„Przyjaciółka porzuciła męża przez własne widzimisię. Czułam, że coś tu nie gra, bo odór jej kłamstw był nie do zniesienia”
„– Jest jak... jak ktoś inny. Patrzy na mnie i czuję, że najchętniej by uciekła. Kiedy próbuję ją przytulić, spina się. W łóżku... – urwał, jakby wstydził się dokończyć. Wiedziałam, co chciał powiedzieć. Klaudia coraz częściej nocowała u mnie albo mówiła, że jest zmęczona”.

Z Klaudią znamy się od lat. Byłyśmy nierozłączne od liceum, a potem jakoś tak naturalnie trzymałyśmy się razem. Przeszłyśmy przez wszystkie możliwe etapy przyjaźni – od wspólnego pisania ściąg na sprawdziany, przez nocne rozmowy o tym, czy tamten chłopak faktycznie coś czuje, aż po dorosłe życie, kiedy to jedna pocieszała drugą po nieudanej pracy czy kolejnym rozczarowaniu miłosnym.
Zazdrościłam jej takiego związku
Małżeństwo Klaudii i Jerzego był jednym z tych, które zawsze uważałam za wyjątkowe. Oni naprawdę do siebie pasowali. Z początku byli tacy zakochani, że aż mdliło – śmiali się do siebie, całowali na ulicy, kleili się do siebie w taki sposób, że w towarzystwie robiło się trochę niezręcznie. Ale im to nie przeszkadzało.
Potem zaczęło się zmieniać. Nie było żadnego wielkiego dramatu, zdrady, kłótni, która wstrząsnęłaby ich światem. To było coś bardziej subtelnego. Coś, co zauważyłam ja, ale czego zdawał się nie widzieć Jerzy. Klaudia się odsuwała. Jej gesty były coraz bardziej oszczędne, jej dotyk mechaniczny. Nie było już czułości w jej spojrzeniu. Nie przytulała się do Jerzego tak, jak kiedyś. Nie mówiła o nim w tych samych ciepłych tonach. A on? Zdawał się tego nie dostrzegać. Albo nie chciał tego widzieć.
Nie wytrzymałam i pewnego dnia zapytałam ją wprost:
– Klaudia, co się dzieje?
Spojrzała na mnie z tym swoim wymuszonym uśmiechem i powiedziała:
– Nic. Po prostu... czasem tak jest, że coś się zmienia, prawda?
Ale widziałam w jej oczach, że to nie było „po prostu”.
Jerzy mi się zwierzył
Spotkałam Jerzego przypadkiem. Był jakiś przygaszony, wyglądał jak cień samego siebie. Zawsze zadbany i pewny siebie, teraz miał podkrążone oczy, a jego koszula była niedbale włożona w spodnie, jakby w ogóle się nad tym nie zastanawiał.
– Dorota – powiedział z westchnieniem, kiedy mnie zobaczył. – Możemy pogadać?
Usiedliśmy w kawiarni, w której kiedyś często bywali razem z Klaudią. Już samo to mówiło wiele.
– Chyba mnie już nie kocha – zaczął, bawiąc się łyżeczką od kawy. – A może nawet nie chyba, tylko na pewno. Nie wiem, co się stało.
Słuchałam go uważnie, bo pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Jerzy zawsze był poukładany, a teraz wyglądał, jakby grunt usuwał mu się spod nóg.
– Jest jak... jak ktoś inny. Patrzy na mnie i czuję, że najchętniej by uciekła. Kiedy próbuję ją przytulić, spina się. W łóżku... – urwał, jakby wstydził się dokończyć.
Wiedziałam, co chciał powiedzieć. Klaudia coraz częściej nocowała u mnie albo mówiła, że jest zmęczona.
– Może coś się dzieje, może ma jakiś problem? – rzuciłam, choć czułam, że to tylko wymówka.
Jerzy pokręcił głową.
– Pytałem. Odpowiada, że nie wie, co się z nią dzieje. Mówi, że wszystko jest w porządku, ale przecież nie jest!
Myślał, że coś wiem
Milczałam, bo wiedziałam, że to prawda. Jerzy był w potrzasku – kochał Klaudię, ale czuł, że coś w niej pękło, i nie rozumiał dlaczego.
W końcu spojrzał na mnie z mieszaniną smutku i desperacji.
– Czy ona kogoś ma?
Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się, że w ogóle o to zapyta.
– Nie sądzę – odpowiedziałam szczerze. – Ona po prostu... jest inna.
Jerzy westchnął ciężko i skinął głową, jakby to było gorsze niż zdrada.
– Wczoraj spojrzałem jej w oczy i nagle to do mnie dotarło. Brzydzi się mną.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, bo widziałam to samo.
Nie wytrzymałam
Poszłam do Klaudii, choć nie miałam pewności, co chcę usłyszeć. Zastałam ją w jej mieszkaniu, siedziała na kanapie w rozciągniętym swetrze, z kubkiem herbaty w dłoni. W tle cicho grała muzyka, ale wyglądała, jakby wcale jej nie słyszała.
– Musisz mi powiedzieć, co się dzieje – zaczęłam bez wstępów.
Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
– Nic się nie dzieje, Dorota.
Usiadłam obok niej i spojrzałam prosto w jej twarz.
– Jerzy powiedział mi, że się go brzydzisz.
Klaudia zamarła, jej palce zacisnęły się na kubku.
– Nie powiedział tak...
– Powiedział – przerwałam jej. – I wiesz co? Sama to widzę. Klaudia, ty nie tylko się od niego odsuwasz, ty zachowujesz się, jakbyś nie mogła go znieść. A przecież go kochałaś. Co się zmieniło?
Nic z tego nie rozumiałam
Westchnęła i odłożyła kubek na stolik.
– Nie wiem – powiedziała w końcu, a ja usłyszałam w jej głosie coś nowego. Strach? Niepewność? – Po prostu... kiedyś było inaczej. Byłam szczęśliwa, a teraz czuję, że coś we mnie się zmieniło.
– Ale co? – nie dawałam za wygraną.
Przełknęła ślinę, a potem powiedziała coś, co zabrzmiało niemal jak błaganie.
– Dorota, ja naprawdę nie wiem. Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu nie mogę go dotykać.
Milczałam przez chwilę, analizując jej słowa.
– Może coś się stało i to wypierasz? – zapytałam ostrożnie.
– Nie! – niemal krzyknęła, ale zaraz potem objęła się ramionami i spuściła głowę. – Nie wiem...
Coś w niej się łamało. Wiedziałam, że to nie koniec.
Zaczęłam się martwić
Kilka dni później przyszłam do Klaudii bez zapowiedzi. Drzwi były uchylone, jakby zapomniała je zamknąć. Weszłam do środka i zobaczyłam ją śpiącą na kanapie, owiniętą kocem. Na stoliku obok leżał kubek z niedopitą herbatą i stos papierów. Już miałam ją obudzić, kiedy mój wzrok przykuł jeden z arkuszy.
To nie były rachunki ani notatki do pracy. To był list. Do niej samej.
Nie powinnam była czytać, ale coś kazało mi to zrobić.
Nie chcę pamiętać. Jeśli nie będę pamiętać, to przestanie istnieć. To minęło. Nie wydarzyło się. Ale kiedy Jerzy mnie dotyka, wszystko wraca. To nie jego wina. Ale ja nie mogę... Nie mogę być blisko. Bo wtedy jestem znowu tam.
Serce zaczęło mi walić. Znowu tam? Gdzie? Usłyszałam poruszenie. Klaudia otworzyła oczy i zobaczyła mnie z kartką w ręku. W sekundę się poderwała.
– Co ty robisz?! – wyrwała mi list i zmięła go w dłoniach.
– Klaudia... – zaczęłam ostrożnie. – O czym to jest?
Nie odpowiedziała. Oddychała ciężko, patrząc na mnie, jakby nie wiedziała, czy mnie wyrzucić, czy się rozpłakać.
– To nie Jerzy, prawda? – zapytałam cicho.
Wtedy coś w niej pękło.
– Nie – wyszeptała. – To ja. To coś we mnie się zepsuło.
Wyznała mi prawdę
Patrzyłam na nią i czułam, jak mój własny oddech staje się płytszy. Wiedziałam, że jeszcze nie powiedziała mi wszystkiego. Klaudia długo milczała, jakby ważyła każde słowo, które zaraz miało paść. W końcu wzięła głęboki oddech i powiedziała:
– Myślałam, że już nigdy nie będę musiała o tym mówić.
Usiadłam naprzeciwko niej, czekając. Nie chciałam jej poganiać, ale czułam, że jeśli teraz się zamknie, to już nigdy mi tego nie powie.
– To zaczęło się jeszcze przed Jerzym. Pamiętasz, byłam wtedy w innym związku – zaczęła cicho. – Myślałam, że to miłość. Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek, ale... on nie był dobrym człowiekiem.
