„Próbowałam przyjaźnić się z eks po rozstaniu. A on bezczelnie zrobił mi największe świństwo, jakie może zrobić były”
„Z początku nie zwracałam uwagi na ich przekomarzanki. Przecież to normalne, że się rozmawia, śmieje, prawda? Ale potem zauważyłam, że Lena zakłada tę sukienkę, w której wygląda najlepiej, kiedy wie, że Kuba ma wpaść. A on coraz dłużej zostaje”.

- Redakcja
Czasem rozstanie nie musi wyglądać jak wojna. Czasem kończy się łagodnie, niemal cicho. Tak właśnie było z nami – ze mną i Kubą. Po trzech latach, pełnych wspólnych poranków, wieczornych kłótni o głupoty, planów na przyszłość i tych drobnych codziennych rytuałów, po prostu przyszedł moment, w którym oboje wiedzieliśmy, że to już nie to.
– Myślisz, że… to już koniec? – zapytałam wtedy, nie patrząc mu w oczy, kręcąc palcem wokół ucha filiżanki z niedopitą herbatą.
– Chyba tak… – odpowiedział. I nie było w tym ani dramatu, ani krzyku. Tylko smutek. Taki, który osiada gdzieś głęboko, jak kurz na starych książkach.
Zdecydowaliśmy, że nie będziemy wrogami. Że się przyjaźnimy, że przecież tyle nas łączy. Tyle wspólnych wspomnień, śmiechów, żartów, zrozumienia. Ale nikt nie mówił, że przyjaźń po rozstaniu jest łatwa. Albo że można ją budować, nie patrząc z nostalgią na to, co było.
Na początku było dziwnie. Kuba przychodził do mnie na kawę, oglądaliśmy razem seriale, opowiadał mi o pracy, ja jemu o uczelni. Czasem się śmialiśmy, jak dawniej. Czasem milczeliśmy, jakbyśmy czekali, aż któreś z nas powie „wiesz co, może spróbujmy jeszcze raz”. Ale żadne z nas nie powiedziało tego na głos.
Coś zaczęło się psuć, kiedy w grze pojawiła się Lena. Moja siostra. Młodsza ode mnie o trzy lata, zawsze pewna siebie, głośna, zabawna. Typ, który przyciąga ludzi. Zwłaszcza mężczyzn. Kiedyś zresztą nie znosiła Kuby – mówiła, że jest zbyt poukładany, za mało „życiowy”. A teraz… Teraz nagle coś się zmieniło.
Z początku nie zwracałam uwagi na ich przekomarzanki. Przecież to normalne, że się rozmawia, śmieje, prawda? Ale potem… potem zauważyłam, że Lena zakłada tę sukienkę, w której wygląda najlepiej, kiedy wie, że Kuba ma wpaść. I że on coraz dłużej zostaje. Że patrzy na nią… inaczej. A ja siedzę przy stole, z kubkiem herbaty i udaję, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest.
Nie mogłam już na nich patrzeć
Weszłam do kuchni, a oni już tam byli. Kuba opierał się o blat, Lena siedziała z nogami podciągniętymi do góry. Śmiali się. Tak... trochę za głośno, zbyt poufale.
– Co jest takie śmieszne? – zapytałam, próbując zabrzmieć obojętnie, choć coś we mnie już się zaciskało.
– Kuba opowiadał, jak prawie spalił kuchenkę gazową, robiąc makaron – rzuciła Lena z tym swoim ironicznym uśmiechem. – Spokojnie, Eliza, nie bądź zazdrosna.
Zazdrosna? Serio? Przecież to ja zerwałam z Kubą. Przecież ustaliliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi. Przecież... cholera, przecież coś tu nie grało. Po co w ogóle to mówiła? Dlaczego w ogóle miałabym być zazdrosna?
– Nie jestem zazdrosna – odpowiedziałam chłodno. – Tylko… serio, nie masz lepszych miejsc do przesiadywania?
– Eliza, no przestań – Kuba się wtrącił. – Przecież tylko rozmawiamy. Nie przesadzaj.
– Przesadzam? – podniosłam głos. – Może po prostu nie chcę być świadkiem kolejnych waszych „niewinnych” flirtów.
Lena spojrzała na mnie z politowaniem, jakby to ja była tą niedojrzałą. A może byłam? Może po prostu bolało mnie, że jego śmiech, ten sam śmiech, który kiedyś był mój, teraz należał do niej.
Wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami, choć wiem, że to dziecinne. Usiadłam na łóżku i zaczęłam dłubać paznokciem w poduszce. Przecież on był mój. Przez trzy lata. Znałam każdą zmarszczkę wokół jego oczu, każdą jego reakcję, każdy gest. A teraz... teraz on siedzi w kuchni z moją siostrą i śmieje się, jakby nigdy nic. Może to głupie. Może rzeczywiście jestem zazdrosna. Ale przecież on był mój.
