Reklama

Z Robertem jesteśmy małżeństwem od dwudziestu lat. Zawsze wydawało mi się, że mamy solidne fundamenty. Zawsze mogliśmy na sobie polegać. Ale od kilku miesięcy coś się zaczęło zmieniać. Niby wciąż byliśmy razem, a jednak miałam wrażenie, że jestem sama.

Reklama

Coś było nie tak

Robert wracał coraz później z pracy. Tłumaczył się nadgodzinami. Zauważyłam też, że ścisza rozmowę przez telefon, gdy tylko wchodzę do pokoju, albo że szybko zamyka laptopa. Kilka razy widziałam, że dostaje SMS-y, który od razu kasuje. Raz nawet chciałam zapytać, kto to był, ale wyprzedził mnie chłodnym:

– To służbowe, nic ważnego.

Zaczęłam się zastanawiać, czy nie przesadzam. Może po prostu zbyt łatwo panikuję? Opowiedziałam o wszystkim kumpeli Kindze. Wysłuchała mnie uważnie, a potem powiedziała:

– Coś tu śmierdzi. Mój były tak samo się zachowywał, zanim przyłapałam go z sekretarką. Obstawiam, że Robert ma kogoś na boku.

Te słowa zakiełkowały we mnie jak trucizna. I od tego momentu już nie mogłam przestać myśleć. Obserwowałam, analizowałam, a w sercu rosło mi coś paskudnego. Zazdrość, frustracja i niepewność.

– Jeszcze mi powiedz, że to tylko zmęczenie – Kinga spojrzała na mnie, mrużąc oczy. – Facet wraca późno, nie odbiera telefonów, kasuje wiadomości… Oliwia, kochana, to klasyk.

– Może ma po prostu ciężki czas w pracy? – rzuciłam niepewnie.

– Albo młodszą na boku – ucięła bezceremonialnie. – Przepraszam, ale wiesz, jak to bywa z facetami po czterdziestce. Kryzys wieku średniego, potrzebują potwierdzenia, że jeszcze mogą. I potwierdzają, gdzie popadnie.

Była pesymistką

Westchnęłam, opierając głowę o dłonie.

– Znasz Roberta. On nie jest taki…

– Znałam też mojego Wojtka. A potem znalazłam w jego aucie bransoletkę. Damską. I to nie moją – wzruszyła ramionami. – Ty lepiej zacznij go obserwować. Serio. Na chłodno. Bo jak to się jeszcze trochę pociągnie, to cię zje od środka.

Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit, odtwarzając w głowie drobne sytuacje z ostatnich tygodni. „Muszę załatwić coś ważnego” – powiedział tydzień temu w sobotę, kiedy wyszedł z domu tuż po obiedzie. Wrócił wieczorem. Pachniał perfumami, których nie znałam. Miał lekkie rumieńce na twarzy, jakby pił.

Innym razem siedział w samochodzie pod domem i długo gadał przez telefon. Gdy wyszłam z psem, zakończył rozmowę zbyt gwałtownie, jakby się przestraszył. Spytałam, kto dzwonił – powiedział, że to z banku. Kto z banku dzwoni po osiemnastej?

Te drobne rzeczy zaczęły się składać w większą całość. Niby nie miałam dowodów, ale kobieca intuicja nie dawała mi spokoju. Coś było nie tak. A ja zaczęłam się zamieniać w detektywa.

Nie dowierzałam oczom

To miało być zwykłe wyjście na kawę z klientem. Tak mi powiedział. Poinformował mnie rano, że ma spotkanie w centrum, że nie wróci na obiad, ale za to wieczorem zabierze mnie do kina. Skinęłam głową i udawałam, że wszystko rozumiem. W duchu już wiedziałam, że coś mi się nie zgadza. Ale trzymałam fason.

Wyszłam wcześniej z pracy. Przechodziłam akurat przez rynek i wtedy go zobaczyłam. Siedział w kawiarni przy oknie, tuż przy wejściu. Naprzeciwko niego siedziała dziewczyna – młoda, może dwadzieścia pięć lat, długie jasne włosy, zgrabna, uśmiechnięta. Była mniej więcej w wieku Uli, naszej córki. Patrzyła na niego jak zaczarowana. A on śmiał się, jakby cały świat nie istniał.

Schowałam się za filarem i przez kilka minut patrzyłam na nich. Ona pochyliła się do niego i coś powiedziała. Roześmiał się i dotknął jej dłoni.

Przyparłam go

Wróciłam do domu. Odbijałam się od ścian, czekając na jego powrót. Kiedy wreszcie wszedł, zaatakowałam.

– Byłeś dziś w kawiarni przy rynku?

Zamarł w pół kroku.

– Możliwe. A czemu pytasz?

– Bo widziałam, jak się śmiałeś z jakąś panienką.

Odstawił torbę na podłogę, odwrócił się ode mnie.

– To nie twoja sprawa – rzucił.

– Nie moja sprawa? Jesteś moim mężem. Widziałam cię. Siedziałeś z nią jak na randce.

– Nie dramatyzuj.

– To dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć, kim ona jest?

Nie odpowiedział. Wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą.

Tamtego wieczoru nie jadł ze mną kolacji. Zamknął się w gabinecie, a ja siedziałam w sypialni z laptopem na kolanach, przeglądając jego media społecznościowe i próbując znaleźć jakikolwiek ślad tej dziewczyny. Nic. Żadnych zdjęć.

Przyłapałam go

Dwa dni później wzięłam wolne. Obserwowałam, jak wychodzi z pracy, wsiada do samochodu i rusza w kierunku miasta. Zatrzymał się przy restauracji. Wysiadł. A chwilę później pojawiła się dziewczyna z kawiarni.

Siedzieli razem przez ponad godzinę. Robiłam zdjęcia przez szybę samochodu. Widziałam, jak Robert się śmieje, jak nachyla się w jej stronę. Nie miałam już żadnych wątpliwości. Kiedy wrócił do domu, pokazałam mu zdjęcia.

– Wiem, że mnie zdradzasz. Mam dowody.

Zamarł. Patrzył na mnie, jakby nie rozumiał, co mówię.

– Śledziłam cię. Widziałam, jak się do niej uśmiechasz, jak ją dotykasz. Jak możesz mi to robić? Chcę prawdy. Teraz. Już!

Opuścił ręce, jakby przegrał jakąś walkę. Spojrzał na mnie i wyszeptał:

– To nie kochanka. To moja córka.

Zamarłam. Świat się zatrzymał. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Stałam jak wryta. Jak to – córka?

Byłam w szoku

– Julia ma dwadzieścia dwa lata. Jej matkę znałem, zanim poznałem ciebie. To był krótki związek, nawet nie wiedziałem, że zaszła w ciążę. Powiedziała mi o wszystkim dopiero, kiedy Julia miała osiemnaście lat. Nie chciałem burzyć naszego życia.

Milczałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć.

– Jej mama umarła kilka miesięcy temu. Poprosiła, żebym się nią zaopiekował. Julia nie ma nikogo. Zaczęliśmy się spotykać. Nie chciałem, żebyś się dowiedziała w taki sposób.

Czułam się, jakby mnie ktoś uderzył. Córka. A ja przez cały czas myślałam, że mnie zdradza.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam cicho.

– Bałem się, że uznasz to za zdradę.

W głowie miałam mętlik – gniew, wstyd, zawód, a może i odrobina współczucia. Nie wiem, co dalej. Pewnie powinnam poznać córkę mojego męża, ale na razie nie mam na to siły. Nie mam pojęcia, co miałabym powiedzieć dorosłej kobiecie, która tak nagle weszła w nasze życie.

Oliwia, 50 lat

Reklama

Czytaj także:
„Na weselu kumpla spotkałem dawną miłość. Cieszyłem się, ale ona poczęstowała mnie naprawdę gorzkim wyznaniem”
„Ojciec zrobił mnie i brata w balona. Całe swoje dziedzictwo zabrał na tamten świat, a nam zostawił jedynie zagadkę”
„Na wyjeździe poznałam faceta idealnego. Szkoda tylko, że zapomniał wspomnieć, że ktoś już na niego czeka przy ołtarzu”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...