Reklama

Podczas wizyty u mnie Kasi ze swoją babcią usłyszałam niezwykłą historię. Wnuczka martwiła się o swoją babcię, która za nic miała przestrogi rodziny. Najbardziej niepokoiło ją to, że Zofia wciąż wspinała się po drabinach, co w jej wieku mogło być naprawdę niebezpieczne.

Babcia jednak uparcie ignorowała wszelkie prośby o ostrożność. W swojej praktyce jako terapeutka spotkałam mnóstwo nietypowych sytuacji, ale ta szczególnie przykuła moją uwagę.

Wykonała gest bezsilności

– Dzień dobry – powiedziała młoda kobieta konspiracyjnym szeptem. – Babcia zaraz będzie, wchodzi właśnie po schodach. Proszę z nią porozmawiać i coś poradzić, bo nikogo nie chce słuchać!

– Co ty tam kombinujesz, Kasieńko? – dobiegł głos z korytarza. – Dlaczego szepczesz po kątach, kiedy powinnaś mi pomagać wejść na górę?

Przewracając oczami, nastolatka wyszła z gabinetu. Nie minęło dużo czasu, gdy znowu ktoś zapukał do drzwi.

– Wejść! – odkrzyknęłam, zastanawiając się, kto taki mnie dziś odwiedzi.

Do środka weszła starsza, niezwykle szykowna dama. Za jej plecami stała jej wnuczka, wpatrzona w podłogę – widać było, że dostała reprymendę za swoje zachowanie.

– No już, siadaj Kasiu – odezwała się starsza pani po naszym przywitaniu. – Daj spokój z tym staniem, nie jesteś przecież jakąś wynajętą opiekunką, której grożę utratą pracy. Co się stało? Najpierw nalegasz, żebym tu przyszła, a teraz stoisz jak wryta i nie wiesz co z sobą zrobić... Ech, ta współczesna młodzież – wszystko zostawia w połowie!

– Babcia na pewno nie odpuściłaby nikomu – odezwała się nagle dziewczyna, jakby wyrwana z zamyślenia. – Przepraszam, myślałam... sama nie wiem co myślałam, ale na pewno nie spodziewałam się, że i tutaj będę musiała się bronić.

– Jeśli się nie mylę, to pani Kasia była inicjatorką tego spotkania?

– Dokładnie tak – pani Zofia przytaknęła z uznaniem. – To biedactwo przyjechało odpocząć, a wpadło prosto w rodzinny konflikt... Muszę panią uprzedzić, że mama Kasi, czyli moja synowa, jest dość specyficzną osobą. Strasznie lubi rządzić innymi.

– A to ci heca, przyganiał kocioł garnkowi – mruknęła dziewczyna. – Wpadłam na chwilę do kraju ogarnąć parę rzeczy i złapać oddech, ale gdzie tam, kiedy mama i babcia ciągle się kłócą! Jak znów próbowały mnie wciągnąć w swoje przepychanki, zasugerowałam wizytę u psychologa. Mama tylko prychnęła z politowaniem, natomiast babcia... No cóż, całkiem jej się ta propozycja spodobała.

– Święta racja – potwierdziła seniorka. – Człowiek przynajmniej może wymienić parę sensownych zdań. Bo wie pani, brakuje mi teraz mądrych rozmówców, większość moich znajomych spoczywa już pod ziemią.

Młoda kobieta wykonała gest bezsilności:

– No przecież pani to widzi.

Nie umiała z niczego zrezygnować

– Momencik – podniosłam ręce w górę. – Jeżeli mamy szczerze o tym porozmawiać, najpierw trzeba zrozumieć, na czym polega kłopot. Mam rację sądząc, że chodzi o coś konkretnego? – przeniosłam wzrok na Zofię. – To nie są zwykłe sprzeczki między teściową a synową?

– W życiu! – jak można się było spodziewać, seniorka zareagowała z oburzeniem na taką sugestię. – Kto by się takimi bzdurami przejmował! Przecież chodzi tu o podstawowe wartości – prawo do własnych decyzji i należyte traktowanie każdego człowieka.

– Pozwólcie, że wyjaśnię sytuację – odezwała się pani Kasia. – Babcia ma super sprawny umysł, co zresztą przed chwilą udowodniła, ale jej stan fizyczny pozostawia wiele do życzenia. I właśnie na tym tle powstają w rodzinie różne nieporozumienia.

– Zaraz, zaraz – wtrąciła się starsza pani. – Niby z jakiej racji ktokolwiek poza mną ma decydować, co mogę robić?

– Chodzi o to, że nie potrafisz z niczego zrezygnować – odpowiedziała wnuczka z dezaprobatą w głosie.

– A kto jakieś cztery lata wstecz sam przestał prowadzić auto? – odparła z dumą pani Zofia.

– Bo wjechałaś w samochód sąsiada zamiast do garażu i wreszcie zrozumiałaś, że stwarzasz niebezpieczeństwo dla wszystkich, także dla siebie.

– No i co? Przestałam przecież prowadzić, nie? – pani Zofia machnęła ręką. – Mówię pani szczerze – stuknęła się w klatkę piersiową. – Najchętniej by mnie unieruchomili i ubezwłasnowolnili. Wsadzili w fotel przed telewizorem i nie pozwolili się ruszyć.

– Czy to jest pani szczere przekonanie? – spytałam z zaciekawieniem. – Proszę przemyśleć to jeszcze raz.

– Chyba faktycznie za ostro to ujęłam – odrzekła po namyśle. – W sumie oni się starają, to prawda. Problem w tym, że ta ich opieka mnie przytłacza!

Wnuczka nie wytrzymała

– Mogłaby pani podać konkretny przypadek? O co dokładnie chodzi? – zachęciłam.

– Nawet przy porządkach nie dają mi spokoju! – zirytowała się.

– Niech babcia wyjaśni dokładniej, o co chodzi – pani Kasia spojrzała ze zniecierpliwieniem. – Co trzy tygodnie szorowanie wszystkich szyb, pranie i rozwieszanie tych niekończących się zasłon... I to nie w małym mieszkanku!

– No właśnie! – oburzyła się pani Zofia.

– Spore to mieszkanko, całe sześćdziesiąt metrów kwadratowych!

– Aż tak szybko się brudzi? Trzyma pani jakieś zwierzaki?

– No coś podobnego – zmarszczyła brwi z niesmakiem. – To jest normalny dom, nie żaden zwierzyniec. Po prostu widzę, kiedy trzeba posprzątać. I robię to. Denerwuje mnie, gdy ktoś próbuje się wtrącać w moje sprawy, koniec kropka.

– Czy naprawdę musi się powtórzyć historia z autem, żebyś wreszcie zrozumiała? – nie wytrzymała wnuczka. – Chcesz skończyć jak twoja przyjaciółka, która spadła z drabiny i się połamała?

– Ta Janina to zawsze ma pod górkę w życiu!

– Może i tak – przytaknęła pani Kasia.

– No przecież jest od ciebie młodsza, a prawie płuca jej wysiadły, kiedy musiała leżeć po tym urazie.

– Rzeczywiście, badania pokazują, że jak się w tym wieku leży bez ruchu, to może być bardzo groźne – odparłam. – Ale wie Pani, co mnie zastanawia? Czy naprawdę ktoś mądry może czerpać tyle radości ze sprzątania, że nie chce tego zlecić komuś innemu?

– A niby komu miałabym to powierzyć? – burknęła. – Nie zamierzam wpuszczać nieznajomych, a moja synowa nie sprząta tak jak trzeba.

Wyglądała na kompletnie zaskoczoną

– Ależ to nie standardy, tylko jakieś urojenia – pani Kasia wykrzywiła usta w gorzkim uśmiechu. – Pamiętam, jak babcia mnie strofowała, bo firanki źle powiesiłam względem ulicy.

– No jak można nie wiedzieć, że wzór ma być wypukły od zewnątrz? – odparła zjadliwie. – Ludzie z okolicy wszystko wypatrzą, każde potknięcie. Nie dam im tej satysfakcji, dopóki oddycham.

– Chyba że spadniesz z tej drabiny i będziesz musiała jeździć na wózku – warknęła pani Kasia. – Nie mogę uwierzyć w taki egoizm.

– To ja jestem egoistką?! Nikogo o nic nie proszę! Wszystko robię sama, nikomu nie zawracam głowy...

– No i co? – zirytowała się wnuczka. – Co będzie, jak zachorujesz? Kto się ma tobą opiekować? Tata ciągle w delegacjach, mama siedzi po uszy w pracy, a może ja? Mam rzucić wszystko w Londynie i przyjechać tu robić ci zupki? My też mamy swoje problemy, dociera to do ciebie? Już teraz ledwo dajemy radę, więc czego oczekujesz?!

Babcia wyglądała na kompletnie zaskoczoną jej reakcją. Przenosiła wzrok między mną a wnuczką, która aż się trzęsła ze zdenerwowania.

– Na miłość boską! Człowiek się męczy z tymi zasłonami jak głupek, a babcia wchodzi na drabinkę, gdy tylko wyjdziemy z domu! Przecież wystarczyło powiedzieć, że trzeba je poprawić?

Warto zacząć jak najwcześniej

– Denerwowało mnie, kiedy mówiliście, że wszystko robicie dla mnie – odezwała się wreszcie pani Zofia. – Traktowaliście mnie jak małe dziecko... Dlaczego nikt mi zwyczajnie nie powiedział, że sytuacja jest trudna?

– No i teraz pani rozumie sytuację – powiedziałam, widząc jak wnuczka tylko macha ręką i odpuszcza. – Owszem, żyjemy w ciężkich czasach. Ale właśnie dlatego trzeba myśleć do przodu i zastanawiać się, co nasze działania mogą przynieść. Proszę mi wierzyć, pani Zofio, jeśli nic się nie zmieni, to może się to źle skończyć – nachyliłam się do przygnębionej staruszki. – Proszę pomyśleć o tym w ten sposób: nadal odgrywa pani kluczową rolę w tej rodzinie i to też od pani zależy, czy będzie się im dobrze wiodło.

– No i co teraz ze mną będzie? – westchnęła z rezygnacją.

– Po prostu niech pani żyje pełnią życia – odparłam.

– Przecież świat oferuje tyle fantastycznych zajęć zamiast porządków: można iść do kina, poczytać dobrą książkę albo pogadać z przyjaciółmi... Najważniejsze to pogodzić się z nieuniknionym – z upływającym czasem. A wie pani co? Naprawdę warto zacząć jak najwcześniej, bo wtedy otwiera się przed nami mnóstwo nowych dróg – sama się o tym przekonałam. Jestem pewna, że osoba tak inteligentna jak pani świetnie sobie z tym poradzi.

Jej twarz w końcu rozjaśnił uśmiech. Liczyłam na to, że potraktuje moje słowa jako motywację do działania.

Joanna, 38 lat

Czytaj także:
„Mój szef to kawał drania. Ale podczas firmowej imprezy spadła mu maska chojraka”
„Chłopak na urodziny podarował mi środkowy palec. Nie płakałam zbyt długo, bo słone łzy ocierał mi kochanek z pociągu”
„W łóżku miałem Królową Śniegu. Przy niej nawet biegun północy grzał jak słońce w lipcu”

Reklama
Reklama
Reklama