„Mam 65 lat i pomiędzy starymi książkami poczułam motyle w brzuchu. Czy nie jestem na to za stara?”
„Zaczęliśmy coraz częściej rozmawiać o książkach. Ja przynosiłam mu swoje ulubione tytuły, a on polecał mi nowe pozycje. Nasze rozmowy początkowo nieśmiałe, pełne niedopowiedzeń, z czasem nabierały głębszego znaczenia. Odkrywałam, jak wiele mamy wspólnego – podobne gusta literackie, zamiłowanie do przygód i wielkie marzenia”.

- Redakcja
Kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg biblioteki, od razu poczułam zapach książek – ten charakterystyczny, nieco stary aromat papieru, który zawsze kojarzył mi się z domem. Zdecydowałam się na wolontariat w tym miejscu, pragnąc uciec od codziennych zmartwień i znaleźć się w otoczeniu, które zawsze mnie fascynowało. Biblioteka była miejscem pełnym tajemnic, a ludzie, których tam spotykałam, zdawali się być jej częścią.
Starszego mężczyznę, który niemal codziennie pojawiał się, by czytać bajki grupce dzieci. Jego głos, choć cichy, był pełen pasji i ciepła, a dzieci słuchały go z otwartymi buziami, jakby każde jego słowo było zaklęciem.
– Dzień dobry – powiedziałam nieśmiało pewnego dnia, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
– Dzień dobry – odpowiedział Antoni z delikatnym uśmiechem, patrząc na mnie przez okulary, które zawsze zsuwały mu się z nosa. – Piękna pogoda, prawda?
Taka była nasza codzienność – uprzejme uśmiechy i banalne rozmowy o pogodzie. Z czasem zaczęłam zwracać uwagę na jego opowieści. Dzieci słuchały z uwagą, a ja stałam z boku, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia w jego spokojnym towarzystwie.
Któregoś dnia, gdy zasłuchana w jego głos przeglądałam książki na półce, pomyślałam, jak niesamowite jest to, że jedna osoba potrafi przyciągać do siebie tyle uwagi i zainteresowania. Fascynowało mnie, skąd czerpie te historie i jak potrafi przekazać je z taką pasją.
Minęło kilka tygodni, a ja zaczęłam się czuć coraz bardziej związana z biblioteką i jej stałymi bywalcami. Antoni zawsze przychodził na czas, z książką w ręku i uśmiechem na twarzy, gotów opowiadać swoje historie. Pewnego dnia, kiedy dzieci już się rozeszły, postanowiłam zrobić coś więcej niż tylko wymienić z nim uprzejmości.
– Co to za książka? – zapytałam, wskazując na opasłe tomiszcze, które leżało na jego stoliku.
– To moja ulubiona – odparł, z błyskiem w oku. – "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Czytałaś?
Pokręciłam głową, a Antoni uśmiechnął się szerzej.
– Musisz ją kiedyś przeczytać. To prawdziwe dzieło sztuki.
Zaczęliśmy coraz częściej rozmawiać o książkach. Ja przynosiłam mu swoje ulubione tytuły, a on polecał mi nowe pozycje. Nasze rozmowy początkowo nieśmiałe, pełne niedopowiedzeń, z czasem nabierały głębszego znaczenia. Odkrywałam, jak wiele mamy wspólnego – podobne gusta literackie, zamiłowanie do przygód i wielkie marzenia.
– Jak to jest być nauczycielem? – zapytałam pewnego dnia, ciekawa jego przeszłości.
Antoni zastanowił się chwilę, jakby zbierał myśli.
– To było dla mnie spełnienie marzeń. Mogłem dzielić się wiedzą i inspirować młodych ludzi. Były chwile trudne, ale każde pokolenie uczniów przynosiło coś nowego. A ty? O czym marzysz?
Westchnęłam, bo to pytanie zawsze mnie przytłaczało
– Chciałabym pisać. Pisać takie historie, które będą inspirować innych, tak jak mnie inspirują książki, które czytam.
To była jedna z tych rozmów, które zmieniają naszą perspektywę, zmuszają do zastanowienia się nad tym, co naprawdę jest dla nas ważne. Przy Antonim czułam, że jestem częścią czegoś większego, czegoś, co miało znaczenie.
Rozmowy z Antonim były dla mnie jak powiew świeżego powietrza. Zainspirowana jego miłością do literatury, postanowiłam zrobić coś odważnego. Pewnego dnia, kiedy bibliotekę opuściły już ostatnie dzieci, zebrałam się na odwagę i podeszłam do niego z propozycją.
– Antoni, wiesz co? – zaczęłam, czując, jak moje serce bije szybciej.
– W naszym mieście organizują kurs literatury. Może moglibyśmy się na niego zapisać razem? To byłoby coś innego, prawda?
Antoni spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu. – Kurs literatury... To brzmi fascynująco. Myślisz, że warto?
– Oczywiście! – odpowiedziałam z entuzjazmem, choć w środku obawiałam się jego reakcji. – Moglibyśmy się uczyć czegoś nowego, dyskutować... No i myślę, że to byłoby fajne przeżycie.
Antoni kiwnął głową, wyraźnie zaciekawiony.
– Zgadzam się, to może być naprawdę ciekawa przygoda.
Przez resztę dnia nie mogłam przestać się uśmiechać. Ale gdy wróciłam do domu, zaczęły mnie nękać wątpliwości. Czy moje uczucia do Antoniego były czymś więcej niż tylko przyjaźnią? Czy to, co zaczynałam czuć, nie było tylko iluzją, którą stworzyłam w swojej głowie?
– Kryśka, nie daj się zwariować – powiedziałam sobie, patrząc w lustro. Ale gdzieś w głębi serca czułam, że Antoni stał się dla mnie kimś więcej niż tylko towarzyszem rozmów. Te uczucia były niejasne, a ich rozwikłanie wydawało się trudniejsze, niż przypuszczałam.
Zastanawiałam się, czy Antoni mógł czuć to samo. Czy nasze rozmowy miały dla niego takie samo znaczenie, jakie miały dla mnie? Te pytania krążyły w mojej głowie, a odpowiedzi były daleko poza moim zasięgiem.
Pewnego pochmurnego dnia, gdy deszcz stukał w okna biblioteki, Antoni zaproponował coś, co zupełnie mnie zaskoczyło.
– Krysia, mam taką myśl... – zaczął niepewnie, przerywając ciszę, która nastała po zakończonej lekturze. – Może chciałabyś wybrać się ze mną na targi książki do Warszawy? Słyszałem, że w tym roku będą wyjątkowe.
Spojrzałam na niego zdziwiona, ale zaraz potem poczułam przypływ ekscytacji. Targi książki były czymś, o czym marzyłam od dawna. Ale ta propozycja oznaczała coś więcej niż tylko wspólny wyjazd.
– Naprawdę? – zapytałam, chcąc się upewnić, czy dobrze usłyszałam. – Chciałbyś, żebyśmy pojechali razem?
Antoni uśmiechnął się nieśmiało, jakby obawiał się mojej reakcji.
– Tak, pomyślałem, że to byłoby dla nas oboje ciekawe doświadczenie. Moglibyśmy odkryć nowe książki, spotkać się z pisarzami... Co o tym sądzisz?
Zawahałam się na moment, nie wiedząc, jak odpowiedzieć.
– To brzmi wspaniale, Antoni. Chętnie pojadę z tobą – powiedziałam w końcu, czując, jak moje serce zaczyna bić szybciej z podekscytowania.
Nasze rozmowy o nadchodzącej podróży były pełne ekscytacji i oczekiwania. Dyskutowaliśmy o autorach, których chcielibyśmy spotkać, i o książkach, które chcieliśmy zdobyć. Mimo to gdzieś w głębi serca czułam też niepokój. Zastanawiałam się, co ten wyjazd oznacza dla naszej relacji. Czy nas zbliży, czy może zmieni coś na zawsze?
Wiedziałam, że to nie tylko podróż do Warszawy
To także podróż w nieznane – w stronę nowych emocji i nieodkrytych jeszcze uczuć, które czaiły się za rogiem. Byłam pełna nadziei, ale i obaw, co przyniesie przyszłość.
Podróż do Warszawy była pełna ekscytacji i niepewności. Pociąg sunął przez pola i lasy, a my rozmawialiśmy, wymieniając się wrażeniami na temat książek, które planowaliśmy zobaczyć na targach. Atmosfera była pełna oczekiwania, jakbyśmy oboje czuli, że coś się zmienia.
Kiedy dotarliśmy na targi książki, moje oczy nie mogły się nacieszyć widokiem setek stoisk, stosów książek i ludzi zafascynowanych literaturą. Antoni, równie zachwycony, prowadził mnie przez tłumy, pokazując interesujące stoiska i autorów, których warto było posłuchać.
– To niesamowite miejsce, prawda? – zapytał, patrząc na mnie z błyskiem w oku.
– Tak, to jak spełnienie marzeń – odpowiedziałam, czując się jak dziecko w sklepie z cukierkami.
W pewnym momencie, kiedy przystanęliśmy przy jednym ze stoisk, poczułam, jak Antoni delikatnie chwyta mnie za rękę. Było to naturalne, nieśmiałe, ale zarazem pewne. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby chciał powiedzieć, że to wszystko jest w porządku.
Trzymając się za ręce, przeszliśmy przez kolejne stoiska, rozmawiając o książkach, ale także o życiu, o tym, co nas cieszy i czego się obawiamy. Były to chwile pełne emocji, a ja czułam, że z Antonim łączy mnie coś więcej niż tylko wspólna pasja do literatury.
– Cieszę się, że jesteśmy tu razem – powiedział nagle Antoni, przerywając moje myśli. Jego głos był pełen szczerości i ciepła.
– Ja też,– odpowiedziałam, uśmiechając się do niego, czując, że to nie tylko zwykłe słowa, ale coś znacznie głębszego.
Ta podróż była dla nas okazją do zbliżenia się. Każda rozmowa, każdy gest zdawał się być częścią czegoś większego. Wiedziałam, że to więcej niż tylko przyjaźń. Ale co to dokładnie znaczyło, tego nie byłam jeszcze pewna.
Krystyna, 65 lat
Czytaj także:
- „Teść zawsze się mnie czepiał. Nie wiem, czy ten stary zgred gdzieś w środku ma jeszcze uczucia”
- „Po rozwodzie wyjechałam na wieś. Korpo-życie w mieście zamieniłam na plewienie grządek”
- „Bratanica wprosiła się do mojego domu i żyła jak u siebie. Zdziwiła się, kiedy przedstawiłam jej rachunek”

