Reklama

Na zdjęciach zawsze wyglądaliśmy jak idealna para. On – elegancki przedsiębiorca, ja – zadbana żona, uśmiechnięta, spokojna, stojąca przy jego boku. Ludzie patrzyli na nas i mówili, że mamy wszystko: dom, samochód, znajomych, wyjazdy. A ja przez lata pozwalałam im wierzyć w ten obraz, bo przecież sama w niego wierzyłam.

Tyle że za drzwiami naszego domu coraz częściej towarzyszyła nam cisza. Nie taka zwyczajna, domowa, ale ciężka, pełna niewypowiedzianych słów. Paweł z biegiem lat stał się obcy – zawsze zajęty, zawsze „w interesach”. Czasem przynosił mi bukiet kwiatów albo drogi prezent, jakby chciał przykryć coś, czego nie miał odwagi powiedzieć.

Pamiętam wieczory, gdy odkładał telefon tak szybko, że nie zdążyłam nawet zauważyć numeru. Albo wyjazdy służbowe, o których dowiadywałam się w ostatniej chwili. „Tak wygląda życie przedsiębiorcy” – tłumaczyłam sobie, zakładając, że przesadzam, że jestem zbyt podejrzliwa.

– Może po prostu ja byłam zbyt zmęczona, żeby zadawać pytania? – myślałam czasem, kiedy nocami przewracałam się z boku na bok. – Może tak właśnie wygląda normalne małżeństwo po tylu latach?

Długo milczałam. Udawałam, że nie widzę. A milczenie – jak się później przekonałam – bywa zgodą. Zgodą na wszystko, nawet na zdradę.

Przestać się pilnować

Znalazłam ten dowód przypadkiem. W jego telefonie, który zostawił odblokowany na stole. Na ekranie świecił SMS – krótki, ale wystarczający, by zachwiać całym moim światem: „Nie mogę się doczekać, aż znowu będziesz przy mnie. Twoja A.”.

Serce waliło mi jak młotem. Palce drżały, kiedy czytałam te słowa po raz kolejny, jakby miało to coś zmienić, jakbym mogła znaleźć inne wytłumaczenie. Kiedy usłyszałam jego kroki na korytarzu, wstałam, a telefon wypadł mi z rąk i z hukiem uderzył o podłogę.

– Alina? – spojrzał na mnie, jakby nic się nie stało.

Kim ona jest? – mój głos ledwo wydobył się z gardła.

Paweł podszedł powoli, zbyt spokojny jak na kogoś, kto został przyłapany. Uśmiechnął się lekko.

– To wcale… Nie udawaj, że to dla ciebie nowość.

– Co ty wygadujesz?! – poczułam, jak podnosi mi się ciśnienie. – Zdradzasz mnie, a teraz próbujesz wmówić, że o tym wiedziałam?!

– Alina, przyznaj, chyba zawsze wiedziałaś – jego ton był lodowaty. – Po prostu wolałaś milczeć.

Patrzyłam na niego osłupiała. Zamiast tłumaczeń, zamiast przeprosin – obwiniał mnie.

– To ty... to ty przez te wszystkie lata... – głos mi się załamał. – A ja siedziałam w domu i wierzyłam w bajkę o twoich delegacjach i spotkaniach biznesowych!

– Bo tak było ci wygodniej – wzruszył ramionami. – Miałaś dom, pieniądze, stabilizację. Może tylko nie chciałaś wiedzieć.

Po tych słowach wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą. Stałam przy stole, wpatrując się w ciemny ekran telefonu, a w mojej głowie w kółko brzmiało jego zdanie: „Zawsze wiedziałaś”. Czy to możliwe? Czy naprawdę oszukiwałam samą siebie?

Prawda była okrutna

Spotkałyśmy się w naszej ulubionej kawiarni. Magda już czekała, machając do mnie z daleka. Gdy podeszłam, od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Alina, co się stało? – spytała, kiedy usiadłam.

Nie odpowiedziałam od razu. Dopiero po kilku łykach kawy wyszeptałam:

Przyznał się do zdrady.

– Paweł? – jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. – I co, tłumaczył się?

– Tłumaczył? – prychnęłam z goryczą. – On nawet nie próbował. Powiedział tylko, że wiedziałam. Że przez te wszystkie lata wiedziałam i wolałam milczeć.

