Reklama

Popijałem poranną kawę i czułem, że każdy łyk utyka mi w gardle. Byłem zdenerwowany jak nigdy. Ciągle kontrolowałem czas, jakby coś złego miało się stać. W każdej chwili w końcu mogłem się wycofać.

– Ona ma wszystko to, czego nie możesz jej dać. Mamy pieniądze, wychowujemy ją godnie... jej ojciec ją kocha.

Jakiś czas temu zadzwonił mój kumpel, to wtedy cały świat mi się zawalił. Bo jak inaczej określić sytuację, w której po 21 latach dowiadujesz się, że masz córkę? Ale od początku. Janek zadzwonił do mnie, że brat mojej byłej ze studiów chce mój numer telefonu. Początkowo myślałem, że to żarty. Z Małgośką byliśmy tylko 4 miesiące, nawet nie wiem, czy mogę pełnoprawnie nazywać ją moją eks. To były czasy studenckie, więc niewiele z nich pamiętam. Owszem, dbałem o nią, ale sami wiecie, jak to jest na studiach. Morze alkoholu, używki, panienki. Raczej chce się o tym zapomnieć, niż wspominać z utęsknieniem.

Byłem jednocześnie skołowany, wściekły i wzruszony

Z Małgośką początkowo sądziłem, że może nam się ułożyć, ale ona miała na nas inny plan. Zwinęła żagle i uciekła do rodziców w okolice Krakowa. Uznała, że musi przemyśleć swoje życie, że tam zajmie się studiami, bo w sumie jej tata obiecał jej stanowisko w firmie. Było mi przykro, ale szczerze? Jak nie ta, to inna.

Dopiero gdy się ze mną skontaktowała, bo numer miał być jednak dla niej, dowiedziałem się, jaka był prawda.

– Słuchaj, ja nie mogłam mieć dziecka z kimś, kto był takim lekkoduchem. Potrzebowałam faceta z krwi i kości, a nie gołodupca, któremu w głowie tylko wóda. Ty nawet mieszkania nie miałeś. Jakie to są perspektywy dla rodziny? Żadne. Powinieneś mnie zrozumieć. Krystian to coś innego...

Aha. Wszystko stało się jasne. Była zwykłą wyrachowaną, zimną babą. Nie miało znaczenia uczucie i to, że nosi pod sercem moje dziecko. Ważne było tylko to, że nie mam wystarczająco kasy, żeby księżniczce podarować godne życie.

– To jest żałosne, jak ty mogłaś...

– Uspokój się. Było minęło. To nie jest istotne. Teraz twoja córka wpadła na genialny plan, że chce poznać biologicznego ojca. Nie mogę wybić jej tego z głowy. Sama doszła do tego, że Krystian nie jest jej ojcem. Nie wiem, jak, ale postawiła mnie pod ścianą, musiałam jej powiedzieć prawdę.

Po namyśle pojąłem, że nie mogę karać niewinnej dziewczyny za głupotę jej matki. Zgodziłem się. To właśnie od tamtego dnia nie zmrużyłem oka. Ciągle myślałem, jak to będzie. Nie znam tej dziewczyny, a jednak jestem jej ojcem. Byłem jednocześnie skołowany, wściekły i wzruszony. Miałem taki młyn w głowie, że myślałem, że zaraz wyląduje w szpitalu.

A teraz wróćmy do początku

Teraz siedziałem w kawiarni. Tej, którą wybrała moja córka. Czekałem jak na skazanie, ciągle miałem ochotę wiać, ale wytrzymałem presję. To wtedy usłyszałem jej głos dochodzący zza moich pleców.

– Dzień dobry. Pan Arkadiusz?

Odwróciłem się. Stała przede mną damska kopia mnie. Oczy, usta, nos zupełnie jak moje. To była moja córka, bez wątpienia.

– Tak, przepraszam, ale ciągle jestem w szoku. Kasia, prawda? Usiądź, proszę. Masz ochotę na kawę, herbatę, jakieś ciastko? Pójdę nam zamówić...

Potok słów wypływał z moich ust, a ja nie potrafiłem tego powstrzymać. Kasia usiadła spokojnie i przyglądała mi się, jakby analizowała jakieś matematyczne zadanie. Oboje patrzyliśmy się na siebie, nie mogąc wykrztusić słowa. Nie potrafiłem zacząć rozmowy, nie wiedziałem, co mam powiedzieć. To w końcu była dla mnie zupełnie obca osoba!

– Serio nie wiedział pan, że istnieje? – w końcu przełamała lody.

– Proszę, nie mów mi pan...

– A jak? Tatusiu?

– Nie, wystarczy po imieniu, ale odpowiadając na pytanie. Nie, nie miałem pojęcia.

– Opowiesz mi coś o sobie? Mama nie chciała pisnąć słówka.

Nadal zestresowany opowiedziałem jej mój niezbyt barwny życiorys. Poopowiadałem o studiach, dzieciństwie. Wspomniałem również o dziadkach Kasi, z którymi miałem wspaniały kontakt...

– Może nam też się uda tak mieć – powiedziałem.

– Może...

Gdy zacząłem mówić o mamie Kasi, ta nagle posępniała. Chciałem powiedzieć, jak się poznaliśmy i przekonać ją, że nie jest owocem jednego razu i głupiej przelotnej miłostki.

– Daj spokój. Znam moją matkę. Wiem, że nie była święta.

– No tak, ale nigdy nie myślałem o niej jak o zabawce. Byłem zakochany, zauroczony. Liczyłem, że coś pięknego zrodzi się z tego uczucia.

Siedzieliśmy tak 5 godzin

Opowiedziałem jej tez trochę o tym, co obecnie dzieje się w moim życiu. W końcu nie byłem starym kawalerem. Wspomniałem o żonie, o tym, że bardzo mi przykro, że nie mogłem być obecny przy jej rozwoju, bo tak dobrze wspominam ten czas, gdy mój syn Mikołaj stawiał pierwsze kroki.

– To ja mam rodzeństwo? Zawsze o tym marzyłam... – wtedy zobaczyłem, jak jej oczy zaczynają robić się szklane, a po policzku cieknie łza. Złapałem ja za rękę.

– Wiem, że sytuacja jest ciężka, ale jestem tu dla ciebie. Nie ucieknę. Chcę cię lepiej poznać, chcę pokazać ci moją rodzinę. Masz prawo zobaczyć brata, możesz zrobić to nawet dzisiaj.

Jej twarz lekko się rozpromieniła. Przetarła łzy i powiedziała:

– Będę mogła go nauczyć jeździć na rowerze?

Zaśmiałem się.

– Co prawda już to potrafi, ale za to chętnie wybierze się na rowerową wycieczkę ze starszą siostrą. Jestem tego pewien.

Siedzieliśmy tak 5 godzin. Przy jednej herbacie i jednym ciastku. Nie wiem, kiedy to zleciało. Byłem taki szczęśliwy, że nawet nie zauważyłem, kiedy to ten czas zleciał. Jedno jest pewne, odzyskałem coś, czego nawet nie byłem świadomy, że mi zabrano. To wspaniałe uczucie.

Arek, 45 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama