„Przeczuwałem kłopoty, kiedy podczas wesela teść nagle zniknął. Oniemiałem, gdy odkryłem, co wyprawiał na zapleczu”
„Stanąłem na skraju parkietu i wbiłem wzrok w ludzi. Patrzyłem na Anetę, jak śmieje się z ciotką, jak poprawia welon i kiwa do kogoś z rodziny. Stałem z dłonią na szklance i pytaniem, które rosło w głowie: czy ja dobrze widziałem?”.

- Redakcja
Z Anetą planowaliśmy to wesele przez prawie dwa lata. Każdy szczegół był przemyślany – od koloru serwetek po repertuar zespołu. Miało być po prostu idealnie. Wiedziałem, że ona zawsze marzyła o takim dniu z białą suknią jak z bajki, wiankiem i uśmiechami gości. A ja chciałem po prostu widzieć ją szczęśliwą. No i, nie ukrywajmy, liczyłem na to, że przynajmniej tego dnia wszyscy będą sobą zachwyceni – bez spięć, bez dramatów.
Byliśmy szczęśliwi
Atmosfera była naprawdę bajeczna. Goście dopisali, parkiet się nie opróżniał, jedzenie znikało w mgnieniu oka. Zespół grał kawałki, które znałem z dzieciństwa, i te, które podśpiewywaliśmy razem z Anetą w samochodzie. Wszyscy się bawili.
Wyszedłem z sali weselnej tylko na chwilę. Potrzebowałem wody, bo gardło miałem wyschnięte od rozmów, śpiewów, a może też z nerwów. Poszedłem na zaplecze, gdzie kucharki uwijały się wśród półmisków i garnków. Przeszedłem przez wąski korytarzyk, do którego goście raczej nie zaglądali, i skręciłem w stronę chłodni. Usłyszałem śmiech, cichy, duszony, trochę nerwowy.
Zatrzymałem się przed drzwiami spiżarki, bo głos brzmiał znajomo. Kiedy uchyliłem drzwi, zobaczyłem mojego teścia i Izę, druhnę mojej żony. Stali bardzo blisko siebie. On obejmował ją w talii, drugą ręką dotykał jej włosów. Nachylał się i coś mówił jej do ucha. Ona się uśmiechała, przechyliła głowę. Na sekundę oparła dłoń na jego klatce piersiowej.
Nie wiedzieli, że tam stoję. Cofnąłem się powoli, niemal bezszelestnie, z sercem tłukącym się w piersi jak oszalałe. Uciekłem z powrotem do korytarza, a potem na salę, jakbym się czegoś przestraszył. A może rzeczywiście się przestraszyłem. Nie ich, ale tego, co właśnie zobaczyłem. I tego, co to mogło znaczyć.
Dosłownie zamarłem
Stanąłem na skraju parkietu i wbiłem wzrok w ludzi tańczących przy coverze jakiegoś hitu z lat dziewięćdziesiątych. Patrzyłem na Anetę, jak śmieje się z ciotką, jak poprawia welon i kiwa do kogoś z rodziny. Stałem z dłonią na szklance i pytaniem, które rosło w głowie: czy ja dobrze widziałem? Czy powinienem o tym mówić? A może powinienem po prostu obserwować, udawać, że nic się nie wydarzyło?
Wróciłem do stołu. Wziąłem głęboki oddech i postanowiłem jeszcze chwilę milczeć. Ale wiedziałem, że nie będę w stanie patrzeć na teścia i Izę tak samo jak wcześniej.
Ledwo usiadłem przy stole, drzwi uchyliły się i weszła Iza. Od razu ją zauważyłem. Włosy miała rozpuszczone, ale coś się w niej zmieniło. Szminka była rozmazana w kąciku ust, ledwo widoczna smuga. Twarz miała jakby bardziej zaróżowioną, a spojrzenie nieobecne. Ruszyła w stronę stołu, jakby chciała niepostrzeżenie zniknąć w tłumie.
Chwilę później pojawił się teść. Wszedł tylnym wejściem, poprawiając rękawy koszuli. Miał rozpięty jeden guzik przy szyi, twarz zmęczoną, pot ociekał mu po skroniach. Nie rozglądał się. Po prostu usiadł przy stole obok teściowej.
Zachowywali się dziwnie
Aneta zauważyła to szybciej niż się spodziewałem. Spojrzała na Izę, zmarszczyła brwi i podeszła do niej z lekkim niepokojem.
– Iza, co ty robiłaś? Czemu wyglądasz jakbyś… płakała?
Iza odwróciła wzrok, westchnęła i odparła półgębkiem:
– Było mi duszno. Wyszłam na zewnątrz. Chciałam się przewietrzyć.
Tyle. Nic więcej. Aneta przyjrzała się jej jeszcze chwilę, ale nie drążyła. Wróciła do mnie, usiadła i nachyliła się nad talerzem.
– Tato, wszystko w porządku? – zapytała nagle, spoglądając w stronę teścia.
Marek wziął serwetkę, przetarł czoło i rzucił lekko:
– Za ciepło tu. Zespół gra jak na koncercie.
Widziałem, że Aneta chce coś jeszcze dodać, ale zawahała się. Zamilkła. Ja też nic nie powiedziałem. Siedziałem, ściskając widelec, obserwując twarze. Zaczynałem czuć, że wiem za dużo. Ale jeszcze nie byłem gotów mówić na głos
Nie musiałem długo czekać. Aneta była zbyt bystra, by nie dostrzec tego, co się działo wokół niej. Zaczęła częściej zerkać w stronę Izy, potem na ojca. Iza zniknęła z sali wcześniej niż planowano, nie żegnając się nawet z nami. Nie zatrzymywaliśmy jej, ale mina Anety, kiedy Iza wychodziła, mówiła wiele.
Domyśliła się
Podeszła do mnie dopiero późnym wieczorem, kiedy goście zrobili sobie przerwę od tańców. Usiadła obok i patrzyła przed siebie przez dłuższą chwilę.
– Bartek… – zaczęła, nie patrząc na mnie. – Ty coś wiesz, prawda?
Udawałem, że nie rozumiem.
– O czym?
– O moim ojcu i Izie. Coś się wydarzyło. Widziałam cię, kiedy wróciłeś z zaplecza. Byłeś blady jak ściana. Potem te ich spojrzenia, jej mina, jego guzik… – urwała. – Powiedz mi prawdę. Co widziałeś?
Nie chciałem mówić. Ale nie potrafiłem jej okłamać.
– Byłem w kuchni. Chciałem tylko wodę… – zacząłem powoli. – Zobaczyłem ich razem. On ją obejmował. Szeptał coś do niej. Byli… blisko. Cofnąłem się, zanim mnie zauważyli.
Aneta spojrzała na mnie, a potem odwróciła wzrok. Wstała. Podeszła do matki i powiedziała jej coś na ucho. Teściowa skinęła głową i pobladła. Aneta ruszyła na zewnątrz, szukając Izy, ale tej już nie było. Później podeszła ojca.
Skonfrontowała go
– Powiedz mi, że to nieprawda – krzyczała.
– Aneta…
– W dniu mojego ślubu?! – głos Anety brzmiał, jakby próbowała stłumić krzyk i łzy naraz.
Wróciła na salę z zaczerwienionymi oczami. Teściowa podeszła do teścia i powiedziała krótko:
– Śpisz w samochodzie.
I poszła do łazienki z chusteczkami w dłoni.
Na sali dało się wyczuć napięcie. Śmiechy i rozmowy ucichły na chwilę, jakby ktoś zdjął z imprezy przezroczystą zasłonę, pod którą wszystko było inne niż dotąd. Teściowa siedziała samotnie przy stole, ściskając serwetkę. Teść zniknął gdzieś na zewnątrz. Iza nie wróciła. Aneta wpatrywała się w pustkę. Nie płakała. Szeptała tylko do siebie, prawie bezgłośnie:
– Dlaczego oni mi to zrobili?
Usiadłem obok. Czułem się, jakby ktoś mi zabrał ten dzień.
– Chciałem ci powiedzieć wcześniej… – odezwałem się cicho.
– On go zniszczył sam. I ona też – odpowiedziała bez gniewu.
To miał być początek naszego wspólnego życia. Tymczasem patrzyliśmy na ruiny po jednym wieczorze.
Bartosz, 31 lat
Czytaj także:
- „Myślałam, że mąż naprawia altankę. Odgłosy, które dochodziły ze środka, brzmiały jednak inaczej niż remont”
- „Mam 35 lat, a mama wciąż wybiera mi ubrania i mówi, że nikt mnie nie pokocha. Boję się, że przegrałam życie”
- „Odkąd znam sekrecik teściowej, patrzę na nią z góry. Wiem, że jeśli go zdradzę, zniszczę naszą rodzinę”

