Reklama

Nie każda przyjaźń wytrzymuje zderzenie z rzeczywistością. A już na pewno nie wtedy, gdy między przyjaciółkami pojawia się mężczyzna. Byłyśmy blisko, znałyśmy się jak łyse konie, dokańczałyśmy swoje zdania. Ale odkąd pojawił się Wojtek, coś się zaczęło psuć. I choć to ona była z nim pierwsza, to ja poczułam, że on jest dla mnie. Nie zrobiłam nic złego, po prostu poszłam za sercem. Teraz ona rozpowiada o mnie różne rzeczy, szuka poparcia u znajomych, jakbym zrobiła jej jakąś straszną krzywdę. A ja? Ja naprawdę nie rozumiem, o co ten cały ambaras.

Kiedyś wszystko było proste

Znałam Olę od liceum. Siadałyśmy razem na lekcjach, podśmiewałyśmy się z nauczycieli, dzieliłyśmy się kanapkami i marzeniami. Nawet studia wybrałyśmy w tym samym mieście, choć inne kierunki. Wspólne imprezy, wyjazdy, noce przegadane na balkonie z winem i narzekaniem na chłopaków – to była nasza codzienność. Byłam pewna, że mamy relację, której nic nie ruszy.

Gdy pojawił się Wojtek, Ola była zachwycona. Spotkali się przypadkiem w kolejce po kawę, potem umówili się na randkę. Byłam wtedy szczerze zadowolona, bo od dawna mówiła, że ma dość samotnych wieczorów. Z początku wszystko wyglądało dobrze – przystojny, miły, trochę tajemniczy. Rozmawialiśmy czasem we trójkę, zdarzało się, że Ola zabierała go na wspólne wyjścia.

Z czasem zaczął do mnie pisać. Najpierw jakieś głupie memy, potem komentował moje zdjęcia, w końcu zaczęły się dłuższe rozmowy – niby o niczym, ale coraz częściej i... bardziej intensywnie. Mówił, że lubi moją energię, że z Olą czasem ciężko się dogadać. Nie od razu odpowiedziałam mu wprost, ale nie ukrywam – te rozmowy sprawiały mi przyjemność.

Wiedziałam, że to delikatna sprawa, ale nie czułam, że robię coś złego. Ola nigdy nie mówiła, że to „ten jedyny”. Ich relacja wyglądała na zwykłe randkowanie, nic poważnego. Myślałam, że to wszystko po prostu się jakoś ułoży.

On nie był dla niej

Nie szukałam z nim kontaktu na siłę. To on zaczynał każdą rozmowę, to on dopytywał, co u mnie, opowiadał o sobie, rzucał półsłówkami, że z Olą to nie do końca tak, jak powinno być. Kiedy raz się spotkaliśmy przypadkiem bez niej – ja wychodziłam z siłowni, on szedł do sklepu – pogadaliśmy chwilę, a potem... potem zaprosił mnie na kawę. Odmówiłam. Wtedy.

Ale to już był moment, kiedy coś we mnie drgnęło. Patrzyłam na niego inaczej. Zaczęłam zauważać jego uśmiech, jego sposób mówienia, to jak patrzył mi w oczy, gdy żartowałam. I coraz częściej łapałam się na tym, że myślę o nim nie jak o chłopaku mojej przyjaciółki, tylko jak o... mężczyźnie, który mnie pociąga.

Ola zaczęła się skarżyć, że Wojtek stał się jakiś obojętny. Mówiła, że nie odpisuje, że odwołuje spotkania. A ja – słuchałam, kiwając głową, ale w środku wiedziałam, że on już jej się wymyka. Że coś się kończy, zanim naprawdę się zaczęło.

Kiedy napisał mi, że chce się spotkać i pogadać na spokojnie, wiedziałam, co to znaczy. Zgodziłam się. Usiedliśmy w parku, było chłodno, ale nie chciałam iść do kawiarni. Mówił szczerze: że między nimi nie ma chemii, że czuje się przy niej nie sobą. I że od dawna myśli o mnie. Nie protestowałam.

Plotki, które nie cichną

Gdy Ola dowiedziała się, że spotykam się z Wojtkiem, nie odezwała się do mnie ani słowem. Żadnego telefonu, żadnej wiadomości. Przez wspólnych znajomych dowiedziałam się, że nie chce mieć ze mną kontaktu. To mnie zaskoczyło – myślałam, że mimo wszystko porozmawiamy, wyjaśnimy sobie. Jednak ona postanowiła inaczej. Milczenie było jej wyborem.

Szybko jednak okazało się, że to nie było tylko milczenie. Zaczęły krążyć różne historie. Że odbiłam jej chłopaka. Że zaczęłam do niego pisać jeszcze wtedy, gdy byli razem. Że specjalnie to zaplanowałam. Jedna znajoma powiedziała mi wprost:

– Ola mówi, że od początku ci nie ufała. Że zawsze coś było w twoim spojrzeniu, gdy patrzyłaś na Wojtka.

Z każdym dniem czułam się coraz bardziej napiętnowana. Ludzie, którzy jeszcze niedawno zapraszali mnie na domówki, nagle przestali pisać. Ktoś rzucił złośliwym tonem, że „niektóre przyjaźnie to jak seriale – zawsze ktoś komuś kradnie faceta”. Przewróciłam oczami i poszłam dalej, ale wewnątrz czułam narastającą złość. Przecież nie zrobiłam nic złego. Miłość nie wybiera, prawda?

Nie zamierzałam się tłumaczyć każdemu z osobna. Ola mogła opowiadać, co chciała, ale rzeczywistość wyglądała inaczej. To Wojtek wybrał mnie. A jeśli ona nie potrafiła tego zrozumieć, to może wcale nie była taką przyjaciółką, jaką sądziłam.

Po czyjej są stronie?

Najgorsze w tym wszystkim było to, że ludzie zaczęli się dzielić. Niektórzy wciąż rozmawiali ze mną normalnie, ale czułam, że coś się zmieniło. Zamiast pytać, jak się czuję, tylko mnie obserwowali. Jakby szukali dowodów na to, że jestem taka, jak mówi Ola – fałszywa, nielojalna, bez skrupułów.

Jedna z naszych wspólnych koleżanek, Agata, zaprosiła mnie na kawę. Myślałam, że chce mnie wesprzeć, może zrozumieć mój punkt widzenia. Rozmowa szybko zmieniła ton.

– Wiesz, ja cię lubię, serio. Ale to, co zrobiłaś Oli… – zawahała się. – No nie wiem. To było słabe.

– Czyli co? Że zakochałam się w facecie, który z nią nie chciał być?

– Ale on był z nią. Przez ciebie ona teraz chodzi jak cień.

– To nie przeze mnie. Po prostu... nie byli dla siebie. A on sam zdecydował.

– Może. Ale ty nie musiałaś być tą, która go „przejmuje”.

Zupełnie jakby wszystko było moją winą. Jakby jego decyzje, jego uczucia się nie liczyły. Jakby facet był bierną zabawką do odbicia. Po tej rozmowie wyszłam wkurzona. Wojtek próbował mnie pocieszać, ale nie do końca go słuchałam. Miałam wrażenie, że znalazłam się w centrum jakiejś tandetnej dramy, jakbyśmy wszyscy mieli po szesnaście lat. Tylko że to była rzeczywistość. I nie dało się jej przewinąć ani wyłączyć.

Cena za własne szczęście

Minęło kilka tygodni. Wojtek był przy mnie, spotykaliśmy się regularnie, zaczęło być poważnie. Czułam się z nim dobrze, bezpiecznie, śmialiśmy się, planowaliśmy mały weekendowy wypad nad jezioro. Ale nawet w tych najspokojniejszych momentach coś mnie uwierało. Jak zadra, której nie da się wyciągnąć.

Wiedziałam, że część osób całkiem mnie skreśliła. Niektórych straciłam na własne życzenie – nie potrzebuję ludzi, którzy potrafią tylko oceniać. Ale inni... byli mi bliscy. I mimo że próbowałam żyć swoim życiem, nie czułam się w nim już tak swobodnie jak wcześniej. W pracy przestałam siadać w ulubionym miejscu w bufecie, omijałam niektóre imprezy. A najgorsze były te krótkie spojrzenia. Te same twarze, które kiedyś mnie rozśmieszały, teraz patrzyły, jakbym nosiła na czole napis „zdrajczyni”.

Raz, zupełnie przypadkiem, minęłam Olę na ulicy. Szła z koleżanką, śmiała się. Zobaczyła mnie, zamilkła. Spojrzała mi prosto w oczy, ale bez nienawiści. Tam było coś gorszego – obojętność. Jakby mnie już nie było. Jakbym nigdy nie istniała w jej życiu. I wtedy dotarło do mnie, że wszystko ma swoją cenę. Nawet szczęście. A może szczególnie ono.

Chyba nie żałuję

Z perspektywy czasu widzę, że niektóre rzeczy mogłam zrobić inaczej. Może poczekać, może porozmawiać z Olą szczerze zanim cokolwiek wydarzyło się między mną a Wojtkiem. Ale wtedy wydawało mi się, że po prostu życie dzieje się tak, jak ma się dziać. Nie planowałam nikogo skrzywdzić. Tylko że w prawdziwym życiu nie ma wygodnych scenariuszy.

Nie żałuję, że jestem z Wojtkiem. Żałuję, że straciłam Olę w taki sposób. Bo nawet jeśli teraz powiem, że jej reakcja była przesadzona, że to nie był prawdziwy związek, że każdy ma prawo szukać szczęścia – to i tak wiem, że ona to przeżyła na swój sposób. A moje milczenie, moja bierność wtedy, kiedy powinnam była wyjść z inicjatywą i porozmawiać – to wszystko zrobiło z nas obce osoby.

Czy mogłyśmy to uratować? Nie wiem. Może przyjaźń nie wytrzymuje każdej próby. A może niektóre relacje są dobre tylko do pewnego momentu. Dziś mam spokój, ale inny niż kiedyś. Trochę bardziej samotny, trochę mniej beztroski. Wiem, że nie jestem bohaterką tej historii. Ale nie chcę też być jej czarnym charakterem. Po prostu... jestem człowiekiem. Popełniam błędy. I żyję dalej.

Zofia, 33 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama