Reklama

Tyle się w życiu nasłuchałam o małżeństwie. Jako maturzystka wychodząca właśnie w świat, byłam święcie przekonana, że to jakiś magiczny, cudowny twór, w którym ludzie nie tylko świetnie się rozumieją i kochają, ale i przez cały czas dochowują sobie wierności. No bo jak to tak – oszukiwać drugą osobę? Skoro już mężczyzna wybrał kobietę, to w żadnym wypadku nie powinien rozglądać się za inną. No i na odwrót, oczywiście. Związek miał się opierać na głębokiej miłości i przypominać te, o których kręcą słodkie komedie romantyczne.

Dobry mąż w życiu to podstawa – powtarzała niezmordowanie moja matka. – Musisz się rozglądać i się zakręcić w odpowiedniej chwili, żeby przypadkiem nie przegapić tego jedynego, Blanka! Z tym nie ma żartów.

No więc bardzo się skupiałam na poszukiwaniach. Choć uczyłam się pilnie, bo dostałam się na studia, na których rzeczywiście mocno mi zależało, w wolnych chwilach chętnie spotykałam się z przeróżnymi chłopakami. I tak jednego wieczoru natrafiłam na Karola.

Byliśmy dla siebie stworzeni

To był taki sobie przyjemny gość. Teraz myślę, że nie miał w sobie niczego nadzwyczajnego, tylko ja, skupiona na tym, by znaleźć sobie prawdziwą drugą połówkę, za mocno się podekscytowałam, szczęśliwa, że do mnie zagadał. Nie miał nałogów, nie przesiadywał tylko na dyskotekach, zależało mu na studiach, a po drodze chciał się ustatkować. Głównie dlatego, że jego rodzice naciskali, ale dla mnie nie miało to wówczas znaczenia.

Przyjęłaś jego oświadczyny? – Pamiętam, że Oliwce, jednej z moich bliskich kumpeli, opadła wtedy szczęka.

– Weź, po pół roku? – nie dowierzała Marta, trzecia z naszej paczki. – To nie trochę szybko?

Wzruszyłam ramionami.

– Szybko, nie szybko – ważne, że się kochamy, no nie?

Koleżanka mnie ostrzegała

Oliwka wyraźnie się skrzywiła i pokręciła głową.

– Ty oszalałaś kompletnie z tym małżeństwem – stwierdziła poważnie. – Ledwie go znasz, Blanka! Za mąż to się wychodzi, jak się z kimś trochę pobędzie. Parę razy pokłóci, parę zejdzie…

– Małżeństwo w sumie samo w sobie jest przereklamowane – dodała prędko Marta. – No bo sama zobacz, ile się teraz ludzi rozwodzi.

– Nam to nie grozi – oświadczyłam z przekonaniem. – To jest bardzo głębokie uczucie.

Oliwka przewróciła oczami.

Ja to bym na twoim miejscu korzystała z życia, póki jeszcze możesz.

Puściłam jej uwagę mimo uszu, tak jak wszystko to, co mówiła Marta i ostatecznie wyszłam za Karola. Kumpele więcej mnie nie oceniały, ale wiedziałam, że mają swoje zdanie na temat mojego związku. Z początku jednak niczym się nie przejmowałam. Życie u boku męża wydawało mi się sielanką. Zresztą, nie spodziewałam się wcale, żeby on miał wywinąć jakiś numer. W końcu był taki odpowiedzialny, taki uczynny, taki zapatrzony we mnie…

Cios przyszedł znienacka

– Blanka, przykro mi, że dowiesz się tego ode mnie – zaczęła moja starsza siostra, Ilona, wpadając bez zapowiedzi – ale muszę ci pokazać te zdjęcia.

Byłam trochę zdumiona, bo ostatnio w ogóle rzadko się widywałyśmy, a tu nagle jakaś super pilna sprawa…

– Jakie zdjęcia? – spytałam, biorąc od niej telefon. Spojrzałam na ekran i mnie zamurowało. Zobaczyłam na nich mojego Karola na ławce w parku, całującego się z jakąś rudą dziewczyną.

– C-co? – wykrztusiłam tylko, nie bardzo wiedząc, co powinnam jeszcze zrobić.

– Znasz ją? – mruknęła siostra.

Potrząsnęłam głową.

– Pierwszy raz ją widzę.

Poruszyła się niespokojnie.

Wiesz, nie chcę się wtrącać – rzuciła – ale uznałam, że powinnaś wiedzieć. Na pewno… jakoś to załatwicie.

W sumie to po jej wyjściu miałam w głowie totalną pustkę. Nie wiedziałam, co zrobić. Nie rozumiałam tak naprawdę, co się stało. Przecież oprócz miłości przysięgaliśmy sobie w kościele wierność i uczciwość! A jak to, co robił Karol, miało się do każdej z tych rzeczy?

Kompletnie oszołomiona, postanowiłam najpierw spotkać się z dziewczynami. Miałam nadzieję na jakąkolwiek radę, choć bałam się też, że usłyszę „A nie mówiłam?”.

Czułam się zagubiona

Wbrew moim podejrzeniom, nie było aż tak źle. Co prawda obie kumpele wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, gdy tylko przyznałam się do tego, co odkryłam za pośrednictwem siostry, ale nie szydziły ze mnie ani nie prawiły zbędnych kazań.

– I co ja mam teraz zrobić? – jęknęłam, zupełnie zrezygnowana. Czułam się tak totalnie zagubiona. To wszystko, co miało wyglądać tak pięknie, okazało się skrajnie inne niż w moich wyobrażeniach.

– Ja ci już dawno mówiłam, żebyś korzystała z życia – stwierdziła Oliwka z przekąsem. – A teraz widzisz, on sobie lata za sąsiadeczką, a ty co z tego masz?

– No nic – przyznałam. Bo, kurczę, miała rację. Dlaczego tylko Karol miał sobie urozmaicać nasze małżeńskie pożycie, a ja nie? W czym kobieta niby była gorsza w takim układzie?

Możesz się z nim rozwieść – zasugerowała Marta. – W końcu…

– A po co zaraz się rozwodzić? – prychnęła Oliwka. Popatrzyła na mnie z uśmiechem. – Przecież ci wygodnie tak jak jest, no nie?

– No wygodnie – przyznałam.

– Tym bardziej nie warto tego rozwalać – stwierdziła tonem znawczyni. – Szalej i baw się. Co, tylko jemu wolno mieć laski na boku? A jak się zdarzy, że poznasz kogoś naprawdę sensownego, i to nie, że będzie ci się tak wydawać przez miesiąc czy dwa, ale co najmniej przez rok, Blanka!

Wiedziałam, że miała rację. I powoli w mojej głowie układał się plan na przyszłe życie. Bardzo zbieżny z tym, o czym mówiła i co mi proponowała. A chociaż Marta trochę kręciła nosem, twierdząc, że powinnam to po prostu zakończyć, dając sobie spokój z wszelkimi takimi podchodami, nie zamierzałam odpuścić. W końcu nigdy w życiu nie zrobiłam niczego dla siebie. Czemu więc teraz nie mogłabym tego nadrobić?

Oszukujemy się oboje

Wtedy, z tego naszego babskiego spotkania, wróciłam do domu zdeterminowana i w całkiem niezłym humorze. Zadzwoniłam do Ilony i poprosiłam ją, żeby nie mówiła o niczym naszym rodzicom, bo ja Karolowi wybaczyłam, a co za tym idzie, nie ma żadnej sprawy. Trochę pomarudziła, ale w końcu uznała, że to moje życie, a ona przecież nie będzie się wychylać, skoro tak sobie wymyśliłam.

Nie powiedziałam Karolowi o zdjęciach. Nie dałam po sobie w ogóle poznać, że cokolwiek wiem o jego romansie. Pozwoliłam, by nadal udawał troskliwego, pełnego zaangażowania męża, który świata poza mną nie widzi i pozuje na ideał. Pewnie żyje w przekonaniu, że świetny z niego cwaniak, bo tak bez problemu oszukuje żonę, a ta, naiwna, jeszcze niczego nie podejrzewa.

Nie mam nic przeciwko temu, by żył sobie w niewiedzy i poczuciu wiecznej bezkarności. Zwłaszcza że sama zaczęłam prowadzić bujne życie towarzyskie, do którego w żadnym wypadku nie mam zamiaru się przyznawać.

– A nawet nie próbuj! – przestrzegła mnie Oliwka, gdy tylko zwierzyłam się jej z mojego pierwszego miłosnego podboju. – Facetowi wszystko pasuje, dopóki to on jest tym mistrzem zdrady. Bo jak już się dowie, że kobieta nie jest mu dłużna, to się zaraz robi wielka afera.

Zachichotałam wtedy, ale przyznałam jej rację. Zwłaszcza że Karol zawsze się przed kolegami chwalił, że ma taką cudowną i oddaną żonę. No, gdyby tylko wiedział, co żona robi, gdy akurat nie patrzy…

Odkąd rozpoczęłam moje „nowe” lepsze życie, poznałam kilku ciekawych facetów. Z jednym nawet, Oskarem, nawiązałam nawet nieco trwalszą więź. On wie, że jestem mężatką i delikatnie namawia mnie na rozwód. Póki co, takie rozwiązanie mnie nie interesuje – liczy się dobra zabawa. Mimo wszystko, nie wykluczam tego kiedyś, w przyszłości. Jeśli Oskar się nie wykruszy, a to, co jest między nami, nie okaże się tylko durnym zauroczeniem, jak to było w przypadku Karola, to może zacznę rozważać poważniejsze kroki. Na razie jednak cieszę się tym, co mam i korzystam ze wszystkich dostępnych możliwości – zupełnie jak mój niczego nieświadomy mąż.

Blanka, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama