„Przez lata wysyłałam siostrze kasę na leczenie mamy. Cwaniara pławiła się w luksusach, a staruszka dogorywała w przytułku”
„Robiłam, co w mojej mocy, żeby jej pomóc. Opłacałam wizyty u lekarzy, zabiegi usprawniające, wyjazdy do sanatorium. Przesyłałam fundusze na codzienne wydatki. Siostra nie kryła swojej ogromnej wdzięczności za to wsparcie”.

- Listy do redakcji
Dwadzieścia lat temu, tuż po ukończeniu studiów, wyemigrowałam do Australii. Tam znalazłam satysfakcjonujące zatrudnienie i założyłam rodzinę. Mąż jednak postanowił związać z młodszą partnerką. Mimo to postąpił szlachetnie, dbając o zabezpieczenie materialne zarówno moje, jak i naszych pociech.
Tęskniłam za domem
Marzyłam jednak o powrocie do ojczyzny. Dlatego złożyłam sobie obietnicę, że gdy dzieci dorosną, przynajmniej na pewien okres wrócę do Polski. Marzyłam o ponownym spotkaniu z mamą i młodszą siostrą Iwoną. Wreszcie te marzenia się spełniły.
Z mieszanymi uczuciami wracałam do domu – czułam ogromną radość, ale też niepewność. Minęło tyle czasu od ostatniego spotkania z bliskimi. Przez cały czas próbowałam utrzymywać więzi rodzinne. Dotarły do mnie wieści, że moja siostra stanęła na ślubnym kobiercu i została mamą dwójki pociech. Wiedziałam też, że mama zmagała się z chorobą, miała problemy z poruszaniem się i wymagała pomocy.
– Zaopiekuję się mamą – zapewniła Iwonka. – Ale wiesz, lekarstwa, zabiegi… To sporo kosztuje. A my jesteśmy bez grosza przy duszy – żaliła się.
Robiłam, co w mojej mocy, żeby jej pomóc. Opłacałam wizyty u lekarzy, zabiegi usprawniające, wyjazdy do sanatorium. Przesyłałam fundusze na codzienne wydatki. Siostra nie kryła swojej ogromnej wdzięczności za to wsparcie.
– Dzięki tobie mama ma się dobrze – mówiła, a potem podawała słuchawkę mamie.
– U mnie wszystko gra, nie martw się, córciu – docierał do mnie jej ciepły, kojący głos.
Byłam przekonana, że faktycznie tak właśnie jest…
Zniechęcała mnie
Nic nie wzbudziło moich podejrzeń, kiedy siostra przestała przekazywać słuchawkę mamie. Wyjaśniała, że akurat drzemie albo jest na ćwiczeniach. Parę tygodni temu wspomniałam siostrze o planach przyjazdu do ojczyzny. Nie brzmiała radośnie.
– Wiesz, u nas nie ma luksusów. Nie jestem pewna, czy ci się tu spodoba… I w ogóle, chce ci się jechać taki kawał drogi? – dopytywała.
– Przecież lecę do was, a nie do jakiegoś kurortu! Najpóźniej jesienią będę w kraju – skwitowałam.
Sytuacja po naszej konwersacji zrobiła się dość osobliwa. Iwona kompletnie urwała ze mną kontakt. Zero odzewu na wiadomości, połączenia też pozostawały bez odpowiedzi.
– A jeśli przydarzyło się jej coś niedobrego? – zadręczałam się.
Moje pociechy próbowały mnie uspokajać.
– Daj spokój, mamuś, nie zaprzątaj sobie głowy na zapas. Za kilkanaście godzin sama się przekonasz. A może zgubiła numer? – pocieszały mnie, żegnając na lotnisku.
W trakcie całej podróży samolotem strasznie się stresowałam. Intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Na warszawskim lotnisku nie było nikogo, kto by na mnie czekał. Wzięłam taksówkę i pojechałam do domu.
Już tam nie mieszkali
Kiedy dzwoniłam domofonem, serce waliło mi jak oszalałe. Liczyłam na to, że za moment przytulę się do mamy. Jednak drzwi otworzył mi jakiś nieznajomy starszy pan.
– Pani siostra nie już tu nie mieszka – dotarło do moich uszu.
Poczułam, jak kolana mi miękną.
– Jak to możliwe?
– Odkupiłem od niej to lokum – odpowiedział mężczyzna.
Zrezygnowana, przycupnęłam na schodach. Nagle otworzyły się drzwi do mieszkania po drugiej stronie. W drzwiach ujrzałam sąsiadkę w wieku mojej mamy.
– Ania, to ty? Wejdź do środka, opowiem ci o wszystkim – zaprosiła mnie.
Rozsiadłyśmy się przy kuchennym stole.
– Jesteś wypisz wymaluj, jak twoja mama! Wspaniale, że wpadłaś z wizytą! Mam nadzieję, że uda ci się ją stamtąd wyrwać… – zaczęła.
– O czym pani mówi? Wyrwać?
– Opowiem ci wszystko od początku… Twoja siostra i jej mąż zamieszkali z twoją mamą. Doczekali się potomstwa. Początkowo układało się to całkiem nieźle. Jednak z Halinką zaczęły się problemy, ledwo chodziła. Konieczne było wstawienie jej endoprotezy. To było jakieś cztery lata temu. Operacja przebiegła pomyślnie, ale twoja mama potrzebowała nieustannej opieki. Na początku ja się tego podjęłam, ale też nie jestem najmłodsza. Mówiłam twojej siostrze, żeby poszukała kogoś do pomocy, ale zbywała moje sugestie. Potem ja pojechałam do sanatorium. Kiedy stamtąd wróciłam, Halinki już nie było – relacjonowała sąsiadka.
Oddała ją do przytułku
– Oczywiście, że dopytywałam o nią. Powiedziano mi jednak, żebym nie interesowała się sprawami, które mnie nie dotyczą. Ale twoja siostrzenica w sekrecie zdradziła mi, że babcię umieszczono w domu opieki. Niestety, nie mam pojęcia w którym. Iwona wraz z bliskimi się wynieśli. Podobno do nowego lokum. Ale nie mam pojęcia dokąd.
– Nie ma ani chwili do stracenia, muszę ją jak najszybciej odnaleźć! – zerwałam się gwałtownie.
– Zrobię co w mojej mocy, by ci pomóc. W końcu ja i Halinka byłyśmy przyjaciółkami – zapewniła mnie.
Rozpoczęłyśmy poszukiwania mojej mamy. Sąsiadka okazała się nieocenioną pomocą. Odwiedziłyśmy ośrodek pomocy społecznej oraz urząd miasta. Po dwóch tygodniach otrzymałam informację o miejscu pobytu mamy. Okazało się, że przebywa w domu opieki zlokalizowanym sto kilometrów od naszego miasta.
Pojechałam tam natychmiast. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pomieszczenia z trzema łóżkami. Na jednym z nich kuliła się drobna sylwetka. Moja kochana mamusia. Siwa jak gołąbek… Łzy same popłynęły mi po policzkach.
– Mamusiu, wróciłam do ciebie! – zawołałam i podbiegłam do niej czym prędzej.
Wybaczyła jej
Początkowo chyba nie dowierzała, że naprawdę stoję przed nią. Po chwili objęła mnie.
– Tak pragnęłam cię ujrzeć, zanim odejdę z tego świata – powiedziała cicho.
Przez telefon poinformowałam dzieci, że na jakiś czas zostanę w kraju, by zająć się mamą. Zaproponowały, że przylecą w okresie świątecznym, żeby spotkać się z babcią. Udało mi się znaleźć przytulne mieszkanie nieopodal naszego dawnego.
Moja mama, po wyprowadzce z domu opieki, zamieszkała ze mną. Była wniebowzięta. Nasza była sąsiadka mogła ją teraz regularnie odwiedzać.
Pewnego dnia mama wyznała:
– Jestem naprawdę szczęśliwa. Ale strasznie chciałabym spotkać się z Iwoną i zobaczyć wnuki.
Na dźwięk imienia Iwony zacisnęłam pięści. Dyrektor domu opieki dał mi jej nowy numer, ale nie skorzystałam z tej informacji. Po usłyszeniu tego, co zrobiła, nie chciałam jej widzieć.
Moja siostra postąpiła przecież okrutnie – wysłała mamę na samotny pobyt w domu opieki. A mimo wszystko pragnęła ją odwiedzić? Opowiedziałam to sąsiadce.
Zadzwoniłam do niej
– W końcu to matka Iwony. A matki zawsze przebaczają. Spełnij jej prośbę, zadzwoń… – nalegała.
W końcu wykonałam telefon do Iwony. Była zdziwiona. Wypytywała mnie, jakim cudem dorwałam się do jej aktualnego numeru. Zaczęła tłumaczyć, że są pochłonięci rozkręcaniem biznesu i dlatego się nie odzywali.
– Jak tam u mamy? – wpadłam jej w słowo.
– Jest w sanatorium – odpowiedziała bez zawahania.
– Serio? To dość zaskakujące, ponieważ od ponad czterech tygodni jest u mnie. Odebrałam ją z przytułku dla starszych osób – oznajmiłam.
– To dlaczego zadajesz durne pytania… Zrozum, nie miałam innego wyjścia. Ledwo chodziła, a my byliśmy zajęci przeprowadzką. Zrobiłam to dla jej dobra – stwierdziła.
– Zabrałaś mamie mieszkanie i wsadziłaś ją do domu starców! Nigdy ci tego nie daruję – zaczęłam wrzeszczeć.
Siostra od razu przeszła do kontrataku.
– Nie waż się mnie pouczać! Ty sobie żyłaś jak pączek w maśle za granicą, a ja tutaj musiałam się nią opiekować. Mam przecież własną rodzinę i pracę. Teraz sama się przekonasz, jak to jest! – darła się.
Miałam serdecznie dosyć tej gadki.
– To koniec, nie jesteś już moją siostrą! Nie chcę mieć z tobą żadnych kontaktów. Ale nie zapominaj o swojej matce. Ona cię kocha. Masz do niej przyjeżdżać! – wydarłam się do telefonu i rzuciłam słuchawką.
Przyrzekłam sobie w duchu, że nigdy więcej się do niej nie odezwę.
Mama odżywa na nowo
Skierowałam mamę na rehabilitację, co przynosi widoczne efekty. Dzięki sąsiadce, która namówiła ją do uczestnictwa w spotkaniach klubu seniora, zyskała nowe znajomości. Teraz wspólnie chodzą do teatru czy kina. Widać, że tryska radością.
Wciąż jednak dopytuje o Iwonę. Kręcę, tłumacząc, że ma mnóstwo na głowie. No bo jak mam jej wyznać prawdę, że Iwona upchnęła ją w domu spokojnej starości i w ogóle nie planowała jej stamtąd zabrać? A teraz nawet nie raczy zadzwonić, by spytać o samopoczucie matki?
Wiem, że prawda by ją zraniła. Mama jak na razie daje się nabierać, ale prędzej czy później zauważy, że coś się dzieje. To ją zaboli. Właśnie dlatego postanowiłam działać.
Złamię daną sobie obietnicę i wykręcę numer do Iwony. Namówię ją, by przyszła do mamy w odwiedziny. A jak się nie zgodzi, to oświadczę jej, że albo ruszy tyłek i będzie przychodzić do matki, grać przed nią kochającą córeczkę, albo każę jej oddać całą kasę, którą zgarnęła za sprzedaż lokum.
Zdaję sobie sprawę, że moje plany są nieetyczne, ale mamusia jest w podeszłym wieku. Zapewne niedługo odejdzie z tego świata. Chcę, aby u schyłku życia wiedziała, że ma dwie kochające ją córki.
Anna, 55 lat
Czytaj także:
„Dla ukochanego byłam śmietnikiem na prezenty po byłej. W Święta pod choinką znalazłam coś, co złamało mi serce”
„Brakowało mi na bułki dla dzieci, a mąż ukradkiem wydawał krocie. Gdy odkryłam na co idzie kasa, wyrzuciłam go z domu”
„Zaplanowałam romantyczne Święta. Ale przez jednego SMS–a mój chłopak się mnie brzydzi, a były mną gardzi”