Reklama

Nie szukałam już miłości. Miałam za sobą rozwód, który rozerwał mnie na pół, emocjonalnie i psychicznie. Mój były potrafił zniknąć na trzy dni, a potem tłumaczyć się, że „musiał pobyć sam”. Zdradził mnie z kobietą, którą nazywałam „koleżanką z pracy”. Nigdy więcej – przysięgłam sobie. Nigdy więcej ryzyka, że ktoś mnie zawiedzie. Żyłam więc spokojnie, trochę samotnie, ale przynajmniej bezpiecznie.

Pewnego dnia poznałam Witka.

– To jest mężczyzna, który wie, czego chce – mówiła Magda, moja przyjaciółka, kiedy pierwszy raz zobaczyła go na wspólnej kolacji. – Ale pamiętaj, Diana, dzieci to inna bajka. To nigdy nie jest „tylko relacja z facetem”.

Wiedziałam. Jasne, że wiedziałam. Ale kiedy patrzył na mnie tym swoim ciepłym, trochę zmęczonym spojrzeniem, czułam, jak coś we mnie topnieje. On miał klasę. Zawsze schludnie ubrany, z eleganckim zegarkiem i manierami, które przypominały mi, że są jeszcze mężczyźni z zasadami. Wdowiec, jak sam powiedział, „z bagażem”, ale i z dużym sercem. Spotykaliśmy się po cichu, dyskretnie, z dala od jego świata.

– Jeszcze nie czas – mówił mi, gdy zapytałam, czy jego dzieci wiedzą o mnie. – Iga i Kacper są w trudnym wieku. Muszę być ostrożny.

Zgadzałam się. Zawsze się zgadzałam. Zakochałam się. Właśnie wtedy zaczęłam się bać. Czułam, że ta relacja to coś więcej niż przelotna fascynacja. Że to ma szansę być czymś prawdziwym. Ale im mocniej się w to wciągałam, tym wyraźniej słyszałam cichy głos w głowie: „Co jeśli oni mnie nie zaakceptują? Co jeśli nigdy nie będę dla nich kimś ważnym?”.

– Diana, jesteś mądra, ładna, niezależna. Ale dzieci potrafią być okrutne. Szczególnie jeśli czują, że ktoś próbuje zająć miejsce matki – ostrzegała Magda.

Wtedy jeszcze się śmiałam. Wtedy jeszcze wierzyłam, że miłość wystarczy.

Mówiłam jak do ściany

Siedziałam przy stole w jego domu, w wyprasowanej sukience, z uśmiechem, który czułam mocno w policzkach. Iga siedziała naprzeciwko z założonymi rękami i miną, jakby mnie oceniała. Kacper obok niej grzebał widelcem w ziemniakach i patrzył gdzieś nad moim ramieniem, zupełnie jakbym była przezroczysta.

– A więc... lubię gotować – zaczęłam, zdeterminowana, by przerwać ciszę. – Choć głównie piekę. Cynamonowe bułeczki to moja specjalność. Witek może potwierdzić, prawda?

– Tak, są świetne – rzucił szybko, z tym swoim nerwowym uśmiechem, który mówił: „proszę, zachowujmy się normalnie”.

Nie jem glutenu – wtrąciła Iga chłodno, nawet na mnie nie patrząc.

– Aha... no tak, jasne – wymamrotałam. – Ale można przecież piec też bezglutenowo.

– Ale to już nie są bułeczki – mruknął Kacper i wbił widelec w mięso, aż skrzypnęło.

Próbowałam jeszcze. Mówiłam o podróżach, o mojej pracy w wydawnictwie. Nikt nie dopytywał. Nikt nie zareagował.

Po obiedzie, gdy sprzątałam talerze, Witek podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.

Nie przejmuj się. To dla nich nowość. Muszą się przyzwyczaić.

Uśmiechnęłam się słabo, ale w środku czułam chłód. To nie była tylko „nowość”. To było mur. Betonowy, chłodny mur z napisem: „Nie jesteś stąd. Nie próbuj się wcisnąć”.

Jeszcze tej nocy, leżąc w łóżku, myślałam o nich. Czy każde dziecko tak reaguje? Czy to naturalne? A może to ja coś zrobiłam nie tak?

Wzięli mnie na swój cel

Witold nalegał, żebyśmy pojechali na działkę. „Tam odpoczniemy, będą wreszcie mogli cię poznać bez pośpiechu” – powiedział. Ja głupia uwierzyłam, że wystarczy tylko spędzić razem trochę czasu. Że wszystko się ułoży.

Już w samochodzie Iga siedziała z założonymi słuchawkami i prychnęła tylko, gdy zapytałam, czy nie jest jej zimno. Kacper siedział obok i co chwilę wzdychał demonstracyjnie.

Na miejscu było tylko gorzej. Obiad jedliśmy przy plastikowym stole na tarasie. Starałam się być miła, rozmawiać, żartować, ale atmosfera była gęsta jak powietrze przed burzą. W końcu przyszedł grzmot.

Nie musisz się tak starać – rzuciła Iga nagle. – To nic nie da.

– Słucham? – uniosłam brwi, zaskoczona.

Nie jesteś naszą matką, więc nie zachowuj się, jakbyś nią była – dodała, a jej oczy błyszczały lodem.

– Iga, wystarczy – powiedział cicho Witold, ale nie spojrzał na mnie.

– W ogóle nic o niej nie wiesz – wtrącił Kacper. – Myślisz, że jak tu z nami siedzisz, to jesteś częścią rodziny? Jesteś obca.

Poczułam, jakby ktoś mnie uderzył w twarz.

– Witek – szepnęłam, drżącym głosem – nie staniesz po mojej stronie?

Milczał, wpatrzony w swój talerz.

Weszłam do domku i zamknęłam się w łazience. W lustrze widziałam twarz, której nie poznawałam. Twarz kobiety, która przyszła z sercem na dłoni – i właśnie została z niego ograbiona.

Dzieci dały mu ultimatum

Wróciliśmy z działki w milczeniu. Ja patrzyłam w szybę, udając, że mnie tam nie ma. Witold kilka razy otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale kończyło się na westchnięciu i kolejnym spojrzeniu w lusterko. Dzieci zostały u babci. „Na chwilę będzie spokój” – pomyślałam z goryczą.

W niedzielę wieczorem, gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam jego głos z kuchni. Rozmawiał przez telefon, nie wiedząc, że stoję w korytarzu. Ton miał cichy, przygaszony.

– Mamo, ja naprawdę nie wiem, co robić... Diana jest cudowna, kocham ją, ale dzieci... one się zaparły. Powiedziały, że jeśli dalej będę się z nią spotykał, to przestaną się do mnie odzywać... Że im wystarczy, że straciły matkę, nie chcą drugiej.

Zamarłam.

– Wiem, że to nie fair. Ale jak mam ich zostawić? Przecież to moje dzieci... A Diana... Ona już to chyba czuje. Nie wiem, mamo, boję się. Że stracę wszystko.

Nie czekałam końca rozmowy. Cicho weszłam do korytarza, założyłam buty, wzięłam kurtkę i wyszłam. Musiałam się przewietrzyć, żeby nie wybuchnąć.

Kiedy wróciłam, on siedział na kanapie. Spojrzał na mnie jak winny uczeń przyłapany na ściąganiu.

Już wiem wszystko – powiedziałam tylko i przeszłam obok niego do sypialni.

Nie próbował mnie zatrzymać.

Pomogłam mu wybrać

Spakowałam się następnego dnia rano. Powoli, bez pośpiechu. Składałam rzeczy do walizki z jakąś dziwną godnością, jakbym przygotowywała się do podróży, a nie do ucieczki z własnego życia.

Witek przyszedł, gdy zapinałam ostatnią kieszeń.

Nie odchodź – powiedział szeptem, stając w drzwiach. – Proszę.

– Wybierasz dzieci – odpowiedziałam spokojnie. – Rozumiem to. Naprawdę.

– Ja nie chcę wybierać. Kocham was wszystkich. Potrzebuję więcej czasu...

Spojrzałam na niego. Na tego dojrzałego, dobrego faceta, który po prostu się bał. Zbyt się bał, by postawić granicę. Zbyt się bał, by być ze mną naprawdę.

– Ja już go nie mam. Nie będę twoją ukrytą miłością. Potrzebuję miejsca, nie kąta. Potrzebuję partnera, a nie lęku.

Wziął krok do przodu. Chciał mnie objąć, ale cofnęłam się.

To nie ja stawiam ci ultimatum. To oni. A ty pozwalasz im decydować za ciebie.

Nic nie odpowiedział. Wzrok miał wbity w podłogę, jakby tam była jakaś odpowiedź, której szukał.

Wyszłam. Na klatce schodowej usiadłam na chwilę na schodach. Moje ręce drżały. Nie z rozpaczy. Z poczucia, że znowu ktoś nie wybrał mnie.

Miłość nie zawsze wystarczy

Tydzień później siedziałam z Magdą w jej kuchni. Piłyśmy wino, a ja mówiłam już trzeci raz to samo – że może przesadziłam, może powinnam była poczekać.

– Diana – westchnęła Magda, odkładając kieliszek. – Ty nie miałaś walczyć o miłość. Ty miałaś być w niej chciana.

Zamilkłam. Trafiła w punkt.

– Ale ja naprawdę go kochałam – szepnęłam. – Wiesz, jak to jest, gdy po latach znów czujesz, że jesteś dla kogoś ważna?

– Tylko że byłaś ważna… z ograniczeniami. Jak opcja, jak wygodna przystań, ale nie dom. A ty chcesz być domem, prawda?

Nie odpowiedziałam. Tylko skinęłam głową.

Następnego dnia poszłam na spacer. Przypadkiem – choć może nie – przeszłam obok liceum, do którego chodzi Iga. Siedziała na ławce z koleżanką, uśmiechnięta. Czułam ukłucie w sercu. Myślałam, że będzie bolało bardziej. Ale nie bolało. Była szczęśliwa. A ja po raz pierwszy od dawna poczułam, że naprawdę oddycham.

– Nie jestem zła – powiedziałam do siebie. – Po prostu mam dość bycia niechcianą.

Poszłam dalej. Powoli, ale bez oglądania się za siebie.

Diana, 40 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama