Reklama

Kiedy moja młodsza siostra Daria straciła pracę, nie wahałam się ani sekundy.

– Przyjedź do nas. Prześpisz się w gościnnym. Na chwilę, dopóki czegoś nie znajdziesz – powiedziałam.

– Nie chcę wam przeszkadzać – mruknęła, ale głos miała pełen ulgi.

Chciałam jej pomóc

Daria zawsze była trochę inna. Żyła intensywnie. Związek tu, praca tam, nowy pomysł na siebie co dwa miesiące. A ja zawsze byłam tą starszą, która ją ratuje.

Na początku wszystko było w porządku. Zrobiłam miejsce w szafie, wieczorami oglądaliśmy coś razem. Daria śmiała się głośno, komentowała, Paweł żartował. Przyglądałam się ich porozumieniu, jak Paweł starał się pomóc jej w pisaniu CV, jak podsuwał jej pomysły, jak robił jej herbatę.

– Dobrze się razem bawicie – zauważyłam któregoś dnia.

Paweł spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem.

– Pomagam jej. To chyba normalne?

Zaczęłam się zastanawiać, czy ja jestem zazdrosna? Czy tylko przewrażliwiona? W końcu przecież to tylko moja siostra i mój mąż. A ja chyba powinnam się cieszyć, że się dogadują

– Myślisz, że nie widzę, co się dzieje? – zaczęłam wieczorem, kiedy w końcu zostaliśmy sami.

Paweł właśnie wyniósł po kolacji talerze i wrócił do salonu, gdzie siedziałam z założonymi rękami.

– O co ci chodzi, Monika? – zapytał zmęczonym tonem.

– O was. O ciebie i Darię. O to, jak na nią patrzysz, jak się uśmiechasz. Jakby nagle to ona była twoją żoną, a nie ja.

Byłam zazdrosna

Zacisnął usta i przez chwilę nic nie mówił.

– Przesadzasz. Pomagam jej, bo jest w trudnej sytuacji. Przecież to twoja siostra.

– Wiem, kim jest. I właśnie dlatego mnie to boli, bo to ja ją zaprosiłam tutaj. A teraz czuję się, jakbym była piątym kołem u wozu.

Zrobił dwa kroki w moją stronę, ale się nie zbliżył. Trzymał dystans.

– Daria mieszka tu dopiero trzy tygodnie. Przesadzasz. Po prostu jesteś zmęczona, wszystko cię drażni.

– Może i tak. Ale nie jestem ślepa – powiedziałam spokojnie. – Może po prostu chcesz, żeby ona tu została na stałe, skoro tak dobrze wam razem?

Wypowiedziałam to zdanie, patrząc mu prosto w oczy. Spodziewałam się, że zaprzeczy. Powie: „Oczywiście, że nie”. Że się zaśmieje, że mnie przytuli. Ale on zamilkł.

– Czemu nie zaprzeczyłeś? – zapytałam. – Czemu od razu nie powiedziałeś, że to bzdura?

– Bo to nie jest takie proste – mruknął i odwrócił wzrok.

W tamtej chwili zrozumiałam więcej, niż chciałam.

Przeczuwałam kłopoty

Czekałam, aż Daria wróci z zakupów. Usiadłam przy stole i patrzyłam w ekran telefonu, ale nie widziałam nic. Wszystko było zamazane. Kiedy w końcu usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, spięłam się. Weszła z torbą, gwizdała pod nosem. Uśmiechnęła się, zanim jeszcze mnie zauważyła.

– Cześć, siostra. Zrobiłam ci zakupy, twoje ulubione jabłka – rzuciła lekko, stawiając torbę na blacie.

– Co się dzieje między tobą a Pawłem?

Wyraz jej twarzy zmienił się błyskawicznie. Uśmiech zniknął, oczy zrobiły się ciemniejsze. Zmarszczyła brwi.

– Oszalałaś?

– Widziałam, jak na siebie patrzycie. Jak on się przy tobie zachowuje. Wiem, że coś jest nie tak. I chcę wiedzieć, co.

– Przestań. Przecież to absurd. To twój mąż. Naprawdę sądzisz, że…?

– Nie sądzę. Ja się boję, że się dzieje coś, o czym nie chcesz mi powiedzieć.

Nie zaprzeczyli

Daria przeszła przez kuchnię i zatrzymała się przy oknie. Zaczęła nerwowo poprawiać włosy, co robiła zawsze, gdy kłamała.

– Serio, Monika, przesadzasz. Może jesteś zazdrosna, że ktoś się nim zainteresował? Albo że się z nim lepiej dogaduję niż ty?

– Może. Ale ty też nie jesteś spokojna. Coś ukrywasz. Znam cię za dobrze, żeby tego nie widzieć.

Wbiła wzrok w podłogę. Jej dłonie zwinęły się w pięści. Potem nagle podniosła głos.

– Wiesz co? Ty zawsze mnie kontrolujesz. Zawsze. Najpierw jak byłam dzieciakiem, teraz znowu. Nie mogę nic powiedzieć, bo zaraz mnie oceniasz.

– Nie chodzi o kontrolę, ale o uczciwość i o to, że zaczynam czuć się jak intruz we własnym domu.

– Może powinnam się wyprowadzić – powiedziała i spojrzała na mnie chłodno.

– Może.

To jedno słowo rozciągnęło się między nami jak przepaść. Już wiedziałam, że rozmowa nie przyniesie odpowiedzi. Ale przyniosła coś innego – pewność. Coś było nie tak. I Daria nie była już tą samą siostrą, której ufałam bezgranicznie.

Miałam rację

Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Miałam pretekst – bolała mnie głowa – ale tak naprawdę chciałam sprawdzić, co się dzieje, kiedy mnie nie ma. Wzięłam zwolnienie na jeden dzień.

Miałam klucze. Weszłam po cichu. Zatrzymałam się przy drzwiach i usłyszałam głosy. Nie wyraźne słowa, raczej szmery, i jej śmiech, lekki, swobodny. Dobiegał zza zamkniętych drzwi sypialni. Mojej sypialni.

Stałam chwilę w bezruchu. Mogłam wejść, rzucić w przestrzeń pytanie, którego nie chciałam zadać. Ale nie zrobiłam tego. Nie chciałam tego zobaczyć.

Zamiast tego poszłam do przedpokoju, otworzyłam szafę, wyciągnęłam torbę. Pakowałam się powoli, bez pośpiechu, z chłodnym opanowaniem. Koszulki, spodnie, szczoteczka do zębów, ręcznik, telefon i ładowarka.

Wychodząc, jeszcze raz spojrzałam w stronę drzwi sypialni. Nadal były zamknięte. Nadal śmiali się za nimi. Przeszłam korytarzem i zamknęłam za sobą drzwi, zostawiając ich.

Po prostu odeszłam

Zamieszkałam u Izy, mojej przyjaciółki z pracy. Przyjęła mnie bez słowa. Postawiłam torbę w kącie i usiadłam na kanapie. Iza podała mi herbatę i nie zadawała pytań. Dopiero wieczorem powiedziała cicho:

– Jeśli chcesz mówić, to mów.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam w sufit. W myślach widziałam Darię jako dziecko, z rozwianymi włosami, jak biegnie do mnie z otartym kolanem, jak ją przytulałam, jak broniłam przed innymi, jak oddawałam jej ostatni kawałek ciasta, jak zasypiała obok mnie, kiedy bała się burzy. A teraz ona spała w moim łóżku z moim mężem.

Telefon co jakiś czas brzęczał. Daria pisała krótkie wiadomości: „Gdzie jesteś?”, „Odezwij się”, „Porozmawiajmy”. Nie odpisywałam. Nie chciałam jej słów. Nie miała już prawa do żadnych.

Paweł też próbował się ze mną skontaktować. Pisał, dzwonił. Przychodził nawet do pracy, ale powiedziałam w sekretariacie, że nie chcę go widzieć. Nie chciałam go słuchać. Nie dlatego, że nie potrafiłam wybaczyć, tylko dlatego, że nie potrafił powiedzieć mi prawdy wtedy, kiedy jeszcze mogło to coś znaczyć.

Zrozumiałam jedno – zaufanie to nie uczucie, to decyzja, którą podejmujesz każdego dnia. I kiedy raz zostanie złamana, nie da się jej sklecić jak rozbitego talerza. Możesz udawać, że nic się nie stało, ale za każdym razem, kiedy sięgniesz po ten talerz, będziesz się bała, że się znów rozsypie.

Monika, 38 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama