„Przyjaciółka wyjechała do Norwegii i prosiła mnie o opiekę nad jej mężem. Tak gorąco go wspierałam, że się obraziła”
„Wieczorami nasze rozmowy były coraz dłuższe. Michał mówił o Magdzie – że nie słucha, że wszystko musi być tak, jak ona chce. Że od dawna są bardziej współlokatorami niż parą. Ja słuchałam, ale w środku krzyczałam, by po prostu zamilkł”.

- Redakcja
Magdę znałam od liceum. Przeszłyśmy razem przez pierwsze miłości, studia, śmierć mojego ojca i jej rozwód z tym pierwszym, nieudanym mężem. Była dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką – była rodziną. Kiedy poznała Michała, byłam szczęśliwa, że wreszcie ktoś ją pokochał tak, jak na to zasługiwała.
Dziś ona wyjeżdża na pół roku do pracy w Norwegii i prosi mnie, żebym pomogła jej mężowi w domu. Nie wahałam się ani chwili. Zawsze byłam jej coś winna. A Michał? Był grzeczny, ale zawsze sztywny, zdystansowany. Nie planuję ingerować. Mam tylko pomagać.
Była jak niechciany gość
Zanim jeszcze dobrze zdążyłam się rozpakować, poczułam się jak nieproszony gość. Michał był uprzejmy, ale trzymał mnie na dystans – jakby moją obecność traktował bardziej jak konieczność niż pomoc. Dzieci, dwójka – Antek i Pola – przyglądały mi się ostrożnie, jak nowemu nauczycielowi, który nie wiadomo czy będzie fajny, czy zły.
– Julia, jeśli czegoś będziesz potrzebować, po prostu mów – rzucił chłodno Michał, kiedy kładłam swoją torbę w pokoju gościnnym.
– Jasne. Dzięki – odparłam, próbując się uśmiechnąć, choć serce miałam ściśnięte.
Pierwsze dni były trudne. Gotowałam obiady, pomagałam przy lekcjach, wieczorem znikałam w pokoju i udawałam, że mam coś bardzo ważnego do pracy. Rozmowy między mną a Michałem były zdawkowe. „Zjadły?” – „Tak.” „Zasnęły?” – „Jeszcze nie”. Nic więcej.
Dopiero czwartego wieczoru, kiedy dzieci poszły wcześniej spać, a ja zostałam w kuchni z garem niedojedzonej zupy, Michał wyjął butelkę wina i dwa kieliszki. Usiadł naprzeciwko mnie.
– Wiem, że to dziwne. Że pewnie się tu nie odnajdziesz.
– Nie wiem, czy się odnajdę gdziekolwiek – odpowiedziałam, bardziej szczerze niż planowałam.
– Ja też nie wiem, czy się odnajduję… w ogóle – powiedział cicho i spuścił wzrok.
Nie odpowiedziałam. Siedzieliśmy w ciszy, popijając wino. Pierwszy raz poczułam, że może nie jestem tu całkiem obca.
Byliśmy sobie coraz bliżsi
Z każdym tygodniem czułam się coraz bardziej częścią tej rodziny. Antek przychodził, żebym pomogła mu z matematyką, Pola prosiła, żebym przeczytała jej bajkę do snu. Znałam już ich rytuały, humory, ulubione śniadania. I znałam Michała – inaczej niż kiedyś. Nie jako męża Magdy, ale jako mężczyznę, który był zmęczony, czasem bezradny, ale obecny. Bywały dni, kiedy potrafił mnie rozbawić jak nikt.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem po obejrzeniu jakiejś głupawej komedii. Michał nalał nam po lampce wina, nogi miał wyciągnięte na stoliku, ja byłam w jego za dużym swetrze, który złapałam z wieszaka, bo zmarzłam.
– Ten film był żałosny – powiedział, krzywiąc się z udawaną powagą.
– Ale i tak lepszy niż kolejne wieczory z Zebrą i Pająkiem w roli głównej – roześmiałam się, nawiązując do ulubionej książki Poli.
Michał też się zaśmiał. Jego ręka spoczęła lekko na moim ramieniu. Nie zabrałam jej od razu. Może powinnam. Ale siedzieliśmy tak chwilę, bez słowa. Serce biło mi szybciej.
– Julia... – powiedział cicho. – Wiesz, że czasem się czuję, jakbym był tu sam. Mimo że są dzieci, mimo że dom... A jednak w środku jest jakoś pusto.
– Nie jesteś z tym sam – powiedziałam zbyt szybko.
– Ty też tak masz? – zapytał.
Chciałam zażartować, rozładować to. Ale nie mogłam.
– To tylko chwilowa sytuacja – powiedziałam w końcu. – To nieprawdziwe. To minie.
A w duchu wiedziałam, że nie jestem już pewna, czy tego chcę.
Doszliśmy do granicy
Ostatnie dni przed powrotem Magdy ciągnęły się, jakby czas specjalnie zwolnił. Napięcie między mną a Michałem stało się wyraźne, niemal fizyczne. Unikaliśmy siebie, a jednocześnie szukaliśmy pretekstów, żeby znaleźć się w jednym pomieszczeniu. Dzieci tego nie widziały. Albo widziały i nie rozumiały.
Wieczorami nasze rozmowy były coraz dłuższe. Michał mówił o Magdzie – że nie słucha, że wszystko musi być tak, jak ona chce. Że od dawna są bardziej współlokatorami niż parą. Ja słuchałam, ale w środku krzyczałam: „Nie mów mi tego. To nie moja sprawa”.
Pewnej nocy, kiedy dzieci już spały, a my zostaliśmy przy winie, coś się zmieniło.
– Nie wiem, czy jeszcze ją kocham – powiedział cicho, patrząc gdzieś w bok.
– Michał... nie możesz mi tego mówić – szepnęłam.
Odwrócił się do mnie. Był blisko. Za blisko.
– Ale chcę ci to powiedzieć. Bo z tobą... nie czuję się tak samotny.
I wtedy się nachylił. Usta miał niemal przy moich. Nasze oddechy się mieszały. I przez moment — naprawdę przez jeden moment – nie było nic więcej. Ale nagle się cofnął.
– Przepraszam. To był błąd – powiedział szybko i odsunął się, jakby oparzył się własną myślą.
Nie odpowiedziałam. Nie miałam siły. Następnego dnia Magda wróciła. Pocałowała dzieci. Michała. Mnie uściskała z wdzięcznością.
A ja, zamknięta w swoim pokoju, składałam swoje rzeczy do walizki.
– To nie moje miejsce. Nigdy nie było – powiedziałam do siebie w półszeptem.
Wyznał coś niespodziewanego
Spakowałam się szybko. Zwinęłam swoje życie z ostatnich miesięcy do jednej torby. Z kuchni dochodził śmiech dzieci, głos Magdy, a gdzieś w tle ten Michała – cichszy niż zwykle. Nie odzywał się do mnie od dwóch dni. Nie patrzył mi w oczy. Jakby próbował cofnąć to, co się wydarzyło. A może tylko udawał, że nic nie było.
Wieczorem zapukał do mojego pokoju. Stał w progu z rękami w kieszeniach, wyglądał na młodszego i starszego zarazem.
– Julia, możemy chwilę pogadać?
Skinęłam głową.
Usiadł na brzegu łóżka, ale daleko ode mnie. Przez chwilę milczał, aż w końcu wypowiedział coś, co zatrzymało mi oddech.
– Powiedziałem Magdzie.
– Co? – zapytałam szeptem.
– Powiedziałem jej, że się zakochałem. W tobie.
Poczułam, jak wszystko we mnie się burzy – krew, tlen, myśli. Czekałam, aż powie, że to żart, że miał na myśli coś innego. Ale on tylko patrzył mi w oczy.
– Michał... dlaczego? – zapytałam bez siły. – Dlaczego jej to powiedziałeś?
– Bo nie mogłem już udawać. Że żyję z kimś, kogo nie kocham. Bo kiedy ciebie nie ma, nie potrafię złapać powietrza.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Chciałam się cieszyć, chciałam go pocałować, krzyczeć, że czuję to samo. Ale czułam tylko, jak pod skórą pulsuje mi wstyd.
– A Magda?
– Była w szoku. Ale nie zrobiła awantury. Tylko... patrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz.
Chciałam zniknąć. Po prostu zniknąć.
Żałowałam wszystkiego
Nie spałam tej nocy. Chodziłam po mieście bez celu, jakbym szukała czegoś, co gdzieś zgubiłam. Może samej siebie. Wróciłam o świcie, zmarznięta, z bólem głowy i pustką w środku. Michał jeszcze spał. Magda wstała wcześniej, jak zawsze. Usiadła przy kuchennym stole z kubkiem kawy. Gdy weszłam, spojrzała na mnie, ale nie uśmiechnęła się.
Usiadłam, ale nie wiedziałam, od czego zacząć. W końcu wykrztusiłam:
– Nie chciałam tego. Przysięgam.
– Wiem – powiedziała cicho, nie patrząc na mnie. – Dlatego to tak boli.
Chciałam coś dodać, ale zamilkłam. Każde słowo wydawało się niepotrzebne. Ona upiła łyk kawy i powiedziała:
– Muszę teraz zająć się sobą. I dziećmi. Nie jestem gotowa, żeby cokolwiek z tobą wyjaśniać. Jeszcze nie teraz.
Pokiwałam głową. Po chwili wstałam. Nie było już nic do powiedzenia.
Przez kolejne dni Michał próbował ze mną rozmawiać, ale unikałam go. Nie chciałam budować czegoś na ruinach. Zwłaszcza nie jej ruinach.
Któregoś wieczoru zadzwonił. Nie odebrałam. Napisał: „Nie wiem, co dalej. Ale nie potrafię o tobie zapomnieć”.
Odpisałam tylko: „Ja też nie. Ale to nie znaczy, że możemy być razem”.
Zrozumiałam, że nie należę do niego. Nie należę też do niej. I chyba po raz pierwszy w życiu – czuję się całkowicie niczyja.
Została mi po nich cisza
Minęły tygodnie. Michał dzwonił coraz rzadziej. Magda nie odezwała się ani razu. Myślałam, że poczuję ulgę, ale zamiast tego czułam się jak po operacji – niby żyję, ale wszystko działa inaczej. Inaczej bije serce, inaczej oddycham, inaczej patrzę na siebie w lustrze.
Czasem spotykam Michała przypadkiem – na rynku, przy szkole, z dziećmi. Uśmiecha się lekko, ale nie podchodzi. I dobrze. Bo nie wiem, co miałabym mu powiedzieć. „Przepraszam, że mnie pokochałeś?”. „Przepraszam, że ja też się w tym zgubiłam?”.
Nie potrafię wrócić do dawnego życia. Moje mieszkanie wydaje się za małe, za ciche. Nie umiem się w nim odnaleźć. Kiedyś lubiłam samotność – dziś ją znoszę.
Czasem łapię się na tym, że robię rosół tak, jak lubił Antek. Albo składam ubrania, wyobrażając sobie, że to dzieci Magdy je zostawiły na podłodze. Czasem słyszę w głowie ich śmiech. Czasem czuję dotyk Michała na ramieniu i przypominam sobie, jak bardzo chciałam, żeby wtedy mnie nie puścił.
Ale puścił. A ja – zostałam. W ich historii. W ich wspomnieniach. Jako ta, która miała tylko pomóc.
Dziś wiem, że nie mogę być dla kogoś drugą opcją. Nie chcę być ucieczką, nie chcę być cichą wersją czyjegoś życia. Może kiedyś zrozumiem, że to, co się stało, nie musi mnie definiować.
Dziś próbuję po prostu żyć. Bez nich. Bez złudzeń. I bez poczucia, że mam kiedykolwiek być w czyimś życiu… zamiast niej.
Julia, 35 lat
Czytaj także:
- „Opiekowałam się mieszkaniem sąsiadów podczas ich urlopu. Uznałam, że nic się nie stanie, jeśli wezmę sobie zapłatę”
- „Randkowałam z 2 facetami jednocześnie. Dopiero na weselu mojej przyjaciółki odkryłam ich wstydliwą tajemnicę”
- „Wyszłam do sklepu, a mąż w tym czasie czule zajął się moją przyjaciółką. To, co zrobiłam, zaskoczyło nawet mnie samą”

