„Przez lata żyłam z mężem i jego przyjaciółką w trójkącie. W końcu 1 zdaniem posłałam ją do diabła”
„Nasz ślub był piękny, choć dla mnie — ciężki. Oliwia była naszą świadkową. W sukience, która podkreślała jej figurę, w idealnym makijażu, z tym samym spojrzeniem, którego nienawidziłam – jakby wiedziała coś, czego ja nie wiem. Sebastian był uśmiechnięty. Zakochany. Przynajmniej tak to wyglądało”.

- Listy do redakcji
„Przyjaźń między kobietą a mężczyzną nigdy nie jest całkowicie niewinna” — takie zdanie przeczytałam w eseju psychologicznym w jednym z magazynów. Odłożyłam gazetę i długo wpatrywałam się w ścianę, czując, jak coś we mnie sztywnieje. To było tylko jedno zdanie. A jednak – takie, które wbiło się we mnie jak drzazga. Może dlatego, że przez całe moje dorosłe życie nie umiałam zaufać temu, co niby było czystą przyjaźnią. A może dlatego, że miałam przed oczami bardzo konkretną osobę – Sebastiana, mojego męża. I Oliwię – jego najlepszą przyjaciółkę.
Dziewczyna z przeszłości
Kiedy poznałam Sebastiana, nie udawał, że Oliwia nie istnieje. Wręcz przeciwnie – mówił o niej z czułością, z melancholią, z wdzięcznością.
– Oliwia to moja rodzina – wyjaśnił mi na jednej z pierwszych randek. – Po śmierci jej mamy moja mama praktycznie ją wychowywała. Mój dom był jej domem.
Nie zazdrościłam mu tej historii. Ale wystarczyło jedno spotkanie, żeby mój niepokój się zmaterializował. Byliśmy razem u znajomych na kolacji. Gdy tylko Oliwia weszła, Sebastian rozświetlił się, jakby to ona była słońcem w jego orbicie. Śmiali się z tych samych starych dowcipów. Wymieniali porozumiewawcze spojrzenia. Dotyk ramienia tu, muśnięcie dłoni tam. Ich intymność bolała mnie jak zadra pod paznokciem.
A przecież wtedy jeszcze nie byliśmy razem. Ale czułam, że jeśli się odsunę, nie dostanę już drugiej szansy. Na szczęście Sebastian się odważył. Zaczął dzwonić, pisać, zapraszać na spacery. Zbliżyliśmy się. Zakochaliśmy się. Przynajmniej ja. On był czuły, zaangażowany. Ale Oliwia nie znikała, była ciągle gdzieś obok.
– Pojedziemy na weekend tylko we dwoje? – zapytałam któregoś dnia.
– Nie mogę. Obiecałem Oliwii, że pomogę jej w przeprowadzce.
Zacisnęłam zęby. Znowu ona. Zawsze była pierwsza. Nie wypominałam. Ale czułam się odsunięta na boczny tor. Kiedy Sebastian zapytał, czy zamieszkamy razem, poczułam się szczęśliwa – ale też podejrzliwa. „Zobaczymy, czy Oliwia będzie miała swój własny klucz do naszego mieszkania” – pomyślałam z goryczą.
Nasz związek stał się poważny
Poznałam jego mamę – kobietę o miękkim głosie i mocnych poglądach. Kiedy zobaczyła mnie pierwszy raz, jej twarz lekko zesztywniała.
– Tak się cieszę, że Sebastian znalazł kogoś, z kim mu dobrze – powiedziała. – Choć, przyznam, zawsze myślałam, że zwiąże się Oliwia.
Nie odpowiadałam. Nie było jak. Przecież nie powiem: „Wiem, że Oliwia to wasza ulubienica. Ale ja jestem tą, którą wybrał”. Tylko czy na pewno? Po trzech miesiącach wspólnego mieszkania, Oliwia była u nas częściej niż listonosz. Znała rozkład szafek w kuchni, przynosiła swoje ulubione herbaty, przysiadała z podkulonymi nogami na naszej kanapie. Jakby nigdy nie wyszła z tego domu.
– Jutro wracam później – powiedział mi pewnego wieczoru Sebastian. – Umówiłem się z Oliwią na kolację, miała ciężki dzień.
Poczułam, że mam ochotę roztrzaskać kubek. Ale tylko skinęłam głową. Kiedy wyszedł, usiadłam z telefonem. Nie mogłam się powstrzymać – sprawdziłam jego lokalizację. Rzeczywiście byli w restauracji. I siedzieli tam… ponad dwie godziny. Wrócił, pachnąc jej perfumami. Powiedział, że byli tylko we dwoje. Dodał, że rozmawiali o jej nowym związku. Ale ja nie słuchałam już słów. Słyszałam tylko własny puls w uszach, który rozsadzał mi czaszkę.
Byłam tylko dodatkiem
Kilka tygodni później Sebastian wyjechał z Oliwią na koncert. Twierdził, że to tylko jednodniowa przygoda – on śpi w hotelu, ona u znajomej. Nie uwierzyłam. Kiedy wrócił, powiedziałam krótko:
– Nie chcę tak żyć. Albo ona, albo ja. Musisz wybrać.
Zbladł. Usiedliśmy. Rozmawialiśmy przez pół nocy. A potem… poprosił mnie o rękę. Wyjął pierścionek, jakby miał go przygotowanego od dawna.
– Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – powiedział. – Kocham cię. Oliwia to tylko moja przyjaciółka. Jest dla mnie ważna, ale ty jesteś najważniejsza.
Skinęłam głową. Czułam się uspokojona, ale w głębi duszy nadal czułam niepokój.
Nasz ślub był piękny, choć dla mnie — ciężki. Oliwia była naszą świadkową. W sukience, która podkreślała jej figurę, w idealnym makijażu, z tym samym spojrzeniem, którego nienawidziłam – jakby wiedziała coś, czego ja nie wiem. Sebastian był uśmiechnięty. Zakochany. Przynajmniej tak to wyglądało.
Po ślubie zaszłam w ciążę. Filip był spełnieniem naszych marzeń. A raczej – moim. Bo Sebastian coraz częściej znikał w pracy. Oliwia coraz rzadziej dzwoniła. Cisza była dla mnie błogosławieństwem. Do czasu.
Wróciła z wielkim hukiem
Ostatni miesiąc ciąży spędziłam w szpitalu z powodu zagrożenia przedwczesnym porodem. Leżałam, płakałam, bałam się. Sebastian był ze mną. Codziennie. I to dawało mi siłę. Ale kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam... Oliwię. W moim podkoszulku. Z mopem w ręku.
– Zdążyłam pomalować pokój Filipa – powiedziała. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Chciałam krzyczeć. „Nie potrzebuję twojej pomocy. Chcę, żebyś zniknęła z mojego życia”. Ale tylko podziękowałam. A w środku czułam się pusta. Po porodzie moje ciało mnie zawiodło. Czułam się ciężka, obolała, nieatrakcyjna. Oliwia – nadal szczupła i uśmiechnięta – pojawiała się od czasu do czasu z prezentami dla Filipa. Jak dobra ciocia.
Wiedziałam, że muszę się pozbierać. Zaczęłam dietę i ćwiczenia. Wróciłam do siebie. Wzrok Sebastiana znów błyszczał, gdy na mnie patrzył. Ale ja wiedziałam, że to nie wystarczy. Musiałam odzyskać grunt pod nogami. Kiedy zaproponował, by Oliwia została matką chrzestną, powiedziałam:
– Nie ma takiej możliwości. Chrzestną będzie Daria. Moja przyjaciółka.
Zgodził się. Bez sprzeciwu. Ale widziałam, jak Oliwia gaśnie.
Oliwia nie odpuszczała
W pewny letni piątek Sebastian zadzwonił, że ma do skończenia ważny raport. Wierzyłam mu. A przynajmniej chciałam wierzyć. Ale w sobotę zobaczyłam coś, co zburzyło mój świat. Wiadomość od Oliwii. „Dziękuję za wczoraj. To było mi bardzo potrzebne”. Czułam, że nie mogę oddychać. Położyłam się spać z postanowieniem: koniec. Sebastian musi w końcu wybrać: albo rodzina, albo przyjaciółka.
Usłyszałam klucz w zamku. Pomyślałam, że to Sebastian. Ale to była... Oliwia.
– Muszę z tobą porozmawiać – powiedziała. – To ważne.
Weszła, jakby wciąż miała prawo do tej przestrzeni i przychodziła do siebie. Usiadła na kanapie, podała mi kieliszek wina.
– Nie mogę już udawać – zaczęła. – Nie mam do niego pretensji. Bo... ja zawsze go kochałam.
Spojrzałam na nią wściekle.
– Co ty nie powiesz!?
– Tak. Bo...już nie mogę sobie z tym dać rady. On musi wreszcie zdecydować!
Zamarłam.
– Co?
– Kocham go, Natalia. Od zawsze.
Świat zawirował. Wstałam i kazałam jej wyjść. Powiedziałam, że nie chcę jej znać i dodałam, że nie życzę sobie, by kontaktowała się z Sebastianem. Ale wiedziałam już jedno – wszystko, co przeczuwałam, w jednym momencie się urzeczywistniło. Od lat znałam prawdę. Od lat miałam rywalkę, z którą musiałam teraz stanąć do walki. I nie chciałam odpuści. Ani dla siebie, ani dla syna.
Już po wszystkim
Minęło pół roku od tamtego wieczoru. Czasem myślę o nim jak o złym śnie. Rozmazanym, nierealnym, jakby nie dotyczył mojego życia. A jednak to wtedy wszystko się we mnie zmieniło i coś się we mnie narodziło. Świadomość. A może – brutalna, naga prawda. Oliwia już nigdy więcej nie pojawiła się w naszym domu. Kilka dni po rozmowie zostawiła w skrzynce krótką kartkę: „Nie przepraszam. Odejdę, urwę z nim kontakt. Ale zawsze będzie częścią mojego serca”.
Sebastian nigdy się nie dowiedział, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy. Zapytał tylko, dlaczego Oliwia tak nagle zniknęła z naszego życia. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
– Bo wreszcie zrozumiała, że nie może być członkiem naszej rodziny.
Nie dopytywał. Ale ja już wiedziałam, że nasz związek to nie bajka. Zrozumiałam, że przez lata byłam w tym trójkącie nie tylko ofiarą. Ciągle walczyła i zaznaczałam swoje terytorium. Też zaznaczałam terytorium. Walczyłam o względy faceta z inną kobietą, która zaczaiła się na mojego męża. Wystarczył jeden wieczór i kilka zdań, by pozbyć się rywalki na zawsze. Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Nie wiem. Może wtedy to macierzyństwo dodało mi siły.
Sebastian był zaskoczony zmianą i tym, że nie miał już przyjaciółki. Być może po raz pierwszy spojrzał na mnie jak na partnerkę, z którą może rozmawiać o wszystkim. A Filip? Dziś ma roczek. Codziennie przypomina mi, po co warto walczyć. Nie wiem, czy Oliwia kiedyś wróci. Nie wiem, czy bym tego chciała. Ale wiem jedno: przestałam się jej bać. Bo prawda, choć trudna, jest zawsze lepsza od podejrzeń.
I to właśnie prawda – o niej, o mnie, o nas – pozwoliła mi zacząć żyć naprawdę.
Natalia, 30 lat
Czytaj także:
- „Długo ukrywałam swój romans z mechanikiem. Mąż odkrył prawdę przez aplikację do liczenia kroków”
- „Matka nie sypia po nocach, bo siostra codziennie wieszczy jej koniec świata. Te przepowiednie skończyły się tragedią”
- „Pojechaliśmy z teściami na wakacje do Chorwacji. Chcieli, żeby im sponsorować noclegi i każdą zachciankę”