To było jak zdrada
Spotkaliśmy się przypadkiem na uczelni, w bufecie. Właściwie nie przypadkiem – wiedziałam, że tam bywa w środy. Nie chciałam czekać kolejnego wieczoru w domu, udając, że nie widzę, jak on i Lena coraz bardziej się zbliżają.
– Możemy pogadać? – zapytałam, zanim zdążył zamówić kawę.
Skinął głową. Usiedliśmy przy oknie, w kącie, gdzie zwykle rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tylko że dziś nie chodziło o nic.
– Co się dzieje między tobą a Leną? – zapytałam prosto z mostu, patrząc mu w oczy.
– Co? Nic. Eliza… – uśmiechnął się nerwowo, próbując to obrócić w żart.
– Nie żartuj. Widziałam, jak na nią patrzysz.
– Nie patrzę na nią jakoś specjalnie – rzucił szybko, zbyt szybko.
– Wiesz, że kłamiesz. Nawet teraz uciekasz wzrokiem – powiedziałam cicho, ale twardo.
Przez chwilę milczał, bawiąc się wieczkiem od kubka.
– Może po prostu dobrze się dogadujemy. To chyba nie zbrodnia?
Zbrodnia? Nie. Ale zdrada zaufania – tak. Poczułam, jak ściśnięte gardło nie pozwala mi mówić dalej. Nie chciałam się rozkleić przed nim. Nie teraz.
– Nie rób z siebie ofiary – powiedział w końcu. – To ty powiedziałaś, że możemy być przyjaciółmi.
– Ale nie mówiłam, że możesz zakochać się w mojej siostrze.
Chciał coś odpowiedzieć, ale wstałam. Nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Wyszłam na zewnątrz, a chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz jak policzek.
Wtedy po raz pierwszy poczułam, że straciłam go naprawdę. Nawet bardziej niż w dniu rozstania.
Nic ją nie obchodziło
Nie spałam całą noc. W głowie kręciły mi się słowa Kuby: „Może po prostu dobrze się dogadujemy”. Jakby to była zwykła rozmowa przy kawie, jakby między nimi nie było żadnego napięcia. Jakby nie był moim byłym, jakby Lena nie była moją siostrą.
Rano zeszłam do kuchni wcześniej niż zwykle. Mama już parzyła kawę, Lena siedziała przy stole w piżamie, grzebiąc w telefonie.
– Widzisz, mamo... – mówiła, nie zauważając mnie – ja nie chciałam tego. Naprawdę. To się po prostu... stało. Jakoś tak samo.
Zamarłam za ścianą. Serce mi przyspieszyło.
– Lena, kochanie... Ale przecież on był z Elizą. Trzy lata. Myślałam, że jesteście zżyte – odpowiedziała mama łagodnie, ale bez zrozumienia.
– No i co z tego? – prychnęła Lena. – Przecież już z nim nie jest. Ona się rozstali, prawda? Nie będę całe życie patrzeć, z kim Eliza kiedyś była. Kuba to dobry chłopak i... chyba się zakochałam.
– Ale Eliza... – zaczęła mama, lecz wtedy weszłam do kuchni.
– Zakochałaś się? – powiedziałam ostrym tonem. – To cudownie. Może zrobimy imprezę z tej okazji?
Obie spojrzały na mnie, jakbym była wariatką.
– Eliza... – Lena wstała, jakby chciała mnie objąć. – Nie słyszałaś wszystkiego...
– Słyszałam wystarczająco – przerwałam jej. – Zdradziłaś mnie. I ty też, mamo, wiedziałaś?
– Dowiedziałam się przed chwilą, przysięgam – matka rozłożyła ręce. – Eliza, nie krzycz...
– Nie krzyczę! – wrzasnęłam. – Po prostu nie wierzę, że można być aż tak fałszywym!
Wybiegłam z kuchni, czując, że wszystko się we mnie gotuje. Takiego bólu nie czułam nawet wtedy, gdy się rozstawaliśmy z Kubą. To nie była tylko strata faceta. To była zdrada. Własnej siostry.
Udawała, że nic się nie dzieje
Zamknęłam się w pokoju, ale Lena oczywiście musiała do mnie przyjść. Zapukała cicho, jakby to miało cokolwiek złagodzić.
– Eliza... – zaczęła cicho, uchylając drzwi.
– Nie wchodź – powiedziałam bez siły.
Weszła. Oczywiście, że weszła. Zawsze robiła, co chciała.
– Chciałabym pogadać – usiadła na skraju łóżka. – Wiem, że jesteś zła. Ale to nie było planowane. Ja... nie chciałam.
– Ale się stało, tak? – przerwałam jej. – Po prostu „kliknęło”, prawda?
– Tak – powiedziała po chwili. – Kliknęło.
Zaśmiałam się. Gorzko. Ironicznie. To słowo nagle wydało mi się tak puste, tak absurdalnie śmieszne w tym wszystkim.
– Lena, wiesz co boli najbardziej? Nie to, że jesteście razem. Tylko to, że robiliście to za moimi plecami. Że codziennie patrzyłaś mi w oczy, wiedząc, co się dzieje. I nic nie powiedziałaś.
– Bo nie wiedziałam, jak – rzuciła szybko. – Eliza, ja nie jestem zła. Przysięgam, że nie chciałam cię zranić.
– Ale to zrobiłaś – spojrzałam jej prosto w oczy. – Zraniłaś mnie, Lena. Właśnie ty. Ty, która zna mnie najlepiej.
Zamilkła. I po raz pierwszy wyglądała, jakby nie miała żadnej odpowiedzi. Jakby naprawdę dotarło do niej, co zrobiła.
– Muszę stąd wyjść – powiedziałam nagle. – Nie mogę tu być, nie z tobą.
– Dokąd pójdziesz?
– Nie wiem. Może do Oli. Może gdziekolwiek, gdzie cię nie ma.
Zebrałam kilka rzeczy do torby. Zeszłam na dół, nie oglądając się za siebie. Nie wiem, czy płakałam wtedy z bólu, czy z ulgi, że przynajmniej nie muszę tego widzieć.
Oboje mnie okłamywali
Kuba umówił się ze mną w parku. Napisałam mu tylko jedno zdanie: „Musimy pogadać. Bez niej”. Odpisał po minucie: „Dobrze. Gdzie i kiedy?”.
Przyszedł punktualnie, jak zwykle. Miał na sobie tę samą kurtkę, którą nosił, gdy byliśmy razem. Zawsze mówił, że jest najwygodniejsza. A ja ją lubiłam. Teraz patrzyłam na nią z obrzydzeniem.
– Cześć – powiedział cicho.
– Nie zaczynaj od „cześć”, Kuba. Po prostu powiedz mi, co to jest – wskazałam ręką w powietrzu, jakbym mogła tym objąć całą sytuację.
– To nie miało się tak potoczyć – westchnął. – Ja… nie planowałem tego. Przysięgam. Po prostu z czasem… zaczęliśmy się rozumieć.
– A ja? – zapytałam. – Mnie już nie rozumiesz?
Zamilkł. Spojrzał gdzieś za moje ramię, jakby nie mógł znieść mojego wzroku.
– Eliza, ja cię bardzo cenię. Byłaś najbliższą mi osobą przez trzy lata. Ale to… to się skończyło.
– I zaczął się nowy rozdział z moją siostrą? – wysyczałam. – Z dziewczyną, która jadła z nami kolacje i słuchała, jak się śmiejemy? Patrzyła, jak się całujemy?
– To nie było fair – przyznał. – Ale to też nie było złe.
– Nie było złe?! – głos mi się załamał. – Zdradziłeś mnie. Nie fizycznie – chociaż kto wie – ale emocjonalnie. I ona też. Oboje wybraliście coś łatwiejszego, coś świeżego. A ja?
Przez chwilę nic nie mówił. A potem zadałam pytanie, które bolało mnie najbardziej.
– Kochasz ją?
Zamilkł. Nie powiedział „nie”. Nie powiedział też „tak”. Po prostu… milczał. I w tym milczeniu było wszystko. Odwróciłam się i odeszłam. Nie płakałam.
Nie wybaczę jej tego
Siedziałam na łóżku u Oli, patrząc przez okno na miasto, które znałam na wylot, a które teraz wydawało mi się obce. Ludzie gdzieś szli, coś robili, żyli. A ja... ja próbowałam się pozbierać.
Nie odzywałam się do Leny. Ona nie pisała. Nie próbowała mnie szukać. Może czuła, że to wszystko przekroczyło granicę, której się nie przekracza nawet w rodzinie. Albo może po prostu była szczęśliwa z Kubą i nie chciała tego niszczyć. A może... po prostu nie miała odwagi.
Mama dzwoniła, ale nie odbierałam. Nie chciałam słuchać jej prób tłumaczenia, usprawiedliwiania. Bo co mogła powiedzieć? Że Lena jest młoda? Że życie pisze różne scenariusze? Że mam być dorosła i zrozumieć?
A ja rozumiałam. To było najgorsze. Rozumiałam, że ludzie się zmieniają. Że miłość czasem odchodzi, nie pytając o zgodę. Że nie zawsze wybieramy właściwie. I że uczucia nie mają moralności. Po prostu są. Albo ich nie ma.
Wciąż czuję gorycz. Ale już nie tak bolesną jak wtedy, gdy to się działo. Teraz to coś innego. Cisza po burzy. Pustka, którą trzeba czymś zapełnić.
Eliza, 24 lata
Czytaj także:
- „Mąż twierdził, że randki z Internetu to tylko niewinny flirt. Dla mnie to była zdrada i koniec zaufania”
- „Zakochałam się w przystojniaku z aplikacji randkowej. Szkoda, że na trzeciej randce poznałam jego żonę”
- „Narzeczony zaprosił mnie na wakacje, a potem wystawił mi rachunek na 5000 zł. To ma być miłość?”

