Reklama

Mój syn, Grześ, zawsze miał głowę na karku. Wiedziałam, że świetnie poradzi sobie w życiu, dlatego też, w przeciwieństwie do mojego męża, Stefana, nie dziwiłam się ani trochę, gdy założył firmę i zaczął na niej naprawdę nieźle zarabiać. Doskonale wiedział, co się teraz opłaca, a co nie i jakie działania podejmować, by wyjść na swoje. To dlatego tak łatwo się wzbogacił, usamodzielnił, a potem mógł też pomagać rodzicom. Kochany był – co tu dużo mówić. A i ja nie mogłam się go nachwalić.

Reklama

– Ten Grześ to ci się udał, Fela – powtarzały mi niezmiennie koleżanki, więc pękałam z dumy. – To skarb mieć takiego syna.

Nie zaprzeczałam, bo i nie było powodu. Nawet Stefan, zwykle bardzo wymagający, musiał przyznać, że nasz syn świetnie sobie radzi w dorosłym życiu. A kiedy oświadczył się swojej partnerce, z którą był bez ślubu od jakichś pięciu lat, nie posiadałam się ze szczęścia.

Rozstał się z narzeczoną

Wieść, że ślubu nie będzie, spadła na nas jak grom z jasnego nieba. W pierwszej chwili w ogóle nie wiedziałam, co się stało i jak to w ogóle możliwe. Oczywiście, męczyłam Grzesia tak długo, aż mi wreszcie wszystko wyjaśnił.

– A, nie ma o czym mówić – mruknął.

Widziałam, że jest naprawdę podłamany.

– Mariola spotkała swojego byłego z liceum. Tak się na swój widok ucieszyli, że aż wylądowała u niego w łóżku.

– No co ty mówisz! – oburzyłam się.

Popatrzyłam na niego, jak stał taki zdruzgotany, bo przecież niczym sobie na takie okropne potraktowanie przecież nie zasłużył!

– To wywłoka jedna! A taka mi się miła i kulturalna wydawała…

– Daj spokój, mamo. – Uśmiechnął się do mnie blado, pewnie chcąc mnie choć trochę uspokoić. – Widocznie małżeństwo nie jest mi pisane.

Próbowałam go pocieszyć

Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem.

– Ale teraz to bzdury wygadujesz! – rzuciłam. – Jesteś wzburzony, to zrozumiałe. I przesadzasz. Stanowczo! Na pewno gdzieś tam czeka na ciebie twoja przyszła żona.

– Aha, jasne, już akurat czeka – mruknął sceptycznie. – A mnie się jakoś wcale nie chce jej szukać.

– Teraz tak mówisz – przekonywałam go. – A wszystko jeszcze przed tobą, zobaczysz!

Nie przekonałam go. I w dodatku było mi go tak bardzo żal… Już sobie życie układał, już miał wszystko tak dobrze zaplanowane, a tu taki klops! No kto by pomyślał, że z tej Marioli taki element?

– Stara miłość nie rdzewieje, Fela – mruknął Stefan. – Co się dziwisz. Młodzi są, to i decyzje spontanicznie podejmują.

– A, na ciebie to zawsze można liczyć – prychnęłam i machnęłam ręką. – Nic współczucia dla syna nie masz. Nic!

Ale on tylko pomarudził po swojemu i poszedł oglądać coś w telewizji.

Nie mogłam się z tym wszystkim pogodzić, ale jakoś mniej więcej po dwóch miesiącach Grześ zadzwonił do mnie uradowany, by obwieścić, że ma nową partnerkę.

Nie mogłam się doczekać

– Jaka ona jest? – dopytywałam go, gdy tylko zjawił się u nas przy jakiejś okazji. – No czemu nic nie mówisz? Opowiadaj!

Grześ w pierwszej chwili tylko uśmiechnął się tajemniczo, a Stefan pokręcił głową.

– Dałabyś mu spokój, kobieto! – gderał. – Dopiero co wszedł, a ty byś już chciała wszystko wiedzieć! Poza tym, to chyba świeża sprawa. Jak będzie chciał ci powiedzieć więcej, to powie. Na razie nic nam do jego związków.

– Bo ty się niczym nie interesujesz! – ofuknęłam go. – A ja to bym chciała wiedzieć, jak sobie nasz Grześ życie układa!

– Bardzo dobrze, mamo – uspokoił mnie szybko syn, trochę rozbawiony, pewnie naszymi kłótniami. – Nigdy nie układało mi się lepiej niż teraz, z Julią. Polubisz ją, mamo. Mam wrażenie, że nadajecie dokładnie na tych samych falach.

– Nie wiem, czy to dobrze… – mruknął pod nosem Stefan, a Grześ tylko się zaśmiał.

– Jesteście niepoważni – skwitowałam. – Ale to dobrze, Grzesiu, że tak szybko się pozbierałeś. I muszę koniecznie poznać tę twoją nową miłość!

Naszykowałam uroczysty obiad

Właściwie nie protestował. Szybko namówiłam go, żeby przyprowadził tę Julię na sobotni obiad. Kiedy upewnił się, że będzie mogła się z nim zjawić, natychmiast rozpoczęłam przygotowania. W końcu to miała być nie byle jaka okazja – czekało mnie spotkanie z kobietą, która najwyraźniej oczarowała mojego synka!

Oczami wyobraźni już widziałam ich piękny ślub, choć trochę się obawiałam, że Grześ, zrażony wcześniejszym niepowodzeniem, będzie zwlekał z wszelkimi poważniejszymi krokami. Liczyłam jednak, że taki wspólny obiad wszystkich nas zbliży.

Byłam w szoku

W sobotę przed południem aż mnie roznosiło z ekscytacji. A kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, natychmiast pobiegłam otworzyć. Zdumiałam się jednak, widząc kobietę stojącą na korytarzu. Owszem, była ładnie ubrana, całkiem zgrabna, na pewno po 40-stce. Pomyślałam, że to może jakaś nowa sąsiadka.

Przepraszam, a pani do kogo? – spytałam. – Bo my jesteśmy dziś z mężem trochę zajęci…

– Julia. – Uśmiechnęła się szeroko. – Grzesiek wysłał mnie już do państwa, bo sam poleciał do jakiegoś kolegi z bloku naprzeciwko. – Przewróciła oczami. – Faceci.

Przyglądałam się jej z niedowierzaniem. Bo może to chodziło jednak o jakąś inną Julię? Nie, to zdecydowanie nie mogła być nowa sympatia mojego Grzesia. Przecież… ta baba miała zmarszczki! Albo tak o siebie nie dbała, albo była już po czterdziestce. Kto to wiedział, żeby takie kobiety rzucały się na młodych, pełnych wigoru mężczyzn?

– Pani… pani i mój syn… – jąkałam się.

– Jesteśmy razem. – Znów się uśmiechnęła. – To może ja pomogę w kuchni? Na pewno coś się da zrobić.

Nie zaprotestowałam, ale wciąż nie mogłam wyjść z szoku. Grześ i… ona? To był jakiś koszmar!

Nie mogłam tego słuchać

Stefan z kolei w ogóle niczym się nie przejął – uśmiechnął się do niej, wymienił uprzejmości, nawet zaczął jakąś niezobowiązującą rozmowę. W końcu natomiast dołączył do nas Grześ. Skakał nad nią, usługiwał jej, a ona chichotała jak jakaś nastoletnia pannica! Do czego to było podobne?!

– Tak się cieszę, że poznałam państwa syna – oświadczyła w momencie, gdy miałam już serdecznie dość jej gwałtownych wybuchów śmiechu. – Powtarzam mu, że jesteśmy dla siebie stworzeni!

– Nie musisz powtarzać – odezwał się od razu Grześ. – Ja o tym doskonale wiem!

Grzesiu zupełnie oszalał

Byłam zła na syna

Kiedy Grześ odprowadził wreszcie tę całą Julię do taksówki i wrócił do nas, uśmiechnął się i zapytał:

– No, to co powiecie?

Stefan odchrząknął. Zdziwiłam się, bo nawet na mnie nie spojrzał.

– Muszę ci powiedzieć, że trafiłeś idealnie – stwierdził. – Bardzo miła, kulturalna dziewczyna…

– Dziewczyna? – nie wytrzymałam. – Przecież ona ma ze czterdziestkę!

Ma czterdzieści pięć lat – stwierdził nasz syn, krzyżując ramiona na piersi. – I co z tego, bo jakoś nie rozumiem?

– No jak to „co z tego”?! – oburzyłam się. – Przecież to wszystko to jakaś kpina! Masz prawie piętnaście lat mniej! Ten wasz związek nie ma żadnej przyszłości!

– Bo? – Ton głosu Grzesia zaczynał się robić nieprzyjemny – Co to znowu za pomysł?

– No a jak ty widzisz siebie i ją w rodzinie? – nie wytrzymałam. – Grzesiu, a dzieci? Co z dziećmi?

Zamrugał.

– Nie wierzę, że to powiedziałaś – oświadczył grobowym głosem.

– No co! – rzuciłam. – Przecież ona już ci dzieci nie urodzi!

– Felicja, przestałabyś – zaczął marudzić po swojemu Stefan. – Jest szczęśliwy, więc co ty masz do tego? A dzieci… nie każdy chce mieć dzieci.

– No wiesz co?! – prawie krzyknęłam. – Rodzinę miał założyć! Mieć porządną żonę, a teraz? Teraz… to nic z tego nie będzie!

Grześ pokręcił głową.

– Wiesz co, mamo? – zaczął. – Nie spodziewałem się tego po tobie. I mam nadzieję, że to sobie jeszcze przemyślisz.

A potem ubrał się i wyszedł. Nie został nawet na podwieczorek!

Muszę go jakoś naprostować

Mój Grześ prawie się do mnie nie odzywa. Od czasu tej poobiedniej kłótni chyba mnie unika. Wciąż nie mogę zrozumieć, co takiego widzi w tej podstarzałej kobiecie. Ani ona dla niego dobra, ani szczególnie urodziwa. W dodatku taka różnica wieku…

Przez ten jego upór i lekkomyślny wybór nie mogę zmrużyć oka. Kładę się wieczorem, przewracam z boku na bok i wciąż widzę jej roześmianą twarz. Bardzo źle się stało, że na siebie wpadli. Liczę jednak, że może pozna kogoś innego? Kogoś, kto naprawdę będzie tego wart? W każdym razie, ja tak tego nie zostawię. I zrobię wszystko, by Grzesiowi prędko wrócił rozsądek.

Felicja, 58 lat

Czytaj także: „Syn krytykował to, jak go wychowałam. Na własnej skórze się przekonał, że rodzicielstwo to nie tylko lukier i pistacje”
„Przekroczyłam z teściem w windzie wszelkie granice. Gdy mąż bawił się za ścianą, teść dawał mi najlepszy urodzinowy prezent”
„Relacja z teściową wiąże bardziej niż święty sakrament. Chciała zmusić nas do małżeństwa, bo rozwód to przecież grzech”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama