Reklama

Kiedy wychodziłam za mąż za Adama, byłam przekonana, że będziemy żyli długo i szczęśliwie. I chociaż mój przyszły mąż miał opinię bawidamka, to ja przymykałam na to oko. Co więcej – byłam przekonana, że przy mnie się uspokoi i stanie się monogamistą. Myliłam się. Już kilka miesięcy po ślubie miałam podejrzenia, że Adam mnie zdradza, a niecały rok później przyłapałam go z sąsiadką. Adam miał kilka argumentów na swoje usprawiedliwienie. Ale to, co zrobiła moja teściowa, całkowicie wytrąciło mnie z równowagi.

Zdecydowałam się mu zaufać

Kiedy poznałam Adama, nie byłam w najlepszym momencie swojego życia. Właśnie zakończył się mój związek, który okazał się wielkim nieporozumieniem. Zresztą nie on pierwszy, bo przez całe swoje dorosłe życie nie miałam szczęścia do facetów.

– Chyba zostanę singielką – żaliłam się przyjaciółce. Kilka godzin wcześniej dowiedziałam się, że mój obecny facet zdradzał mnie na lewo i prawo. I co gorsza – wszyscy o tym wiedzieli i tylko ja żyłam w przekonaniu, że nie dzieje się nic złego.

– Oj przestań – powiedziała Marta. – Po prostu jeszcze nie trafiłaś na tego jedynego – próbowała mnie pocieszać. Ale ja wiedziałam swoje. „Jestem jakaś wybrakowana” – myślałam zrozpaczona. I obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie dam się wmanewrować w żaden związek.

Niezbyt długo wytrzymałam w obietnicy danej samej sobie. Kilka miesięcy później w pracy poznałam Adama, który szybko skradł moje serce.

– Pójdziemy na kawę? – zapytał mnie po pierwszym służbowym spotkaniu. I uśmiechnął się do mnie tak, że nie byłam w stanie mu odmówić.

– A nie miałaś zostać singielką? – zapytała mnie ironicznie przyjaciółka, którą kilka tygodni później poinformowałam, że chyba się zakochałam.

– Tym razem będzie inaczej – powiedziałam urażona. Nie chciałam, aby ktoś przypominał mi moje wszystkie uczuciowe porażki. A poza tym faktycznie byłam przekonana, że tym razem mój los się odmieni.

I dosyć długo żyłam w tym przekonaniu. Pierwsze tygodnie naszego związku wskazywały na to, że w końcu odnalazłam swoje szczęście. Ale potem zaczęły dochodzić do mnie coraz bardziej niepokojące wieści.

Szybko pojawiły się czerwone flagi

– Widziałam wczoraj Adama z jakąś dziewczyną – powiedziała mi któregoś dnia koleżanka z pracy. I oczywiście uśmiechnęła się przy tym ironicznie. „Zazdrości mi” – pomyślałam ze złością.

Mimo tonie byłam w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Koleżanka nie była pierwszą osobą, która zawracała mi uwagę na to, że Adam wcale nie musi być tak uczciwy, jak mi się początkowo wydawało. A ponieważ nie tylko ona mówiła o upodobaniach mojego chłopaka do innych kobiet, to w końcu musiałam zderzyć się z tym tematem. Postanowiłam z nim o tym porozmawiać.

– Czy ty myślisz o nas poważnie? – zapytałam go któregoś wieczoru, gdy zaprosił mnie na romantyczną kolację. A on spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu. A potem całkowicie mnie zaskoczył.

– Wyjdziesz za mnie? – zapytał. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Znaliśmy się od niedawna i nigdy nie poruszaliśmy tego tematu.

– Jesteś pewien? – wydukałam. I przyznam szczerze, że byłam przekonana, że za chwilę usłyszę, że to tylko żart. Ale Adam kiwnął głową i założył mi na palec pierścionek zaręczynowy.

Zgodziłam się. I chociaż miałam mnóstwo wątpliwości, to jednak postanowiłam je zignorować. Kochałam Adama. A poza tym bałam się, że po moich wcześniejszych doświadczeniach już nigdy nie ułożę sobie życia.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – ostrzegała mnie przyjaciółka. A ja dosyć szybko przekonałam się, że popełniłam największy błąd w życiu.

Miałam podejrzenia, że mnie zdradza

Początkowy okres naszego wspólnego życia był bardzo udany. Adam na każdym kroku okazywał mi uczucie i zainteresowanie, a ja czułam się jak w bajce. Ale sen księżniczki szybko minął. Już kilka miesięcy po ślubie mój mąż zaczął znikać na całe wieczory, a gdy już przebywał w domu, to cały czas siedział z nosem w telefonie.

– Gdzie byłeś? – zapytałam go któregoś razu, gdy pojawił się w domu grubo po północy. I chociaż przyzwyczaiłam się już do jego nieobecności, to tym razem było inaczej. Poczułam od męża zapach damskich perfum.

– W pracy – odburknął i poszedł do łazienki. A ja nie kontynuowałam tematu. Nie chciałam kolejnej kłótni, które i tak zdarzały nam się coraz częściej. Ale bałam się też tego, co mogłabym usłyszeć. Chyba po prostu było mi lepiej w tej niewiedzy.

A mimo to wątpliwości mnie nie opuszczały. Z każdym kolejnym tygodniem nabierałam coraz większej pewności, że mój mąż mnie zdradza. Ale o nic go nie pytałam. A kiedy żaliłam się przyjaciółce, to sama przed sobą przyznawałam, że takie postępowanie do niczego dobrego mnie nie zaprowadzi. Jednak wciąż milczałam. I przyjmowałam do wiadomości wymówki mojego męża.

– Przecież tak nie można – oburzała się Marta. Wiedziałam o tym. Tylko co z tego, skoro nie miałam odwagi szczerze porozmawiać z Adamem. A może po prostu wstydziłam się przyznać do tego, że kolejny raz moje życie uczuciowe okazało się jedną wielką pomyłką.

Nakryłam męża w niedwuznacznej sytuacji

Po kolejnych kilku tygodniach niemal zupełnie przestaliśmy z Adamem ze sobą rozmawiać. Nasze kontakty ograniczały się do wymijania w drzwiach i zostawiania listy zakupów. A ja zaczynałam mieć tego dosyć.

– A może jakiś romantyczny wieczór? – zaproponowała siostra. Ona wiedziała, że mamy z Adamem drobne problemy, ale nie wtajemniczałam jej w swoje podejrzenia. – W ten sposób rozpalicie dawne uczucia – przekonywała. A ja pomyślałam, że to jest naprawdę dobry pomysł.

Swój plan postanowiłam wprowadzić w życie jeszcze tego samego dnia. Poprosiłam szefową o wcześniejsze wyjście i od razu po pracy pojechałam do sklepu. Chciałam kupić produkty, które nie na co dzień gościły na naszym stole. „Przez żołądek do serca” – pomyślałam z uśmiechem, wkładając do koszyka owoce morza i dobre wino. Ależ się cieszyłam na ten nasz wspólny wieczór.

Kiedy tylko wróciłam do domu, to od razu zorientowałam się, że coś jest nie w porządku. Przede wszystkim zobaczyłam płaszcz męża, którego przecież o tej porze nie powinno być w domu. A jakby tego było mało, to usłyszałam jeszcze kobiecy śmiech, który dochodził z naszej sypialni. Przed moimi oczami pojawiła się niezbyt przyjemna wizja.

Nie pamiętam, jak dotarłam do drzwi pokoju, zza których dochodziły niepokojące dźwięki. A gdy je otworzyłam, to moim oczom ukazał się widok, którego nie zapomnę do końca życia. Mój mąż baraszkował w naszym łóżku z jakąś kobietą. A gdy przyjrzałam się jej bliżej, to okazało się, że to nasza sąsiadka.

– Adam? – wydukałam. Żadne inne słowa nie chciały mi przejść przez gardło.

– Co ty tu robisz? – mój mąż wyskoczył z łóżka jak oparzony i pospiesznie zaczął zakładać ciuchy porozrzucane po całej podłodze. Sąsiadka nie była tak szybka, ale w końcu też podniosła się z łóżka.

– Chciałam przygotować romantyczną kolację – powiedziałam bez sensu. I od razu uświadomiłam sobie, że nie tylko z kolacji, ale i z naszego wspólnego życia chyba już nic nie będzie.

Czy to moja wina?

Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jeszcze tego samego wieczoru pojechałam do Marty i wypłakałam się jej w rękaw. A potem postanowiłam poszukać pomocy w ratowaniu swojego małżeństwa.

– Porozmawiam z teściową – powiedziałam Marcie. I chociaż nigdy nie byłam szczególnie blisko z tą kobietą, to miałam nadzieję, że mimo to nie będzie chciała, aby małżeństwo jej syna się rozpadło.

Odwiedziłam ją kilka dni później. Przez ten czas Adam się do mnie nie odzywał, więc nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. Ale w najgorszych snach nie przewidziałam tego, co mnie spotkało.

– Dobrze, że jesteś – powitała mnie teściowa. W jej głosie nie usłyszałam ani jednej współczującej nuty. – Musimy porozmawiać.

Gdy przekroczyłam próg jej mieszkania, to niemal od razu dostałam obuchem w twarz.

Cieszę się, że w końcu znikniesz z życia mojego syna – powiedziała oschle. A potem poinformowała mnie, że nigdy mnie lubiła i od zawsze uważała, że nie jestem zbyt dobrą kandydatką na synową. – Ale wreszcie to się skończyło – dodała z ironicznym uśmieszkiem. A potem zakomunikowała mi, że Adam poprosił ją o przekazanie mi pewnych informacji. Miałam się wyprowadzić z mieszkania i podpisać papiery o rozwód za porozumieniem stron.

– Nie przewidujemy innej opcji – dodała jeszcze na koniec.

Cała wizyta u niej trwała nie dłużej niż kilka minut. Ale jeszcze przez wiele dni po niej nie mogłam dojść do siebie. Adam bardzo mnie zranił, ale to teściowa mnie upokorzyła. I pewnie dlatego postanowiłam, że nie dam się tak ograć. Po rozmowie z prawnikiem postanowiłam walczyć o swoje. I chociaż wiem, że czeka mnie trudna przeprawa, to nie zamierzam się poddać.

Kamila, 30 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama