„Poszłam na pogrzeb sąsiadki i zawalił się cały mój świat. Latami nie miałam pojęcia, kim była dla moich rodziców”
„Zobaczyłam go wtedy takiego, jakiego nie znałam. Wpatrzonego w przestrzeń, zapadniętego w sobie. Myślałam, że to po prostu szok. Dopiero potem zrozumiałam, że to było coś więcej. Że nie opłakiwał tylko sąsiadki. Jej śmierć ujawniła prawdę”.

- Redakcja
Nie wiem, czy każda rodzina ma swoje sekrety. Moja miała. I dowiedziałam się o nim w najgorszy możliwy sposób.
Od dziecka byłam bliżej mamy. Może dlatego, że ona zawsze była obecna, głośna, emocjonalna – czasem aż za bardzo. Ojciec był cichy, zdystansowany. Siedział z książką, naprawiał coś w piwnicy, chodził na spacery sam. Dla mnie był bardziej jak cień – obecny, ale daleki. Nie miałam z nim nigdy żadnej tajemnicy, żadnego wspólnego rytuału. Czasem zazdrościłam koleżankom, które mówiły: „tata mnie zawsze odbiera ze szkoły”, albo „z tatą to najlepsze lody na świecie” Ja takich historii nie miałam. Ale nigdy nie pomyślałam, że ojciec może mieć swoje mroczne tajemnice.
Mieszkaliśmy w zwyczajnym bloku na osiedlu z lat 80., tam, gdzie każdy zna każdego, ale nikt się do nikogo nie odzywa. Po sąsiedzku mieszkała pani Renata. Samotna kobieta, wdowa. Zawsze uśmiechnięta, nienachalna. Nosiła wełniane swetry, a na balkonie miała doniczki z miętą. Gdy byłam dzieckiem, dawała mi lizaki. Później po prostu mówiła: „dzień dobry”, czasem przystanęła, zagadując o studia, pogodę, albo moją mamę.
Kiedy zmarła – nagle, bez ostrzeżenia – byłam smutna. Ale ojciec... Ojciec się rozpadł.
Zobaczyłam go wtedy takiego, jakiego nie znałam. Wpatrzonego w przestrzeń, zapadniętego w sobie. Myślałam, że to po prostu szok. Dopiero potem zrozumiałam, że to było coś więcej. Że nie opłakiwał sąsiadki. Opłakiwał kobietę, którą kochał. Jej śmierć ujawniła prawdę, o której nie miał odwagi nikomu powiedzieć.
Wszyscy to zauważyli
Msza zaczęła się punktualnie. Kościół był prawie pusty. Kilka sąsiadek, jakaś daleka kuzynka, ktoś z administracji. Pani Renata nie miała dzieci ani rodzeństwa. Zawsze żyła sama, i – jak widać – w samotności też odeszła.
Usiedliśmy w trzeciej ławce. Mama szeptem skomentowała:
– Pusto. A taka porządna kobieta była…
Ojciec nie odpowiedział. Siedział sztywno, dłonie splecione na kolanach, wzrok wbity w trumnę. Ani razu nie spojrzał na nas. Tylko patrzył tam. Jakby chciał ją zapamiętać. Albo jakby próbował coś sobie wybaczyć.
W pewnym momencie z tyłu usłyszałam skrzypnięcie ławek. Odwróciłam się. Ciocia Basia. Weszła spóźniona, jak zwykle – w beżowym płaszczu i z miną, jakby przyszła z obowiązku, ale nie bardzo jej się chciało. Przysiadła obok mnie, wyjęła z torebki chusteczkę i teatralnie westchnęła.
Kiedy ksiądz mówił kazanie, pochyliła się w moją stronę. Poczułam zapach tanich perfum i mięty.
– Twój ojciec to się jakoś dziwnie przejął… – szepnęła.
– To była jego sąsiadka, też mu przykro – odpowiedziałam ostrożnie.
Ciocia wykrzywiła usta w krzywym uśmiechu.
– Sąsiadka… No może. Ale ja bym tak nie rozpaczała po sąsiadce – przerwała na moment, po czym dodała półgłosem, bardziej do siebie: – Wygląda, jakby się przejął odejściem swojej kochanki.
Zamarłam. Słowa rozbrzmiały mi w głowie jak uderzenie dzwonu. Chciałam zapytać, co ma na myśli, ale ciocia już wstała, poprawiając torebkę na ramieniu.
Ojciec nawet się nie poruszył. Jakby nic nie słyszał. Albo jakby słyszał – i wiedział, że to prawda.
Nic o niej nie mówił
Wieczorem ojciec siedział w kuchni. Sam. Bez radia, bez gazety. Po prostu patrzył w parującą herbatę, jakby próbował z niej coś wyczytać. Mama krzątała się w łazience, słyszałam chlupot wody i skrzypienie drzwi od pralki.
Weszłam cicho.
– Tato… – zaczęłam.
Uniósł wzrok. I znów to samo spojrzenie – puste, zamknięte, obce.
– Mogę cię o coś zapytać?
Nie odpowiedział, tylko skinął głową. Zajrzałam mu w oczy, szukając choćby cienia odpowiedzi, zanim zdążę zadać pytanie.
– Pani Renata… Wy się dobrze znaliście?
Milczał chwilę. Przełknął ślinę.
– Była dobrym człowiekiem – powiedział w końcu.
To zdanie zabrzmiało tak beznamiętnie, że mogłoby dotyczyć sąsiadki z trzeciego piętra, która kiedyś podlewała kwiaty, gdy wyjechaliśmy na wakacje. Ale jego twarz… drgnął mu kącik ust, jakby wahał się między bólem a wspomnieniem.
– Tylko tyle?
Ojciec odwrócił wzrok. Jakby nagle coś go zabolało. Albo jakby bał się, że jeśli powie jedno słowo więcej – wszystko się posypie.
– Tato, ja… ja chciałabym wiedzieć.
Zacisnął dłoń na uchu kubka. Nie spojrzał już na mnie.
– Nie teraz – powiedział cicho. – Nie dziś.
Wstał i wyszedł z kuchni, zostawiając herbatę nietkniętą. Zostałam sama przy stole, patrząc na parę, która już przestała się unosić. W uszach wciąż brzmiały mi słowa cioci Basi. „Wygląda, jakby się przejął odejściem swojej kochanki”. A ja zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo nie znałam własnego ojca.
Matka nie wytrzymała
Obudziły mnie podniesione głosy. Najpierw myślałam, że coś mi się śni, ale z każdą minutą słowa stawały się wyraźniejsze. Wstałam z łóżka, ostrożnie otwierając drzwi.
Głosy dochodziły z kuchni.
– Ty naprawdę nie masz wstydu, Mikołaj! – głos mamy był ostry ze złości. – Nawet teraz, kiedy ona nie żyje, nie potrafisz się opanować!
– Anuś, proszę cię…
– Nie „Anuś” mi teraz! Myślisz, że nie widziałam, jak na nią patrzysz? Jak wieczorami wychodziłeś niby „na spacer”, a wracałeś godzinę później?! Myślisz, że jestem ślepa?
– To nie tak…
– A jak?! Jak, Mikołaj?! Bo ja już nie wiem, co sobie mam tłumaczyć! Że przez piętnaście lat spałam z człowiekiem, który nie był mój? Który miał drugi dom… dwa życia?!
Zeszłam cicho po schodach. Stanęłam w drzwiach kuchni. Mama stała tyłem, drżąc z nerwów. Ojciec opierał się o blat. Blady. Milczący. I chyba… zawstydzony?
– Co się dzieje? – zapytałam. Głos mi zadrżał.
Mama odwróciła się nagle. Jej twarz była czerwona, oczy spuchnięte od płaczu.
– Spytaj tatusia – warknęła. – Niech ci powie, jak bardzo nas wszystkich okłamywał.
– Mamo, spokojnie…
– Nie. Nie będę spokojna. Bo mam dość! Dość tego milczenia, tej jego pokuty w ciszy. Niech wreszcie powie głośno, co robił z tą… Renatą!
Zrobiło się cicho. Jakby ktoś nagle odciął dźwięk. Spojrzałam na ojca. Nie bronił się. Nie zaprzeczył. Tylko spuścił głowę. Już wiedziałam.
Moje podejrzenia się sprawdziły
Siedzieliśmy w salonie. Ojciec po lewej stronie kanapy, ja na fotelu, z podciągniętymi nogami. W rękach ściskałam kubek z zimną herbatą, ale i tak nie czułam palców. Mama zamknęła się w sypialni, trzasnęła drzwiami – powiedziała, że nie chce go więcej słyszeć.
Ojciec mówił wolno, jakby każde słowo było cięższe od poprzedniego.
– To się zaczęło… przypadkiem – przełknął ślinę. – Kilka lat po tym, jak odeszła jej matka. Zaczęliśmy rozmawiać pod klatką. Wiesz, takie sąsiedzkie gadki – pogoda, rachunki, plamy na elewacji. Ale jakoś… robiło się lżej. I jakoś tak… ciepło.
Zacisnęłam zęby.
– Miałeś rodzinę, tato.
– Wiem – wbił wzrok w podłogę. – I nie planowałem niczego. Naprawdę. Ale z czasem... ona mnie rozumiała. Nie osądzała. Pytała, jak się czuję, jak minął dzień. Kiedy w domu było… głośno, u niej było cicho. Słuchała.
– I co? Zakochałeś się?
Milczał. Długo. Potem tylko kiwnął głową.
– Nigdy nie chciałem nikogo zranić. Przysięgam. Ale przy niej czułem się… wolny. Jakbym znowu miał dwadzieścia lat. Jakby ktoś mnie widział, rozumiesz? W tym cholernym szarym życiu ktoś naprawdę mnie widział.
Zacisnęłam palce na kubku. Poczułam, jak coś się we mnie łamie.
– A mama?
– Wiedziała. Od dawna. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale wiedziała.
Wstałam. Nie mogłam już go słuchać. Nie dlatego, że krzyczał. Ale dlatego, że mówił to wszystko takim spokojnym głosem. Jakby nie mówił o zdradzie, tylko o jakimś nieszkodliwym grzechu. Jakby całe moje dzieciństwo – to, co uważałam za dom – było tylko wygodną iluzją.
Wiedziała od dawna
Mama siedziała przy stole w kuchni, w szlafroku, z niedopitą kawą i papierosem, choć rzuciła palenie lata temu. Przez chwilę tylko patrzyła w okno, jakby za firanką działo się coś ważniejszego niż cała nasza rozmowa. W końcu powiedziała:
– Wiedziałam. Jasne, że wiedziałam. Myślisz, że kobieta nie czuje, kiedy mąż patrzy na inną kobietę inaczej niż na własną żonę?
Usiadłam naprzeciwko. Nic nie mówiłam.
– Byliśmy już wtedy jak współlokatorzy – mówiła dalej. – Ty miałaś jakieś sześć, siedem lat. On był coraz bardziej obcy. Zamykał się w sobie. Ja krzyczałam, żeby cokolwiek poczuć. A on znikał. Czasem wychodził niby po pieczywo, a wracał po dwóch godzinach. I zawsze miał bułki. Zawsze.
– Dlaczego nic nie zrobiłaś?
– A co miałam zrobić? – odwróciła się w moją stronę, oczy miała pełne łez. – Miałam ci to powiedzieć, kiedy miałaś dziesięć lat? Zabrać ci ojca? Zburzyć rodzinę, kiedy wszystko i tak się sypało?
– Ale przecież cierpiałaś.
– Każda kobieta cierpi. Tylko nie każda się do tego przyznaje. – Wzięła głęboki wdech, potem dodała ciszej: – Zostałam dla ciebie. Myślałam, że jak podrośniesz, to odejdę. Ale wiesz, jak to jest… człowiek się przyzwyczaja do smutku.
Patrzyłam na nią, jakby pierwszy raz widziała ją naprawdę. Nie jak matkę, która zawsze była twarda i zasadnicza. Tylko jak kobietę, która przez połowę życia udawała, że wszystko jest w porządku, żeby mnie ochronić. A może też trochę dlatego, że się bała. Przecież nawet zranieni ludzie chcą mieć dom.
To nas zmieniło na zawsze
Siedziałam sama w salonie. W tle grało cicho radio, ale nie słyszałam słów. Ojciec wyprowadził się „na jakiś czas”. Mama znów paliła, choć nie znosiła zapachu dymu. Dom był cichy, ciężki, jakby nabrzmiały od wszystkiego, co przez lata w nim skrywano.
Patrzyłam na balkon naprzeciwko – ten, na którym pani Renata zawsze hodowała miętę. Teraz był pusty.
Zastanawiałam się, kim była. Kobietą, która rozdawała mi cukierki. Czy tą, która ukradła mojej matce męża? Nie wiedziałam. I nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć. Jedno tylko było pewne – już nigdy nie spojrzę na moją rodzinę tak samo.
Kalina, 24 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Sąsiadka zabrała mnie na grzyby. W lesie pokazała mi, czego naprawdę szuka i nie były to borowiki”
- „Mój mąż przez całe życie miał swoje tajemnice. Poznałam je dokładnie, gdy przeczytałam jego pamiętnik”
- „Mój mąż codziennie rano znikał na godzinę. W końcu poszłam za nim i zobaczyłam coś, co mnie złamało”

