Reklama

Dorastaliśmy w mieszkaniu z meblościanką z lat siedemdziesiątych, fotelem w szarozielone kwiaty, który skrzypiał przy każdym ruchu, i zasłonami w zmytym beżowym kolorze. Na obiady był najczęściej krupnik albo ogórkowa na kościach, mięso tylko w niedzielę. Ubrania nosiliśmy po dzieciach sąsiadek albo starszych kuzynach. A jak coś się przetarło, mama cerowała z takim skupieniem, jakby naprawiała świat.

Starała się

Kiedyś przyniosłem do domu piątkę z klasówki z historii. Zamiast nagrody była kanapka i pogadanka o tym, że wiedza to skarb, którego nikt mi nie zabierze. Ale nigdy nie było problemów, że czegoś nie mamy. To zaczęło się później, kiedy my, dzieci, zaczęliśmy zarabiać. Ola kupiła sobie nowe mieszkanie, Magda jeździła na wakacje do Grecji, a ja założyłem własną firmę. Mama została w tym samym mieszkaniu, nawet zasłon nie chciała zmienić. Wspomagaliśmy ją finansowo.

– Mamo, może kupiłabyś sobie jakąś nową bluzkę? – zagadnąłem ją kilka miesięcy przed jej śmiercią.

– Po co? Ta jest jeszcze dobra – odpowiedziała i się uśmiechnęła. „Dobra” oznaczało, że jest zmechacona, sprana i z małą dziurką przy guziku.

Gdy zmarła, nikt nie płakał na głos, ale każde z nas czuło w piersiach ciężar. Na cmentarzu wbijałem wzrok w wieniec z kalii, który ktoś z rodziny ułożył obok krzyża. Słowa księdza zlewały mi się w jedną jednostajną melodię.

Zostaliśmy sami

Po pogrzebie poszliśmy do mieszkania mamy. Pachniało w nim starą boazerią i kurzem. Żadne z nas nie chciało wejść pierwsze, w końcu to ja zrobiłem krok. Wszystko było tak, jak zostawiła. Puszka z herbatą stała w tym samym miejscu na parapecie, kołdra złożona równo na łóżku, a pod stolikiem stały jej kapcie. Na stole w kuchni wciąż leżała serwetka, na którą odkładała łyżeczkę do kawy.

Zaczęliśmy porządkować jej rzeczy bez słowa. Magda zajęła się szafą, Ola przeglądała papiery w kredensie, ja zacząłem wyciągać graty z pawlacza. Ciszę przerywał tylko szelest worków, do których wrzucaliśmy ubrania i niepotrzebne przedmioty. Gdy usiedliśmy przy stole, poczuliśmy się bardzo zmęczeni.

– Naprawdę trzymała te stare firanki? – zapytała Magda ze zdziwieniem.

– Może jej tak było dobrze. Albo nie miała siły nic zmieniać – powiedziałem.

Patrzyłem na stary kredens z politurą, na obdrapane ściany, na zużyty fotel i nie mogłem przestać się zastanawiać, dlaczego mama nigdy nie chciała niczego dla siebie. Przecież wiedziała, że dobrze zarabiamy, że nie zostawilibyśmy jej w potrzebie. Czy naprawdę aż tak bardzo bała się prosić? A może uznała, że wszystko, czego potrzebuje, już ma?

Żyła skromnie

Następnego dnia wróciliśmy do mieszkania, żeby dokończyć porządki. Zostało już niewiele – książki, dokumenty, stare pościele i materac, który leżał na łóżku. Nie wyglądał najlepiej. Pokrowiec był poplamiony, w jednym rogu lekko wybrzuszony. Próbowaliśmy go wynieść, ale był zbyt ciężki, jakby nie miał w sobie pianki, tylko ołów.

– Tego nikt nie weźmie – powiedziałem, łapiąc za jeden koniec.

– To nawet nie przejdzie przez drzwi – stwierdziła Ola.

Magda westchnęła i sięgnęła po nóż.

– Rozetnijmy go. Przynajmniej łatwiej będzie wywalić – powiedziała i bez namysłu przecięła pierwszy szew.

Wystarczyło jedno pociągnięcie, żeby ze środka wysypały się reklamówki. Były ciężkie. Kiedy Magda otworzyła pierwszą, spojrzała na nas szeroko otwartymi oczami.

– To są pieniądze – wyszeptała.

Nie mogliśmy uwierzyć

W środku były banknoty spięte gumką, grube rulony. Przez chwilę żadne z nas się nie ruszało. Staliśmy nad rozprutym materacem, jakbyśmy właśnie otworzyli skrzynię z jakąś niepojętą tajemnicą. Stałem bez ruchu, z rękami brudnymi od kurzu.

Nikt się nie ruszał. Nie wiedzieliśmy, co zrobić. Toreb było kilkanaście, każda wypchana po brzegi zwitkami z banknotami.

– Skąd ona to miała? – zapytała Ola szeptem.

– Może odkładała przez całe życie – odpowiedziałem, ale sam nie wierzyłem w to, co mówię.

– Bartosz, to są tysiące. Tu jest więcej niż na naszych kontach razem wziętych. Tego nie uzbiera się z lichej z emerytury.

Spojrzałem na siostry i poczułem gniew i rozczarowanie. Mama nigdy nie kupiła sobie nic ponad to, co niezbędne. Żadnych wakacji, żadnych drogich rzeczy. A teraz okazało się, że miała majątek, który ukrywała w starym materacu.

Nic nie rozumieliśmy

Może znała nas aż za dobrze i wiedziała, że gdyby powiedziała, co ma, wszystko by się zmieniło?

– A jeśli to nie były jej pieniądze? – zapytała nagle Ola.

W tamtym momencie po raz pierwszy w życiu poczułem, że nie znałem własnej matki.

– Moim zdaniem powinniśmy iść na policję – dodała Ola.

– Z czym? Z materacem wypchanym kasą? – parsknęła Magda. – Co im powiemy? Że nasza matka żyła jak emerytka w komunalkach, a tak naprawdę spała na milionach?

– Może to kradzione?

– A może miała kogoś? – rzuciłem.

Obie spojrzały na mnie, jakby nie wiedziały, czy się śmiać, czy krzyczeć.

– Kogo? Sponsora? – Magda się skrzywiła. – Nasza matka? Przecież ona wychodziła tylko do sklepu i kościoła.

– Albo dostała jakiś spadek.

– To czemu nic nam nie powiedziała? – zapytała Ola. – Czemu nie korzystała z tych pieniędzy? Nie kupiła lepszego łóżka albo chociaż nowego czajnika?

Spała na skarbie

Każde z nas miało własne teorie, ale żadna nie była pewna. I wtedy zaczęło się to, co chyba musiało się wydarzyć.

– Magda, ty tak rzadko do niej dzwoniłaś – odezwała się Ola. – Ciągle byłaś zajęta.

– A ty to co? – odbiła piłeczkę Magda. – Jak się urodził Leon, to przez dwa lata nawet do niej nie zajrzałaś.

– Przynajmniej nie obiecywałam, że przyjadę i nie znikałam na trzy tygodnie!

– A ty, Bartek? – Magda zwróciła się do mnie. – Ty ją ciągle tylko namawiałeś, żeby coś zmieniła, ale nie zaproponowałeś, żeby z tobą zamieszkała.

Siedziałem i słuchałem, jak przerzucają się pretensjami. Patrzyłem w stronę pokoju matki i myślałem tylko o tym, co mama musiała czuć każdej nocy, kładąc się na tym wypchanym gotówką materacu. Czy bała się, że ktoś się dowie? Czy czuła dumę? A może po prostu chciała mieć coś tylko dla siebie? To nie były tylko pieniądze. To był sekret, a teraz stał się nasz.

Zabrała tajemnicę

Siedzieliśmy przy tym obdrapanym kuchennym stole do późnej nocy. Po jednej stronie Ola, z rękami złożonymi jak w gniewie, naprzeciwko Magda, z zaciętą twarzą, a ja między nimi, z poczuciem, że nie wiem, co powinniśmy zrobić.

– Co teraz? – zapytała Ola.

– Możemy je podzielić i zapomnieć – powiedziała Magda. – Nikt nie musi wiedzieć.

– Myślicie, że ona by chciała, żebyśmy się o to kłócili? – odezwała się Ola. – Żebyśmy się bali spać spokojnie, bo nie wiemy, skąd to pochodzi?

Zapanowała cisza. Każde z nas patrzyło gdzieś w bok, mierząc się z własnymi wyrzutami sumienia. Nie potrafiliśmy zdecydować, co dalej, bo każda decyzja była kompromisem między strachem a pokusą. Nigdy nie poznamy prawdy, mama zabrała ją ze sobą do grobu.

Bartosz, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama