„Przez opóźniony lot nie zdążyłam na pogrzeb ukochanej babci. To, co zrobiła rodzina, przeszło wszelkie oczekiwania”
„Gdy dostałam telefon, że babcia odeszła, osunęłam się na zimne płytki kuchni. Ręce mi drżały, a serce jakby się zapadło. Bilety kupiłam od razu. Spakowałam się w godzinę i wyleciałam dwa dni potem. Ale samolot miał opóźnienie”.

- Redakcja
Nigdy nie zapomnę, jak pachniały jej dłonie – różaną maścią i odrobiną ciasta drożdżowego. Babcia była moim całym światem, kiedy byłam dzieckiem. To ona przytulała mnie, kiedy rodzice się kłócili. To ona nauczyła mnie czytać, zanim jeszcze trafiłam do szkoły. Miała ciepły głos, mądre oczy i cierpliwość, której sama nigdy nie odziedziczyłam.
Kochałam ją
Gdy wyjechałam do pracy za granicę, nasz kontakt się rozluźnił. Życie mnie wessało – praca, rachunki, samotność w obcym kraju. Nie dzwoniłam tak często, jak powinnam. Ale kiedy już rozmawiałyśmy, słyszałam w jej głosie to samo co zawsze – miłość i troskę. Zawsze wtedy łzy napływały mi do oczu.
Gdy dostałam telefon, że babcia odeszła, osunęłam się na zimne płytki kuchni. Ręce mi drżały, a serce jakby się zapadło. Bilety kupiłam od razu. Spakowałam się w godzinę i wyleciałam dwa dni potem. Ale samolot miał opóźnienie – najpierw techniczne, potem pogodowe. W Warszawie byłam za późno. Nie zdążyłam na pogrzeb.
Weszłam do domu wieczorem i od razu czułam, że coś jest nie tak. Nikt nie powiedział nawet „cześć”. Ciotki siedziały przy stole, który już był prawie pusty, tylko resztki ciasta na talerzykach i kilka niedopitych herbat. W kącie siedziała kuzynka z mężem i gapiła się w telefon. Kiedy weszłam do salonu, wszyscy jakby nagle zajęli się czymś innym.
– Zrobiłam wszystko, żeby zdążyć… – powiedziałam cicho, stojąc w progu, ale nikt nie zareagował. Tylko ciotka Halina podniosła wzrok i powiedziała z dziwnym uśmiechem:
– Może trzeba było przylecieć dzień wcześniej?
Miałam wyrzuty sumienia
Szukałam wsparcia wzrokiem u kuzyna, z którym kiedyś się wychowywałam, ale on unikał mojego spojrzenia.
– To nie była kwestia wyboru, samolot miał opóźnienie – próbowałam się jeszcze raz wytłumaczyć, choć już wiedziałam, że nic to nie da.
– Myślisz, że babcia byłaby z ciebie dumna? – zapytała cicho ciotka. Nawet nie podniosła głowy znad filiżanki.
Usiadłam w przedpokoju na brzegu szafki na buty. Czułam się, jakbym miała osiem lat i wróciła do domu po jakiejś wielkiej kłótni. W środku wszystko się plątało – złość, żal, rozczarowanie. Nie mogłam uwierzyć, że ci ludzie, z którymi tyle przeszłam, tak łatwo mnie odsunęli. Przez moment miałam ochotę się rozpłakać, ale nie dałam im tej satysfakcji. Siedziałam w milczeniu, z oczami wlepionymi w podłogę.
Moja siostra Kasia stała przy zlewie i myła filiżanki. Podeszłam do niej, licząc, że może chociaż ona będzie chciała porozmawiać. Zawsze spałyśmy razem na wakacjach u babci, znałyśmy swoje sekrety, razem wymyślałyśmy zabawy. Teraz stała przede mną jak ktoś zupełnie obcy.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam ostrożnie.
Odwrócili się
Wzruszyła ramionami. Odłożyła jedną filiżankę, nie wytarła rąk. Patrzyła przez okno, jakby tam było coś bardziej interesującego niż moja obecność.
– Naprawdę myślisz, że chciałam to przegapić? – zapytałam, nie mogąc powstrzymać drżenia głosu.
– Nie chodzi o to, czego chciałaś, tylko co zrobiłaś – odpowiedziała bez emocji.
– To był pogrzeb, nie casting na żałobnika roku – powiedziałam, starając się ukryć złość. – Po prostu nie zdążyłam, nie przewidziałam wszystkiego.
– Nie zrozumiesz, bo ciebie tu nie było – rzuciła ostro. Odwróciła się i wróciła do mycia naczyń.
Stałam przez chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. Czekałam, że może coś doda, może wyjaśni, może przeprosi za ton. Nic z tego. Zrozumiałam, że próbowałam dostać się do miejsca, które już nie istniało.
– Myślałam, że choć ty mnie zrozumiesz – powiedziałam jeszcze, ale ona tylko wzruszyła ramionami i odwróciła się plecami.
Nie rozumieli mnie
Poszłam na cmentarz sama. Było już ciemni, niebo ciężkie od chmur, pachniało mokrą ziemią. Grób był łatwy do znalezienia – świeże kwiaty, wieńce, świece wciąż się paliły. Wszystko wyglądało pięknie i obco zarazem. Stałam nad nim dłuższą chwilę, nie potrafiąc się ruszyć.
– Przepraszam – powiedziałam w końcu cicho. – Tak bardzo chciałam tu być wcześniej.
Głos mi się załamał. Uklękłam na chłodnej ziemi i zaczęłam mówić wszystko, czego nie zdążyłam: że ją kochałam, że wcale o niej nie zapomniałam, że przez te wszystkie lata była moją podporą, nawet z oddali, że w najtrudniejszych chwilach przypominałam sobie jej głos. Że gdyby nie ona, nie miałabym odwagi wyjechać, nie poradziłabym sobie. I że tęskniłam, tylko nie umiałam tego pokazać.
Nie wiem, ile tam siedziałam. Może godzinę, może dwie. W końcu usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam głowę i zobaczyłam starszą kobietę. Miała siwe włosy zebrane w kok, grubą kurtkę i torbę z zakupami.
– Pani Agnieszka? – zapytała.
– Tak… Skąd pani mnie zna? – odparłam zaskoczona, wstając powoli.
– Oj, kochana. Pani babcia codziennie o pani mówiła. Tyle razy widziałam was razem, jak jeszcze była pani mała. A potem to już tylko słuchałam jej opowieści. Że wnuczka mądra, pracowita. Że tam, daleko, ale daje sobie radę. Była z pani dumna, wie pani?
Wzruszyłam się
Nie mogłam nic powiedzieć. Tylko przytaknęłam głową i poczułam, że łzy znowu napływają mi do oczu. Kobieta uśmiechnęła się łagodnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
– Proszę się nie martwić tym, co ludzie mówią. Ona panią kochała. I wiedziała, że pani zrobiła wszystko, co mogła.
Te słowa wystarczyły. Cała ta złość, żal, poczucie winy – nagle zrobiły się lżejsze. Jedno zdanie obcej kobiety znaczyło dla mnie więcej niż milczenie całej rodziny.
Następnego dnia poszłam na spacer po dzielnicy. Powietrze było rześkie, a ulice znajome, choć wszystko wydawało się mniejsze niż w dzieciństwie. Zatrzymałam się przy domu babci. Stał pusty, z zasłoniętymi oknami i odpadającym tynkiem przy drzwiach. W dzieciństwie wydawał mi się ogromny, z magicznym ogrodem, który latem pachniał porzeczkami i bzem.
Tęskniłam za nią
Usiadłam na niskim murku przed furtką. Pamiętałam poranki, kiedy budził mnie zapach świeżych drożdżówek, które babcia piekła „na próbę”, chociaż wiedziała, że wyjdą idealnie. Przypomniałam sobie, jak siedziałyśmy razem przy kuchennym stole, a ona czytała mi „Dzieci z Bullerbyn”. Znałam tę książkę na pamięć, ale i tak chciałam, żeby to ona czytała.
Przypomniałam sobie też, jak kiedyś, jeszcze przed wyjazdem, powiedziała do mnie: „Nie musisz być wszędzie. Wystarczy, że jesteś tam, gdzie trzeba. W swoim czasie”. Wtedy nie do końca rozumiałam, o co jej chodzi. Teraz rozumiałam.
Nie musiałam udowadniać nikomu, że ją kochałam. Nie musiałam tłumaczyć się z opóźnionego lotu ani z tego, że życie czasem po prostu się dzieje. Babcia znała mnie lepiej niż cała ta rodzina razem wzięta. Jeśli ona była ze mnie dumna, to nie musiałam szukać potwierdzenia w spojrzeniach ludzi, którzy dziś traktowali mnie jak intruza.
Agnieszka, 31 lat
Czytaj także:
- „Wakacje na kampingu w Chorwacji miały być jak marzenie. Zamiast tego tyrałam jako służąca dla 12 osób”
- „Wakacje all inclusive z byłym nie mogły się udać. Udawaliśmy parę dla rodziny, ale ten teatr skończył się płaczem”
- „W lesie na Mazurach spotkałam przystojnego brodacza. Teraz mówi do mnie czule, że jestem jego jagodzianką”