Magda milczała chwilę, jakby ważyła każde słowo.

– A może... miał trochę racji? – powiedziała ostrożnie.

Poczułam, jak krew uderza mi do głowy.

– Magda! Jak możesz to mówić?! – głos mi zadrżał. – To on mnie zdradzał, a ja mam się czuć winna?

– Nie to mam na myśli – próbowała mnie uspokoić. – Po prostu… przypomnij sobie. Te wszystkie sytuacje. Ile razy on znikał na imprezach, a ty odwracałaś wzrok. Ile razy mówiłaś mi, że wolisz nie pytać, bo boisz się odpowiedzi.

Zamilkłam. W mojej głowie pojawiły się obrazy – jego zniknięcia, telefon odkładany w pośpiechu, obce perfumy, które czułam na jego koszuli.

– To było dawno... – szepnęłam, ale głos miałam pusty.

– Ja nie mówię, że to twoja wina – Magda położyła dłoń na mojej. – Ale może ty naprawdę nie chciałaś tego wiedzieć. Bo gdybyś nazwała rzeczy po imieniu, musiałabyś coś zmienić. A ty się bałaś.

Patrzyłam w jej oczy, a w środku coś we mnie się kruszyło. Czyli ja naprawdę przez lata przymykałam oko na to, co się działo? Milczałam, żeby tylko nie stracić tego, co miałam?

Wszystko układało się w całość

Tamtego wieczoru nie mogłam zasnąć. Siedziałam na kanapie w ciemnym salonie i przewijałam w głowie obrazy z przeszłości. Jak klatki filmu, który nagle ktoś przewinął i kazał obejrzeć od nowa.

Telefon sprzed lat – odebrałam go przypadkiem, kiedy Paweł brał prysznic. W słuchawce odezwała się kobieta, a ja szybko odłożyłam aparat, udając, że to pomyłka. Dlaczego wtedy nie zapytałam?

Perfumy na jego koszuli – zapach, którego nigdy sama nie używałam. „Byłem w perfumerii, testowałem próbki” – odpowiedział, a ja skinęłam głową, jakby to miało sens.

Delegacje bez zapowiedzi – pakował torbę w godzinę i znikał. „Nagłe spotkanie z kontrahentem” – mówił. A ja zamiast drążyć, robiłam mu kanapki na drogę.

Przypomniałam sobie siebie sprzed lat, jak siedziałam na podłodze w kuchni i płakałam, bo coś we mnie podpowiadało, że on jest z kimś innym. Ale kiedy wracał, udawałam, że wszystko gra.

Widziałam. Słyszałam. Czułam – mówiłam do siebie półgłosem. – A jednak zawsze znajdowałam wymówkę. Dlaczego?

Łzy same napływały do oczu. Odpowiedź była bolesna, ale nie mogłam już jej odsunąć.

Bałam się – wyszeptałam. – Bałam się, że jak odejdziesz, zostanę nikim. Że nikt mnie nie zechce.

Nagle zrozumiałam, że Paweł miał rację. Nie w tym, że to moja wina, ale w tym, że podświadomie wiedziałam. I wybierałam milczenie. Milczenie, które było zgodą. To uderzyło we mnie jak grom. Siedziałam w ciszy, trzymając się za głowę, jakby moje własne myśli mnie dusiły.

Wreszcie powiedziałam to głośno

Kiedy wrócił następnego dnia, czekałam na niego w kuchni. Nie miałam już łez w oczach ani drżącego głosu. Siedziałam przy stole z kubkiem zimnej kawy, patrząc na niego spokojnie, jak na obcego człowieka.

Musimy coś ustalić – powiedziałam.

Paweł zdjął płaszcz i wzruszył ramionami.

– Znowu? Myślałem, że już wczoraj wyczerpaliśmy temat.

– Nie – podniosłam wzrok. – Bo wczoraj byłam ofiarą. A dziś nie jestem.

Uniósł brew, jakby to, co mówiłam, go bawiło.

– To kim jesteś dzisiaj? – spytał kpiąco.

– Kimś, kto wreszcie ma odwagę powiedzieć prawdę – odstawiłam kubek. – Miałeś rację. Wiedziałam. Podświadomie wiedziałam o wszystkim. Ale to nie znaczy, że ci wybaczam.

Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.

– Czyli przyznajesz, że pasowało ci takie życie. Wygodnie ci było udawać, że nie widzisz.

– Pasowało? – powtórzyłam drżącym głosem, ale szybko odzyskałam siłę. – Nie. Ja po prostu bałam się, że jak odejdziesz, to będę nikim.

To twoje słabości, Alina – odparł chłodno. – Nie moje.

Poczułam, jak w środku coś się we mnie buntuje.

– Może i tak. Ale wiesz co? – wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy. – To, że się bałam, nie daje ci prawa robić ze mnie głupiej.

– Robić z ciebie głupiej? – parsknął śmiechem. – Przecież sama się na to zgodziłaś.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale nagle zrozumiałam, że każde jego słowo to trucizna. Cisza między nami była bardziej wymowna niż jakiekolwiek kłótnie.

Straciłam lata na udawaniu

Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż echo odbiło się na klatce schodowej. Potrzebowałam oddechu, przestrzeni, czegokolwiek, co odgoni duszące słowa Pawła.

Ulica była pełna ludzi. Kobieta pchała wózek, para nastolatków śmiała się, starszy pan karmił gołębie. Patrzyłam na nich i nagle pomyślałam: ilu z nich też udaje? Ile takich małżeństw jak moje żyje w kłamstwie, zakładając codziennie maskę przed sąsiadami?

Szłam bez celu, aż usiadłam na ławce w parku. Zimny wiatr wciskał się pod płaszcz, ale nawet tego nie czułam.

Całe życie milczałam, żeby nie być sama – powiedziałam półgłosem, jakby do siebie. – A teraz, choć on jest obok, jestem samotna bardziej niż kiedykolwiek.

Z oczu popłynęły łzy. Wyjęłam telefon, przeglądałam kontakty, ale nie miałam odwagi do nikogo zadzwonić. Magda miała swoje życie, dzieci, problemy. A ja… ja nagle uświadomiłam sobie, że przez lata podporządkowałam się Pawłowi tak bardzo, że przestałam mieć w kimkolwiek oparcie.

Patrzyłam na swoje odbicie w ciemnej tafli stawu. Kobieta, którą widziałam, miała podkrążone oczy i twarz starszą o kilka lat od tej, którą pamiętałam sprzed dekady.

Kim ja właściwie jestem? – zapytałam odbicia. – Zdradzaną żoną? Czy tchórzem, który przez lata udawał, że nie widzi?

Czułam, jak moje wnętrze rozdziera samotność. Chciałam krzyczeć, ale wokół był tylko gwar miasta, ludzie mijający mnie obojętnie. Wstałam, poprawiłam płaszcz i ruszyłam powoli w stronę domu. Każdy krok wydawał mi się cięższy od poprzedniego.

Nie podjęłam jeszcze decyzji

Mijały dni, a ja wciąż nie potrafiłam podjąć decyzji. Paweł zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Chodził do pracy, wracał późno, od czasu do czasu rzucił kilka słów o rachunkach albo planach na weekend. Jakby nasza rozmowa nigdy się nie odbyła. Jakby zdrada była czymś tak oczywistym, że nie warto o tym wspominać.

Patrzyłam na niego z dystansem, jak na człowieka, którego kiedyś znałam, a który teraz stał się kimś zupełnie obcym. Próbowałam wyobrazić sobie życie bez niego – pusty dom, samotne wieczory, ciszę, w której nie byłoby już nawet jego kroków. I nagle nie wiedziałam, co bardziej mnie przeraża: jego zdrady czy ta cisza.

Magda powtarzała, że muszę pomyśleć o sobie. Ale czy ja w ogóle jeszcze wiedziałam, kim jestem poza rolą żony Pawła? Wieczorem stanęłam przed lustrem. Patrzyłam w oczy kobiety, która przez lata udawała, że wszystko jest w porządku.

– Nie wiem, czy bardziej boję się jego zdrad – wyszeptałam – czy tego, że będę musiała wreszcie spojrzeć w lustro i zobaczyć kobietę, która przez lata żyła kłamstwem.

Nie odpowiedziałam sobie od razu. Może dlatego, że odpowiedź była zbyt trudna. A może dlatego, że jeszcze nie byłam gotowa. I tak żyłam dalej, zawieszona między prawdą a strachem. W milczeniu, które kiedyś było zgodą, a teraz stało się więzieniem.

Alina, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama