienek – powiedział, gdy poprosiłam go o fundusze na zakup stroju na wesele jego kuzynki. – Na pewno coś wybierzesz – dodał i uśmiechnął się z pobłażliwością. A ja aż zagotowałam się w środku. Nie mogłam pojąć, jak można być tak skąpym.

Kolejne lata naszego małżeństwa tylko upewniły mnie w przekonaniu, że oszczędność to drugie imię mojego męża. Dla niego nowa sukienka, wizyta u kosmetyczki czy zagraniczny wyjazd były tylko zbędnymi wydatkami. A ja chcąc nie chcąc musiałam to zaakceptować. I z czasem przyzwyczaiłam się do tego. Ale w głębi duszy wciąć miałam nadzieję, że jeszcze w swoim życiu doświadczę luksusu.

Od samego początku naszego małżeństwa nie najlepiej układało mi się z rodzicami Marka. Oboje byli snobami, a dodatkowo na każdym kroku dawali mi odczuć, że nie jestem dobrą partią dla ich synka.

– Mogłabyś poszukać lepszej pracy – powiedziała mi kiedyś teściowa. – To nie jest całkiem normalne, że mąż utrzymuje swoją żonę – dodała. I zaraz spojrzała na mnie pogardliwie, tak jakby praca przedszkolanki naprawdę była czymś uwłaczającym. A przecież ja lubiłam to zajęcie i uważałam, że jest naprawdę wymagające.

– To ciężka praca – jeszcze na początku próbowałam przedstawiać swoje stanowisko.

– Ale za marne pieniądze – prychnęła teściowa. A ja po jakimś czasie przestałam się tłumaczyć. Zazwyczaj ignorowałam jej zaczepki, chociaż niejednokrotnie miałam na końcu języka, że jej synek jest skąpcem i wcale nie wydaje na mnie tak dużo swoich ciężko zarobionych pieniędzy, jak jej się wydaje.

Nie darzyliśmy się sympatią

Jednak milczałam. Nie chciałam wdawać się w kłótnie z teściami. Wiedziałam, że zarówno matka jak i ojciec Marka gardzą mną i moją pracą, a jakakolwiek próba wytłumaczenia im swoich racji nie przyniosłaby żadnych rezultatów. Oni po prostu mnie nie lubili. Jednak ja też za nimi nie przepadałam, co sprawiało, że nasze relacje nie należały do udanych.

Jednak jedno musiałam przyznać – Marek zazwyczaj stawał po mojej stronie i niemal zawsze bronił mnie przed zaczepkami swojej matki.

– Ona już taka jest – tłumaczył zachowanie swojej matki. – Jednak w głębi duszy to naprawdę dobra kobieta – przekonywał.

Problemem było tylko to, że tej swojej rzekomej dobroci nie okazywała w stosunku do mnie. Przez kolejne lata naszego małżeństwa wszystko toczyło się utartym schematem. Zaakceptowałam docinki teściów i nauczyłam się je ignorować. Przyzwyczaiłam się też do tego, że raczej nie mogę liczyć na rozrzutność swojego męża. I tak naprawdę wcale nie było mi z tym źle.

Jednak pewnego dnia stałam się świadkiem sytuacji, która od razu zapaliła mi w głowie czerwoną lampkę. Ale nie tylko to. W jednej chwili zrozumiałam, że mogę to wykorzystać w celu zdobycia łatwych pieniędzy.

Złapany na gorącym uczynku

To był środek dnia. Akurat miałam poranną zmianę, więc wyszłam z pracy jeszcze przed południem. I niemal od razu natknęłam się na teścia. Jednak ojciec Marka nie był sam. Obok niego stała młoda dziewczyna, która mogłaby być jego córką. A przecież Marek nie miał siostry. A jakby tego było mało, to jasnowłosa piękność nie zachowywała się tak, jakby miała być rodziną mojego teścia. Co tu dużo mówić – wyglądali jak kochankowie.

„Coś takiego” – pomyślałam zniesmaczona. Ale zaraz też uświadomiłam sobie, że wcale nie żal mi teściowej. „Ta zołza zasłużyła sobie na to” – przyszła mi do głowy niezbyt miła myśl. A potem zrozumiałam, że przecież mogę to wykorzystać. Byłam pewna, że teść będzie chciał utrzymać swój romans w tajemnicy i zrobi wszystko, aby żona nie dowiedziała się o jego skoku w bok. A przecież ja mogłam to wykorzystać. Nic więc dziwnego, że niemal od razu opracowałam plan, który wydawał się genialny, a w konsekwencji stał się gwoździem do mojej trumny.

W pierwszej chwili pomyślałam, że po prostu powiem teściowej o zdradzie męża i będę się upajać jej złamanym sercem. Ale potem wpadłam na coś lepszego. „Przecież mogę to wykorzystać do swoich celów” – pomyślałam.

– Lepiej tak nie rób – ostrzegała mnie przyjaciółka, której powiedziałam, że zamierzam zaszantażować swojego teścia. – Nie wiesz, jak zareaguje – dodała. Ale ja właściwie podjęłam już decyzję. I dlatego jeszcze tego samego dnia umówiłam się na spotkanie z ojcem Marka.

– W czym mogę ci pomóc? – zapytał mnie teść, gdy weszłam do jego gabinetu w siedzibie rodzinnej firmy. I chociaż głos wydawał się uprzejmy, to ja doskonale zdawałam sobie sprawę, że ojciec Marka nie cieszy się z tego spotkania.

Szantaż się nie udał

Nie powiedziałam ani słowa. Podsunęłam mu pod oczy telefon komórkowy, na którym widniały zdjęcia zrobione przeze mnie jemu i jego kochance.

– Co to ma znaczyć? – teść podniósł brwi w geście zdziwienia. A ja byłam pewna, że w końcu to ja jestem górą.

– Nic nie powiem pana żonie – powiedziałam cicho. – Ale pod jednym warunkiem... – zawiesiłam głos.

Teść najpierw spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a potem głośno się roześmiał.

– Chcesz pieniędzy? Serio? – zapytał zdziwionym głosem. I kiedy myślałam, że zapyta o kwotę, to od odwrócił się do mnie plecami i zapalił papierosa.

Spokojnie czekałam. W myślach już wydawałam pieniądze, które wpłyną na moje konto za milczenie.

– Niczego innego się po tobie nie spodziewałem – usłyszałam w końcu. Tak naprawdę niewiele mnie obchodziło, co teść o mnie myśli. Jednak nie spodziewałam się tego, co nastąpi potem.

Ojciec Marka spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka.

Moje małżeństwo jest otwarte – powiedział cicho. – Wiesz co to znaczy? – zapytał. A ja poczułam, że moje serce zaczyna bić mocniej. I w tej samej chwili zrozumiałam, że mój plan właśnie spalił na panewce.

Okazało się, że teść już od dawna zalicza skoki w bok. A jego żona doskonale o tym wie. I całkowicie to akceptuje.

– Więc za co mam ci zapłacić? Że poinformujesz moją żonę o tym, co nie jest żadną tajemnicą? – zapytał. A potem przeszedł do ataku. – To teraz coś ci powiem. Zastanowię się, co z tym zrobić. Jak myślisz, czy Marek byłby zadowolony wiedząc, że ma żonę szantażystkę? – w jego głosie pojawiła się ironia. A ja zrozumiałam, że właśnie zrobiłam coś, co może zakończyć moje małżeństwo.

Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy. Teść na razie nic nie powiedział mojemu mężowi. Ale ja wiem, że może to nastąpić w każdej chwili. Od wielu tygodni żyję w strachu i zastanawiam się, kiedy nastąpi cios. Bo wiem, że nastąpi. I tylko pozostaje mi mieć nadzieje, że mój mąż mimo wszystko mi wybaczy.

Anna, 32 lata

Reklama

Czytaj także:
„Zapłaciłam za ferie syna, by spędził czas z ojcem. Drań zamiast zająć się dzieckiem, zwiedzał góry i doliny kochanki”
„Córka zakochała się w moim przyjacielu. Niedobrze mi się robi, kiedy widzę, jak grucha z facetem w moim wieku”

„Mąż chce zamknąć mnie w domu, bym mu służyła. Wymyślił sobie wielką rodzinę, więc mam mu wyhodować drużynę piłkarską”

Reklama
Reklama
Reklama