„Przez własną głupotę zaprzepaściłam swoje marzenia o ślubie. Główną rolę w tej intrydze odegrał mój niedoszły teść”
„Wyszłam z domu z duszą na ramieniu. Sukienka, którą założyłam, była może zbyt wyzywająca jak na niewinną randkę z ciekawości, ale nie miałam już odwrotu. Włosy ułożyłam starannie, makijaż był dopracowany do perfekcji”.

- Redakcja
Czasem mam wrażenie, że z Filipem jesteśmy razem tak długo, że już wszystko o sobie wiemy. Nawet jak milczymy, wiem, co zaraz powie. On też zna mnie na wylot – potrafi rozpoznać po jednym moim westchnięciu, że zaraz będę marudzić, że znowu zupa za słona albo że mi się nie chce nigdzie wychodzić.
Marzyłam o ślubie
Poznaliśmy się na imprezie u wspólnych znajomych. On świeżo po zerwaniu z jakąś toksyczną dziewczyną. Zaiskrzyło. Po miesiącu byliśmy parą, po roku mieszkaliśmy razem. Oświadczył mi się podczas podróży do Paryża – romantycznie, na moście Aleksandra III, z pierścionkiem, który ukrył w pudełku po makaronikach. Płakałam jak bóbr.
I właśnie wtedy, w jakimś impulsie, zainstalowałam apkę randkową. Chciałam sprawdzić, czy jeszcze jestem atrakcyjna.
– Ty chyba żartujesz – Anka aż zakrztusiła się winem, kiedy jej to powiedziałam.
Siedziałyśmy na balkonie, otulone kocami, z widokiem na neon „apteka całodobowa”.
– Serio. Nie zamierzam się z nikim spotykać. Po prostu… no wiesz, zobaczyć, co się stanie – tłumaczyłam, klikając kolejne profile.
– Karolina… Ty masz narzeczonego! Ślub za trzy miesiące!
– No właśnie – westchnęłam. – I chyba zaczynam panikować.
I wtedy pojawił się on. W opisie miał, że ma pięćdziesiąt dwa lata, „dojrzały emocjonalnie, kulturalny, szuka rozmów z sensem”. Zdjęcie czarno-białe, elegancki, uśmiechnięty, coś w nim było. Niby nie mój typ, ale… pisał tak, że nie mogłam przestać czytać.
Był czarujący
I tak się zaczęło. Pisałam z nim nocami. Śmiałam się z jego ironii, podziwiałam błyskotliwość. Aż w końcu zaproponował spotkanie. W restauracji. I ja się zgodziłam.
Wyszłam z domu z duszą na ramieniu. Sukienka, którą założyłam, była może zbyt wyzywająca jak na niewinną randkę z ciekawości, ale nie miałam już odwrotu. Włosy ułożyłam starannie, makijaż był dopracowany do perfekcji, nawet paznokcie zrobiłam dzień wcześniej. W głowie kołatała się tylko jedna myśl: co ja, do diabła, wyprawiam? I dlaczego tak bardzo się tym ekscytuję?
Przed wejściem poprawiłam jeszcze raz usta w odbiciu szyby i wzięłam głęboki wdech. Weszłam. I wtedy go zobaczyłam. Siedział tyłem, ale rozpoznałam go natychmiast. Nie mogłam się pomylić. Zamarłam. Bo ten mężczyzna, z którym pisałam przez ostatnie dni, to był ojciec Filipa.
Stałam przez chwilę, zbyt oszołomiona, by zrobić krok. On się obrócił i też zamarł.
– Karolina? – zapytał cicho, z niedowierzaniem. – Ty?
– Dobry wieczór – odpowiedziałam automatycznie.
Odchrząknął i odsunął kieliszek. Wciąż patrzył na mnie tak, jakby próbował zrozumieć, co się właśnie dzieje. Ja nie byłam w lepszym stanie. Żołądek miałam zawiązany w supeł.
– To chyba jakiś żart losu – powiedział po chwili, z wymuszonym uśmiechem. – A może nowa forma testu rodzinnego?
Nie mogłam uwierzyć
– Wygląda na to, że… mamy podobny gust – odparłam, nie wiedząc, czy śmiać się, czy płakać. – Może powinnam zniknąć, zanim zrobi się jeszcze dziwniej?
– Nie. Zostań. Już i tak nic nie będzie normalne – westchnął.
– Nie wiedziałem, że… ty – zaczął, ale przerwał. – No cóż. Nie wiedziałem.
– Ja też nie – powiedziałam szybko. – Przysięgam, nie miałam pojęcia.
– A Filip?
– Nie wie. I nie może się dowiedzieć – dodałam, jakby to mogło cokolwiek uratować.
– Może udajmy, że to była pomyłka – zaproponowałam.
– Tak, zignorujmy tę katastrofę, jakby była drobnym nieporozumieniem – ironizował.
Ukrywałam to
Wysiadłam z taksówki kilkaset metrów od mieszkania. Nie chciałam, żeby Filip zobaczył mnie podjeżdżającą pod blok. Musiałam uspokoić myśli, odetchnąć, dojść do siebie, zanim wejdę do środka i znów zagram swoją rolę. W mieszkaniu panował półmrok. W kuchni świeciła się tylko jedna lampka. Filip siedział przy stole, z laptopem.
– O, jesteś – powiedział z uśmiechem, nie odrywając wzroku od ekranu. – Długo ci zeszło. Wszystko w porządku?
– Tak – odpowiedziałam zbyt szybko. – Po prostu trochę się zasiedziałam. Z Anką.
Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go w przedpokoju. Ręce mi drżały. Czułam pod skórą, że moje kłamstwo brzmi niezręcznie, że Filip zaraz coś zauważy. Ale on tylko kiwnął głową i wrócił do notatek.
Chciałam o tym zapomnieć
Weszłam do łazienki i przekręciłam zamek. Oparłam się o drzwi, a potem przysiadłam na brzegu wanny. Próbowałam zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Czy to był tylko przypadek? Oboje tam trafiliśmy nieświadomie, bez złych intencji, ale nie zmieniało to faktu, że się spotkaliśmy. Że spojrzeliśmy sobie w oczy, że przez godzinę udawaliśmy nieznajomych. I że każde z nas miało coś do ukrycia.
Wróciłam do salonu. Filip wciąż pracował.
– Oczy ci się świecą jakbyś płakała. Wszystko gra?
Przez chwilę zawahałam się, czy nie powiedzieć prawdy. Ale nie potrafiłam. To byłby koniec wszystkiego. Naszego związku, planów, ślubu.
– Jestem tylko zmęczona. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień – wymamrotałam, podchodząc do niego i delikatnie go pocałowałam w czoło.
Nie powiedział nic więcej. Wrócił do pracy. A ja usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w okno, udając, że interesuje mnie panorama miasta. SMS przyszedł późnym wieczorem, kiedy Filip już spał. „Musimy porozmawiać. Jutro. Kawiarnia o 18”.
Nie odmówiłam
Nie odpisałam, ale o osiemnastej byłam tam. Ojciec Filipa spóźnił się pięć minut. Usiadł naprzeciwko, bez słowa.
– Nie chcę, żeby Filip się dowiedział – zaczął. – I zakładam, że ty też nie.
– Oczywiście. Nikt nie może się dowiedzieć.
– To zostaje między nami. Nigdy więcej o tym nie mówimy. Nigdy więcej się nie spotykamy w ten sposób.
– Obiecujesz? – zapytał cicho.
– Obiecuję – odpowiedziałam.
I wiedziałam, że właśnie zawiązaliśmy pakt, który może zniszczyć nas wszystkich.
Zawarliśmy umowę
Filip zachowywał się dziwnie od kilku dni. Milczący, jakby ciągle o czymś myślał. Wychodził wcześniej, wracał później. Pytałam, czy wszystko w porządku, kiwał tylko głową i mówił, że „dużo pracy”.
Pewnego wieczoru wróciłam do domu i zastałam go siedzącego przy stole, z telefonem w dłoni. Jego twarz była blada, spojrzenie zimne.
– Możemy pogadać? – zapytał spokojnie, aż za spokojnie.
Usiadłam naprzeciwko. Czułam, że coś się wydarzyło.
– Z kim ostatnio pisałaś na tym portalu randkowym?
Zamarłam.
– Z kim?
– Nie udawaj. Znalazłem twoje stare wiadomości.
Serce mi zamarło. Nie wiedziałam, jak to się stało. Przecież wszystko usunęłam. Albo myślałam, że usunęłam.
– Filip, ja…
– Byłaś na randce? – przerwał mi. – Poszłaś tam z nim?
– Nie wiedziałam, że to on. Przysięgam. Umówiliśmy się, a dopiero w restauracji…
– I co? Siedzieliście, śmialiście się? Dobrze się bawiliście?
– Nie! Byłam przerażona. Filip, ja cię kocham. To był błąd, idiotyczna zabawa, nic więcej…
– Błąd? – rzucił z goryczą. – Wiesz, co powiedział mi ojciec? Że musi mi coś wyznać o tobie. Ale nawet on nie miał odwagi. Ty też nie.
Wydało się
Chciałam złapać go za rękę, ale się cofnął.
– Nie potrafię na ciebie patrzeć – powiedział cicho.
Wyszedł. Trzasnęły drzwi. A ja zostałam sama, z bijącym sercem i głową pełną myśli, których nie potrafiłam już poskładać.
Filip zadzwonił dwa dni później. Poprosił, żebym przyszła do domu jego rodziców.
– Ojciec też będzie. Musimy to wyjaśnić.
Głos miał spokojny, ale w środku czułam, że to cisza przed burzą.
W salonie panowało napięcie, które można było niemal dotknąć. Niedoszły teść siedział sztywno, z dłońmi splecionymi na kolanach. Filip stał oparty o komodę, wzrok wbity w podłogę.
– Usiądź – powiedział, wskazując fotel. – Chcę usłyszeć wszystko. Od początku.
Spojrzałam na jego ojca, on na mnie. I wiedziałam, że nie ma już odwrotu.
– Zalogowałam się na aplikację randkową. Tak, z ciekawości. Z nudów. Nie szukałam niczego
konkretnego – zaczęłam. – Pisałam z kimś. Spotkaliśmy się. Dopiero na miejscu zorientowałam się, że to twój ojciec.
Filip nie drgnął. Jego ojciec westchnął ciężko.
– Ja też nie wiedziałem, kim jest Karolina. Przysięgam. Była inteligentna, błyskotliwa. Wydawało mi się, że rozmawiam z kimś anonimowym. Gdy ją zobaczyłem… byłem w takim samym szoku jak ona.
Mój świat runął
– I co zrobiliście? – zapytał Filip.
– Nic – odpowiedziałam. – Po prostu rozmawialiśmy. Było niezręcznie, głupio, przerażająco. Potem spotkaliśmy się raz, żeby ustalić, że nikt się nie dowie.
– Więc mieliście pakt milczenia – powiedział powoli. – Wspaniale. Ojciec i narzeczona.
– Filip… – zaczęłam, ale uniósł rękę.
– Wiesz, co jest najgorsze? – spojrzał na mnie, a jego oczy były czerwone. – Że nie potrafię już wam ufać.
Ojciec Filipa wstał.
– Przepraszam cię, synu. Nie jestem z tego dumny.
– Nie jesteś z tego dumny? – Filip się zaśmiał. – Tyle ci zostało do powiedzenia?
Odwrócił się do mnie.
– I ty, Karolina. Myślałem, że jesteś inna. Ale może to ja byłem ślepy. Może chciałem wierzyć w coś, czego nie było.
Zamilkliśmy. Nikt nie miał już nic więcej do dodania.
– Ślubu nie będzie – powiedział na koniec. – I nie wiem, czy jeszcze chcę cię znać.
Wyszedł. A my zostaliśmy, jak dwójka ludzi, która właśnie zapłaciła cenę za swoją chwilę słabości.
Karolina, 29 lat
Czytaj także:
- „Myślałam, że mąż jedzie w delegację, ale zamiast do Gdańska trafił z kochanką na Majorkę. Mam nagranie”
- „W czerwcu pojechałam z chłopakiem w góry. Nie sądziłam, że wydarzy się coś złego i wrócę do domu sama”
- „Zdradziłam męża, bo był rozlazły jak stare kapcie. Sąsiad z bloku dał mi coś, o czym latami skrycie śniłam po nocach”

