„Poznałam w sieci faceta z moich marzeń. Myślałam, że znalazłam miłość życia, a dałam się nabrać jak naiwna nastolatka”
„Zamówiliśmy jedzenie i butelkę wina. Maciek żartował, opowiadał zabawne historie z pracy i życia, a ja śmiałam się jak nigdy dotąd. Był błyskotliwy, pełen uroku i miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa”.

Zawsze wierzyłam, że miłość przyjdzie do mnie sama – niespodziewanie, jak w filmach romantycznych, gdzie dwójka nieznajomych wpada na siebie w kawiarni, a potem już nic nie jest takie samo. Ale życie to nie film, a ja od kilku lat byłam sama.
Chciałam kogoś mieć
Miałam swoje życie: pracę, przyjaciół, zajęcia po godzinach. Nie byłam desperatką, ale w głębi serca tęskniłam za kimś, kto będzie dla mnie ważny. Po nieudanych próbach nawiązywania znajomości w realnym świecie postanowiłam spróbować randek online. Byłam sceptyczna – tyle się słyszy o oszustach, dziwakach i mężczyznach, którzy szukają tylko przelotnej przygody. Ale pomyślałam: „A co mi szkodzi?”.
Wtedy poznałam Maćka. Był idealny. Przystojny, inteligentny, z błyskotliwym poczuciem humoru. Nasze rozmowy toczyły się płynnie, pełne były flirtu, śmiechu i czułych słów. Codziennie rano dostawałam od niego wiadomość na dzień dobry, a wieczorem komplementy. Czułam, jak stopniowo zaczynam się wciągać.
Po kilku tygodniach Maciek zaproponował spotkanie. Nie w byle jakim miejscu – wybrał ekskluzywną restaurację w centrum miasta. Z jednej strony byłam oczarowana, z drugiej – zdziwiona. Taki facet, w takiej restauracji… ze mną?
Kiedy tego wieczora stałam przed lustrem, poprawiając swoją najlepszą sukienkę, czułam ekscytację. Serce waliło mi jak szalone. Czułam, że to początek czegoś pięknego.
Było idealnie
Weszłam do restauracji, nerwowo poprawiając sukienkę. Serce waliło mi jak młot. Byłam podekscytowana, ale i lekko zestresowana. Kiedy rozejrzałam się po sali, od razu go zobaczyłam. Siedział przy stoliku przy oknie, uśmiechał się do mnie. Był jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach. Idealnie skrojona koszula, starannie ułożone włosy i ten swobodny, ale pewny siebie sposób bycia.
– Monika? – zapytał, wstając i podając mi rękę.
– Tak – odpowiedziałam, czując, że moje policzki lekko płoną.
Pocałował mnie w policzek, jakbyśmy znali się od lat, po czym odsunął mi krzesło. Każdy jego ruch był perfekcyjny. Od początku czułam się jak bohaterka romantycznej historii.
Zamówiliśmy jedzenie i butelkę wina. Maciek żartował, opowiadał zabawne historie z pracy i życia, a ja śmiałam się jak nigdy dotąd. Był błyskotliwy, pełen uroku i miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Ani przez chwilę rozmowa się nie rwała. Każda anegdota, każdy gest był jak zaplanowany scenariusz. Z każdą minutą utwierdzałam się w przekonaniu, że to najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek byłam.
Zdumiałam się
Wino szybko się skończyło, kelner przyniósł deser, a ja miałam wrażenie, że mogłabym tak siedzieć z Maćkiem godzinami. W końcu przyszedł czas na rachunek. Kelner delikatnie położył skórzaną książeczkę na stole, a Maciek sięgnął do kieszeni.
– Kurczę… – zaczął, klepiąc się po marynarce, potem po spodniach. – Nie wierzę… Chyba zapomniałem portfela. Ale wstyd…
Spojrzałam na niego zaskoczona. Przez chwilę czekałam, aż się roześmieje i powie, że to tylko żart, ale on wyglądał na naprawdę zakłopotanego.
– Strasznie mi głupio. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebyś tym razem zapłaciła? Obiecuję, że następnym razem oddam.
Miał w oczach coś, co sprawiło, że nie potrafiłam odmówić. Kiwnęłam głową i sięgnęłam po kartę.
– Jasne, każdemu mogło się zdarzyć – powiedziałam, choć wewnętrznie czułam dziwny niepokój.
Kelner zabrał rachunek, a Maciek uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Jesteś cudowna, wiesz? Obiecuję, że następnym razem to ja stawiam.
To było dziwne
Wyszliśmy z restauracji, a on odprowadził mnie do taksówki. Gdy już miałam wsiadać, złapał mnie delikatnie za rękę.
– To był wspaniały wieczór – powiedział cicho. – Naprawdę cieszę się, że cię poznałem.
Pocałował mnie lekko w policzek, po czym odsunął się i uśmiechnął.
– Jutro się odezwę.
Wróciłam do domu w doskonałym nastroju, ale gdzieś z tyłu głowy kołatała mi się jedna myśl: dlaczego nie sprawdził, czy ktoś może mu przynieść portfel? Dlaczego nie zaproponował, że od razu zrobi przelew? „To się zdarza, prawda?” – próbowałam uspokoić samą siebie. „Każdemu mogłoby się zdarzyć.” Ale coś mi nie pasowało.
Następnego dnia czekałam na wiadomość od Maćka. Z jednej strony czułam ekscytację, bo przecież wszystko poszło świetnie. Z drugiej – gdzieś w głębi duszy wciąż czułam ten dziwny niepokój. Może przesadzałam? Może po prostu za bardzo analizowałam sytuację?
Wieczorem, gdy siedziałam na kanapie i bezwiednie przewijałam media społecznościowe, przyszła mi do głowy myśl, by sprawdzić jego profil. Wiedziałam o nim tyle, ile mi opowiedział. Chciałam zobaczyć, co piszą o nim inni.
Byłam go ciekawa
Otworzyłam jego stronę i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Były eleganckie, stylowe – wszystko wyglądało perfekcyjnie, jak on sam. Ale kiedy zeszłam niżej, zobaczyłam coś, co sprawiło, że nagle zrobiło mi się gorąco.
Pod jednym ze starszych zdjęć zauważyłam kilka komentarzy. „Też cię tak oszukał na randce?” – napisała jedna z dziewczyn. Poczułam, jak żołądek ściska mi się w supeł. Kliknęłam w jej profil, ale był prywatny. Przewinęłam dalej. „Uroczy oszust. Wybiera drogie restauracje i zawsze «zapomina portfela»”. „Dziewczyny, nie dajcie się nabrać, on to robi od lat!”.
Patrzyłam na ekran telefonu i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Przecież to niemożliwe! Maciek? Ten czarujący, błyskotliwy facet, z którym spędziłam cudowny wieczór? Może to jakieś nieporozumienie? Może ktoś go pomylił z kimś innym?
Ale w głowie już zaczęły układać się kawałki układanki. Jego nonszalancja, pewność siebie, wybór ekskluzywnej restauracji. I ten dziwny moment, gdy zorientował się, że „zapomniał” portfela. Nie mogłam już dłużej ignorować tego, co czułam od początku.
Zostałam oszukana
Nie spałam prawie całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy moment naszej randki. To było jak zimny prysznic. Jeszcze wczoraj czułam się wyjątkowa, a teraz miałam wrażenie, że byłam tylko kolejną naiwną dziewczyną na jego liście.
Rano, zanim jeszcze zdążyłam wypić kawę, napisałam do niego wiadomość. „Miły wieczór, ale powiedz – ile razy już to zrobiłeś?”. Czekałam kilka minut, patrząc na ekran. Żadnej reakcji. „Widziałaś to, Monika – pomyślałam. Widzisz, jak szybko zniknęła ta jego uprzejmość?”.
Po godzinie spróbowałam zadzwonić, ale telefon był wyłączony. Jeszcze raz weszłam na jego profil w mediach społecznościowych. Nic. Zdjęcia, które oglądałam wczoraj, zniknęły. Jego konto było puste.
Poczułam, jak ściska mi się gardło. To nie był przypadek. On robił to regularnie. Uwodził kobiety, zapraszał je do drogich miejsc, a potem zostawiał z rachunkiem i znikał.
Nie byłam jedyna
Po południu napisałam do dziewczyny, która zostawiła komentarz pod jego zdjęciem. „Hej, przepraszam, że piszę, ale widziałam twój wpis. Spotykałaś się z Maćkiem? Chciałabym wiedzieć, czy masz jakieś informacje”.
Nie liczyłam na odpowiedź, ale przyszła po kilku minutach. „Tak, też mnie na to nabrał. Byliśmy w restauracji, potem zniknął. Znalazłam jeszcze trzy dziewczyny, które miały to samo. Lepiej zapomnij o nim”.
Siedziałam wpatrzona w wiadomość, czując narastającą złość. Nie chodziło nawet o pieniądze, chociaż kolacja kosztowała mnie naprawdę sporo. Chodziło o to, że tak perfidnie mnie oszukał, a ja dałam się na to nabrać.
Nie miałam już wątpliwości. Maciek nie był przypadkowym roztargnionym facetem. Był oszustem.
Monika, 28 lat
Czytaj także:
„W walentynki dostałam bukiet róż od cichego wielbiciela. Nie myślałam, że po 60-tce ktoś mnie jeszcze pokocha”
„Na walentynki mąż kupił bukiet róż, ale tylko dla mamusi. Zwątpiłam, którą z nas kocha bardziej”
„Miałem dla dziewczyny niespodziankę na walentynki, ale jej nie doceniła. Niepotrzebnie się tak starałem”