Zmarszczyłam brwi. Nigdy nie mówiła mi o kimś, kto tak źle na nią wpłynął.
– Co się stało?
Klaudia przetarła twarz dłonią i westchnęła.
– Manipulował mną. Powoli, prawie niezauważalnie. Robił rzeczy, które wtedy wydawały mi się drobiazgami – podważał moje zdanie, mówił, że przesadzam, kiedy czułam się źle. Kiedy coś mu się nie podobało, potrafił nie odzywać się do mnie dniami, jakby czekał, aż sama przyznam mu rację. A ja... ja zaczęłam wierzyć, że problem leży we mnie.
Nigdy o tym nie mówiła
Poczułam, że zaciskam dłonie w pięści.
– Kiedyś powiedział, że nie jestem wystarczająco czuła. Że powinnam bardziej się starać, pokazywać mu, że go kocham – mówiła dalej. – Więc zaczęłam się dostosowywać. Gubiłam siebie kawałek po kawałku. Przestawałam mówić, kiedy coś mi nie pasowało, bo bałam się, że znów będzie na mnie patrzył z tym rozczarowaniem. Myślałam, że jeśli się zmienię, to on też się zmieni.
– Ale się nie zmienił – powiedziałam cicho.
Klaudia pokręciła głową.
– Nie. W końcu, po prawie dwóch latach, odeszłam. Myślałam, że to koniec. Że to tylko przeszłość, którą mogę zostawić za sobą.
Zamilkła na chwilę i spojrzała na mnie.
– I wtedy poznałam Jerzego. Był dobry, ciepły, inny niż tamten. Naprawdę go pokochałam. Ale wiesz, co jest najgorsze?
Pokręciłam głową.
– Wydawało mi się, że wyleczyłam się z tamtego związku. Że wystarczyło odejść. Ale kiedy zaczęłam czuć, że z Jerzym jest coraz poważniej, coś we mnie się zamknęło. Jakbym nagle przestała ufać. Jakbym podświadomie bała się, że historia się powtórzy.
Było mi żal obojga
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Próbowałam się zmuszać – kontynuowała. – Myślałam, że jeśli się postaram, to minie. Ale nie minęło.
Patrzyłam na nią i zaczynałam rozumieć. To nie Jerzy był problemem. Klaudia bała się znowu zatracić siebie. Klaudia nie płakała. Jej głos był spokojny, choć czułam, ile ją to kosztowało.
– Kiedy powiedziałam Jerzemu, że odchodzę, nie zapytał dlaczego – powiedziała po chwili. – Myślę, że bał się usłyszeć odpowiedź.
Siedziałyśmy w ciszy. Czułam, że w tej historii nie będzie prostego zakończenia, żadnego oczyszczenia ani wielkiego ulgi.
– A ty? – zapytałam. – Czujesz się lepiej?
Klaudia wzruszyła ramionami.
– Może trochę. Ale wiem, że to dopiero początek.
Spojrzałam na nią uważnie. Była inna niż wcześniej. Może nie silniejsza, ale bardziej świadoma.
– Wiesz, co jest najgorsze? – powiedziała nagle. – Ludzie myślą, że kiedy kończysz toksyczną relację, wszystko od razu staje się lepsze. Ale to nie działa w ten sposób. Czasem rana zaczyna boleć dopiero wtedy, kiedy myślisz, że już się zagoiła.
– Myślisz, że gdybyś powiedziała Jerzemu prawdę, to coś by się zmieniło?
Klaudia pokręciła głową.
– Nie chciałam, żeby mnie ratował. Nie chciałam, żeby czuł się winny albo żeby próbował mi pomóc. Musiałam to zrobić sama.
Spojrzała na mnie i dodała cicho:
– Muszę nauczyć się ufać na nowo. Ale nie komuś. Sobie.
Wtedy zrozumiałam, że choć Klaudia i Jerzy nie mieli już przyszłości, ona w końcu zaczynała mieć przyszłość dla siebie. Patrzyłam na nią i wiedziałam jedno – to nie był koniec jej walki. To był dopiero początek.
Dorota, 37 lat
Czytaj także: „Teść miał wysokie rachunki za telefon. Myślałam, że ktoś go oszukuje, ale sam jest sobie winien i powinien się wstydzić”
„Teściowa traktowała mnie jak śmiecia, choć nie miała powodu. Przypadek sprawił, że zmieniła zdanie”
„Mama chętnie gościła rodzinę. Nie widziała, że traktują jej dom jak darmowy hotel, aż doszło do konfliktu”

