Reklama

Adam zawsze potrafił sprawić, że czułam się wyjątkowa. Miał w sobie tę rzadką umiejętność – wystarczyło jedno jego spojrzenie, bym czuła się jedyną kobietą na świecie. Od kiedy się poznaliśmy, żyłam jak w bajce. Romantyczne kolacje przy świecach, długie spacery, wspólne wyjazdy nad morze, gdzie mówił, że chce, żebym była ostatnią kobietą, której powie „kocham”.

Wierzyłam mu

– Wiesz, co najbardziej w tobie uwielbiam? – spytał kiedyś, kiedy leżeliśmy na kocu pod rozgwieżdżonym niebem.

– No? – uśmiechnęłam się leniwie, popijając wino.

– Że jesteś moim spokojem. Moim domem – delikatnie przesunął dłonią po moim policzku.

Byłam pewna, że znalazłam miłość na całe życie. Kiedy mówił o przyszłości, widziałam w jego oczach ekscytację. Kupno domu, ślub, dzieci – wszystko wydawało się tak namacalne.

– Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz – powiedział raz, patrząc mi prosto w oczy.

– To ty mnie nie zostaw – odpowiedziałam z uśmiechem.

Tego wieczoru w Walentynki wybraliśmy się do eleganckiej restauracji. Adam zachowywał się inaczej niż zwykle – był bardziej skupiony, jakby podekscytowany, ale i lekko spięty. Pomyślałam, że może chce mi się oświadczyć. Zresztą, czułam, że to już ten moment.

Włożyłam swoją ulubioną sukienkę – granatową, dopasowaną do talii. Włosy upięłam luźno, tak jak lubił. Kiedy zobaczyłam go czekającego na mnie przed restauracją, w moim sercu zabiło to dobrze znane podekscytowanie.

Nie mogłam się doczekać

W restauracji panował półmrok, a światła świec rzucały ciepłe refleksy na nasze kieliszki wina. Adam patrzył na mnie z tym swoim czułym uśmiechem, który sprawiał, że topniałam.

– Jesteś piękna – powiedział cicho, muskając moją dłoń.

Czułam się jak w filmie. W powietrzu unosiło się napięcie, jakieś ciche oczekiwanie. Wszystko we mnie krzyczało: „On to zrobi! Teraz!”.

Wtedy właśnie zauważyłam kobietę, która szła w naszą stronę. Miała pewny krok, elegancki płaszcz, lekko uniesioną brodę. Trzymała za rękę kilkuletniego chłopca. Zatrzymała się przy naszym stoliku, a ja poczułam dziwny niepokój. Wtedy położyła dłoń na ramieniu Adama.

– Kochanie, co ty tu robisz? – zapytała spokojnie, ale w jej głosie było coś lodowatego. – A to kto?

Adam zamarł. Jego twarz nagle pobladła, a ja poczułam, jakby cały świat skurczył się do wielkości naszego stolika.

Patrzył na mnie, a potem na nią. Przez chwilę miałam irracjonalną nadzieję, że zaraz wyjaśni mi, że to jakaś pomyłka, że to koleżanka z pracy, kuzynka, cokolwiek. Ale nie zrobił tego.

– To… nie tak, jak myślisz… – wyjąkał.

Byłam zszokowana

Nie tak? Kobieta prychnęła cicho.

– Naprawdę? Bo ja myślę, że właśnie przyłapałam mojego męża na romantycznej kolacji z kochanką. – Spojrzała na mnie. – Jestem Katarzyna. Żona Adama.

Żona. To jedno słowo zawirowało w mojej głowie. Miał żonę. I dziecko. Czułam, jak moje ciało staje się lodowate.

– Nie… to… – zaczęłam, ale nie wiedziałam, co mam powiedzieć.

Ludzie przy sąsiednich stolikach zaczęli spoglądać w naszą stronę. Kelner nerwowo zerkał, jakby nie wiedział, czy podejść, czy się wycofać.

– Jak długo to trwa? – Katarzyna wbiła wzrok w Adama.

Milczał. A ja… ja po prostu wstałam. Krzesło przesunęło się po podłodze z ostrym dźwiękiem. Serce waliło mi tak mocno, że czułam je w gardle.

– Maria, poczekaj… – Adam chwycił mnie za nadgarstek, ale wyrwałam rękę.

Czułam się, jakbym stała nago na środku sali. Upokorzona. Oszukana. Oczy zaczęły mnie piec. Nie. Nie tu. Nie będę tu płakać. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Za plecami słyszałam jeszcze głos Katarzyny:

– Tatuś ma dzisiaj zajęty wieczór, Antek. Widzisz?

Wszystko runęło

Wybiegłam na chłodne, lutowe powietrze. Szłam szybko, prawie biegnąc, nie patrząc przed siebie. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe, a myśli kotłowały się w głowie w dzikim chaosie. Byłam tą drugą. Wszystko nagle nabrało sensu – nieodbierane telefony wieczorami, znikanie na weekendy, unikanie rozmów o przeszłości. Byłam idiotką, która uwierzyła w każde jego słowo.

Nagle usłyszałam za sobą kroki.

– Maria, zaczekaj!

Adam. Przyspieszyłam, ale dogonił mnie, chwycił za ramię.

– Nie dotykaj mnie! – wyrwałam się z siłą, o jaką sama bym się nie podejrzewała.

Patrzył na mnie z desperacją, twarz miał bladą, a oddech nierówny, jakby naprawdę się bał.

– Marysiu, ja… pozwól mi to wyjaśnić – powiedział cicho.

– Wyjaśnić? Jesteś żonaty. Masz dziecko. To coś, co wymaga wyjaśnień?

Przełknął ślinę.

– Ja… chciałem ci powiedzieć.

– Och, naprawdę? – Prychnęłam z ironią. – A kiedy? Może po naszym ślubie?

Nie odpowiedział. Bo odpowiedź była oczywista.

– Ile jeszcze? – Głos mi się zatrząsł. – Ile jeszcze kobiet tak oszukałeś?

Nie chciałam go znać

Zacisnął szczękę i zrobił krok w moją stronę, ale ja odsunęłam się gwałtownie.

– Nie dotykaj mnie. Nie waż się więcej do mnie dzwonić, pisać. Jesteś dla mnie skończony.

W jego oczach zobaczyłam panikę. Może naprawdę coś do mnie czuł. Może w jakiś pokręcony sposób wydawało mu się, że to, co robił, było w porządku. Ale mnie to już nie obchodziło. Odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie. Nie wołał mnie już. A ja czułam, jak w moim sercu rozsypuje się coś, czego już nigdy nie uda mi się poskładać.

Następnego dnia obudziłam się z pulsującym bólem głowy i uczuciem pustki, które rozlewało się po całym moim ciele. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko zły sen, ale wtedy przypomniałam sobie jej głos: „Jestem jego żoną”.

Wpatrywałam się w sufit, próbując uporządkować myśli, ale każda ścieżka prowadziła do tej samej konkluzji: moja miłość, moje plany, moja wiara w Adama – wszystko było iluzją.

Telefon zabrzęczał na szafce nocnej. Sięgnęłam po niego odruchowo, ale kiedy zobaczyłam nieznany numer, chciałam go odrzucić. W ostatniej chwili coś mnie powstrzymało.

– Halo?

– Maria? – Głos był spokojny, ale miała w nim coś, co sprawiło, że usiadłam na łóżku sztywno jak struna. – Chciałabym się z tobą spotkać. Jestem żoną Adama.

Musiałam to wyjaśnić

Zamknęłam oczy. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, było konfrontowanie się z kobietą, której życie nieświadomie rozbiłam.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł… – zaczęłam, ale ona weszła mi w słowo.

– Nie obwiniam cię. Chcę tylko wiedzieć, jak długo to trwało. Chcę usłyszeć prawdę.

Mogłam odmówić. Mogłam zablokować numer i nigdy więcej o tym nie myśleć, ale prawda była taka, że ja również potrzebowałam odpowiedzi. Więc zgodziłam się.

Spotkałyśmy się w małej kawiarni. Katarzyna wyglądała inaczej, niż poprzedniego wieczoru – bez makijażu, z podkrążonymi oczami, ale nadal emanowała tą elegancką pewnością siebie. Gdy usiadła naprzeciwko mnie, przez chwilę obie milczałyśmy.

– Nie wiedziałam – powiedziałam w końcu, bo musiałam to powiedzieć. – Przez dwa lata myślałam, że jesteśmy razem. Że jestem jedyną kobietą w jego życiu.

Katarzyna pokiwała głową, jakby to przewidziała.

– Zaczęłam podejrzewać jakiś czas temu – odezwała się po chwili. – Był inny. Wracał później, wyłączał telefon. Ale Adam zawsze był dobrym kłamcą. Myślałam, że to jakaś przelotna historia. Ale kiedy zobaczyłam was w restauracji, zrozumiałam, że to coś więcej.

Oszukał nas obie

Patrzyłam na nią i nagle dotarło do mnie, że nie jestem jedyną ofiarą w tej historii. Moje serce było złamane, ale ona straciła nie tylko męża, ale też iluzję rodziny, którą próbowała utrzymać dla swojego syna.

– Powiedział ci, że cię kocha? – zapytała nagle.

Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle. Pokiwałam głową.

– Tak – wyszeptałam.

Westchnęła i uśmiechnęła się gorzko.

– Ciekawe, czy kiedykolwiek naprawdę wiedział, co to znaczy.

Nie miałam na to odpowiedzi.

Siedziałyśmy w milczeniu, obie zdając sobie sprawę, że żadna rozmowa nie sprawi, że poczujemy się lepiej. Ale przynajmniej wiedziałam jedno – nie byłam sama w tym bólu.

Maria, 37 lat

Czytaj także:
„Siostra złapała bukiet róż na moim weselu. Nie czekała do swojego ślubu i noc poślubną spędziła z moim mężem”
„Na walentynki kupiłem mojej żonie modne, słodkie perfumy. Wkrótce wyczułem ten sam zapach u kogoś zupełnie innego”
„Myślałam, że znalazłam prezent na walentynki od męża. Nie wiem tylko, czemu pomylił moje imię z jakąś lafiryndą”

Reklama
Reklama
Reklama